bura_sova Napisano 20 Lipca 2009 Udostępnij Napisano 20 Lipca 2009 (edytowane) Siedzę na ławce,w moim rodzinnym mieście z młodym Stuhrem. Rozmawiamy,obserwujemy ludzi, jest miło. Wieczór przechodzi w świt jest już pusto i cicho. Opowiadam mu historię w której ktoś kogoś źle potraktował, na co on reaguje komentarzem " jak można tak oszukiwać?grać?" i powtarza parę razy,nie odnosi się już do historii a pyta siebie wpada w smutny ciężki stan. Proponuję rozejście do swoich domów, w tym momencie wybudza się jak by z transu tych pytań osobistych, jest trochę zdezorientowany ale patrzy na mnie z ulgą i przepraszającym wzrokiem Gdy wstajemy z ławki przyglądamy się sobie jesteśmy w piżamach (!) widzę,że i on zastanawia się nad tym co się dzieje ale już nikt o nic nie pyta,odchodzimy. Otwieram bramę do swojego domu, jestem już w środku kamienicy, próbuję bramę zamknąć na klucz i w tym momencie wpycha się do środka młody męźczyzna,wykręca mi ręke chce mi zrobić krzywdę, jedną nogą udaje mi się wyjść za próg na ulicę, przechodzi tylko dwóch małych chłopców ale z przerażeniem uciekają,chcę krzyczeć i krzyczę w sobie w wewnątrz,orientuję sie po chwili że nie jestem w stanie wydobyć sylaby na głos, straszne uczucie bezradności.Sen się urywa,obudziłam sie o 7 . Proszę o jakąś wskazówkę Edytowane 20 Lipca 2009 przez bura_sova Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi