Skocz do zawartości

Prośba o interpretację - pożar/dym/ptaki


Olena14

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio miałam dziwny sen, bardzo proszę o pomoc w jego interpretacji - bardzo realistyczny. Szłam z moim nieżyjącym już od 1991 roku dziadkiem żwirową drogą, która biegła między domem dziadków a lasem - wszystko wyglądało tak, jak w rzeczywistości. Byłam w śnie dzieckiem - dziadek trzymał mnie za rękę i patrzyłam na niego z dołu (dziadek był bardzo wysokim mężczyzną). Oddalaliśmy się od domu i rozmawialiśmy - oglądnęłam się za siebie w stronę domu i zauważyłam dziwny ruch w bocianim gnieździe, które było nad domem (nie było go tam w rzeczywistości) - ptaki ruszały się niespokojnie, ale byliśmy już z dziadkiem daleko i nie wszystko było widać wyraźnie - zatrzymaliśmy i patrzyliśmy w stronę domu. Z bocianiego gniazda wyleciały 4 ptaki - dwa młode i dwa dorosłe, ale nie były to bociany - były to duże, drapieżne ptaki (orły lub jastrzębie - z dużej odległości nie było widać) i zaczęły kołować nad domem. Zaczęliśmy zastanawiać się z dziadkiem, dlaczego ptaki nagle opuszczają gniazdo, skoro młode są jeszcze na to za młode i powinny jeszcze trochę w gnieździe pozostać. Nagle zauważyliśmy gęsty, biały dym i w tym momencie zrozumiałam, że pali się dom i dlatego ptaki uciekły z gniazda. Puściłam dziadka i zaczęłam biec w stronę domu - wbiegłam w chmurę białego dymu, który dusił mnie i był gorący, ale biegłam do przodu nie widząc drogi, tylko biały dym, a na mnie leciały czarne spalone płatki (wyglądające jak spalony papier). Dobiegłam do domu dziadków (jako już dorosła osoba, nie wiem, gdzie podział się dziadek) a tam z jednego z okien wydobywał się wielki płomień, dach i tynk nad oknem już był okopcony, ale nie było na podwórku dymu, tylko była przepiękna pogoda - błękitne niebo, zieleń dookoła i tylko płomienie wydobywały się z okna - ten dom z bliska nie wyglądał, jak dom dziadków, był murowany, kryty dachówką - wyglądał bardzo podobnie do istniejącego w rzeczywistości spichlerza dziadków i stał na jego miejscu. Dom dziadków stał na swoim miejscu, na przeciwko palącego się domu, którego w rzeczywistości nie było i z tego domu, który istniał w rzeczywistości wyszła moja matka i oznajmiła mi, że nie trzeba niczego ratować, bo w tamtym domu już niczego nie ma, bo wszystko zostało zabrane. Patrzyłam na płomień i zastanawiałam się, co powinnam robić, bałam się, że od pożaru zapali się las, który rósł zaraz za palącym się domem, oddzielony tylko wąską, żwirową drogą, którą wcześniej szłam z dziadkiem.

 

 

To wszystko, co pamiętam z tego snu - dodam tylko, że dom dziadków został sprzedany po ich smierci w 1995 lub 1996 roku i od tamtej pory tam mnie nie było.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...