Skocz do zawartości

sen 2 części: szkoła, egzamin, warzywa, kupa, szpilka


stx

Rekomendowane odpowiedzi

Mam troszkę ponad 30 lat. Miałem 2-częściowy sen. Przerwa pomiędzy to chyba jedna noc, w której miałem inny sen. Post jest długi bo sny są 2: jeden egzamin pisemny, drugi ustny.

 

Sen o szkole cz.1

Jestem w szkole podstawowej na pisemnym egzaminie końcowym, jednak wiekowo na pewno liceum – jakby matura w podstawówce. Wszyscy siedzimy przy stolikach i prosimy o łatwy zestaw pytań. Ja jestem przygotowany tak, że mam ściągawki na wszystkie tematy (raczej mnie to nie dziwi nawet w realu). Komisja otwiera kopertę i informuje, że jest tylko jeden temat dla wszystkich. Czyta temat jeden raz i wszyscy się cieszą bo temat jest bardzo prosty. Ja nie zapisałem tematu tylko zacząłem się denerwować, że nic nie mam o tym w ściągawkach, bo za proste mi się wydawało. Czuję, że nic nie napiszę – dodatkowo zapominam treść tematu. Zaczynam trochę gadać i ściągać. Nauczyciele to widzą, ale nie interweniują. Czas ucieka a ja nic nie piszę. Trudno jest spisywać bo ławki są szeroko rozsunięte i koledzy dookoła (raczej słabi uczniowie) piszą bardzo niewyraźnie i jakby co innego (nie ogarniam tego co piszą dookoła w logiczną całość). Zaczynam przepisywać, ale idzie jak po grudzie, nic nie rozumiem co przepisuję, jakby bazgrali w obcym języku. Przepisując bardzo mnie to męczy i powoli idzie - czuję że to wszystko bez sensu i nie zdam. Idę do łazienki, może ktoś kto przyjdzie i da mi ściągawkę – nikt nie daje mi pomocy bo temat jest prosty i piszą z głowy. Wracam, bezradnie spisuję po kawałku od sąsiadów i po zapisaniu połowy arkusza kancelaryjnego czas się kończy. Nie chcę oddawać kartki bo czuję że i tak nie zdam. Po egzaminie dowiaduję się że każdy mógł sobie wybrać język w którym będzie pisał egzamin co tłumaczy to czemu nie rozumiałem przepisując od innych. Jestem zrezygnowany, ale pogodzony z tym, że nie zdam. Koniec snu.

 

sen o szkole cz. 2

Jestem na starym przystanku autobusowym z falującą blachą i zadaszeniem (czasy szkolne, znam ten przystanek). Wracam jakby z działki, mam warzywa, marchewki itd i siedzę za przystankiem czekając na autobus. Wszystko mam porozkładane na „jakby stole”, chcę włożyć do siatki czyste warzywa więc odcinam natki, ale zaczynam się śpieszyć bo zaczyna boleć brzuch. Mam problem i dylemat czy zostawić warzywa nieobcięte (są mi potrzebne, mam je zabrać), nagle podjeżdża (szybko) autobus przegubowy(długi), kieruje mężczyzna, widzę że nie zdążę poobcinać więc wyskakuję zza przystanku krzyczę, aby poczekał. Potrzebna mi jest bardzo krótka chwila i będę gotowy - wtedy wsiądę. Dziwne jest to, że wsiadam w przeciwną stronę niż chcę jechać, ale wiem, że dojadę tam gdzie chcę.

Mam problem – warzywa są nieobciętę, nieobczyszczone – brzuch boli i wiem że nie wytrzymam jazdy. Ostatecznie, po dzwonku wskakuję do autobusu ostatnimi(!) drzwiami (prawie mnie przycięły), idę przez cały autobus prosząc kierowcę aby poczekał. Autobus jednak rusza, kierowca nic nie mówi i nic już nie poradzę, jadę w środku. Nagle ból brzucha jest nie do wytrzymania i robię kupę w majtki. Po chwili jestem pewien, że w autobusie zaczyna śmierdzieć, czuję się winny, jest mi przykro, chcę wysiąść jak najszybciej, ale wszyscy w autobusie są wyrozumieli, nikt nie robi trudności. Pocieszam się (kierowca również) że jest jeszcze czas, że zdążę wrócić przebrany (nie wiem po co). Przejechałem 3 przystanki, cały problem znika, przestaje śmierdzieć, ja jadę dalej, ale we właściwym kierunku. Gdy wysiadam z trolejbusu (wcześniej autobus) jestem dużo lepiej ubrany i idę do mojej podstawówki. Okazuje się, że właśnie jest ważny dzień – jakby matura, ale w podstawówce (dla młodzieży) - kotynuacja poprzedniego snu, może kolejny dzień egzaminów.

Jestem dobrze przygotowany, krótko czekam, wchodzę na egzamin ustny, sala na I piętrze, dostaję pytanie, odpowiadam perfekcyjnie z zawijasami, nauczycielka musi postawić mi super ocenę. Jednak rozpoczyna się jakby część praktyczna – dostaję zadanie przeprowadzić reakcję z identyfikacji substancji (pewien związek z pracą zawodową). Dostaję (może od asystenta) grubszy worek foliowy z zapięciem strunowym z jakąś substancją, mam pokazać przebieg reakcji. Podchodzę do nauczycielki (budzącej respekt surowej chemiczki, która mnie uczyła) i widzę, że w worku jest jeszcze malutki woreczek z czerwonym barszczem i plastrem prawdziwego buraka. Chcę zacząć reakcję, ale barszcz jest zanieczyszczony żółtym serem tartym (małe kawałeczki), nie mogę go powybierać, czas ucieka więc zaczynam reakcję. Dostaję drugą torebkę z białym proszkiem, którą mam wsypać do zanieczyszczonego buraka – ma zajść reakcja. Wsypuję i widzę - biały proszek, który odróżnia się od tartego sera. Ona prosi o pokazanie wyniku reakcji, przygląda się dokładnie i widzi coś (ser żółty) a ja omawiam, że wyszło prawidłowo i tak ma być. Ona pyta co to jest, a ja ściemniam, że to dwufunkcyjny test (wybitny, zaawansowany). Ponieważ interpretację i wynik uznaje za bardzo dobry stawia mi „6”. Po chwili zaczynamy sobie swobodnie rozmawiać, jak równy z równym (normalnie nie do pomyślenia z tą osobą). Egzamin jest już zakończony, wszyscy zadowoleni, ja z nią rozmawiam przy szklaneczce napoju lub lekkiego alkoholu w tej samej sali. W rozmowie pytam ją czy wie kiedy kończą się moje egzaminy, ona prosi o wyliczenie już zdanych, zapisuje je sobie i mówi że został już tylko jeden z Historii lub Amerykanistyki (może geografia) chyba do wyboru. Wspomniała, że angielski zdałem bardzo dobrze i że jest szansa na dobrą średnią. Zapisaną kartkę wkłada pod jakieś inne kartki, ale ja nie dowierzam i proszę o ponowne sprawdzenie (w szkole nie należałem do lizusów ani kujonów tylko do dobrych średniaków). Ona mówi, że wszystko jest OK., ale jeśli chcę to mogę samemu jeszcze raz sprawdzić na tej kartce. Obok kartek leżą luzem szpilki, biorę kartkę i szpilkę jednocześnie (przypadkowo), czytam ponownie kartkę, wszystko się zgadza, odkładam kartkę i nagle zaswędziało mnie gardło (podniebienie). Szybko sięgam do buzi, niechcący wbijając szpilkę w podniebienie - nie mogę jej wyjąć (raczej nikt tego nie zauważa). Próbuję wypluć, ale nie jestem w stanie, jak próbuję wyjąć wchodzi jeszcze bardziej. Nie czuję bólu chyba tylko strach, bo nie mogę sobie pomóc, jednak nie biegam i nie szukam pomocy – jestem z tym pogodzony chociaż wiem, że sytuacja jest poważna i mogę nawet umrzeć jeśli szpilka wejdzie do końca w ciało. W takim stanie budzę się.

 

ps. Wydaje mi się, że po pierwszym egzaminie się przestraszyłem, dlatego na kolejny poszedłem dobrze przygotowany.

 

DZiękuję za przeczytanie. Proszę o interpretację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sen 1.

 

Nic niezwykłego, nawet w połączeniu z fragmentem szkolnym z drugiej części.

Szkoła to duży stres który mocno się odbija w mózgu, niczym prasa maszyny Gutemberga na świeżych kartkach, że sobie pozwolę na takie obrazowe porównanie.

 

Takie sny są do momentu, kiedy uwolnimy się od wpływu stresu tamtych sytuacji.

W naszej kulturze taki proces nazywa się głębokim przebaczeniem sobie, innym ludziom.

 

Bo układ kiedy ciągle jesteśmy w jakis sposób oceniani przez fantomy naszych dawnych nauczycieli, jest kłopotliwy i bezużyteczny.

 

Sen dwa to ogromny wachlarz akcji, sytacji, wymieszane, ale ciągle - dość standardowe i zrozumiałe. Pomijam akcje ze szkołą, bo to to samo co wyżej.

 

Obróbka warzyw jest symbolem obróbki twoich emocji, którą robisz, ale masz bardzo dużo przeszkód. po pierwsze boli cię brzuch, co prawdopodobnie oznacza że robisz to wbrew sobie. Po drugie działasz pod presją kogos innego, no i oczywiście presja czasu.

To zawiłe kwestie, ja bym tam posłał dużo dobrych intencji i samo by się rozwiązało, bo analizowac te wszystkie powody, to zajmie dużo czasu.

 

Ostatni motyw (o szpilce w gardle), wskazuje że nie dajesz rady, i sam, się za to ukarałeś. Metalowy przedmiot jest oczywistym symbolem bolesnego bloku emocjonalnego, który sam sobie założyłeś. i sen mówi prawdę - chociaż nie umrzesz fizycznie, takie coś wepchnięte w system energetyczny zadaje powolną, smutną śmierć twojej radości i rozwojowi. Potraktowałbym to poważnie, i nie lekceważenie tego kolejną wymówką w stylu sam sobie dam z tym radę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...