Skocz do zawartości

Podróż, pociąg, ryba i walizka


solweig

Rekomendowane odpowiedzi

Jadę pociągiem, który w środku przypomina tramwaj. Najpierw stoję na przystanku: drogi się rozchodzą i zastanawiam się, którędy będzie jechał pociąg. Nie znam trasy, chociaż wiem, gdzie jadę. Jadę do Japońskiej Mandżurii – tak się nazywa we śnie to państwo. Jestem podekscytowana, chociaż mam tylko 2 tygodnie na tę podróż. Zupełnie nie wiem, dlaczego, ale to wynika chyba z bagażu. Mam małą, elegancką walizkę – autorskiego projektu. Bardzo mi się podoba ta moja walizka i strój, bo sama wszystko zaprojektowałam. Ale, myślę sobie, po drodze jest przecież Uzbekistan, Kazachstan, Tadżykistan, Kirgizja i Gruzja. A ja mam tylko tę małą, elegancką walizkę, a na te kraje to powinnam mieć inne wyposażenie. To jest takie uczucie, że chciałabym wszystko na raz, chociaż bardzo mi się podoba ten wyjazd do Japońskiej Mandżurii. Przyjeżdża pociąg. Wsiadam. Jest tłoczno. Jestem chyba najbardziej elegancką osobą w tym pociągu i nagle obok mnie pojawia się dawna znajoma ze liceum. Azjatka. Bardzo piękna kobieta w typie damy. Kiedyś bardzo mi imponowała, była wyniosła, niedostępna, bardzo dobrze wykształcona, starsza i przez to chyba nie umiałam się tak do końca z nią zaprzyjaźnić, ale lubiłam z nią rozmawiać o naszych wspólnych zainteresowaniach. Ona się do mnie uśmiecha w tym pociągu takim uśmiechem gejszy i przewodniczki. Jest bardzo usłużna, życzliwa, opiekuńcza. Chwali moją walizkę, a ja jestem zdezorientowana, bo widzę, że pociąg jedzie inaczej niż myślałam. Dojeżdżamy do pierwszej stacji i chyba wszyscy wysiadają. Idziemy do kompleksu bungalowów ustawionych w otwartej przestrzeni na stepie – to wygląda trochę jak granica.

Idziemy do pokojów i serwują nam kolację. To jest smażona ryba. Zjadam ją i czuję, że to ryba z Uzbekistanu. Jest smaczna, pierwotna, taka bardzo mięsista i mało elegancka.

Potem przechodzę z moją, chyba, przewodniczką przez długi hol z paszportem i walizką i myślę, że będą sprawdzać nam dokumenty. Wszyscy się uśmiechają, ale nie ma żadnej kontroli. To są sami Azjaci w futrzanych kożuchach. Potem sceneria się zmienia na bardziej wykwintną. I wchodzimy do kolejnego pokoju. Tam dostaję znowu rybę na kolację. Jest zupełnie inna. Delikatna, wyrafinowana – pieczona. Zjadam ją bardzo elegancko i powoli. Zostawiam na talerzu porządek – idealną kompozycję ze skóry, ości i szkieletu. To była ryba z Kazachstanu, myślę, a dziewczyna uśmiecha się na tak, że wreszcie zaczynam rozumieć. I myślę sobie, że za chwilę będzie Tadżykistan, Kirgizja i Gruzja i ciekawe, jakie tam mają ryby. I czy zdążę do Japońskiej Mandżurii.

 

Takie sny miewam często. Z motywem podróży w nieznane mi rejony świata, czasem są to podróże w kosmos, a czasem w czasie. To są bardzo przyjemne sny, choć jestem w nich zdezorientowana, bo miałam jechać gdzie indziej. Po języku, po smaku, po przestrzeni określam topografię.

Chciałam się przyjrzeć tym snom. Proszę o interpretację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...