Skocz do zawartości

Sklep z zabawkami


suhada

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie!

Jestem po raz pierwszy na forum i bardzo proszę ( o ile to możliwe) o interpretacje mojego snu.

Opis może być trochę chaotyczny jednak postaram się opisać wszystko jak najlepiej ponieważ zaraz po przebudzeniu zapisałam sobie wszystko, co udało mi się zapamiętać.

 

Śniło mi się, że razem z mama, bratem i synem poszliśmy do sklepu z zabawkami. Był to stary, duży, piętrowy budynek, z pustymi pomieszczeniami. Jedynie część składająca się na sklep była zagospodarowana. Weszliśmy do działu, który poświęcony był przeróżnym morskim stworzeniom… Nasz wybór padł na sztuczną rybę w akwarium, w którym zamiast wody był jakiś przezroczysty żel. Zabawka była dość droga, kosztowała 178 zł ale udało nam się utargować cenę na 108 zł. Jednak kiedy przyszło do zapłaty okazało się, że moja mama ( bo to ona miała zapłacić za prezent dla wnuka ) nie ma przy sobie tyle pieniędzy. Każdy z nas zaczął ich szukać ( okazało się, że brat w ogóle nie ma ich przy sobie, a ja mam prawie pusty portfel) na szczęście jakoś udało nam się zapłacić za prezent. Kiedy przeszliśmy do następnego działu, zobaczyliśmy w nim dużo dzieci i ich rodzice, oglądających i bawiących się pluszowymi zabawkami ( były to różnego rodzaju, kolorowe zwierzęta – kaczki, misie, tygrysy ) . Uwagę mojego syna przykuła jednak pochodnia – zabawka, którą poszłam mu kupić.

W całym tym zamieszaniu okazało się, że mojego syna nigdzie nie ma, a sklep zaraz zamykają! Zaczeliśmy go szukać w różnych pomieszczeniach ale na próżno, do tego nikt ze sklepu nie chciał nam pomóc. Rozdzieliliśmy się. Weszłam do pomieszczenia, w którym było duzo drzwi i schody na górę. Na półpiętrze stał mój syn z kolegą z podwórka. Trzymał w ręku małego, drewnianego konika na biegunach, bawił się nim i z zadowoloną miną pokazywał mi go z daleka. Ucieszyłam się, że znalazłam syna, jednak byłam zła, że uciekł i nakrzyczałam na niego. Po chwili do tego samego pomieszczenia weszła matka kolegi syna, ona też szukała swojego dziecka. Jednak jej syn - w przeciwieństwie do mojego posłusznie zszedł ze schodów, a moje dziecko uciekło na górę. Pobiegłam za nim ale nie mogłam go dogonić. Krzyczałam, prosiłam żeby się zatrzymał, mówiłam że zamykaja na noc sklep, że musimy wracać do domu. Nic do niego nie docierało. Schody były bardzo szerokie i musiałam biec po nich kilka pięter. Kiedy dobiegłam już na samą górę, zobaczyłam jak mój syn wchodzi do ciemnego pomieszczenia. Okazało się , że to jest strych z niedokończoną podłogą. Wbiegłam tam za nim ale on zniknął w ciemnościach … Wystraszona i zrozpaczona zeszłam na dół. Po drodze słyszałam odgłosy zamykanych na klucz drzwi od sklepu. Światła zgasły, nie mogłam nic zrobić, okna w tym pomieszczeniu choć duże były za wysoko by przez nie wyjrzeć i wołać o pomoc!

 

Sen mogło by się wydawać hmm… zwyczajny ale naprawdę zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pod jego wpływem obudziłam się zlana potem i nie mogłam zsnąć przez pół nocy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...