goslawa88 Napisano 20 Października 2009 Udostępnij Napisano 20 Października 2009 Był to dość dziwny sen dlatego postanowiłam poprosić o jego interpretację z góry dziękuję Mój sen: Mieszkałam w okolicach Wałbyrzycha z tym, że Wałbrzych w moim śnie graniczył z Niemcami, zostałam wraz z moją przyjaciółką i niektórymi osobami z mojej miejscowości (były to jakieś dzieci, których nie znam) zesłana na przymusową pracę. Wywieziono nas na wschód Polski do miejscowości graniczącej z Ukrainą tudzież Litwą. Kiedy wysiedliśmi moim oczom ukazał się las iglasty (to były chyba jodły, ale pewna nie jestem) na każdym drzewie rosły pomarańcze ale tak nisko na wyciągnięcie ręki i nie na gałęziach tylko na pniu Ja powiedziałam żeby tych pomarańczy nie jeść, bo one napewno są zatrute ponieważ napewno chcą nas zabić. Moja przyjaciółka zerwała jednego pomarańcza, obrała go jak banana i ugryzła kawałek, po czym pokazała mi go i powiedziała, że jest suchy, niedobry i wyrzuciła go. Ulokowano nas w drewnianych barakach, a niedaleko było piękne jezioro z plażą, która graniczyła z lasem pomarańczy. Chodziliśmy nad to jezior,a ja upatrzyłam sobie taki pomost tylko, że żeby na niego wejść to trzebabyło trochę przepłynąć. Ja nie chciałam przebywać w tym obozie więc wymyśliłam plan ucieczki, nikt jednak nie chciał uciekać ze mną więc ruszyłam w drogę sama. Dotarłam do domu tym razem do mojej rzeczywistej miejscowości (nie mieszkam w okolicy Wałbrzycha) i wszystko wyglądało tak jak za czasów komuny . Tam czekała na mnie już ta moja przyjaciółka i po jakimś czasie stwierdziłyśmy, że wracamy do tego obozu. Koniec Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
goslawa88 Napisano 15 Listopada 2009 Autor Udostępnij Napisano 15 Listopada 2009 Dalej mnie to nurtuje ;P Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sephira Napisano 16 Listopada 2009 Udostępnij Napisano 16 Listopada 2009 Kiedy wysiedliśmi moim oczom ukazał się las iglasty (to były chyba jodły, ale pewna nie jestem) na każdym drzewie rosły pomarańcze ale tak nisko na wyciągnięcie ręki i nie na gałęziach tylko na pniu Ja powiedziałam żeby tych pomarańczy nie jeść, bo one napewno są zatrute ponieważ napewno chcą nas zabić. Moja przyjaciółka zerwała jednego pomarańcza, obrała go jak banana i ugryzła kawałek, po czym pokazała mi go i powiedziała, że jest suchy, niedobry i wyrzuciła go. Same owoce na drzewach iglastych kojarzą mi się z "gruszkami na wierzbie"... Widzisz coś nietypowego i podchodzisz do tego z dystansem i nieufnością (Twoje słowa żeby nie jeść, bo na pewno są zatrute). Koleżanka przedstawia tutaj postawę osoby, która nie boi się ryzyka, tak jakby wychodziła z założenie, że warto spróbować. Może nowa sytuacja okaże się jednak lepsza od tej obecnej, którą znasz, a która jednak cechuje się (i tu Ty sama nadałaś jej taką cechę ) zatwardziałością poglądów (wygląd jak za komuny) - w końcu przecież zdecydowałyście się wrócić do tego obozu. Sądzę po prostu iż jesteś osobą, która boi się ryzyka przez co stroni od zmian, dlatego potrzebujesz kogoś, kto z Tobą przez to przejdzie, kto pokarze Ci, że można. Może nie dosłownie poprowadzi Cię za rączkę, może po prostu obserwacja cudzego działania i Ciebie skłoni do zmian? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi