Skocz do zawartości

sen o bieganiu, uciekaniu, tramwajach.


summerisgone

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo proszę o interpetacje tego cudu.

 

Dzwonek. Wybiegam z klasy i pędzę na przystanek tramwajowy. W biegu narzucam dżinsową kurtkę. Wsiadam w tramwaj jadący w lewo. Wysiadam na przystanku który istnieje od zawsze w moich snach. Tory tworzą tu coś na kształt elipsy z kioskiem na środku. W niektórych snach stoją tu dwa kioski, w niektórych nie ma żadnego. Dzisiaj jest jeden, wygląda jakby nigdy nie był otwarty. Przebiegam przez ulicę by w ostatniej chwili uznać że chcę wrócić. Wrócić nie do szkoły ale do tramwaju. Takiego w drugą stronę. Wracam, znów biegiem na przystanek, który nagle robi się znacznie dłuższy niż wcześniej, muszę biec żeby zdążyć wsiąść do wagonu. Zdyszana wpadam do wagonu pełnego ludzi i zaczynam przeciskać się w stronę przodu. Na samym początku drugiego wagonu widzę trzech mężczyzn siedzących na zabudowie elektroniki pojazdu. Przed nimi w odległości półtora metra nikt nie stoi. Pcham się w tamtą stronę by nagle napotkać opór ręki innego pasażera. Mówię głośno „przepraszam” ale mężczyzna nie zabiera ramienia, co więcej pcha mnie w tył mówiąc gorączkowo o tym że „tam są oni” spostrzegam przed trójką coś rozlanego na podłodze, wygląda jak wymioty ale nie czuję zapachu. Patrzę na twarz odpychającego mnie mężczyzny i widzę rozbitą wargę i zakrzepłą krew. Cofam się do drzwi i zauważam że tramwaj zjechał z trasy. Wjeżdża no coś na kształt ślepego toru, dokładnie długości składu. Jest wiosna, dookoła toru roją się robotnicy ubrani w pomarańczowe kamizelki. Koło mnie ktoś mówi „znowu. To zawsze wygląda tak samo… żałuj że tu jesteś.” Rozglądam się po wagonie i widzę że każdy ma rany na twarzy. W tym momencie ogarnia mnie panika, wcześniej nie czułam nic. Mężczyzna stojący przy guziku otwierania drzwi ma rozcięty lewy łuk brwiowy. Patrzę na niego zastygła w niemym przerażeniu a on kładzie mi dłoń na lewym policzku. Jednocześnie za drugi policzek z obrzydliwym rechotem łapie mnie jeden z trójki. Błagam pasażera przy guziku mówiąc bezgłośnie „proszę, proszę, otwórz drzwi, proszę” a on z cierpieniem na twarzy odpowiada „to nic nie da”. Oprawca rechocze jeszcze głośniej. Błagam niemo. W końcu chłopak naciska guzik a ja wybiegam z wagonu. Nie ma już robotników, ani nawet śladu po nich. Biegnę przez opustoszałą część miasta a za mną rozbrzmiewa ohydny rechot.

 

Nie rozpoznałam żadnej z osób spotkanej w śnie.

Sądzę że szkołą z której wybiegałam było moje gimnazjum – skończyłam je trzy lata temu.

Tramwajami jeżdżę na co dzień, natomiast nigdy nie nosiłam i nigdy nie lubiłam dżinsowych kurtek a w tym śnie mam taką cały czas na sobie.

Na dodatek w śnie niemal cały czas biegnę i nie sprawia mi to żadnej trudności a w rzeczywistości bardzo nie lubię biegać.

Poza ludzmi w tramwaju i robotnikami nie pamiętam nikogo innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...