Skocz do zawartości

Były chłopak, walka z aniołemi i wyjaśnienia.


mamałyga

Rekomendowane odpowiedzi

Trochę z rzeczywistości: parę tygodni temu rozstałam się z chłopakiem, nie jest to dla mnie łatwe, śni mi się często, ale ten sen był inny. Wyśniłam już parę rzeczy w życiu (podobnie jak mój tata i dziadek) i zawsze budzę się po takim śnie z charakterystycznym uczuciem, jakbym przeżyła silny wstrząs. I jeszcze jedno: od początku znajomości z Byłym nazywam go moim aniołem stróżem, on zaś zawsze uparcie twierdził, że jeżeli jest aniołem, to czarnym.

 

A teraz sen:

 

Na początku śniła mi się ziemia i zupełnie zwyczajne sprawy, chodziłam z moją przyjaciółką, szukałam biurka do jej mieszkania, rozmawiałam o operacji plastycznej nosa, siedziałam z nią w domu itp. Później przyszedł po mnie mój tata, kazał mi wyjść, wziął za rękę i gdzieś prowadził. Nie pamiętam drogi ale w końcu znalazłam się w białym, zupełnie pustym pokoju. Siedziałam w jednym rogu, naprzeciwko miałam czarnego anioła, w trzecim kącie po mojej lewej stronie siedział mój chłopak, też ze skrzydłami, ale białymi a ostatnie miejsce w rogu zajmował starszy anioł-mędrzec. Nikt mi nic nie wyjaśniał, czarny wyjął kamień i rzucił we mnie, zaczęła się walka. Ten kamień bardzo ranił, każde dotknięcie zadawało ból, co ciekawe krzywdził tylko mnie i czarnego, pozostałe anioły siedziały nic nie mówiąc, ewentualnie podając tą broń, jeżeli spadła za daleko. Wiedziałam jednak, że biały anioł mi kibicuje, mędrzec zaś był bezstronny. Walka trwała długo i była męcząca, odniosłam dużo ran, ale w końcu czarny był już tak słaby że niczemu nie mógł się sprzeciwiać i pozwolono pójść mi dalej przez drzwi, które znajdowały się w rogu, w którym siedział mędrzec. Zanim przekroczyłam próg, każdy z aniołów zadał mi jedno pytanie, pytania były zupełnie bez sensu i nieskładne, ale odpowiedziałam dobrze i zostałam przepuszczona. Znalazłam się w wielkim pomieszczeniu o wielu salach, przypominało jakiś bar lub pub, dużo tam było aniołów, dużo zwyczajnych ludzi. Usiadłam przy stoliku, ze mną usiadł Były, już bez skrzydeł. Siedziała tam też moja koleżanka, która śniła mi się na etapie: ziemi. On zaczął mi wyjaśniać, tłumaczyć. "Że wie jak cierpiałam, jak mi było źle, pusto, jak nie mogłam dać sobie rady. Że tak bardzo chciał mi pomóc ale nie mógł. Nie mógł nic zrobić, wiedział, że musimy wytrzymać. Ale teraz, jak minęło to straszne pół roku ( obecnie nie minął nawet miesiąc) będzie już dobrze. I na zawsze będziemy już razem. Musiało minąć pół roku cierpienia żeby było dobrze." Wysłuchałam tego, ale mu nie uwierzyłam powiedziałam, że już mu nie ufam i nie umiem z nim być ( dokładnie tak powiedziałabym mu, jeżeli chciałby wrócić) a moja koleżanka słysząc to, zrobiła mi awanturę, na tyle dużą, że chciano nas wszystkich z tego baru wyrzucić. Nie pamiętam dokładnie co się wtedy działo, ale wiem, że jakoś nagle podczas tej całej szamotaniny, uwierzyłam mu, tak po prostu. Wiedziałam, że będziemy razem na zawsze. W tym momencie wszystko się uciszyło, nikt nie miał do nas żadnych pretensji, wzięłam go za rękę i przeszliśmy do innej sali. A ja wiedziałam....

 

Koniec. Obudziłam się z tym moim zdziwieniem zmieszanym z szokiem.

Proszę o interpretację, nie zamierzam twierdzić ani wierzyć w to, że jest to sen proroczy, chciałabym usłyszeć taką zwyczajną interpretację tego snu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...