Skocz do zawartości

kataklizm,wiedząca matka, strach, ofiara ojca, sen w śnie


rasta-nijak

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Sen, który chcę opisać miałam 2-4 tygodnie temu. Jest on w dwóch częściach - odznaczę wybudzenie i powrót w trakcie opisywania. A przed samym opisem muszę opisać również sen mamy, który będzie zawarty w moim śnie. Objaśnienie, dodatkowe informacje umieszczę pod opowieścią.

 

Część snu mamy ogólnie: silny wiatr rozpędził wiatraki po niemieckiej stronie tak, że pędzące oderwane skrzydło jednego z nich uderzyło w naszą jadalnie w mieszkaniu.

 

Mój sen część pierwsza:

Wchodziłam do szkoły, zauważyłam, że w portierni jest inaczej niż zwykle. Zastałam tam mnóstwo monitorów rodem z filmów katastroficznych , które odczytują ruchy tektoniczne, lawę i zapowiadają katastrofy. Na środku pomieszczenia stała moja mama co mnie bardzo zdziwiło. Po zapytaniu co ona tu robi, powiedziała mi, że będą się tutaj dziać straszne rzeczy, istne piekło i trzeba uciekać. Powiedziałam: to zabierz mnie stąd, lecz odpowiedziała mi, że musi iść, a ja muszę iść na lekcje, czyli muszę zostać tutaj i robić swoje. Lekko się uspokoiłam. Nagle znalazłam się w przebieralni dla dziewcząt w tej samej szkole, ustawiłam swoje rzeczy tam gdzie zwykle ustawiam je w rzeczywistości - przy drugim oknie. Były dziewczyny z klasy, skład taki sam jak w rzeczywistości. Przed tym co będzie potem czułam, że to zwykły dzień, jakbym zapomniała po części co mama mi mówiła. Nagle poczułam wstrząs i jakby spadek ciśnienia, usłyszałam krzyki, czułam w powietrzu swoje i innych przerażenie - wiedziałam, że spełnia się to co usłyszałam od mamy. Adrenalina mi skoczyła i (chyba) krzycząc otworzyłam okno i wyskoczyłam. Przebieralnia jest na parterze więc nic mi się nie stało. Biegłam drogą na przystanek autobusowy (tam, gdzie wracam ze szkoły w rzeczywistości), aby jak najszybciej dostać się do domu. Miałam uczucie, że muszę szybko znaleźć mamę czy tatę, takie pragnienie zaznania czegoś co znam, bliskości najbliższych. I nagle, jak za dotknięciem różdżki, znalazłam się w domu. Wiedziałam, że to mój dom ale wyglądał zupełnie inaczej - wszystko było z drewna, jakby obłożone panelami. Był tam mój tato - powiedział, że musimy iść więc poszłam za nim. Znaleźliśmy się na ganku widząc podwórko (tym razem wszystko było tak, jak w rzeczywistości jest), na którym jechało w maluchu w naszą stronę dwóch młodych mężczyzn. Jeden kierował, a drugi wychylał się z drzwi obok kierowcy trzymając w uniesionej ręce broń, niedaleko nich biegł pies. Wracali z jakiegoś polowania, wyłaniali się z zarośli przed zadbanym ogródkiem sąsiadki przed domem. Minęli nas w ganku śpiesząc się do środka. Tato wziął mnie za rękę i powiedział, że musimy wracać. Weszliśmy przez drzwi jakieś (nie wiem gdzie to było) i znaleźliśmy się w pomieszczeniu z ladą, z ludźmi. Tato zaczął szukać pieniędzy lekko krzycząc "kurwa, zabrakło mi ileś tam złotych!", a ja dostałam przebłysku, że mam tyle pieniędzy więc dałam mu. On wszedł za ladę do jakiegoś korytarza, obracając się w pół drogi powiedział " nie szukajcie mnie" i odszedł. Wiedziałam, że idzie zakupić sprzęt potrzebny do ratowania ludzi w mojej szkole przed śmiercią i kataklizmem. Jakaś Pani po chwili zapytała się mnie "czy wiesz gdzie Twój tato poszedł?", ja odpowiedziałam jej z dumą "wiem, poszedł ratować tych ludzi. Wiedziałam, że to zrobi bo jest szlachetnym człowiekiem". Czułam, że widziałam go ostatni raz, że w imię życia innych straci własne.

W tym momencie wybudziłam się ze snu. Byłam przerażona, jakby pijana tym co właśnie widziałam. Wydawało mi się to takie prawdziwe. Wstałam, poszłam do wc, wróciłam i z trudem zasnęłam. Nie spodziewałam się tego, co zobaczę ponownie...

Znalazłam się znów w szkole, widziałam pełno strażaków, uciekając stąd dojrzałam jak do jednej karetki wprowadzali na noszach dziewczynę zakrwawioną, którą znam z widzenia ze szkoły (teraz już jej nie pamiętam, która to była dokładnie). Uciekałam bo miałam straszne przeczucie, że zaraz umrę, że to pewnie trzęsienie ziemi i niedługo wybuchnie wulkan - ta szkoła położona jest na takiej górze, na skraju miasta. I nagle znalazłam się w jadalni z mamą. Rozmawiałyśmy o tym, że trzeba uciekać, jak najszybciej, mówiła, że trzeba uciekać jak najdalej i jak najprędzej bo to nieszczęście zawładnie nie tylko naszym województwem, lecz całym terenem zamieszkiwanym przez ludzi. Nagle, za jej ramieniem przez okno, spostrzegłam, jak wiatraki zaczynają przeciw wszelkim zasadą grawitacji zbliżać się do siebie i uginać do siebie zderzając się w końcu i wybuchając. I tak wszystkie pary po kolei, to był straszny widok. Zaczęłam krzyczeć do mamy: "patrz, wiatraki płoną, musimy uciekać z jadalni bo w Twoim śnie uderzyły w jadalnie, zaraz ogień pójdzie w naszą stronę!". Dalej pamiętam tylko urywek, jak jechałam z nią samochodem, czułam strach, czułam śmierć, jak miliony ludzi ginie, czułam, że nie da się uciec. We śnie zdałam sobie cholernie sprawę z tego, że przed kataklizmami nie da się uciec bo natura to my, nasz dom, a człowiek bezczelnie ją niszczył. Strasznie się bałam i płakałam. Pamiętam, że widziałam lawę, tryskające jej źródła, trzęsienie, ruchy tektonicznych płyt...

 

W śnie nie dominował kolor, raczej dominowały uczucia. Jestem typem osoby rozwijającej się wewnętrznie, a wyrastając z okresu dojrzewania i bycia swoim własnym centrum zainteresowań, bardzo przeżywam człowieka jako takiego i przejmują mnie losy naszej rasy. Przeraża mnie zło, które panuje i to, że niedługo zbierze człowiek żniwa swoich czynów. Wracając do snu: dominował strach, uczucie braku możliwości ucieczki, a na końcu uświadomienie sobie dlaczego tak się dzieje - bezgraniczny lęk z pytaniem "co teraz?" i z chęcią przeżycia.

 

Bardzo chciałabym dowiedzieć się...

Objaśniając i dając wskazówki:

Mam osiemnaście lat. 2 sierpnia kończę 19.

Moja mama jest, jak na mój poziom duchowy, oświeconym człowiekiem. Robi reiki, jest prawdopodobnie liczbą 11. To dzięki niej zaczęłam wierzyć i przestałam się bać zła, myślę i przeczuwam, że jest moim przewodnikiem w pewnym sensie.

Mam dwóch braci, lecz w ogóle nie było ich we śnie, w nim nie czułam, że mam braci. Jakby nie istnieli.

Z ojcem nie mam dobrych kontaktów, staram się go unikać ponieważ nie lubię tej osoby.

Szkoła... W sumie mam normalny do niej stosunek.

Czas to teraźniejszość, pogoda dobra, choć we śnie nie zwracałam na to uwagi za bardzo. Nie wyróżniała się niczym.

 

Dziękuję, jeśli ktoś przeczytał. I proszę o jakieś wskazówki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...