Skocz do zawartości

Pomocy...? Czyli bardzo stary sen o demonach i śmierci


Minako

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

Jestem nowa na forum, niekoniecznie wiem, jak tu się poruszać. Jeśli coś się nie zgadza w założonym temacie, proszę o zwrócenie mi uwagi. W każdym razie mam problem z interpretacją dawnego snu, który do dzisiaj nie daje mi spokoju. Śniłam go podczas letnich wakacji jakieś sześć lat temu.

 

Byłam na ciemnej uliczce. Po prawej i lewej znajdowały się domy z marmuru albo czegoś takiego. Nie byłam sama. Wraz ze mną była moja mama oraz jej przyjaciółka, którą tutaj nazwę panią Ewą. Byłam zaniepokojona. Nagle pani Ewa schyliła się i podniosła zakrwawioną, kiedyś białą lnianą chusteczkę. Krzyknęłam, żeby ją zostawiła, jednak mnie nie posłuchała. Instynktownie odwróciłam się w prawo, gdzie w zaułku ,,wisiał'' duch mężczyzny ,,ubranego'' na modłę średniowiecza. Zaczął się śmiać i powiedział, że i tak nic już nie można zrobić, gdyż Dzieci Nocy powstały, czy coś takiego. Zrobiło się jeszcze ciemniej. Wszędzie zaroiło się od stworzeń podobnch do ludzi, jednak najbardziej przypominały mi wampiry. Wiedziałam, żę zabijają one ludzi, więc pociągnęłam mamę za sobę i zaczęłyśmy uciekać. Widziałam, jak zabijają jej przyjaciółkę. Niedokładnie pamiętam, że w pewnym momencie rozdzieliłyśmy się z mamą. Ja schowałam się za jakimiś krzakami, gdzie był już nieznajomy mężczyzna. Miałam dziwne wrażenie, że jest on bohaterem, czy kimś takim, z wyglądu najbardziej przypominał mi Herkulesa, co jest trochę śmieszne, ale wtedy nie było. Choć był on bohaterem mającym wszystkich ocalić, chował się tak jak ja. Od niego też się oddaliłam. Zaczęłam iśc przed siebie modląc się, by mama nie zginęła.Te stworzenia, demony, czy czym one były chciały mnie zaatakować, jednak zatrzymały się, gdy im powiedziałam, że mam je gdzieś, czułam taką pustkę, zero emocji. Doszłam do jakiejś góry. Weszłam na ścieżkę. Po prawej stronie była krawędź, a po lewej trawa. Wzeszło słońce koloru krwi. Wspinałam się powoli ścieżką, a po lewej wciąż widziałam nowe ciała, każde z ranami kłutymi w boku, szyi. Modliłam się i płakałam szukając mamy, jednocześnie miałam nadzieję, że przeżyła. Kiedy doszłam już prawie na szczyt zobaczyłam ją. Nie żyła, miała ranę na szyi. Pamiętam jeszcze, że na samym szczycie tej góry był ogromny krzyż i właśnie na niego świeciło słońce, choć były to krwawe promienie.

 

Po zastanowieniu dodam, że miałam wtedy 8-9 lat. Dominował kolor granatowy, czarny, na końcu bordowy, krwisty. Z mamą relacje mam bardzo dobre, z jej przyjaciółką również się lubiłyśmy. Moje zachowanie było w gruncie rzeczy normalne. Przez cały sen dominowało uczucie niepokoju, strachu, pustki, choć przy ataku tych stworzeń na mnie czułam chęć dominacji, powiązanie z nimi, wiedziałam, że mogę nad nimi zapanować, jeśli pokażę im swoją wyższość.

 

Więcej nie pamietam. Serdecznie proszę o interpretację.

Z góry dziękuję i pozdrawiam,

Minako

 

PS To dla mnie bardzo ważne - mimo wszystko ten sen męczy mnie od kilku lat i czuję, że jest ważny.

Edytowane przez Minako
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...