Endrju Napisano 19 Stycznia 2010 Udostępnij Napisano 19 Stycznia 2010 Miałem następujący sen: Stałem z kimś (nie pamietam kto to,ale chyba jakiś mój przyjaciel) nad brzegiem stawu.Była zima,bo miałem ubraną grubą kurtkę i leżał wszedzie śnieg,ale woda nie była zamarznięta-była czysta i spokojna.Na niebie przewijały sie takie delikatne obłoczki,nagle jeden taki obłoczek zaczął zstępować i wyglądał jak taka mgiełka.Ta mgiełka zaczęła wchodzić do stawu i gdy stykała się z wodą w tym miejscu zaczęła rosnąc wielka,ale bardzo 'szczupła' góra lodowa.Nagle ta góra przewróciła się i uderzyła o ziemię pare metrów od nas-rozsypał się w drobny mak.Zaczęło zstępować coraz więcej obłoków i tworzyło się coraz więcej gór lodowych,ale one były już małe-miały może metr wysokości.Góry te dryfowały po stawie,aż nagle utworzył się na nim wir wodny-kręcił się z dużą szybkością,a wraz z nim poruszały się te góry lodowe i kry. Potem się obudziłem-co to może oznaczać? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi