222 Napisano 6 Lutego 2010 Udostępnij Napisano 6 Lutego 2010 Witam I proszę o interpretację. Z góry serdecznie dziękuję. Ktoś ogłosił, że niedługo statek wypływa z portu. W ostatniej chwili zdecydowałam się i razem z mamą wsiadłyśmy na pokład. Oprócz nas było jeszcze 7 marynarzy, razem 9 osób. Podczas podróży zaczął padać ulewny deszcz, wiał silny wiatr. Mimo tego, że statek był duży to na skutek ogromnych fal przechylił się i zaczął tonąc. Z całej katastrofy tylko ja i mama uszłyśmy z życiem. Pozostali utonęli. Zastanawiałam się dlaczego oni nie żyją przecież znali się na morzu i statkach, w końcu to marynarze. To my powinnyśmy nie żyć. Udało nam się dopłynąć do brzegu. Ludzie byli pod wrażeniem, że żyjemy. Potem już sama szłam do domu. Gdy zbliżałam się do bramy domu tam już stał jakiś młody, przystojny mężczyzna( twarz znana z kabaretu). Przyglądał mi się i coś mówił, ale ja go nie słyszałam. Bałam się do niego podejść jednak sprawiał wrażenie osoby zabawnej i sympatycznej. Pozdrawiam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi