Prośba o interpretację snów

Miałem niedawno bardzo dziwny sen. Sniło mi się że idę ulicami Łodzi jednak na nich ustawione są wszędzie barykady. Maszeruję do krzyżowania jednak chwilę przed nim rozlega się huk, jakby bomby, po czym słychać strzały. Wybiega grupka kobiet, dzieci i młodych chłopaków. Podbiegam do nich i wskazując w dół ulicy mówię żeby biegli jak najszybciej do "naszego posterunku". Sam wyjmuję zza paska nóż i wybiegam na skrzyżowanie. Widzę dwóch zamaskowanych mężczyzn w czarnych mundurach z karabinami. Podbiegam do jednego i szybkim ruchem podcinam mu gardło. Drugi natomiast patrzy na mnie z przerażeniem jakby wiedział kim jestem i zaczyna uciekać w boczną uliczkę. Ja biegnę w inną, równoległą, poczym przecinam mu drogę przyszpilając jego szyję do ściany budynku. Następnie wycieram nóż o mundur zabitego i słysząc krzyki innych nadchodących ze strony skrzyżowania mówię do siebie "poloneza czas zacząć" i idę w stronę oddziału i żołnierzy w podobnych mundurach. I tutaj sen się kończy. Sen z ciekawości zapisałem zaraz po przebudzeniu. Jednak nie zastanawiałby mnie tak bardzo gdyby nie to że od niego cały czas śni mi się wojna lub kogoś zabijam broniąc siebie albo kogoś innego.

Jedynie dziś śniło mi się coś innego, co do najlepszych rzeczy nie należy chyba. Mianowicie stałem przed lustrem. Złapałem się za głowę i ponownie spojrzałem w lustro. Krew leciała obficie z moich oczu, a wewnąrz jakby zaczął się palić płomień. Podniosłem głowę do góry i czekałem aż krew przestanie płynąć jednak to nic nie dałało. Nagle wydałem z siebie nieludzki okrzyk (coś jak tygrys albo coś innego w tym stylu) i zacząłem się szyderczo śmiać sam do siebie. Na tym mój sen się skończył. Chciałbym wiedzieć co te sny mogą oznaczać ponieważ perspektywa budzenia się i patrzenia na własne ręce, gdy przed chwila się komuś skręcało kark we śnie lub podrzynało gardło nie jest miła.