Skocz do zawartości

Sen na urodziny...


AkaNoTsubaki

Rekomendowane odpowiedzi

No więc tego...

Dziś w nocy miałem sen, dziwny sen bo był... dziwny. Wszystko było wyraźne, wszystkie uczucia były tak jasne jakby to było na żywo. Trochę tego jest więc proszę o cierpliwość...

 

Lecę samolotem. Samolot jest duży, pełno w nim ludzi. Lot jest długi. Dłuższy niż miał być. Zaczynam się denerwować, czuję, że coś jest nie tak. Lecimy i lecimy. Jest noc, lecimy nad jakimś wielkim miastem. Światła w wielkich drapaczach chmur. Nagle widzę, że tracimy wysokość. Spadamy. Wiem, że to już koniec. Ale nie chcę, żeby tylu ludzi straciło życie. Biegnę do kabiny pilotów, nie ma ich - zniknęli. Łapię za stery, próbuję podciągnąć samolot do góry, staram się z całych sił uratować tych ludzi. Czuję, że moje ręce same opadają ze zmęczenia. Pomyślałem, że to już koniec. Że nikt tego nie przeżyje. Dosłownie sekundę przed śmiercią, sekundę poczułem spokój, uświadomiłem sobie, że niczego nie żałuję. Jestem szczęśliwy. Na prawdę spokojny i szczęśliwy, nie da się tego opisać słowami. Uśmiecham się do siebie i do swojego życia. Rozsiadam się wygodniej. Samolot wpada na jeden z drapaczy chmur. Ja tracę świadomość. Wiem, że umarłem ale nie jestem przestraszony czy smutny. Jestem szczęśliwy i spokojny. Życie przeżyłem najlepiej jak mogłem. Unoszę się w "bezkresie" niczego nie ma dookoła mnie. Jest jasno. Jakby z każdej strony świeciło światło. I unoszę się tak w tym "bezkresie" rozmyślam nad swoim życiem, każdy moment, każdą rzecz jaką zrobiłem. Nagle otwieram oczy. Leżę w szpitalnym łóżku. Nade mną pochyla się ktoś bliski, płacze na mojej piersi. Chcę ją pocieszyć, żeby już nie płakała. Powiedzieć, że żyłem pełnią życia. Że umarłem, ale jeszcze kiedyśsię spotkamy. Że wrócę jako jeszcze lepszy człowiek. Że jestem szczęśliwy i zadowolony z mojego życia. Nagle ona podnosi głowę i patrzy na mnie. Najpierw ze smutkiem w oczach ale stopniowo zmieniała wyraz twarzy. Najpierw zdumienie. Potem zrozumienie. Na końcu wielka radość, uśmiechnęła się, ja też się uśmiechnąłem. Nie wiedziałem o co chodzi. Umarłem, więc dlaczego czuję, że żyję. Po chwili ta kobieta zaczyna coś mówić. Mówi o tym, że to mnie znaleźli w kabinie pilotów. Że to, że przeżyłem to był cud. Cała siła uderzenia poszła na mnie. W jakiś sposób część tego uderzenia przeszła na mnie zmiejszając siłę, która uderzyła w pasażerów. Że tego nie da się logicznie wytłumaczyć. Że coś takiego powinno mnie zmasakrować, a jednak, przeżyłem tylko ja. Wszyscy pasażerowie zginęli. Czuję ból i smutek. Cały spokój, cała radość wyparowały. Nie spisałem się, wszyscy zgineli a ja przeżyłem. Czemu nie mogło być na odwrót. Czemu to nie ja zginąłem. Film nagle się urywa. I nagle znów jestem w samolocie, tym razem jako pilot. Samolot jest jeszcze większy niż ostatnio. Wiem, że od tamtego wydarzenia minęły lata. W jakiś sposób wiem, że znów coś się stanie. Znowu się rozbijemy. I nagle - zaczynamy tracić wysokość. Znów się rozbijemy. Tym razem nie mam zamiaru pozwolić tym ludziom umrzeć. Próbuję uratować samolot i ludzi. Staram się wzbić wyżej. Nie udaje mi się. Wiem, że znowu mi się nie uda ich uratować. Że tym razem pewnie ja też nie przeżyję. Postanawiam się poświęcić, nie pamiętam w jaki sposób. Tym razem się nie poddam i zrobię wszystko co się da. Znowu to przyjemne uczucie. "To już jest koniec". Uśmiecham się do siebie. Znów ten nieopisany spokój. Wyciągam ręce przed siebie. Czuję radość, spokój. Pogodziłem się z losem już dawno. Mogę umrzeć w dobry sposób, robiąc coś dobrego. I z tak wyciągniętymi ramionami stoję i czekam aż samolot uderzy w budynek. Po krótkiej chwili czuję, że samolot trafił. Wziąłem na siebie całą siłę uderzenia. Wiem, że tym razem zginę na pewno. Tracę przytomność. Budzą mnie krzyki ludzi. Widzę ogień, znów ktoś nade mną płacze. Wiem, że jestem poważnie ranny. Pewnie nie przeżyję. Ale jestem spokojny. Czekam na śmierć. I znów ta osoba patrzy na mnie. Tym razem już się nie próbuje uśmiechać. Za to robię to ja. Pytam się " Udało się? ". Kobieta odpowiada, że znów stał się cud. Prócz paru rannych nikomu nic się nie stało. Jestem szczęśliwy. Teraz mogę czekać na śmierć. Czuję, że powoli się oddalam. Słyszę płacz kobiety. Ostatnie co do niej powiedziałem to : "Nie martw się, ja tu jeszcze wrócę". Znów jestem w "bezkresie" w okół mnie jest jasno, a ja jestem szczęśliwy i spokojny.

 

No i tyle, jeśli ktoś przez to przebrnie to prosiłbym o interpretację

Z góry dziękuję ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...