prośba o interpretacje snu.

Siedziałam w parku na ławce, było ciepło, niskie słońce, obok kobieta z dziewczynka, ok. 5-6 lat. Po prostu były. Po chwili dziewczynka była już w towarzystwie starszej kobiety - babci, która zaczęła na nią krzyczeć, zdaje się, że dziewczynka miała tj. przypilnować babci, bo jaj matka poszła gdzieś na chwilę. Babcia miała dziwną, chorą, energie, jakby była szalona, już schorowana. Dziewczynka się rozpłakała, wtedy jej matka wyszła na balkon, aby zobaczyć co się stało (okazało się, że ich blok jest blisko), wyciągnęłam ręce do dziewczynki i ona się do mnie przytuliła, weszła mi na kolana i chciała się ułożyć jak niemowlę, które trzyma się na rękach, ale była za duża i za ciężka, ledwo ją zmieściłam zwiniętą na kolanach. Po chwili matka krzyczy z balkonu, gdzie babcia. zerwałyśmy się z ławki i pobiegłyśmy. Za rogiem stał zaparkowany samochód, a przy nim grupka ludzi. tam leżała na chodniku babcia, teraz mogłam się jej przyjrzeć. Była bardzo chuda, pomarszczona, miała kręcone, ciemne, krótkie włosy, w pierwszym odruchu chciałam ja podnieść, ale potem zostawiłam ja na chodniku, złapałam za rękę i głaskałam, bo wiedziałam, że tak trzeba, żeby ona nie czuła, że odchodzi w samotności. Patrzyła na mnie wielkimi oczami, wiła się w konwulsjach, czasem wyglądała jak człowiek, a czasem jak animowana postać.