urizame Napisano 12 Czerwca 2010 Udostępnij Napisano 12 Czerwca 2010 Dzisiaj sen ten śnił mi się już po raz trzeci... Zacząłem się martwić, bo nie jest to przyjemny sen, jest wprost straszny. Trzykrotnie śniło mi się identycznie to samo. Jest to dość obszerny sen, żaden inny nie był tak długi. Treść: Lecę , a raczej zlatuje z paralotnią na ziemię do lasu. Jest to bardzo przyjemne uczucie, duża prędkość, dużo adrenaliny. Na ziemi widzę dawnych znajomych z przed paru lat. Omijam ich i zaczynam iść w stronę miasta. W mieście widzę reklamy alarmujące o nowej chorobie, aby uważać na siebie i znajomych. Choroba ta powoduje "zanik głowy" - tak... Po prostu ludziom znika głowa. Przestają się wtedy poruszać, tylko kiwają się w miejscu. Po paru godzinach się przewracają. Wracając do treści. W mieście spotykam się z paniką , ludzie uciekają jednego budynku. Ja byłem ciekaw i wszedłem do niego. Widziałem grupę ludzi kiwających się i widziałem wtedy też obraz który już na zawsze zostanie mi w głowie... Człowieka któremu powoli znika głowa - warstwa po warstwie... Wygląda to tak jakby spalać w ogromnej temperaturze coś. Najpierw wyparowuje skóra potem biała kość czaszki i na końcu wylewające się płyny i zawartość głowy powoli zanika. Wpadłem w panikę nie wiedziałem co się dzieje zacząłem uciekać tak jak tłum. Na zewnątrz było już pełno kiwających się ludzi, wszędzie panika i strach. Znalazłem jakiś samochód z kluczykami w środku udało mi się uciec z miasta. Pojechałem do pobliskiej miejscowości, ale tam było dokładnie to samo... Byłem zrezygnowany, wydawało mi się, że i dla mnie jest już za późno, chodziłem po mieście i po prostu zabijałem czas, rozbijając szyby w sklepach (wszędzie była panika, tak więc nikt tego nie zauważył) po prostu bawiłem się, wyżywałem. Gdy zaczęło się robić już ciemno odpaliłem samochód i to dziwne, ale po włączeniu reflektorów chorzy zaczeli biec w stronę światła. To nie był zwykły bieg, był to strasznie szybki sprint. Udało mi się uciec pomyślałem w tej chwili (zacząłem się bać) co się stało z moją rodziną. Wróciłem do rodzinnego miasta(nauczony poprzednim doświadczeniem z wyłączonymi światłami w samochodzie) było jasno od świateł ulicznych, ale w mieście nie było nikogo. W ogóle ... Nawet chorzy gdzieś pouciekali. Zatrzymując się koło domu znalazłem odpalonego busa. Zdziwiłem się i miałem dylemat moralny. Podejść? Może są tam jacyś ludzie żywi, czy zostawić to w spokoju, przecież to mógł być po prostu samochód odpalony zanim się to wszystko zaczęło. W końcu jednak podszedłem za kierownicą siedział stary dziadek z długą szarą brodą (jakieś 10-15 cm) Zaprosił mnie do środka. Samochód wewnątrz wyglądał dziwnie. Nie było przedniego siedzenia tylko coś w stylu korytarza, przejścia na tył busa. Wszedłem do tyłu. Siedziała tam jakaś kobieta, dwójka dzieci (chłopcy) i ktoś kto wyglądał na typowego "metala" (czarna koszula z czaszką wykonaną z plastikowego błyszczącego materiału) pełno łańcuszków, bronzoletek. Zapytałem co się dzieje. Oni mi odpowiedzieli coś w stylu - jest epidemia, ale znaleźliśmy już chyba rozwiązanie (mniej-więcej tak, nie pamiętam dokładnie słów) Pojechaliśmy w to miejsce. Okazało się, że było to w domu mojego przyjaciela weszliśmy do środka. W salonie stał taki bardzo stary ogromny kominek z wieloma metalowymi(czarnymi) zdobieniami w kształcie liści, winorośli. Dziadek podszedł do tego kominka otworzył go i poczułem jakby zmieniła się temperatura. Strasznie zimno się zrobiło. Tak zimno, że ogarnęła mnie panika i zacząłem się trząść. Dziadek włożył coś do kominka i wszyscy zaczeli szybko uciekać. Ja także uciekłem. Odjeżdzaliśmy busem i widziałem, że dom kolegi "implodował" w dość dziwny sposób. Wybuchł, ale zamiast strzępy roznieść się dookoła zaczęły wciągać się do wewnątrz. Ciężko to opisać po prostu resztki budynku zostały wchłonięte do wewnątrz siebie i cały budynek zniknął. Zaczęliśmy się martwić wszyscy i kłócić się, bo nic to nie pomogło To +/- wszystko. Sporo zapomniałem niestety. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
urizame Napisano 14 Czerwca 2010 Autor Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2010 Dziś śniło mi się to kolejny raz. Zaczynam się poważnie bać... Czy ktoś może mi to wytłumaczyć w sposób zrozumiały dla laika? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Psowaty Napisano 15 Czerwca 2010 Udostępnij Napisano 15 Czerwca 2010 OK. Dość obszernie, ale spróbuje Nie wróży ci to nic dobrego. Troche pocierpisz, ale się uspokoi. Więc tak. Twoi rodzice będą mieć problem z fałszywym przyjacielem. Dziadek z brodą jest oznaką, że mądrzej byłoby, abyś się opamiętał, bo chcesz zrobić coś złego. Dostaniesz małego uszczerbku na opinii, będziesz miał kłopoty, ale wszystko będzie dobrze. Pogodzisz się ze skłóconą osobą. Co się tyczy tej implozjii budynku, to sprawa jest dość dziwna. Ogólnie ujrzeć wybuch oznacza wypadek. Ale twoja eksplozja była do-wewnętrzna. Wydaje mi się, że to może oznaczać, że albo unikniesz wypadku, albo kogoś uratujesz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
urizame Napisano 15 Czerwca 2010 Autor Udostępnij Napisano 15 Czerwca 2010 Już miałem pisać, że dzisiaj znów mi się śniło. A tu proszę ktoś wkońcu się pokusił na powyższą lekturę. Dzieki Ci bardzo. Będę wiedział na co uważać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.