korepetycje, podróż, noc?

dziś miałam dosyć dziwny i długi sen.. mianowicie.. zaczeło się od tego, że siedziałam z moimi dwiema przyjaciółkami u mnie w pokoju, przyszedł jakis pan, okazało sie że mnie uczył angielskiego, robilismy jakies ćw z książki w pokoju mamy, pozniej okazało sie że to mój chłopak, po skończonej lekcji wyszliśmy we dwoje z domu, moich przyjaciólek juz nie było, mama dała mi 30 zł żebym zapłaciła za lekcje, jechaliśmy jego autem do pobliskiej miescowości(ok 6km), tuż przed nią był straszny korek jechaliśmy powoli, wyciągnełam te 3 dyszki, dwie dałam mojemu chłopakowi a 10 zł schowałam sobie (taka pazera:P) po czym zauważyłam kolezanke S. siedzącą obok drogi z jakims chłopakiem wysiadłam żeby sie z nią przywitać, zrobiłam to, obejrzałam się korek zniknął a mój chłopak odjechał! miałam nadzieje ze zaczeka na mnie na dworcu w tej miescowości zaczełam tam biec, tak szybko iść w sumie, (miałam jeszcze z 1,5-2km) dorwałam jakiś rower, zaczeło niemiłosiernie lać ale ja jechałam, dosyc szybko, wydawało mi sie ze widze jego auto, w miedzy czasie zauwazyłam tez policje ale to na dosłownie kilka sekund, pojechali sobie:) dotarłam na ten dworzec (nie aż taka przemoczona, w sumie to praktycznie sucha) tam ponownie spotkałam kolezanke S. z tym chłopakiem co wczesniej, była bardzo pijana, pozniej wymiotowała, i chciała kawy, ale powiedziałam jej ze jest juz godz 23:11 i dworzec jest zamknięty, Do mojego chłopaka nie mogłam sie dodzwonić, po chwili napisał mi że myślał, że po prostu już się wrócę do domu troche zdziwiona przytaknęłam i powiedziałam że nic nie szkodzi bo za 1,5 h (!) mam następny autobus... koniec. czy ma to jakies ukryte przesłanie? czy są to tylko takie poranne głupotki? z góry dziękuę za pomoc