tsunami, olbrzymia fala, grzmot

Bardzo proszę o pomoc w interpretacji tego snu. A więc zaczęło się spokojnie sielankowo. Wyjechaliśmy całą rodziną (rodzice, ja i chyba bracia) na wycieczkę. Zatrzymaliśmy się nad jeziorem i zaczęliśmy się kąpać. Chyba ja wypłynęłam za daleko w jezioro i mój pies się przestraszył i sam wypłynął na środek jeziora by mnie ratować. Tylko sam nie miał siły i w efekcie ja go ciągnęłam do brzegu - tak mi się wydaje że to byłam ja, ale może mój brat??? (Ta sytuacja miała miejsce jakieś 5-6 lat temu kiedy mój brat wypłynął na środek jeziora, a nasz pies ma instynkt obronny i popłynął mu na pomoc bo myślał, że tonie i to on ciągnął go do brzegu). Potem na brzegu widziałam tabliczkę chyba po czesku gdzie było napisane, że woda jest niezdatna do kąpieli i ileś tam osób utonęło. Obok stały 2 rowery jakiś turystów. Jak zaczęliśmy się zbierać znad jeziora wzięłam i założyłam dwie rękawiczki od roweru na ręce (bezsensu ale wiedziałam, że są moje?) i wzięłam telefon który leżał koło rowerów. Pytałam się czyj ten telefon jest i wszyscy mówili że mój ale miałam wrażenie, że tamtych rowerzystów co sobie gdzieś poszli. Kiedy z rodzicami szliśmy do samochodu strasznie się zachmurzyło. Kiedy popatrzyłam się w górę zobaczyłam nad nami olbrzymią falę tsunami na wysokość wieżowca. Jej czubek pomału się załamywał by spaść prosto na nas. Rodzice rzucili mnie i brata na ziemie i próbowali tak jakby własnym ciałem nas ochronić. Czkałam... czekałam... i nic. Kiedy podniosłam wzrok usłyszałam jedynie przerażający grzmot z nieba. Dookoła nie było fali. Jezioro było spokojne. Jedynie dookoła nadciągały ciemne burzowe chmury. Tata powiedział, że zaraz musi po raz drugi zagrzmieć...

Co oznacza taki sen. Jak się obudziłam czułam przestrach...