mazia72 Napisano 19 Lipca 2008 Udostępnij Napisano 19 Lipca 2008 W południe dowiedziałam się że mój bardzo bliski sąsiad zmarł.Jego córka jest moją chrzesnicą,i żyjemy w bardzo bliskich i dobrych stosunkach.Sąsiad wychowywał ją sam.Gdy dowiedziałam się o jego smierci,przebywałam 500 km. od miejsca naszego zamieszkania,i nie miałam możliwości powrotu w szybkim czasie.W nocy,nie wiem jak to określić-czy to sen czy jawa-odsunęłam zasłonę okna.Stał za nią mój sąsiad,trzymając w ręku parasol rozlożony,oparty na jego ramieniu.Padał deszcz.Sąsaiad bardzo ładnie wyglądał.Stał i patrzył lekko się uśmiechając.Wiedziałam że on nie żyje i chciałam głośno krzyczeć jego imię, ale głos wogóle nie chciał się ze mnie wydobyć.Za chwilę on zniknął i jakiś inny facet którego zupełnie nie znam, też coś krzyczał ale nie było go słychać.Jak mogę to sobie wytłumaczyć?Czy interpretacja że przyszedł sie pożegnać jest słuszna? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi