coorba Napisano 30 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2010 Siedziałam w magazynie. Duży, przestrony, pełno w nim było półek - lub przegródek - między którymi wałęsali się ludzie. Równie dobrze mógł to być supermarket lub jeden z tych sklepów pseudospożywczych, jakimi dysponują CePeeNy. Osobiście odniosłam wrażenie, że była to ta ostatnia lokalizacja, jednak nikt nic tam nie kupował (a jedynie chodził i oglądał), więc umownie nazwijmy to magazynem. Zaraz miał odbyć się tam koncert, wydaje mi się, że zespołu rockowego. Co ciekawsze, jego wokalistą - bądź też innym członkiem - miał być mój wieloletni przyjaciel, osoba niezmiernie dla mnie ważna.. i kompletne beztalencie muzyczne. Siedzieliśmy między dwoma półkami/przegródkami i rozmawialiśmy - żartowaliśmy, albo przekomarzaliśmy się. Całował mnie - delikatnie, słodko; zupełnie inaczej niż robi to mój obecny partner - i to pamiętam najwyraźniej z całego tego epizodu. W międzyczasie minęła nas koleżanka jego młodszej siostry, patrząc na nas ze złością, a może skrępowaniem.. Nie wiem, jak znalazłam się na zewnątrz, ale mogłam z całą pewnością stwierdzić, że jestem na stacji paliw. Ciemnej, opustoszałej.. Może była to noc, może zmierzch, ale nie było strasznie. Wkoło parkowało sporo samochodów - jak to na stacji bywa - a między nimi znalazłam niemowlę. Sugerując się wyglądem zewnętrznym: sześciomiesięczne, choć całkowicie bezbronne i bezradne - nawet główki nie potrafiło trzymać samodzielnie w pionie. Nie pamiętam, czy leżało na ziemi, czy w samochodzie; wiem, że w pewnym momencie po prostu trzymałam je na rękach. Owinęłam je koszulą (wtedy była zdaje się biała i nie wiem, skąd ją miałam) i wyruszyłam na poszukiwanie jego rodziców. Przechadzając się między samochodami z niemowlęciem zauważyłam kogoś siedzącego w czarnej (chyba) półterenówce. Podeszłam bliżej, aby upewnić się, czy nie wie nic o tajemniczym dziecku.. Mężczyzna (dodam, że mam niesamowite wrażenie, że był to Mariusz Pudzianowski - OK, to JEST dziwne).Nie wiedział, skąd wzięło się na parkingu "moje" niemowlę, ale wykazał wielką chęć do współpracy. Niedaleko przechodziła jedna z pracownic CePeeNu. Rozpoznałam ją po charakterystycznym ciuszku. Krzyknęłam za nią i pobiegłam w jej stronę, jednak jej bardzo się śpieszyło. Nawet moje prośby o pomoc nie przynosiły większego skutku. Narastała we mnie złość i podirytowanie, a kiedy kobieta zamknęła mi przed nosem jakiś szlaban (czy inną barierkę), po prostu nie wytrzymałam. Nie wiem, co zrobiłam, ale kobieta w końcu zdecydowała się przejąć dziecko i zająć się poszukiwaniem osób za nie odpowiedzialnych. Przyjęłam to z olbrzymią ulgą. Podałam jej dziecko (zawinięte w koszulę, która niezauważalnie stała się szara i - chyba - flanelowa) i.. jakież było moje przerażenie, gdy okazała się pusta! Gorączkowo rozejrzałam się dookoła - na szczęście niemowlę leżało na ziemi, tuż obok nas. Nie płakało i nie wyglądało na w żaden sposób skrzywdzone - chyba więc go nie upuściłam. Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby ktoś okazzał się na tyle miły, by ten sen zinterpretować. Jeszcze nigdy nie miałam snu tak wyraźnego, rzeczywistego i z taką ilością szczegółów.. Podejrzewam, że ma to coś wspólnego z sytuacją życiową, w jakiej się znajduję.. Niestety sama nie znam się na interpretacji snów i nie wiem, co z tym wszystkim zrobić. Z góry dziękuję. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Joanna2k Napisano 30 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2010 Myślę ze sama bardzo dobrze zinterpretowałaś sen. Pisząc że ma to coś wspólnego z sytuacją życiową, w jakiej się znajdujesz. Bo ja bym napisała to samo. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.