Przedziwny Sylwester plus próba nakłaniania w piwnicy - PILNE

Witam. Bardzo proszę o interpretację przedziwnego według mnie snu, który przed chwilą mnie obudził.

W naszym liceum jest dosyć przystojny chłopak, który nieźle śpiewa (warto zaznaczyć, iż jest on ode mnie sporo starszy). Śniło mi się, że w jakimś zupełnie obcym mi miejscu (to musiało być jakieś mieszkanie, bo pamiętam moją mamę chodzącą od pokoju do pokoju) on się pojawił i zaczął mnie, hmmm, podrywać. (co najdziwniejsze, w ogóle o tym chłopaku nie myślałam, w ogóle go nie znam). Zaproponował spotkanie kolejnego dnia.

Kolejny dzień był przedziwny - moi znajomi i nie tylko chodzili grupkami po całym mieście z kartonami alkoholi. Nie potrafię zakwalifikować tego dnia do jakiegoś święta, bo najpierw wydało mi się, że to Halloween (a gdzieżby!), teraz myślę, że to raczej jakiś dziwny Sylwester.

Ja umówiłam się z dużą liczbą znajomych i weszliśmy do jakiejś klatki, do bloku. Zaraz dostałam sms'a w stylu "zejdź do piwnicy". Zeszłam i .. siedział ten chłopak, który wcześniejszego sennego dnia mnie podrywał. Ale nie był sam - towarzyszył mu JEDEN kolega. No to chwilę posiedziałam z nimi, akurat mój kolega z klasy wpadł z papierosem (których nie pali) i sprawdził, co się dzieje.

Wyszłam od nich do znajomych z grupki, ale żadnego nigdzie nie widziałam. A tam, zaraz do nich trafię, pomyślałam i zeszłam na dół do chłopaków w piwnicy. Tylko że...

Tylko że doszedł jeden, z twarzą zupełnie mi obcą (w rzeczywistości). Gdy chciałam przejść, on celowo wystawił swoje kolano, zebym się potknęła. I potknęłam się. Spojrzałam na niego - co jest? On podniósł się i zaczął majstrować przy rozporku, a ja uciekłam. Znajomych wciąż nigdzie nie było. Spróbowałam zadzwonić do któregoś (telefon miałam taki sam jak w realu) - nie mogłam. Spróbowałam biec - nie mogłam, samo chodzenie szło mi cholernie ciężko. Spróbowałam krzyczeć - nie mogłam, wydałam bezgłośne jęknięcie.

I na tym się skończyło.. Bardzo proszę o interpretację tego snu.