Dziwny sen o śmierci

Witam, miałem dzisiaj dziwaczny sen Wyglądał on tak: Stałem z kolegą koło mojego domu. Nagle z podwórka sąsiada (mieszkam na wsi) Wyszła śmierć. Niby typowa, w czarnej szacie z kapturem, ale na "twarzy" miała taką maskę jak w "Strasznym Filmie". Chociaż może to nie była maska, w każdym razie wiedziałem że to śmierć. Zbliżała się do nas, więc zaczęliśmy uciekać. Dobiegłem do sklepu oddalonego o jakieś 100-150m i zobaczyłem, że mój kolega został w tyle, przybiegło jednak za mną dwóch innych gości, takich miejscowych pijaczków. Kolega po chwili dołączył, nic mu się nie stało. Nie pamiętam, jak to się stało, ale później okazało się, że śmierć zabrała mojemu koledze samochód, (nie jest on z mojej miejscowości) jeździła po wiosce i nas szukała. Później krążyła po terenie rolniczej spółdzielni (mój ojciec jest tam prezesem, jeśli to ma jakieś znaczenie) Nikogo tam nie było (na razie) i tylko krążyła tam w tę i z powrotem Potem widziałem, że w biurze mojego ojca jest jakiś facet, nie wiem kim on był i chował się tam razem z dzieckiem czy też dwójką dzieci próbując je ochronić. Byłem wtedy gdzie indziej, ale akcję widziałem jakbym tam z nimi przebywał. Po chwili ja z kolegą podkradliśmy się do jego samochodu, który był zaparkowany przy wjeździe na teren zakładu i zaczęliśmy uciekać. Przy wycofywaniu kolega zahaczył o siatkę i porysował cały prawy bok samochodu i nie wiem dlaczego zezłościł się na mnie, chociaż to on kierował. Potem ruszyliśmy polną drogą w stronę sąsiedniej miejscowości, gdzie mieszka mój kolega. Nie pamiętam czy śmierć nas goniła, ale chyba nie.

Wiem, że bardzo to chaotyczne, ale tak to właśnie wyglądało Może to tylko moja wyobraźnia, ale jeśli ktoś ma pomysły co to może oznaczać, to byłbym bardzo wdzięczny.