Stale powracający motyw katastrofy lotniczej

Witam!

Miałem pewien sen, moja najbliższa rodzina i wielu znajomych wybierało się na wczasy i wybrało podróż samolotem. Ja stoję na pasie startowym, wszyscy już wsiedli na pokład i samolot powoli zaczyna kołować na pas. Widzę jak mi machają, nawet koleżanka do mnie dzwoni i się jeszcze żegna ze mną. Samolot wykołował i startuje, podnosi się z pasa i nagle otwiera się lub bagażowy i samolot przechyla się na jedno ze skrzydeł. Zahacza nim o ziemie i dochodzi do katastrofy, samolot rozbija się na jakimś kartoflisku i zaczyna palić. Ja biegnę do wraku i zaczynam ratować ludzi, ja sam, nikt inny. Wyciągam znajomych, koleżanki, rodziców. Jak wyciągam z wraku sami odchodzą, w pewnym momencie się pojawia panika że niema jednej koleżanki, panicznie jej szukam i boję się że zginęła, ale się okazuje że jest już w szpitalu(abstrakcja). Potem pamiętam że odwiedzam między innymi wspomnianą koleżankę w szpitalu, czytam artykuły o bohaterskiej postawie pilotów, którzy w dużej mierze uratowali samolot i tyle.

Wiem wiem, na pierwszy rzut oka można by pomyśleć "Smoleńsk", ale holender jasny podobne sny u mnie powtarzają się już od ponad 15 lat. Bardzo często śni mi się że jestem świadkiem katastrofy lotniczej, czasami jakieś duże samoloty pasażerskie, czasami jakieś małe helikoptery, samoloty turystyczne, transportowe, lotnie, szybowce. Nie kojarzę by kiedykolwiek i ktokolwiek w takiej wyśnionej katastrofie lotniczej zginął, ja sam też nigdy nie ucierpiałem, zawsze jestem świadkiem i zawsze dzwonie po pomoc i zawsze pierwszy staram się ratować ofiary. Nie mam pojęcia o co w tym chodzi.

Mam 25 lat, pracuje jako sprzedawca, z awiacją nie mam i nie miałem żadnych przygód. Co mogą znaczyć te sny, proszę o sugestie. Z góry dzięki!