Lavvina Napisano 23 Sierpnia 2011 Udostępnij Napisano 23 Sierpnia 2011 Ostatnimi czasy zaczęłam prowadzić dziennik snów, który miał być swoistym ćwiczeniem wprowadzającym do świadomych snów. Idzie całkiem dobrze, bo zapamiętuje czasami po dwa/trzy sny z danej nocy. Większość jest dość krótka i tematycznie nie wskazuje na nic niezwyczajnego. Jednak wczoraj miałam dość długi sen, bardziej skomplikowany. Śnił mi się letni słoneczny dzień. W tle jakaś gra świerszczy, motyle. W pierwszym momencie jestem obserwatorką sytuacji. Przez wysokie trawy przedziera się dziewczyna (nie potrafię sobie przypomnieć znaków szczególnych, twarzy) w białej ślubnej sukni, której biały i sporej długości tren ciągnie się po trawie. W dłoni miała kwiat lilii wodnej. Szła (przedzierała się) dość szybko jakby nie zważając na sporej wysokości zielsko przed nią. Za nią szybkim krokiem podążał mężczyzna z wąsem w brązowym garniturze i coś do niej krzyczał. Wydaje mi się że ta dziewczyna kogoś goniła. Inną kobietę o czarnych, długich i prostych włosach, której nie do końca jestem pewna ponieważ w dalszej części snu po prostu się nie pojawia, jakby rozpływa się gdzieś w zaroślach. W każdym bądź razie panna młoda wbiega w jeszcze wyższe trawy takie jak są nad jeziorem wokoło tafli wody. Od teraz to ja jestem jakby ta dziewczyną bo patrzę jej oczami. Suknia podtapia mi się w mule i wyraźnie czuje jakbym kogoś szukała, jednocześnie słyszę że mężczyzna w garniturze woła coś do mnie z tyłu (nie wiem tylko co, ale chyba mnie ostrzega). Brnę dalej i głębiej (O dziwo nie przejmując się suknia balową, która realnie utopiłaby mnie po nasiąknięciu wodą). Wychodzę z tych zarośli i mam widok na jezioro, błyszczące od słońca. W sumie to w nim stoję. W tle las. I tu widzę na niezmąconej tafli czubek wojskowej czapki. Chwile się przyglądam i pod woda widzę głowę trupa i kawałek reszty jego ciała w mundurze (reszta jest w cieniu). Po chwili trup powoli się zanurza razem z czapką pod wodę. Barwy snu się nie zmieniają, kolory są jaskrawe, zieleń soczysta, czuć lato w szczytowej formie. Nie czuje żadnego niepokoju. wchodzę głębiej w wodę. I tu mam swoista migawkę. Pojawia się krokodyl. Jakby zdjęcie przed oczami. Mały krokodyl (+nie do końca wygląda jak prawdziwy, jakby z lekka taka karykatura) a właściwie jego wnętrze (szkielet i ograny nienaruszone) a zaraz zanim jego skóra, tak jakby ktoś go złapał za ogon i po prostu za pociągnięciem jednym ściągnął z niego skórę. Krew rozlana. Skóra ma otwartą paszcze, czaszka chyba jest zamknięta. W każdym razie z między kości widać flaki. Wszystkie na swoim miejscu. Po tej migawce wracam tak jakby do snu gdzie widzę jak panna młoda przepływa na drugi brzeg jeziora (cały czas będąc w sukni). A kiedy wychodzi czuje jakby miała na sobie mniej, jakby ściągnęła suknie ale mimo ze ja widzę to nie mogę sobie przypomnieć jak była ubrana. Kiedy zapisywałam ten sen w pierwszym momencie zadziwiła mnie jego długość i szczegółowość. Ale jak zwykle nie doszukiwałam się zbytniego znaczenia. Tyle że ciągle myślę o tym krokodylu. Ciągle mam jego obraz przed oczami. Chciałabym się dowiedzieć co o tym sądzicie. Może opinie innych dadzą mi coś do myślenia : ) Pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.