Przewrócony krzyż, nagrobki...

Bardzo proszę, by ktoś spróbował zinterpretować mój sen, bo po nim obudziłam się ze strasznie nieprzyjemnym uczuciem i lękiem...

Sen zaczął się bardzo przyjemnie. Byłam w jakimś centrum handlowym i czytałam na ławce książkę. Obok mnie przeszła grupka ludzi a potem cofnęli się do mnie i stanęli w miejscu- nie patrzyłam na nich lecz słyszała ich rozmowę. Jakieś 2 kobiety namawiały mężczyznę, żeby się odważył i podszedł, ale on uparcie twierdził, że nie ma u kogoś szans. Po chwili jednak podszedł do mnie i zagadnął mnie. Zaczął monolog, że przeprasza, że zawraca mi głowę i że wie, że nie ma u mnie szans itp... Byłam strasznie zmieszana i nie wiedziałam jak się zachować. Próbowałam grzecznie odmówić, że nie szukam nikogo ale wtedy popatrzyłam na niego. Nie był przystojny ale miał przyjazną twarz, na którym gościł uśmiech. Zaczął mnie rozśmieszać. Wtedy sobie pomyślałam, że przyda mi się ktoś z poczuciem humoru, kto będzie umiał mnie rozśmieszyć. Popatrzyłam się w jego oczy. Miał ładne, życzliwe brązowe oczy. W końcu powiedziałam, że możemy iść na tą kawę. Zaczęliśmy iść ale nagle pomyślałam sobie co ja najlepszego robię i odwróciłam się i uciekłam. Znalazłam się się na jakimś placu. Weszłam do budki gdzie były 3 kobiety rozmawiające o jakimś chłopaku imieniem "Di Jey", który pomimo, że na to nie wygląda jest bardzo dobry. Zaczęłam oglądać dresy ale były same zielono-zółte. W końcu poprosiłam o turkusowy dres. Sprzedawczyni zapytała o rozmiar - czy mam 190 czy 195. Ja nie wiedziałam o co jej chodzi. Wtedy sen przeniósł się tak jakby przed ogrodzenie moich dziadków (ale do końca nie jestem pewna czy to było tam). Patrzyłam na góry. Początkowo były daleko, ale potem widziałam je bardzo blisko i wyraźnie (pomimo, że nadal stałam na zielonej trawie bardzo daleko). Jedynie szczyt był delikatnie zaprószony śniegiem. Widziałam snowboardzistę oraz narciarzy. W pewnym momencie jeden narciarz nie wyhamował i spadł w przepaść. Widziałam jak spada w dół i się przestraszyłam. Odwróciłam twarz w bok lecz wtedy bardzo blisko mnie spadła z nieba ta narciarka. Widziałam jak przetraciła sobie kark. Szybko odwróciłam twarz bo nie mogłam na to patrzeć! Wtedy pojawił się tuż obok niej drugi trup choć nie wiem skąd. Zaczęłam płakać a obok mnie pojawili się rodzice i obcy ludzie. Byłam w szoku. Płakałam ale jakby nie mogła płakać - jakbym płakała na siłę. Ciała zasłaniał samochód...

Weszłam do jakiegoś domu. Zauważyłam tuż obok drzwi 3 nagrobki (były zrobione, ale były rozłożone w częściach). Podeszłam do barku (taki barek jest u mnie w domu). Stałam i weszłam na program księgowy, żeby wprowadzać faktury.... Potem pomyślałam, że nie wypada. Zobaczyłam kartkę papieru na którym było jak się później okazała ten sam napis co na nagrobku. Przeczytałam i podeszłam do drzwi i do tych nagrobków. Zaczęłam jeden z nich czytać. Były na nim wyryte jakieś 4 punkty, ale nie pamięta jak brzmiały. Wtedy rodzice zaczęli się spierać o to, że mama napisała treść tego pożegnania już na kartkę. Byli jacyś górale mówiący, że mają prawo być w tym miejscu by pożegnać tą młodą dziewczynę. Jeden był przebrany za Zakopiańskiego niedźwiedzia. Wtedy popatrzyłam się w lewo i zobaczyłam duży stół z krzesłami a pod nim na ziemi ułożony na skos duży krzyż. Ten krzyż mnie strasznie przestraszył...

Proszę co oznacza ten sen. Mam strasznie złe przeczucia, że to coś niedobrego...