arratres Napisano 15 Grudnia 2011 Udostępnij Napisano 15 Grudnia 2011 Tytuł dość intrygujący, nie wiem czy słusznie powiązałem te dwie rzeczy, czy był to jeden sen, czy dwa osobne.. a wszystko wyglądało tak: Najgłębiej jak sięgam pamięcią w sen, byłem wojownikiem. Nie mam pojęcia o co i za co walczyłem, niemniej jednak było to chyba dla mnie dość ważne. Z przeciwnikami, których ciachałem na początku, radziłem sobie z łatwością, jednak potem pojawił się swego rodzaju 'boss'. Miał on czarny hełm, w którym nie było widać twarzy (coś jak w filmie LOTR czarnoksiężnik z angmaru). Na tego przeciwnika nie działały ciosy cięte (jakby mój miecz się stępił), więc postanowiłem spróbować pchnięcia w hełm (tak jak to miało miejsce w LOTR, którego zresztą dawno nie oglądałem...). Gdy już miecz się wbił, okazało się, że chybiłem (tak jakby miecz po prostu zmienił położenie z hełmu, wprost do dłoni tajemniczego przeciwnika, który go przechwycił gołą ręką..). Nie pamiętam co było dalej.. tak jakbym zemdlał, albo zasnął. Tutaj zaczyna się druga część, bo pojawiam się w bibliotece (nagle, jakbym się budził). Czułem się zwycięsko, na jakimś sposób kimś ważnym. Była przy mnie jakaś kobieta, chyba obca, czuła dumę (z mojego powodu?). Nagle pojawia się trzech wrogich ludzi, kobieta, oraz dwóch mężczyzn ubranych na czarno. Udaje im się mnie złapać (nie stawiałem oporu), jednak gdy uśpiłem ich czujność, uciekłem, a raczej wyleciałem, oknem biblioteki. Latanie polegało na tym, że z kucnięcia mocno wyskoczyłem ku górze i machałem rękami z góry na dół, co było bardzo męczące, aczkolwiek skuteczne. Wznosiłem się powoli na coraz większą wysokość (co było naprawdę męczące), a w dole zauważyłem czarnego SUV-a podążającego moim śladem. Gdy już udało mi się wzbić ponad poziom wieżowców i miałem nadzieję zgubić pościg, wzmocnił się wiatr. Zrobiłem jeden pełen obrót w powietrzu (coś jak beczka), ale odzyskałem równowagę, tracąc jednocześnie na wysokości. Powoli opuszczałem centrum miasta, zbliżając się ku obrzeżom, a prześladowcy zbliżali się. Kolejny silny podmuch spowodował tym razem aż dwie 'beczki', po których usilnie machałem rękami próbując odzyskać wysokość, nie rozbić się za wszelką cenę. Jednak bez powodzenia. Miejscem upadku było podmiejskie, zamarznięte jezioro. Wpadłem w nie tuż przy samym brzegu (na oko 2 metry), rozbijając lód. Parę chwil później czarny wóz pojawił się przede mną, a gdy dwaj odziani na czarno mężczyźni się zbliżali, obudziłem się. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.