Ranna ukochana osoba, leczenie jej ran...

To jeden z nielicznych symboli które z dzisiejszego snu pamiętam. Pojawił się u mnie ważny dla mnie w realu człowiek, i w którymś momencie zauważyłam u niego paskudne, zasinione rozcięcie wzdłuż prawego przedramienia. Pamiętam jak się wystraszyłam, natychmiast chciałam mu jakoś pomóc i zaczęłam próbować tę ranę opatrywać. Nie powiedział mi gdzie ją sobie zrobił. Później pamiętam że miałam jakiś inny sen, ale gdy minął, wrócił ten sam symbol - ta osoba znowu była u mnie, zahaczył o moje mieszkanie wracając z pracy [w realu nie pracuje, a nasze domy dzieli ponad 120 km, więc nie wiem skąd mi się to wzięło]. Zapytałam jak jego ręka - wyglądała lepiej, ale nie była wygojona jeszcze do końca. Później miałam tak chyba jeszcze ze dwa razy - inny sen przepleciony tym samym powracającym symbolem - jego odwiedzin u mnie [później widziałam go w kuchni rozmawiającego z moją mamą, gdzie w realu się nie znają], i mój niepokój na temat rany którą widziałam. Normalnie nie stanowimy pary, i we śnie raczej też nie miałam takiego odczucia, ale mimo wszystko we śnie to, jak mnie odwiedzał i jak rozmawiał z moją mamą, było czymś bardzo naturalnym, jakby od miesięcy takie wizyty miały miejsce. Ostatnim razem gdy ten symbol do mnie wrócił, nie pytałam już nawet o jego rękę, jakbym o niej zapomniała.

Wiem, że nie masz teraz czasu na udzielanie interpretacji - mimo wszystko, byłabym wdzięczna, gdybyś znalazła chwilkę na rozjaśnienie mi w głowie. Czuję się zaniepokojona samym symbolem tego snu, tym ile razy w ciągu nocy do mnie wrócił, i zastanawiam się do czego mogłoby się to odnosić. Wpis może też jest trochę chaotyczny - ale to tak jak moje myśli na ten temat...