Skocz do zawartości

Poprawczak, więzienie


Reina

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio śniły mi się dwa dość długie sny. Motyw w nich się pojawiający jest nowy i mimo, że sama się zajmuję interpretacjami snów, jestem ciekawa, jak inni mogą widzieć ten temat.

 

Pierwszy sen był złożony jakby z dwóch części. W pierwszej była wycieczka do Japonii z moim chłopakiem. Druga natomiast zaczynała się sceną, w której chodziłam po pochyłym terenie, porośniętym gęsto drzewami o wąskich pniach. Na ziemi leżała cienka warstewka śniegu. Pilnował mnie jakiś mężczyzna, strażnik, ale nie trzymał mnie pod jakimś specjalnym nadzorem, był jakby moim sprzymierzeńcem. Myślałam, że mam wielkie szczęście, że mam komórkę - dzięki temu miałam kontakt ze światem, wiedziałam, co się dzieje poza tym miejscem. Było to cos w rodzaju... poprawczaka. Zamykano tu na stałe nastolatków. W kolejnej scenie stałam na drabinie opartej o zielony tym razem pagórek, spoglądałam na to, co jest za nim. Teoretycznie byłaby możliwość opuszczenia tego terenu. Za mną była przystań - morze, drewniane mosty. Ale nie było żadnych łodzi. Natomiast wróciły moje koleżanki z jakiejś wycieczki. Wysiadały właśnie z samolotu, który zatrzymał się na wodzie. Przywitałam się z nimi i ruszyłyśmy do "domu" - w każdym razie do miejsca, w którym zwykle przebywałyśmy w tym "poprawczaku". Idąc przez most musiałyśmy w którymś momencie przeskakiwać po mniejszych kładkach. Którejś z nas wypadł nóż i wpadł do wody. Zastanawiałam się, jak im o tym powiedzieć po angielsku (one były Japonkami), wiem, że był to "nóż do ryb" i użyłam słowa "fish".

 

I sen sprzed 3 dni, z podobnym motywem:

 

Szłam z bodajże trzema osobami przez teren porośnięty taką żółtawą trawą. Wiły się w niej tory kolejowe, za mną były jakieś pagórki i most kolejowy biegnący przez wzniesienia. W każdym razie otwarty teren, w dość piaszczystych klimatach.

Jedna osoba chyba wskoczyła z biegu do pociągu, druga uczepiła się jakiejś ciężarówki i obie pojechały, o dziwo, w kierunku z którego przyszłyśmy. Ogólnie wiedziałam, że w pobliżu jest jakaś hmmm... baza, czy zakład.

Co ciekawe, nie byłam w tym momencie sobą, tylko pewną postacią, którą dawno temu wymyśliłam. Niespecjalnie się bałam, bo miałam przy sobie swoją (znaczy "jej") katanę. Doszłam do tego zakładu. Ktoś wcześniej mi powiedział, że mam "przeciąć", znaczy przejść, przez jakiś zakręt czy coś w tym rodzaju i podchodząc do głównego wejścia rozejrzałam się, wypatrując tych zakrętów. Przyczaiłam się na pagórku nieopodal i zobaczyłam ciężarówkę jadącą mostem do tego zakładu, a potem kobietę grubą kobietę w przejściu po prawej. Wyglądała na dozorczynię, pomyślałam, że zabiorę jej klucze.

Od tego momentu byłam z koleżanką, którą miałam na początku liceum (swoją drogą, po dwóch miesiącach je zmieniłam). Przebiegłyśmy przez to przejście. Ciężko mi opisać ten teren - wbiegało się w coś jakby krótki tunel z betonu, łącznie ze sklepieniem, które tu było. Gdy się przez to przebiegło, po prawej była gładka, betonowa pochylnia jak dla inwalidów z barierką i jakieś wejście na górze. Przykucnęłyśmy na tej pochylni, przez barierkę obserowałyśmy dozorczynię w przejściu.

Była tu jakaś scena z chłopakiem, który leżał na brzuchu i zastanawiałam się, czy wbić mu katanę w plecy. Bałam się jednak, że zrobi mi się słabo, ale przypomniało mi się, kim jestem i że ja przecież nie boję się krwi. Zamachnęłam się i odcięłam mu głowę, aż się zdziwiłam, że

katana ślizgnęła się tak gładko, bez żadnego oporu. Oddalając się spojrzałam na to okaleczone ciało, ale odwróciłam głowę na wszelki wypadek, żebym się nie zdenerwowała tym widokiem.

Z koleżanką planowałyśmy zwiać stąd. To znów był jakby dom poprawczy, było tu dużo młodych osób, które musiały ciężko pracować. Byłam jedną z więźniarek, ale dopiero od niedawna.

Łaziłam po tym miejscu, co chwila chowając się przed pracownikami (byłam już sobą).

Potem spotkałam tę koleżankę podczas przerwy, siedziała na wąskiej ławeczce z paroma innymi dziewczętami w jakimś pomieszczeniu z kafelkowymi ścianami. Namawiałam ją na ucieczkę, chociaż pomyślałam, że porywam się na to zbyt szybko, że za mało poznałam

to miejsce, by wiedzieć, gdzie i kiedy najlepiej uciekać. Ona już nie chciała go jednak opuszczać...

Potem zawołano nas na obiad. Wszyscy szliśmy po krętej klatce schodowej, jak w blokach. Zatrzymałam się przed oknem. Zdałam sobie sprawę, gdzie jestem. Zobaczyłam budynek stojący w mojej dzielnicy - na dole znajduje się coś w rodzaju centra handlowego, a wyżej wznoszą się dwa ogromne budynki mieszkalne. Zresztą, co ja się pieszczę - tak to wygląda, to jest to na środku http://www.foto.allcon.pl/foto_big/1_6451_21_04_05.jpg

Budynek, w którym się znajdowałam, był naprzeciwko, ale nie istnieje on naprawdę. Widziałam mnóstwo zabudowań wokół, powiedziałabym, że wręcz jakieś slumsy, ale zainteresowała mnie głównie asfalowa ulica, po której spływała woda deszczowa. Pomyślałam, że wygląda to jak piękna rzeka.

Grupa poszła dalej i zostałam sama. Zaczęłam iść za nimi, patrząc cały czas przez

okna, było coraz wyżej i wyżej, widziałam okienka w dachu najniższej części budynku, mnóstwo kwadratowych szybek. Wydawało się, że mogę wejść tak wysoko, by zobaczyć dach tego ogromnego wieżowca. Myślałam nad tym, że jak na razie upiekło mi się z tym, że unikałam pracy, zajmując się planem ucieczki i że będę musiała coś z tym zrobić, bo niedługo ktoś zda sobie sprawę, że nic nie robię. Szukałam stołówki, do której wszyscy poszli, minęłam zamknięte drzwi z napisem "zdrowa żywność". Trafiłam pod numer 9... czyli drzwi mieszkania mojego chłopaka. Drzwi były uchylone, tak samo jak wtedy, gdy są zostawione, bym mogła wejść. Ubiegł mnie jakiś wielki koleś, zaprosił mnie do środka. Chciał ze mną o czymś pogadać, nie pamiętam już o czym, ale z pewnością chodziło o coś, przez co mogłam miec kłopoty.

Edytowane przez Reina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w sumie wchodzisz na drabinę, by ujrzeć przystań

Przystań miałam za sobą, drabina stała na jej terenie. Ja stałam na najwyższych szczeblach i po prostu przyglądałam się temu, co jest dalej, za pagórkiem oddzielającym przystań od reszty terenu . Nie wiem co tam było, wiem, że było po prostu zielono. Nie było po za tym żadnych ogrodzeń. Teoretycznie mogłabym po prostu stanąć na tym pagórku i zbiec po nim na dół, poza teren tego zakładu, zamiast tego zeszłam witać się z koleżankami.

 

A z tą postacią... Erm... Widzisz, to nie postać z gry, wiele lat temu, kiedy miałam chyba z 11 lat, wymyśliłam sobie postać i wyobrażałam sobie jej przygody. Nikomu o tym nie mówię, bo wydaje mi się to głupie, ale nadal mam do niej sentyment i kiedy mi się nudzi, zaczynam fantazjować. Wstyd mi trochę mówić o tym <burak>

 

wypadł w wodę nóż do ryby. Ja bym to interpretowała jako próbę gryzienia się w język w sytuacjach, które Cię denerwują, stępienie ciętych odzywek

Oj, kaffko, Ty nawet sobie nie zdajesz, jak bardzo złośliwą osobą jestem i ile ja potrafię komuś szpileczek wetknąć XD Na szczęście mój chłopak wydaje się rozumieć, że to tylko moje poczucie humoru, ale czasami używam złośliwości, kiedy coś mnie zirytuje. Tak zauważalnie mniej dogryzania z mojej strony jest właśnie na tym forum (bo przynajmniej mam czas na zastanowienie się co ja tak właściwie piszę i ewentualne przywalenie głową w biurko), żeby nie zranić kogoś przypadkiem, kiedy zgłasza się z problemami, ale czasami nie mogę się powstrzymać xP

 

Z czym mi się kojarzy ten wieżowiec... Nie wiem. Widzę go codziennie, więc chyba z domem. Zresztą kiedy go w śnie zobaczyłam przez okno, uderzyło mnie to, jak bardzo blisko byłam przez cały czas od domu.

Edytowane przez Reina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nah, odpiszę tutaj. I tak ten temat zginie kiedyś w archiwum, a głowy chyba także mi nikt nie utnie.

 

Ta postać to osoba chłodna, zimna, tłumiąca w sobie uczucia i złe wspomnienia, które w dużej mierze zdefiniowały jej charakter (uch, powiem ogólnikowo, że widziała jako dziecko "bardzo złe rzeczy"), kierująca się intelektem, zdolna, ambitna, małomówna, tajemnicza. Umiejąca się świetnie bronić - stąd katana, uważam, że to przepiękna broń. Przede wszystkim jej głownym celem jest zdobywanie wiedzy ("jej grzechem jest wiedza").

Wybacz, że tak samymi przymiotnikami. Prawdopodobnie to zestaw cech, które jakoś mi się tam podobają patrząc na nie z boku i które (przynajmniej niektóre) sama chciałabym posiadać.

Dodam, że mimo tylu lat po raz pierwszy mi się śniło, że nią jestem. Co prawda umiem się wzruszyć swymi własnymi wobrażeniami i umiem obudzić te uczucia, które w danej chwili odczuwałaby postać, ale nie identyfikowałam się nigdy z nią.

 

Ponadto - znasz osoby, które Ci się śniły - w całym śnie, od początku do końca?

W pierwszym śnie nie, oprócz mojego chłopaka podczas wycieczki nie występowała żadna znana mi osoba.

W drugim osoba, która wskoczyła do ciężarówki to przyjaciółka tej postaci. Poza nią i moją rzeczywistą koleżanką nie znałam nikogo innego.

Edytowane przez Reina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...