Skocz do zawartości

Góra, kulig, lawina, pustynia


scathach

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Ostatniej długiej nocy miałam dość ekscentryczny sen i choć zajrzałam do sennika, pojęć tam podanych nie potrafię złączyć w jedną całość.

 

Byłam na jakimś dworcu kolejowym prawdopodobnie z całą moją klasą - kręciło się tam sporo znajomych osób. Żadne z nas nie czekało na pociąg. Wszyscy trzymaliśmy w dłoniach sznurek z sankami. Dookoła teren górzysty, usłany śniegiem. Wkroczyłam na peron, przechodząc przez tory, a za mną moja koleżanka, jedna z bliższych, o ile mogę ją tak nazwać, bo ostatnio głęboko w to wątpię. Później scena się zmieniła.

Kilka osób z mojej klasy (nie jestem w stanie stwierdzić czy cała) brała udział w kuligu. Było to dość dziwne, bo nasze sanki zostały przywiązane do siebie grubymi linami. Pamiętam, że ja byłam przywiązana do tej wspomnianej przeze mnie koleżanki, zaś ona, bardzo długim sznurem, do jakiejś niezbyt znanej mi kobiety (możliwie wychowawczyni?), która stała u szczytu góry i próbowała nas tam wciągnąć. Ludzie z otoczenia byli w wesołych nastrojach, ja raczej nie. Nie wiem dlaczego. Nagle z góry zerwała się lawina. Śnieg przykrył sylwetkę wychowawczyni, a potem zsunął się ku nam. Wszyscy zaczęli jechać w dół (tam, w dole, widać było jeszcze stację). Pamiętam, że sterta śniegu była już blisko mnie oraz mojej koleżanki, nie chciałam, aby została przez lawinę przykryta, więc zaczęłam ciągnąć do siebie linę, która łączyła nasze sanki. Ale po chwili śnieg ją przykrył i nim zdążył dopaść również do mnie, moje oraz kilka innych sanek zjechały na jakieś dziwne pobocze, a potem stromo w dół.

Tam, w dole, było swego rodzaju dziwne, lodowe miasteczko. Ja i parę innych osób (nie pamiętam dokładnie ich tożsamości, ale nie wydaje mi się to ważne, bo z nikim z klasy nie utrzymuję żadnych bliższych kontaktów) ślizgaliśmy się na naszych sankach po śliskim podłożu, omijając maleńkie, śnieżne pagórki. Coś rodem z radosnych filmów dla dzieci. Przypominam sobie, że jeden mój kolega (kiedyś przyjaciel koleżanki, która zniknęła pod lawiną. Ona pewnym sensie zerwała przyjaźń z nim dla mnie, choć nie byłam tym specjalnie zainteresowana) śmiał się wesoło i wyglądał na szczęśliwego.

Nagle wszystkie sanki zatrzymały się gdzieś obok stacji. Wstaliśmy (z twarzy pamiętam tylko tego rozradowanego kolegę i jeszcze jedną dziewczynę z klasy o poważnym wyrazie twarzy), a potem scena znów uległa zmianie.

I po raz kolejny przechodziłam przez tory z sankami w dłoniach. Sanki zaczepiły się o jakąś barierkę, ale po chwili udało mi się je stamtąd uwolnić. Spojrzałam na ławki przed sobą, lecz siedziało tam kilka obcych ludzi - żadnej znajomej twarzy. Rozejrzałam się wokoło, zrobiłam kilka kroków wzdłuż peronu. Tam, gdzie w poprzedniej scenie jawiły się ośnieżone góry, wtedy widać było również pagórki, ale kompletnie suche, pomarańczowe, spękane. Taka górzysta pustynia bez ani jednego żywego ducha wokół. Bez wyraźniejszego powodu chciałam zejść w dół, ale wreszcie wróciłam się z powrotem na peron i po prostu tam przez chwilę czekałam dopóki się nie obudziłam.

Edytowane przez scathach
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...