morderstwo/ucieczka z kościoła

Jestem w jakiejś sali i siedze przy stole. Stół jest ustawiony w podkowę i ja siedze z boku. U szczytu siedzą między innymi 2 kobiety. Jedna czarna a druga chyba latynoska... obie bardzo ładne i troche typ gwiazdy. Ja sie na nie patrze i ta czarnoskóra mnie nie zauważa, patrzy sie na mnie ta druga.

Ja sie lekko uśmiecham i czuje z jej strony jakies zainteresowanie. Ona zaczyna opowidać jakąś anegdote i jakims facecie. Ten facet ją chyba adoruje, ale ona mówi o nim w formie żartu. Traktuje go z przymrużeniem oka i opowiada jak sie nabrał na jakiś żart. Coś związanego z biciem jej serca

Przenoszę sie do lasu. Chce zabic tego faceta i mam z nim walczyć. On jest zamaskowany jak jakiś ninja, ale uda mi sie go zranić. On znika i ponownie zaczynam go szukac w tym lesie. Znajduje i przebijam mu włócznią jego bok. Ścigam go i doganiam, po czym decyduje sie go zabić i przebijam mu ta włócznią szyje. Pojawiają sie jednak jacyś ludzie. Jakby z jego plemienia,czy mieszkańcy jego wioski...

Teraz jestem w kościele. Ci ludzie co sie pojawili są teraz na mszy i siedzą w ławkach. Chcą mnie chyba złapać i ja uciekam. Przechodzę między ławami przez kościół i biegnę do wyjścia. Biegną tez jacyć zakonnicy/ministranci i chca mi zamknąc drzwi. Ja jednak jestem szybszy i chce wyjść.

Jednak przez dzwi wchodzi pełno ludzi(tylko ja wychodzę) i boje sie, że tłum wciągnie mnie do środka. Udaje mi sie jednak przepchnąć i widze jeszcze jakiś oddział wbiegający do kościoła. Mam nadzieje że mnie nie zauważą jako jedynego uciekającego... udaje mi sie y wychodzę poza mur kościelny

Nie biegnę jednak w stronę rynku starówki, tylko biegnę dla nie poznaki wzdłuż muru. Dochodze jednak do wniosku, że to zbyt niebezpieczne i mogą mnie przypadkiem złapać, jak beda wychodzić. Więc wbiegam w pierwszą uliczkę i biegnę w głąb miasta(starówki).