pradziadek, zmartwychwstanie, śmieci, budynek, grób

Witam

Drodzy użytkownicy forum proszę o pomoc w zinterpretowaniu snu.

Dzisiejszej nocy miałem naprawdę bardzo dziwny sen. Zaczął się on od tego, że przyglądałem się jakiejś rozbiorce budynku. Co się później okazało ten budynek kiedyś się palił, a mój pradziadek bohatersko go ocalił od zniszczenia. Dziwnym było że grób pradziadka znajduje się wewnątrz budynku i uczestniczyliśmy w odkrywaniu i przenosinach zawartości.

Znaleziono tam mnóstwo płyt CD, śmieci i zwiniętego, skulonego pradziadka. Po pewnym czasie zauważyłem, że nieboszczyk się obraca i próbuje oddychać aż do pełnego ożywienia. Wystraszony obudziłem ojca by się przywitał z swoim dziadkiem. I tu już się obudziłem.

Dodam, że nigdy nie mailem okazji poznać swego pradziadka nawet nie wiem jak on wyglądał. Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie ale w ostatnim czasie dość burzliwie zakończył się mój związek ponad 2 letni. Chciałbym by ktoś pomógł mi w zrozumieniu tego snu.

Wydaje mi się, że sen może nawiązywać do Twojej próby "poukładania" i poznania się na nowo po rozstaniu.

Dom jest symbolem twojego wnętrza- to możesz być ty, zniszczony, po pożarze, czyli po kryzysie, który nastał burzliwie i pozostawił jedynie ruinę. Może masz też poczucie, że gdzieś w tym pożarze, w tym kryzysie, zabrakło ci tego bohaterstwa, odwagi, masz wrażenie, że zawiodłeś, że tylko bezradnie przyglądałeś się tej rozbiórce, czyli powolnemu rozpadowi.

Odkrywasz teraz prawdę o sobie. Odnajdujesz wewnętrzne skarby, ale też swoje "śmieci" (czyli trudne cechy, z którymi przyszło ci się teraz konfrontować), swoje zasoby, wskazówki, szukasz ich wewnątrz siebie. Czekasz na moment "ożywienia", którego potrzebujesz- tak jak ten pradziadek- skulony i martwy, chcesz zacząć żyć na nowo i zacząć oddychać pełną piersią.

Być może wsparciem dla Ciebie teraz jest rodzina, ojciec, może jest on dla Ciebie w pewnym sense wzorem lub próbujesz zwrócić na niego swoją uwagę (prośba o przywitanie się z dziadkiem), może czujesz, że potrzebujez jego pomocy.