Skocz do zawartości

Egipt, działka, młodzi mężczyźni, wredna Indianka


mefisto

Rekomendowane odpowiedzi

Sen „rozpoczyna się” w ciepłym Egipcie, pustynia, słońce. Byłam jedną z osób, na których eksperymentowano z jakimiś miksturami, chorobami. Byłam wśród dzieci, ganialiśmy się i śmialiśmy z klątw jakie na nas chciał rzucić jeden z Egipcjan chociaż właściwie przywdział szatę czarną także wyglądał jak mag. Uciekaliśmy przed nim. Na mojej nodze była rana, która się już zasklepiała (wynik eksperymentu), podano mi i innym antidotum, które działało. Uciekając tak w promieniach słońca wskoczyliśmy do dziury czasoprzestrzennej, która przeniosła mnie i gromadkę dzieci na jakąś działkę rekreacyjną. Dzieciaki się rozpierzchły.

 

Usiadłam z rodziną przy letniskowym stoliku, pogoda była ładna, ale było ciemno jak późny wieczór, a w tle błyskało niebo od wyładowań atmosferycznych, jednak bezdźwięcznie. Pojawił się chłopak. O nieco ciemniejszej karnacji niż biała, ciemno blond włosy, młodszy ode mnie, który bardzo chciał ze mną być i rzekomo był we mnie zakochany, ale że miał konkurenta, również młodszego ode mnie lecz o ciemnej karnacji, czarne włosy, oczy, zrezygnował kuląc się w kącie. Ten drugi, cygan (tak go sobie nazwę) chciał się bardzo ze mną zobaczyć. Zadzwonił do mnie czy się z nim spotkam po czym pojawił się na naszej działce. Szłam do niego czymś objuczona, byłam w trakcie jakiejś czynności, jakimś kocem. Kiedy się spotkaliśmy, na tyłach domku letniskowego, wyglądał na zestresowanego ale też bardzo przejętego spotkaniem. Przeciągnął się, ręce miał uniesione do góry i tak oto do mnie rzekł:

 

- teraz to jestem porobiony (zakochany) na Maksa

-jedziesz ze mną? – zapytałam

Spojrzał się na mnie, oczy mu zwilgotniały jakby chciał się rozpłakać musząc zostawić wszystko dla mnie

- jadę – odparł.

 

Usiadłam na krzesełku i piłam żółte drinki, zadowolona ich smakiem i wyglądem. Wciąż było ciemno, ciepło i błyskało w oddali. Piękna pogoda pomyślałam. Stołowaliśmy się tam jakiś czas, on ja i moja mama. Kiedy cały proces biwakowego jedzenia się zakończył, mama posprzątała brudne plastykowe talerze, sztućce, pozostałości itd. Wrzuciła wszystkie śmieci do plastykowych, niebieskich worków i zawiązała.

 

Zdecydowałyśmy z mamą, że czas już wracać (nie wiem dokąd), pewnie do domu. Weszłam na skarpę by sprawdzić czy mamy jakiś bus. Przyjechały bardzo szybko, aż dwa. Mama taszcząc dwa wory była daleko z tyłu, szła mozolnie ścieżką, którą mi z taką łatwością przyszło przejść. Jeden z busów nie jechał w pożądanym kierunku, więc wybrałam drugi. Jednak kierowca – Indianka wcale nie chciała się zatrzymać na dłużej by poczekać na marudera ze śmieciami, do tego nie chciała otworzyć mi drzwi. Musiałam kilkakrotnie uderzyć płaską ręką w bok busa by odgłos blachy otrzeźwił jej umysł. Wsiadłam do busa, mama biegła już, lecz Indianka zaczęła już jechać. Zamknęła drzwi. Ruszała powoli, jakby specjalnie wiedząc, że jeszcze przecież jest jeden pasażer. Zdenerwowałam się na nią i koniec końców po prośbach i groźbach nieźle na nią nakrzyczałam. Mama zdążyła podbiec rzucając śmieci do wielkiego śmietnika przed siebie. Wskoczyła na schodki autobusowe i tuląc je do siebie kucnęła na nich ciesząc się, że jej się udało.

 

Koniec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...