zmarły, kwiat, wyśmiewanie się, rana

Śniło mi się że siedziałam w pokoju razem z moim byłym kolegą z którym mieszkałam przez prawie rok, który zmarł w styczniu na zawał serca, w wieku 31 lat, zastawiając 8 letnią córkę.

Siedziałam z nim i jego kolega (ale jestem pewna że kolega nie miał nic wspólnego ze snem) i rozmawiałam z nim. Oni zaczęli się ze mnie śmiać. Kolega podniósł ze stołu jasnopomarańczowy kwiat (jestem pewna że była to róża) najpierw oderwał sam kwiat - był nierozwinięty - i rzucił go w moją stronę. Upadł na ziemię pod moje krzesło ale go podniosłam i trzymałam w ręku. Potem rzucił samą łodygą. Ta trafiła mnie w brzuch i wbiła się w niego. Wyrwałam ją ale w tym miejscu zrobiła się ropiejąca rana. Zaczełam płakać i pytać się dlaczego to zrobił i dlaczego się ze mnie śmieje, ale on się ciągle śmiał i kpił ze mnie. Obudziłam się zalana zimnym potem i ciągle płacząc.

W moim życiu się dużo nie zmieniło od lat. Niedawno poznałam chłopaka z którym jest mi dobrze, czytałam ze kolor pomarańczowy odpowiada za związki, ale w całości ten kolor mi nie pasuje do reszty snu.

Z moim kolegą mieszkało mi się dobrze przez większość czasu. Czasami się kłóciliśmy, bo robił często imprezy a ja lubię ciszę. Ostatecznie kazałam mu się wyprowadzić w październiku zeszłego roku, w styczniu umarł. Czasami myślę że w jakiś sposób ponoszę winę za jego śmierć, bo kiedy mieszkał ze mną to przynajmniej trochę pilnowałam żeby nie pił tak dużo, kiedy się wyprowadził imprezował non stop.

To chyba by było na tyle.

Fajnie by było żeby mi ktoś pomógł z tym snem, nigdy nie pamiętam swoich snów a tego nie potrafię zapomnieć.