Skocz do zawartości

Autobus, droga, fiolet, walka, placz, krew, szkołą, las, moż


ZUBEK

Rekomendowane odpowiedzi

Na początku zaznaczę, że rzadko sen jakoś zapisuje mi się w pamięci. Znaczy zwykle pamiętasz trochę sen, ale coraz mniej i zaraz w ogóle, ale mam parę takich które mi się wryły w pamięć. I właśnie ostatni był straszni dziwny. O ile w poprzednich wszystko jakoś trzymało się kupy, to ten był jakiś inny, dziwnie się w nim czułem, jakby zlepek kilku snów. Generalnie nawet coś mnie skłoniło do zapisania go całego, zamiast standardowej notki typu: autobus, krew, bagaż.

 

Zaczynał się tak w miarę normalnie. Miałem jechać na wycieczkę i można było się załapać albo na autobus, albo na taki śmieszny wózek, jak golfowy ale z takim bocznym siedzeniem obok wózka, jakby ktoś po prostu dokręcił krzesło przy wejściu. I wszyscy chcieli takimi wózkami, a one były zajęte. Całość rozgrywała się obok ogrodzenia z bramą, za bramą była stacja benzynowa i jakieś budynki przypominające bloki, a reszta terenu była polem. Poszedłem gdzieś za róg za tymi bloki i udało mi się na taki wózek załapać. Ale poszedłem jeszcze do znajomych na chwilę do autobusu, tam było bardzo mało osób. Generalnie wnętrze było spore, siedzenia były po trzy obok siebie(a nie dwa jak w normalnych autobusach) i przysunięte do siebie tak, że nie było w ogóle miejsca na nogi. Po za tym, w środku było jasno, ale tak jak jest jasno o godzinie 4-5 nad ranem, to nie była takie światło przy którym wszystko widać. Tył był pusty a grupka ludzi siedziała przemieszana w miarę z przodu. Po za tym jakoś tak ogólnie dziwnie było. Nagle wszystko zaczęło ruszać, a ja przypomniałem sobie, że miałem rzeczy w wózku, więc chciałem wysiąść.

No i tu zaczyna się robić dziwnie, bo pamiętam tak jakby wszystko przemieszane. Jednocześnie ciągle siedzę w autobusie, ale pamiętam też jak na samym początku wyskakuję z niego i idę ze znajomymi piechotą.

W autobusie atmosfera coraz dziwniejsza, nie pamiętam o czym rozmawiam ale coś ważnego. Mamy się gdzieś zatrzymać na chwilę.

Jak idę piechotą też toczy się rozmowa, na ten sam temat, ale inna. Znaczy jakbym miał do niej inne podejście, możliwe że trochę lżejsze. Idziemy, żadnego pojazdu, nigdzie nic. Droga wyglądała typowo, słoneczko, z jednej i z drugiej strony pole, przed nami górka i zaczynały się drzewa po obu stronach drogi. Nie las, ale zwykłe drzewa jak przy szosie, tylko troszeczkę niższe, chyba jabłonki. Nagle mi mignęło że autobus stoi z przodu, ale nie stał. Znaczy był ale w wersji w której nie szedłem piechotą. Później nagle wszystko robi się przyciemnione, i promieniuje różnymi poświatami, głównie ciemnym fioletem. Siedzieliśmy w autobusie, nikt się nie zdziwił, ja też wiedziałem o co chodzi. Byłem czyimś pomocnikiem, ogólnie kimś słabym, ale potrzebnym. Ten ktoś miał niebieski łuk. Rozmowa była coraz poważniejsza i nagle, bum. Walczymy w jakimś starym opuszczonym budynku, w samym śnie chyba wiedziałem że to szkoła, ale jak sobie przypomnę to wnętrze było jak w takim starym japońskim budynku, obszerne, chyba jakaś hala. Na przeciwko też był ktoś potężny, a za pomocnika ma. No niby jedną dziewczynę fioletowe albo niebieskie włosy przycięte na "miseczkę" ale było jej chyba ze 100. W sensie, jakoś mogła się podzielić. Każda z trochę innym charakterem. Ona tak jakby się poddawała, znaczy była taka bez emocji i w ogóle, coś na zasadzie, że była świadoma że jest nikim, bo jest tylko pomocnikiem i tak dalej. Ja byłem przez to strasznie zły, a później nagle koniec. Wszystko w strzałach świecących na niebiesko, dziewczyny siedzą obojętne, przewijają się ludzie, wiem że ich znam, ale tak naprawdę widzę wszystko jak w przyspieszonym klatkowaniu, ludzie się przewijają jak czarne smugi, czas mija, ktoś mi mówi coś w stylu "znowu daliśmy rade" czy "dobra robota". Nie wiem kiedy padło porównanie do figur szachowych, ale padło. I pamiętam tylko to, że osoba z łukiem była wierzą, a dziewczyny kimś kogo zadaniem jest zabić wierze. Zalecałem się do nich, ale były sceptyczne i smutne, głównie jedna z którą rozmawiałem, była inna, to właśnie ona stwierdziła, że jej zadaniem jest zabić wierze, po czym odeszła i zniknęła w tłumie samej siebie.

 

Nagle koniec tej historii. Widzę dokument (jak w telewizji, z tym że nie mogę zobaczyć nic po za tym obrazem) na nim wpływu tej fioletowej sfery na ludzi. Wszyscy którzy są tym dotknięci mają jakąś moc czy coś i płaczą, jest pokazane jak ludzie sami się dziwią że lecą im łzy, nie płaczą tylko najgorsi (ludzie bez uczuć), chyba ja komentuję ten dokument, wspominam o tym że ze mną jest coś nie tak, że tylko mi z oczu ścieka krew, nie krwawe łzy, po prostu leci ciurkiem krew, widzę moje oko po kontakcie z tą strefą, jest zabarwione na różne odcienie czerwieni.

Jest wieczór i gdzieś poszedłem, wszystko jest szare i w ciemnych barwach, idę do budynku, szkoły (najprawdopodobniej tej samej co wcześniej, tylko że z zewnątrz wygląda jak sporych rozmiarów szkoła), nie wygląda na opuszczona, chyba odnowiona czy coś. Chyba miałem nadzieje zobaczyć tą pomocniczkę. Przed budynkiem widzę chyba sześć postaci. Znam je, mówią że trzeba gdzieś iść, idę z nimi. Za mną był las, idziemy przez niego. Jedna mówi że coś ją tam wzywa, ja twierdze że nigdy nie było to tak daleko, pytam się czy to klif.

Inna że chyba na tafli oceanu (podczas tej rozmowy widzę tak jakby przez las, ten klif, ostry wysoki i wysunięty w morze). Nagle dookoła nas robi się sfera, widzę dwa bloki/kominy od których bije fioletem, mignęła mi w myślach postać, mała, w czymś jak zbroja, chyba z jakimś tasakiem, czy coś, była to sama czarna sylwetka na fioletowo bordowym tle. Nie było nic o tym wcześniej, ale wiedziałem że w sferze każdy ma "koronę" dookoła szyi. Jest to pasek z różnych strzykawek z igłami skierowanymi w górę. Rozmawiamy, o tym że przebicie się koroną to bardzo złe doświadczenie, że jak chcemy coś (nie pamiętam co) zrobić to musimy uważać. Wszystkim lecą łzy, mówię że przebicie to niefajna sprawa, śmieję przy tym że sam mam przebite oczy. Wszyscy na mnie patrzą i są zaskoczeni krwią, znowu widzę swoje oko, jak cieknie z niego krew. Mamy iść dalej, i tu się obudziłem

 

Jak to czytam, to w miarę dokładnie przypominają mi się pewne sceny ze snu, ale też jest dziwnie, bo aż mnie tak ściska w żołądku. Po prostu jakoś się nie czuje z tym snem.

 

Przepraszam za tytuł, akurat odpisywałem komuś i musiałem przez pomyłkę napisać tutaj to "moż".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...