Skocz do zawartości

Ciemność, strach, dziecko, demon, etap starości.


este

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, od kilku dni mam serie nieprzyjemnych snów i prosiłbym o "interpretacje" dzisiejszego.

Jestem osobą wierzącą, w szczęśliwym związku, obytą w zdrowym środowisku społecznym. Zazwyczaj sny interpretowałem pod aspektem ostrzegawczym, aby to komuś "za dużo" nie mówić, by sobie nie szkodzić, bądź zapowiadały tragedie wypadkowe, zdrowotne i inne. Jednakże z tym mam kłopot i potrzebuje kilku zdań od osób trzecich, jak one to rozumieją.

 

Sen ogólnie podzielił mi się na 2 etapy.

 

I etap: Zszedłem do piwnicy mojego domu wraz z rodzicami, gdzie umieszczenie pomieszczeń nie było zmienione, a lampki na ścianach żarzyły się lekko żółtawym światłem. Pobyt w podziemiu miał na celu jedynie poruszanie się po korytarzach i po kilku chwilach zapadła ciemność, a z głębi korytarzy było słychać nienaturalne dźwięki krzyczących ludzi, które nasilały się, jakoby coś się do nas zbliżało. Czułem lęk, strach i zamęt, nie tyle o siebie, a o moich bliskich, którzy również ze mną tam byli. Podczas tych zdarzeń, wręcz błagałem samego siebie aby się stamtąd wydostać, co oczywiście zadziałało i w mgnieniu oka znalazłem się na łóżku w moim pokoju, gdzie wiłem się z rozpaczy, a łzy same ciekły mi po twarzy. Kwintesencją całości było to, że cierpiałem z powodu śmierci nienarodzonego dziecka, które to niby ja, zabiłem poprzez aborcję.

 

II etap: Znalazłem się w szkole, tak jak to miało miejsce wiele lat temu, na lekcjach katechezy. Zajęcia były prowadzone przez katechetkę, zwykłą cywilną osobę, która na siłę chciała nam urozmaicić czas wymyślając głównie zabawy, które angażowały nas muzycznie. Jednakże wymagania, które ona nam zadawała były nierealne do zrealizowania, co skutkowało krzykiem, wrzaskiem i międzyczasie "walką", odbywającą się pomiędzy nauczycielem, a podopiecznymi. Wybiegłem z sali, nie chcąc słuchać bzdur do parku, gdzie ulokowałem się na ławce, w piękną wiosenną pogodę w blasku słońca. Po pięknych chwilach dołączyła do mnie katechetka, trzymająca za rączkę swoje - szacując - 3 letnie dziecko. Była rozwścieczona moim zachowaniem i krzykiem żaliła mi się, jak to wiele dla innych robi i nikt tego nie docenia. Stan jej histerii nasilał się, aż w końcu rzuciła się na mnie z pięściami. W amoku którym byłem złapałem ją i wrzuciłem do głębokiego dołu - fosy, która znajdowała się po prawej stronie naszej bójki. Dziecko zaczęło płakać, a z dołu wydobywał się zapach palonego mięsa. Chwyciłem malucha za rękę i odsunąłem się od dymu i wtedy z dołu, wyszła nasza domniemana nauczycielka, zła, rządna zemsty, a na jej ciele był opleciony wąż, który również patrzył na mnie. Gdy do mnie podchodziła, dziecko zaczęło, po prostu się starzeć. Płakać i starzeć się, aż do momentu śmierci - prochu.

 

Wtedy się zbudziłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...