Tsavo Napisano 21 Sierpnia 2014 Udostępnij Napisano 21 Sierpnia 2014 (edytowane) Po tym, jak znalazłam w swojej torebce nieoddany klucz do szafki w szatni na basenie, postanowiłam pójść popływać z moim chłopakiem. Weszłam na halę basenową, do której schodziło się po schodach. Mój chłopak wziął piłkę i gdy zobaczył jakichś ludzi, postanowił zagrać z nimi w tym basenie w siatkówkę. Ja z kolei chciałam popływać, jednak woda sięgała mi lekko powyżej kolan. Szybko okazało się, że ten basen to po prostu jeden mały pokój, w którym jest woda, i z którego jest wyjście do kolejnego pomieszczenia: pubu, w którym (z uwagi na brak drzwi), także była woda. O 11:15, po 15 minutach od przyjścia, postanowiłam wrócić do domu. Razem z chłopakiem szliśmy wzdłuż ulicy, gdy nagle otwierając torebkę zobaczyłam, że jest w niej klucz z czerwoną zawieszką: okazało się, że znowu nie oddałam klucza do szafki. Zawróciliśmy więc, by go zwrócić. Zamiast na basen, doszliśmy do zamku zbudowanego z cegły. Nagle znaleźliśmy się na dziedzińcu, który był okrągły, a na jego środku stała bardzo, bardzo wysoka wieża wyglądająca jak komin. Jakimś cudem znaleźliśmy się na jej szczycie i siedząc wygodnie, widzieliśmy, że X metrów niżej, po dziedzińcu biegają dwa psy strzegące tej posiadłości: jeden czarny (nowofundland), a drugi biały (labrador retriever). Chłopak powiedział, żebym nie schodziła z wieży, bo one nas zaatakują. Wieża ta jednak zaczęła się przechylać do przodu i do tyłu. Z jednej strony wiedziałam, że nic mi tam nie grozi, ale nie czułam się tam komfortowo i postanowiłam zaryzykować i zejść. Wiedziałam, że basen znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej i trzeba się tam jakoś dostać. Na wszelki wypadek wzięłam w dłonie kilka kamieni i postanowiłam, że rzucę nimi w tego psa, który będzie mnie gonił. Zaczęłam biec, usłyszałam szmery za sobą, więc nie zastanawiając się wiele, odwróciłam się i rzuciłam kamieniami. Niestety trafiłam w jadącego za mną czarnego jeppa. Po chwili dopadł mnie czarny pies i zaczął gryźć. Starałam się wyrwać, ale to nic nie dawało. Nagle usłyszałam, jak pani pracująca w szatni na basenie mówi, że zamiast się szarpać, muszę po prostu się uśmiechnąć i pogłaskać tego psa. Wówczas on stanie się łagodny i będę mogła spokojnie odejść. Spróbowałam. Zadziałało. Potem przybiegł biały pies. Pomimo tego, że trochę się bałam, zaczęłam go głaskać, a on po prostu zaczął merdać ogonem i cieszyć się na mój widok. Edytowane 21 Sierpnia 2014 przez Tsavo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.