ucieczka z bratem

Hej, sen zaczal sie przy autostradzie kiedy sie sciemnialo badz rozjasnialo na niebie. Jakis mezczyzna pilnowal mnie i mojego brata i czekalismy na samochod ktory mial nas gdzies zabrac, zaczalem uciekac przez jakas łake i na poczatku z jakiegos powodu w drodze ucieczki walczylem z moim bratem jakimis wogole kosami do wysokiej trawy.. Wydaje mi sie ze on zemna walczyl ze strachu przed tym napastnikiem... Gdy wkoncu dobieglismy do lasku ktory znajdowal sie tuz za wspomniana laka obok jednego z drzew na lekkim wzniesieniu lezalo skladowisko wszelkiego rodzaju ostrzy od nozy kuchennych po pirackie sztylety w tym momencie chwycilem za noz kuchenny (ten sam ktorym dzien wczesniej kroilem pizze) i odcialem gosciowi leb, nie do konca bo noz mi sie zatrzymal na koncu jego szyi, ale to wystarczylo aby go zalatwic.. Wtedy pogodzilem sie z bratm i uswiadomilem mu ze nie mozemy razem walczyc ale musimy sie trzymac razem. Weszlismy na wspomniane wzniesienie uzbroilismy sie w pirackie sztylety a potem weszlismy na jeszcze jedno wzniesienie i przed naszymi oczami pojawil sie stary dom, wtedy pomyslalem ze cos jest z nim nie tak i powinnismy szukac pomocy w innym domu ale mimo to postanowilismy zapukac do tego dziwnego szarego domu. Otworzyla nam starsza kobieta ale szczegolow ani tego co mowila nie moge sobie przypomniec natomiast jest pewne ze ci ludzie na ktorych czekalismy na autostradzie byli w tym domu. Ustawili nas pod zewnetrzna sciana i cos do nas mowili ja swoje sztylety mialem w tylnich kieszeniach dzinsow i w pewnym momencie chwycilem za jeden z nich i ponownie odcialem gosciowi glowe po czym razem z moim bratem zaczelismy swietowac machajac tymi sztyletami w powietrzu i wtedy zmienil mi sie obraz na tzw. panoramiczny i w pewnym sensie widzialem siebie, ten dom i drzewa z ktorych spadaly ludzkie glowy po czym sie obudzilem jakby nigdy nic.

I co wy na to? ;D

poproszę o akapity i krótki opis sytuacji, np. jestem kawalerem, w kolejnym roku zdaję maturę