Skocz do zawartości

Zmiana dotychczasowych wartości i totalny spokój.


gusherra

Rekomendowane odpowiedzi

Od około półtorej roku zauważam w sobie totalną przemianę. Zarabianie pieniędzy, romanse, miłości, które do tej pory jakoś urządzały mi życie, życie towarzyskie, nawet moja pasja - pisanie, zostały odsunięte gdzieś na bok. Czuję się zupełnie spokojna i... pusta. Tak jakby wszystkie zwykłe pragnienia, na których ludzie budują swoją przyszłość przestały mnie dotyczyć. Nie przeczę, z jednej strony to daje poczucie wyjątkowości i siły, ale z drugiej - ogromnego zagubienia. Czuję jakbym była coraz mniej związana z tym światem i miała za zadanie mówić o tym na głos.

Jednak martwi mnie ten stan, nie jestem w stanie cieszyć się tym, co kiedyś, ekscytować, martwić, jestem na wszystko obojętna, a cieszę się tylko kiedy widzę miłość, dobro i radość w drugim człowieku, albo ogólnie w świecie.

Z tym, że to w ogóle nie przystaje do otaczającej mnie rzeczywistości, bo samym doświadczaniem szczęścia życia tutaj nie przeżyję, a przynajmniej jest to jakieś .. nietypowe :)

Zmienił się mój stosunek do ludzi, kiedyś partnerski, dziś słucham i nakierowuję bliskich, nie potrzebuję pomocy, nie szukam jej, czuję że wszystko jest w moich rękach i to ja niosę pomoc.

I tu pojawia się rozdwojenie, moja apatia, zagubienie, pomiędzy tym kimś obcym, który przeze mnie się objawia, a dawną mną - beztroską, radosną i bardziej skłonną do zwykłego, prostego ŻYCIA.

Zastanawiam się czy to ma związek z energią Kundalini i w takim razie co dalej mnie czeka. Mam za sobą dosyć ciężki okres zmian, więc bardzo możliwe że to to. Jeśli ktoś czuje coś podobnego, zapraszam do dyskusji.

 

Podpisano: niezdolna do gromadzenia pieniędzy, niezdolna do tworzenia związków, niezdolna do wspinania się na szczyty kariery. zdolna do gadania z paprotką, głaskania kaktusów i wieczystej analizy drugiego człowieka, siebie i świata :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

a jak teraz postrzegaja cie znajomi i rodzina, zauwazyli pewnie twoje przeobrazenie?

ja mam tez duzo za soba i w krotkim czasie sie to wszystko skumulowalo, choc glownie obrywali moi bliscy... ja niestety mam poczucie, ze ciagle cos wisi w powietrzu i to nie pozwala mi to odpoczac i tak do konca cieszyc sie, bo ciagle ktos mnie wola

myslisz, ze twoj obecny stan jest wynikiem pracy z kundalini? moze napiszesz cos wiecej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, zauważyli, z jednej strony czuję ze im to przeszkadza, bo brakuje im mojej dawnej osobowości, ale z drugiej czuję że mają do mnie duży szacunek. Tak czy inaczej, teraz jest między nami duży dystans, kiedyś bylismy obok siebie, a teraz To Coś nas dzieli.

Tak jak piszesz, ja tez czuję że coś nade mną wisi, nie moge się kierować swoimi emocjami, tym czego pragnie czasem moje ego, od razu je besztam i czuję że wymaga się ode mnie czegoś innego.

Wiesz, ja nie pracowałam z kundalini, ale wpadłam na to po tym, jak zaczęły się u mnie w zeszłym roku dziwne symptomy. Wraz z dziwnymi fizycznymi objawiami (uciski na ciele w miejscu czakr, wibrowania, ciarki, dreszcze, palpitacje serca, schudłam parę kilo z niczego) zaczęłam się po prostu zmieniać, dieta, stronienie od alkoholu, seks tylko z prawdziwej miłości (czyli żaden), puste znajomosci odsunęłam (prawie wszystkie), rozstałam się z osobą, która jak uważam odsuwa mnie od mojej prawdziwej tożsamości, unikanie gwaru, tv, agresji, przemocy, niesamowite uwrażliwienie (potrafię płakac ze szcześcia jak zobaczę skaczące po trawniku ptaszki, alebo coś w tym stylu, co za dziwo!), no i te dziwne, dziwne, dziwne, kosmiczne sny.

Nie jest mi z tym dobrze, bo nie wiem co mam robić dalej, nawet nie wiem czy to to co myślę. Teraz stoję w miejscu i otacza mnie, dosłownie pustka. Czekam. . . ?

Mam sny, brdzo czesto, ze kogos uzdrawiam, egzorcyzmuję, dziś mi się śniło że egzorcyzmowałam opętanego chłopca, dopiero jak wymówiłam imię Jezusa Chrystusa, chłopiec odzyskał siły a ja sie obudziłam, pierwszym obrazem po otworzeniu oczu był cień, jaki daje mi kwiat na ścisnie tuż przy głowie - twarz Jezusa, jaką znam z obrazów. Nie wiem już co sobie wkręcam a co jest rzeczywistym znakiem dla mnie.

Dziwne to wszystko jest :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

też mam podobnie , najpierw zaczeło się od kołatania, nerwicy serca i lęku przed śmiercią , potem jak zrobiłem ćwiczenie oddychania czakrami , to doszedł ucisk głowy (w sumie cały czas czuje go , ale teraz się zmniejszył i nie jest aż taki przeszkadzający).

 

do tego częste wachania nastrojów bez żadnego powodu , raz ochota na płacz , innym razem radość bez powodu. Tez mam takie uczucie pustki , jakby oddzielenia , nie pasowania czy coś w tym styl. Bezprzerwy latają mi myśli wkoło tematu duchowści , religii , sensu istnienia itd. , ostatnio nawet zaczełem się modlić po długiej przerwie i w sumie dobrze się z tym czuje. Rozmyślania o Jezusie.

 

po za tym niechęć do alkoholu , papierosów, czekolady i wszelich używek , ostatnio unikanie spożywania mięsa.

 

Zastanawiam się czasami co się ze mną dzieje od kilku miesięcy i mam do wyboru , albo kundalinii albo nerwice , depresje . Jakbym mógł sobie wybrac to wybrałbym nerwice, depresje :) , bo tu chociaż wiem co robić żeby z tego wyjść , a w przypadku kundalinii czuje sie bezradny , bo tu raczej nie można nic zdziałać tylko się poddać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no własnie, to często jest mylone ze sobą i ludzie poszukują pomocy u psychologów i w rezultacie lądują nigdzie, albo cofa im sie ten proces albo całkiem wywraca do góry nogami wszystko i człowiek ląduje na dnie.

ja jestem wegetarianką, ale czekolady, słodyczy tez nie jem od niedawna! nie wiem, ale to wszystko jest bardzo dziwne. i te uczucia, ja już nie potrafię krzywdzić nikogo i nic, jak powiem komuś coś złego, to obrywam od sumienia tak, że hej. doskonale się wyczuliłam na emocje drugiej oosby i krzywdząc ją - krzywdzę siebie.

nie wiem w ogóle jak mam się w tym stanie odnaleźć, bo moje ego jakby po prostu sobie ode mnie odeszło. nie mam ego.

Edytowane przez gusherra
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to nazywam przerostem intelektualnym, kiedy to twoja inteligencja jest najlepiej rozwinięta, przerasta twoje emocje, dzięki czemu może się dowolnie zmieniać (ale oczywiście nie od razu). Jesteś w stanie przeanalizować sytuację, w której prawdopodobnie będzie na szali twoje własne życie, albo coś co jeszcze masz cennego. Jesteś bardziej myślicielką, wolisz sama robić, aby innym w pewnych momentach było lepiej, nie okazujesz emocji.

Nie wiem po co to piszę, ale tak w skrócie interpretuję te teksty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że każdy wrażliwszy człowiek w którymś momencie staje w takim punkcie, w którym dokonuje przewartościowania, zaczyna dostrzegać w natłoku dotychczasowych wydarzeń to, co były wtedy naprawdę ważne.

Każdy chyba czuje, że w jakiś sposób się zmienia, u niektórych będzie się to objawiało silniej (niejedzenie mięsa), u innych słabiej, a jeszcze inni nie dadzą dojść do głosu swojej wrażliwości...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha, nie, bez obrazy, ale to nie jest taka zmiana, o której można powiedzieć "dopuszczenie do głosu swojej wrażliwości". Mięsa nie jem od 9 lat, zawsze byłam wrażliwa, a przewartościowań dokonywałam już nie raz. To co się dzieje ze mną od ponad roku, to zmiana innej kategorii.

Nie o to mi chodzi, żeby pisać "ludzie przechodzę przebudzenie kundalini i będę się upierać przy tym", chciałabym wyłowić z tego forum ludzi, którzy czują się podobnie do mnie i wyciągnąć dzięki temu jakieś wnioski.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

to co kundalini może się cofnąć i znów ,że tak powiem zasnąć ?

 

tak, ponoć tak właśnie jest, interesowałam się tym swego czasu, wiesz, i wyczytałam, że wielu ludzi nie potrafi przekroczyć bariery serca - energia K. dochodzi do niego i nie mogąć się przebić, cofa się. To powoduje różne choroby, szczególnie układu pokarmowego, silne bóle brzucha itp. Mówiąc szczerze nie wiem, czy może wrócić sobie do czakry podstawy i zasnąć z powrotem, to by było nielogiczne, uaktywnia 3 czakramy i spokojnie idzie spać?

Wydaje mi się, że będzie się dotąd przebijać przez serce, aż się przebije.

Tylko że u mnie nic się nie przebija aktualnie. Od dwóch miesięcy przestało mi walić serce, przeszłam zapalenie płuc, wyzdrowiałam i starałam się uspokoić tę czakrę. No i chyba mi się udało.

Zobaczymy, co będzie dalej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... dopiero jak wymówiłam imię Jezusa Chrystusa, chłopiec odzyskał siły a ja sie obudziłam, pierwszym obrazem po otworzeniu oczu był cień, jaki daje mi kwiat na ścisnie tuż przy głowie - twarz Jezusa, jaką znam z obrazów. Nie wiem już co sobie wkręcam a co jest rzeczywistym znakiem dla mnie.

Dziwne to wszystko jest :)

Może dziwne, a może nie.

 

To co opisałaś i o czym napisał Ozyrys:

Bezprzerwy latają mi myśli wkoło tematu duchowści , religii , sensu istnienia itd. , ostatnio nawet zaczełem się modlić po długiej przerwie i w sumie dobrze się z tym czuje. Rozmyślania o Jezusie.

 

przypomina mi bardzo to, co sama niedawno przeżyłam, łącznie ze zmianą diety :)

 

Nic nie dzieje się w naszym życiu przypadkiem, a wszystko co nas spotyka ma swój głębszy sens.

 

Ozyrys, szukasz odpowiedzi w nerwicy lub kundalini, a może poproś o odpowiedź Jezusa, albo lepiej Ty odpowiedz Jemu?

Zacznij z Nim rozmawiać, a On pomoże Ci znaleźć dalsza drogę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jezus często pojawia się w moich snach. Raz zobaczyłam Go pod postacią obrazu "Jezu ufam Tobie", od tego czasu noszę taki obrazek w portfelu.

Najtrudniejsza jest cisza, kiedy raz naprowadzony na jakąs ścieżkę, porzucasz dotychczasową drogę i wstępujesz w coś nwoego, wierząc, że od teraz, gdy jesteś juz na ścieżce Ci przeznaczonej, naznaczonej przez Coś Wielkiego, Boga, Ducha, Stworzenie - jak zwał tak zwał - będzie ci łatwiej, zostaniesz nagrodzony jakąś jasnością i zrozumieniem.

A okazuje się, że jesteś sam, głuchy, niepewny i nawet Bóg, który do tej pory, gdy byłeś grzesznikiem, mówił do Ciebie, naprowadzał Cię, teraz znika i pozostawia Cię samego. Idziesz sam, bardziej samotny niż kiedykolwiek. Już bez ludzi - wyparłeś się ich, ale i Bóg przestał do Ciebie przemawiać.

I zastanawiasz się, czym jest ta ścieżka którą idziesz.

I czym jest ten Bóg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Asymilacja Cienia

 

 

 

Cień jako archetyp to cień zbiorowy, kolektywny, w jego skład wchodzą indywidualne

cienie ludzi. Przecież negatywne emocje i traumatyczne przeżycia są w całym społeczeństwie, a nie tylko u jednej konkretnej osoby. Asymilując Cień powodujemy,

że my pozbywając się go ( oczywiście stopniowo, bowiem gwałtowna asymilacja Cienia powoduje nawet choroby psychiczne) osłabiamy działanie Cienia kolektywnego. Podnosimy tym sposobem wibracje, oczyszczamy otoczenie. Najlepiej asymilować Cień z pozycji obserwatora, nie angażować się w ponowne przeżywanie traumy, którą zgotowali nam rodzice, krewni czy obcy ludzie. Jest to trudne, ale oszczędzające psychikę (wiem to z własnego doświadczenia, taka formę zalecają również psychoanalitycy). Na tym etapie należy przekopać podświadomość warstwa po warstwie. Najbardziej bolą doświadczenia wyparte, trochę mniej te tłumione. Wyparcie złych doświadczeń powoduje, że o nich zapomnieliśmy, ale one w środku robią "swoją robotę". Są najczęstszą przyczyną chorób ciała, w tym również raka. Najdłużej oczyszcza się psychika właśnie z tych wydarzeń wypartych. Człowiek wtedy cofa się do najwcześniejszych lat do początków dzieciństwa,

a zranienia z tego okresu bolą i to jak bolą. Wiem coś o tym.

 

 

 

Pierwsza fala uderzeniowa jest straszna wydaje się ,że człowiek za chwilę coś strasznego może zrobić, potem boli mniej, coraz mniej i w końcu to wydarzenie staje się dla człowieka obojętne , czyli przerobił ten problem i od tej pory już nie powraca. Na tym etapie człowiek przeżywa dwie skrajności, które nazywają się inflacja i alienacja. Inflacja pojawia się wtedy, gdy człowiek już przerobił jakiś problem i czuje się wspaniale, doznaje euforii, ale to jest tylko chwilowe, ponieważ ten proces oczyszczania stale się odbywa i gdy zaczyna się następna przeróbka, wtedy ma miejsce alienacja czyli odczuwa się coś na miarę odrzucenia przez Boga, ale właśnie tak funkcjonuje psychika.

 

 

Sny archetypowe

 

 

 

Asymilację Cienia zachodzącą w ludzkiej psychice zawsze zapowiadają sny, ale nie takie zwykłe, które mają na celu odreagowanie wrażeń po przeżytym dniu , tylko sny archetypowe. Sny archetypowe mają bogatą , poruszającą symbolikę, intrygują osobą śniącą tajemniczością i wyjątkową energią. I co najważniejsze pamięta się je z wielką dokładnością po przebudzeniu. Sny archetypowe są zawsze prospektywne to znaczy wyprzedzają pojawienie się danych sytuacji lub przeżyć w życiu człowieka, który kroczy drogą indywiduacji ( proces mający na celu integrację psychiki człowieka w drugiej połowie życia).

 

 

 

Charakterystyczną cechą snów archetypowych jest działanie oczyszczające,

uzdrawiające i scalające poszczególne części psychiki. Sny takie zawierają symbole archetypowe, przemawiają obrazami, nie słowami, dlatego właściwe odczytanie wymaga wiedzy z zakresu symboliki liczb, kolorów, zdarzeń, postaci ludzkich, zwierzęcych. Najważniejszym symbolem jest mandala, to ona ma działanie uzdrawiające i integrujące psychikę. W naszej religii katolickiej najczęściej mandalą jest krzyż i koło. Krzyż, który poprzez cztery ramiona integruje cztery sprzeczne elementy psychiki. Właśnie nasz

Mistrz przechodząc przez Krzyż zintegrował zwichrowaną ludzka psychikę, pokazał jak dążyć do jedności i doskonałości. Osiąganie pełni to droga przez krzyż, który na początku bardzo przygniata, lecz później w miarę integracji przeciwności staje się słodkim jarzmem

i lekkim brzemieniem. Podobne znaczenie ma koło - figura, która nie ma początku, ani końca. Właśnie niebo jest przedstawiane jako koło, czyli obszar doskonały wolny od wszelkich ograniczeń. To właśnie świątynie mają najczęściej kształt krzyża, zwieńczone piękną kopułą. Czy to przypadek? Na pewno nie. To właśnie kościoły, bazyliki miały

spełniać rolę terapeutyczną, ale ludzie posiadający niskie wibracje i ograniczone

pojęcie Boga nie zauważali tej roli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...

Bardzo ciekawe...też miałam jeszcze niedawno kołatania serca,silne nerwobóle aż po drętwienie rąk,myślałam że to przez stres spowodowany moim partnerem,ale po jakimś czasie powiedziałam sobie dość,skoro tak bardzo mnie denerwuje i nie rozumie to znaczy że nie jest mnie wart. Zatrzymałam się i doszłam do wniosku,że moja dusza bardzo cierpi,że właściwie gdzieś ją zagubiłam.... to co yło dla mnie wcześniej ważne,praca,kasa,dom,partner teraz odsunęło sie na bok i nie czuje już lęku że zostane sama,że niby nie dam rady....Czuje w sobie siłę,miłość,chęć zrozumienia(nawet mojego partnera,który mnie nie rozumie)pomagania innym i widzę że wypadłam z "wyścigu szczurów ". Chociaż trochę mnie to z jednej strony martwi,ponieważ pracować trzeba,a ja czuje że nie muszę:) opętało mnie błogie lenistwo,może dlatego,że to już koniec roku,może Nowy Rok będzie dla mnie nowym wyzwaniem.....?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, przebije się, o ile będą wykonywane dalsze praktyki pobudzające.

bez nich będzie faktycznie powolne "zasypianie".

 

cóż, nawet największe błogosławieństwa trwałe nie są, i najlepsze inicjacje również.

 

ale jakoś nie czuję się na siłach żeby mówić G o Twoich procesach.

jeśli wszystko robisz dobrze, to jest to częśc procesu,

a jeśli nie to trzeba coś poprawić. czy poprawisz to na podstawie kilku

rad z internetu ? nie sądzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, przebije się, o ile będą wykonywane dalsze praktyki pobudzające.

bez nich będzie faktycznie powolne "zasypianie".

 

cóż, nawet największe błogosławieństwa trwałe nie są, i najlepsze inicjacje również.

 

ale jakoś nie czuję się na siłach żeby mówić G o Twoich procesach.

jeśli wszystko robisz dobrze, to jest to częśc procesu,

a jeśli nie to trzeba coś poprawić. czy poprawisz to na podstawie kilku

rad z internetu ? nie sądzę.

 

hmm, czy to była odpowiedź na mojego posta?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to nie była prośba o radę, raczej chęć podzielenia się.

ten stan trwa już długo, czuję się jakbym stała w miejscu w takim wielkim ZERZE, kole, jak zwał tak zwał. Nic nie jest dobrze i nic jest źle. Letarg, czysty letarg. jednocześnie czuję, że powinnam być cierpliwa i że powinnam spowodować lawinę. czego? nie wiem. nie wiem za który sznurek szarpnąć.

jeśli nie chcesz rozmawiać ze mną na forum, porozmawiajmy gdzie indziej, może Ty znajdziesz ten sznurek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to nie była prośba o radę, raczej chęć podzielenia się.

ten stan trwa już długo, czuję się jakbym stała w miejscu w takim wielkim ZERZE, kole, jak zwał tak zwał. Nic nie jest dobrze i nic jest źle. Letarg, czysty letarg. jednocześnie czuję, że powinnam być cierpliwa i że powinnam spowodować lawinę. czego? nie wiem. nie wiem za który sznurek szarpnąć.

 

Gushera też tak nieraz miałem , i powiem ci że ,taki stan nie jest czymś złym ,negatywnym ,to ty możesz ten stan tak odbierać ,ponieważ człowiek wtedy czuje najintensywniej łączność z własną duszą z Bogiem ,i wtedy człowiek może odczuwać to tak jakby był w letargu .

Podsumowując przytoczę ci przypowieść taoisty Chuang Tzu ,która mi kiedyś wiele pomogła :

 

"Działanie i Niedziałanie"

 

Niedziałanie człowieka mądrego ,nie jest bezczynnością.

Nie jest wypracowane .Nic go nie zakłóca.

Mędrzec zachowuje spokój ponieważ trwa w bezruchu,

a nie dlatego że chce być spokojny.

Cicha woda jest jak tafla szkła.

Możesz w nią spojrzeć i policzyć sobie włosy na głowie .

Jest doskonale zrównoważona ;

cieśla mógłby jej używać jako poziomnicy .

Skoro woda jest tak czysta ,tak zrównoważona ,

to cóż dopiero duch ludzki?

Serce mędrca pozostaje spokojne .

Jest ono zwierciadłem nieba i ziemi ,przejrzystością wszystkiego.

Pustka.nieruchomość,spokój,bezsmak,cisza,niedziałanie :

oto równowaga nieba i ziemi ,oto prawdziwe tao .

Ludzie mądrzy właśnie tutaj znajdują wytchnienie.

Odpoczywając są puści a zarazem pełni .

 

Z pustki rodzi się nieuwarunkowane.

Z niej zaś -to ,co uwarunkowane :konkretne rzeczy.

Podobnie z pustki mędrca powstaje nieruchomość ,z nieruchomości działanie ,z działania skutek.

Ze spokoju mędrców pochodzi więc ich niedziałanie,które jest działaniem ,

a zatem powoduje skutki .

Spokój to radość ,a radość nie zna trosk,wydaje owoce przez długie lata.

Wszystko jest dziełem radości choć ona sama o nic się nie kłopocze .

Albowiem pustka,nieruchomość, spokój ,bezsmak,cisza i niedziałanie ,

to korzeń wszystkich rzeczy.

  • Nie lubię 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, Pit, za wsparcie, zgadzam się z tym, co przeczytałam,

jednak nie czuję spełnienia w tej harmonii, spokoju i pustce. Ja spełnienie czuję w ruchu, gdy wiem, że idę.

Ale.., tak, na przestój też musi być czas. Szczególnie gdy pokonaliśmy najwyższy do tej pory szczyt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ten stan trwa już długo, czuję się jakbym stała w miejscu w takim wielkim ZERZE, kole, jak zwał tak zwał. Nic nie jest dobrze i nic jest źle. Letarg, czysty letarg. jednocześnie czuję, że powinnam być cierpliwa i że powinnam spowodować lawinę. czego? nie wiem. nie wiem za który sznurek szarpnąć.

jeśli nie chcesz rozmawiać ze mną na forum, porozmawiajmy gdzie indziej, może Ty znajdziesz ten sznurek.

Kiedyś wymieniliśmy pw.

 

Może to był ten sznurek - link?

 

Może tym razem sprawdzisz?...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, Pit, za wsparcie, zgadzam się z tym, co przeczytałam,

jednak nie czuję spełnienia w tej harmonii, spokoju i pustce. Ja spełnienie czuję w ruchu, gdy wiem, że idę.

Ale.., tak, na przestój też musi być czas. Szczególnie gdy pokonaliśmy najwyższy do tej pory szczyt.

 

Proszę bardzo ,i zgadzam się z tobą ruch również jest potrzebny żeby była równowaga .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Od około półtorej roku zauważam w sobie totalną przemianę. Zarabianie pieniędzy, romanse, miłości, które do tej pory jakoś urządzały mi życie, życie towarzyskie, nawet moja pasja - pisanie, zostały odsunięte gdzieś na bok. Czuję się zupełnie spokojna i... pusta. Tak jakby wszystkie zwykłe pragnienia, na których ludzie budują swoją przyszłość przestały mnie dotyczyć. Nie przeczę, z jednej strony to daje poczucie wyjątkowości i siły, ale z drugiej - ogromnego zagubienia.

Czuję jakbym była coraz mniej związana z tym światem i miała za zadanie mówić o tym na głos...

 

Podpisano: niezdolna do gromadzenia pieniędzy, niezdolna do tworzenia związków, niezdolna do wspinania się na szczyty kariery. zdolna do gadania z paprotką, głaskania kaktusów i wieczystej analizy drugiego człowieka, siebie i świata :)

 

- WITAJ... w gronie przebudzonych... :)

- czuje tak samo... stąd moja aktywność na tym forum... :)

 

--- pozdrawiam...i gratuluje... infedro... :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qrcze, ja jako ignorant czytelniczy dopiero w ost. kilku tygodniach (zaczełam w końcu czytać), doszłam do tego "co mi jest".

Wiedziałam, że jestem inna, że zmieniły się dawno moje wartości (13lat).

Próbowałam nieudolnie tłumaczyć, że ja nie uczyłam się, nie robię nic w tym kierunku, a jednak tak mam.

Co niektórzy wmawiali mi, że tak nie można, że trzeba się uczyć, czytać, praktykować ect.

Dopiero niedawno przeczytałam w "Przebudzeniu" :mysli: A. de Mekko że są ludzie - szczęściarze? których, życie jest tak okropne i ich samoczynnie budzi.

Właśnie Ja "stety-niestety" do nich należźę. I tak chyba jest dobrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co do analiz - ostatnio kleznka stiwredziła, że ja strasznie wszystko analizują, rozkładam na czynniki pierwsze, az do przesady, widzę, że momentami ją to hmm nie wiemc zy denerwuje c onba po prostu nie przywiązuje wagi i nie zasanwia się tak jak ja nad pewnymi rzeczami. Przykładowow wczoraj pół dni amyslalam o tym czy na pewno nadaje sie do pracy w poradnictwie, czy to co w moim zyciu, dziwnego sie dzieje ma sens, pewnie ma, ale ja na cos nie załuzyłam i mi to spokoju nie daje, to wszystko jest tai dziwne i skomplikowane, a przeciez nei mdytuje jakos czy tym podobne, Czsami wprowadzam sie w stan relaksu bo straszliwie sie stresuje... w kazdym razie męczące to bywa, ale moze wplyw ma na to moj znak zodiaku - ryby, takie poczucie bycia z innego świataq, samotnosc, am wrazenie są moją zmora, która już zostanie... ehh mam poczucie jakbym nie potrafią żyć, jakby każdy mój kolejny krok był zupełnie bezpodstawny. Moje koleznki co niektóre wciąż gdześ biegają, coś zaąłwiaja... a ja usiądę i potrafie pół dni aprze kompem spędzić czy po rpostu na rozmyślaniu. to nie jest zycie... owszem czasami sie wyjdzie ze znajomymi, ale potem dalej jest życie..........................

 

Czemu niektórym tam towarzyszy takie totalne poczucie zxapomnienia i izolacji, zawsze czuje sie inna, gorsza... ja vegetuję, a nie żyję, czasami dzien się potwornie dłyz, jest tak strasznnnie mało radości w moim zywocie, wiecznie jakis bol i płacz, z powodów takich, które nei istnieją pratycznie dla innych ( tez zdrowie....) czemu ja mam robić za jakąś męczennice... jestem młoda chce zyc, kochać, byc szczesliwa, a nie zyc jak jakas starsza nawiedzona kobieta... :} cos hamuje, aby kazdy kolejny krok podjąć... zacząć działąć, i zbytni eprzejmowanie się innymi ...to chore... aż musialam to z siebie wyrzucić. Gush, takze, wiem co to letarg, doskonale, znajac zycie Twoj i tak jst barwniejszy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero niedawno przeczytałam w "Przebudzeniu" A. de Mekko że są ludzie - szczęściarze? których, życie jest tak okropne i ich samoczynnie budzi.

Właśnie Ja "stety-niestety" do nich należę. I tak chyba jest dobrze.

 

- chyba chodziło Ci o "PRZEBUDZENIE" Anthony de Mello... :)

- czytałem Go koło września 2009 z "wypiekami" na twarzy... :)

- bardzo wiele mi pomogła ta książka... a szczególnie w zrozumieniu świata "iluzji" naszego Ego... które powodują że "widzimy" nasze domysły, a nie rzeczywistość...

- polecałem ją już wielokrotnie w temacie KIN DNIA... :P

- ale czy "ktoś" skorzystał... ? chyba nie, bo żadnej dyskusji na ten temat... :(

 

że są ludzie - szczęściarze? których, życie jest tak okropne i ich samoczynnie budzi.

- tak, to prawda... właśnie w tym celu Ego dołuje nas (w sumie niby "karze") aż do osiągnięcia "dna" czyli kresu naszych możliwości...

- ale prawdziwym celem wcale nie jest to "dno"... tylko "przebudzenie" w wyniku doznanego "szoku emocjonalnego"... (droga cienia)

- to "przebudzenie" kieruje nas na drogę bezwarunkowej Miłości, Akceptacji i Tolerancji... (droga światła) której celem jest z kolei "oświecenie"...

- ale żeby tak się stało... to oczywiście w obu przypadkach musi to być również poparte głęboką wiarą... :)

- gdyż bez niej NIC się nie osiągnie... a co najwyżej umocni, a raczej ugrzęźnie we własnym "Ego"... :((

 

--- pozdrawiam...infedro... :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe, cieszę się że odświeżyliście temat.

myślę że takich "przebudzeń" czeka nas jeszcze bardzo wiele, to jedno z naprawdę ogromu przejść.

tak czy inaczej nie jest to wszystko proste do zrozumienia, ja się po prostu temu oddaję. bunt nie ma tu prawa bytu :)

pozdrawiam Wszystkich otwierających oczko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu niektórym tam towarzyszy takie totalne poczucie zxapomnienia i izolacji, zawsze czuje sie inna, gorsza... ja vegetuję, a nie żyję, czasami dzien się potwornie dłyz, jest tak strasznnnie mało radości w moim zywocie, wiecznie jakis bol i płacz, z powodów takich, które nei istnieją pratycznie dla innych ( tez zdrowie....) czemu ja mam robić za jakąś męczennice... jestem młoda chce zyc, kochać, byc szczesliwa, a nie zyc jak jakas starsza nawiedzona kobieta... :} cos hamuje, aby kazdy kolejny krok podjąć... zacząć działąć, i zbytni eprzejmowanie się innymi ...to chore...

 

Doskonale Cię rozumiem i znajduję własny obraz w Twojej wypowiedzi. Również jestem spod znaku ryb, więc mentalnie wiele nas łączy.

W gorsze dni zaczynam wartościować. Dochodzę do wniosku, że właściwie nie ma wielkich rzeczy, które by nadawały sens mojemu życiu i- tak jak Ty eywa'o- wegetuję. Właściwie powinnam napisać 'nie było'.

Wchodzę na drogę poznania i w tym widzę sens. Oczywiście odstaję niejako od towarzystwa w którym się obracam. Nie wszyscy potrafią mnie zrozumieć. Momentami irytuję się, gdy w rozmowie schodzę na tematy duchowe, a ktoś mi mówi prosto z mostu, że on nie wierzy w 'takie rzeczy' i dla niego jest wiarygodna tylko nauka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- widzę eyw po Twym nowym avatarku... ze byłaś w moim nowym temacie o aniołach... :)

- szkoda, ze nic nie odpisałaś... chociażby, czy ciekawe czy nie... :P

 

--- pozdrawiam... infedro... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-

 

 

- tak, to prawda... właśnie w tym celu Ego dołuje nas (w sumie niby "karze") aż do osiągnięcia "dna" czyli kresu naszych możliwości...

-:)

Moje mnie nie zdołowało to raczej zasługa śpiączki 2 miesięcznej i uziemieniu na ponad rok bez możliwości db. mówienia przez pół roku.

To mi wystarczyło by posłuchać duszy.

Ot taki bonus od życia, okazja, którą wykożystałam :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hahaha, to cudowne.

dokładnie tak jest, gdy nie słuchamy duszy, a jesteśmy na etapie gdy już wiemy co to znaczy słuchać duszy, życie po zejściu z drogi ducha staje się wyjątkowo trudne. tak jakby promyk, który wcześniej wszystko oświetlał ("przecież to tylko promyk!") przygasł i okazuje się, że ten tylko promyk, to sedno istnienia :)

Edytowane przez gusherra
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje mnie nie zdołowało to raczej zasługa śpiączki 2 miesięcznej i uziemieniu na ponad rok bez możliwości db. mówienia przez pół roku.

To mi wystarczyło by posłuchać duszy.

Ot taki bonus od życia, okazja, którą wykorzystałam :).

 

- no tak... czyli poszłaś niejako "na skróty" i załatwiłaś TO "niejako farmakologicznie"...(jesli mozna tak w żartach powiedzieć)... :P

- ja niestety musiałem zdać się na "życie"... musiałem "skosztować" dna, by móc się od niego odbić... i zacząć się wznosić...

- ale teraz... jest to najpiękniejszy moment mego życia... mimo, ze wtedy tak nie myślałem... :)

 

---- pozdrawiam ciepło... infedro... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- no tak... czyli poszłaś niejako "na skróty" i załatwiłaś TO "niejako farmakologicznie"...(jesli mozna tak w żartach powiedzieć)... :P

infedro... :)

Jak to zawsze ze mną bywa, zawsze dostaję bonusy - już tak mam i niech tak zostanie :).

Kocham życie, a ono najwyraźniej mnie :)

Dostawałam ostrzeżenia przed, ale najwyraźniej na mnie potrzebny był "grubszy kaliber" nieszczęść? - które dla mnie osobiście są błogosławieństwem i łaską.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak to zawsze ze mną bywa, zawsze dostaję bonusy - już tak mam i niech tak zostanie :).

- Kocham życie, a ono najwyraźniej mnie :)

- Dostawałam ostrzeżenia przed, ale najwyraźniej na mnie potrzebny był "grubszy kaliber" nieszczęść?

- które dla mnie osobiście są błogosławieństwem i łaską.

 

- nie tylko Ty potrzebujesz "grubszy kaliber"... gdyż właśnie teraz doświadczamy go wszyscy... by się "przebudzić".

- śmierć... za bardzo spowszedniała, pojedyncza osoba a nawet codzienne wypadki samochodowe nie robią już na NIKIM wrażenia... :((

- jedynie śmierć osoby nam najbliższej zahacza o "przebudzenie"...

- ale jeśli ktoś tego nie rozpozna, to znowu wraca do "rzeczywistości"... znowu do tego co było... :(

- wiec znowu żyje w "iluzjach Ego"... znowu lekceważąc "ostrzeżenia"... aż w końcu trafia na "cięższy kaliber"... :(

- i znowu... zaczyna się zastanawiać... co życie od niego chce ???... i zadawać sobie pytanie 'o co tu chodzi ?'

- a przecież, przekaz jest aż nadto jasny... że chodzi o Ducha (o nasze lepsze JA, o naszą cząstkę Boga w Nas), a nie materie z której Ego zrobiło niemal "bożka" któremu daliśmy się "omotać"...

- i tacy "omotani"... żyjemy sobie jak gdyby nigdy nic, i tylko dziwimy się "dlaczego nam tak źle...??? "

- bo na zewnątrz "niby" dobrze... a od środka "czegoś" brak... :(

- dlaczego... wszystko do czego dążyliśmy, wcale nie daje nam satysfakcji (bo jeśli daje to tylko krótkotrwałą czyli "pozorną")... nie daje spełnienia ?

- dlaczego... czujemy się jakbyśmy byli "oszukani", jakby to co "było" nie miało w ogóle sensu i znaczenia...?

- jakbyśmy... zatracili swe życie, jakbyśmy je zmarnowali (choć nie tak do końca, bo przecież "nauki" tkwią w nas)...

- jakbyśmy MY nie czuli się tak naprawdę Sobą... jakby za Nas nasze życie przeżył ktoś inny (Ego), kto się tylko za Nas podszywa... :(((

- dopiero uzmysławiając sobie TO wszystko... "zaglądamy prawdzie w oczy"...............

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-

 

- i tacy "omotani"... żyjemy sobie jak gdyby nigdy nic, i tylko dziwimy się "dlaczego nam tak źle...??? "

- dlaczego... wszystko do czego dążyliśmy, wcale nie daje nam satysfakcji... nie daje spełnienia ?

- dlaczego... czujemy się jakbyśmy byli "oszukani", jakby to co "było" nie miało w ogóle sensu i znaczenia...?

- jakbyśmy... zatracili swe życie, jakbyśmy je zmarnowali (choć nie tak do końca, bo przecież "nauki" tkwią w nas)...

- jakbyśmy MY nie czuli się tak naprawdę Sobą... jakby za Nas nasze życie przeżył ktoś inny (Ego), kto się tylko za Nas podszywa... :(((

- dopiero uzmysławiając sobie TO... "zaglądamy prawdzie w oczy"...............

 

Wiesz tylko, że ja nie była przed tem "nieszczęśliwa", wręcz przeciwnie byłam spełniona i zadowolona, życie rodzinne, materialne, zawodowe było takie jak powinno być, nie czułam by "życie coś chciało" zawsze dostawałam to o czym marzyłam, wszystko mi się układało i realizowało po moje myśli.

Tak, że te tyci "wypadki" nie przeszkadzały mi, bo db. wiedziałam iż dojdę tam gdzie w danej chwili postanowiłam dojść.

Dopiero wózek uzmysłowił mi gdzie biegnę, za czym gonię i właśnie w tej chwili poczułam, że nie tędy miałam iść, obyło się to bez bólu z mojej str. po prostu postanowiłam, że czas na zmiany.

To tak jakbyś porównał życie "tamto" do lili, które zawsze lubiłam i lubie (podobają ci się, są miłe dla oka) ale czujesz, że trzeba je odstawić na bok ot tak jak odstawiasz wszystko co Ci nie służy dalej, odstawiasz jak wszystko co zbędne .

Ciągle masz te lilie, pachną nadal, a ty nie zachwycasz sę już tylko nimi ale i wazonem w którym stoją, czy też ogrodem gdzie zakwitły.

Tak, że widzisz ja naprawdę dostałam bonus i poszłam zupełnie na skróty.

We mnie nie ma żalu, bólu czy też radości, że tamto życie mi się skończyło. To było bezbolesne przeobrażenie, chyba dlatego tyle lat nie zdawałam sobie sprawy czemu taka jestem, czemu tak jest?

Bo u mnie zawsze było "ot tak"

PS Mam nadzieję, że udało mi się w końcu wytłumaczyć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz tylko, że ja nie była przed tem "nieszczęśliwa", wręcz przeciwnie byłam spełniona i zadowolona, życie rodzinne, materialne, zawodowe było takie jak powinno być, nie czułam by "życie coś chciało" zawsze dostawałam to o czym marzyłam, wszystko mi się układało i realizowało po moje myśli.

Tak, że te tyci "wypadki" nie przeszkadzały mi, bo db. wiedziałam iż dojdę tam gdzie w danej chwili postanowiłam dojść...

- „wtedy” tylko wydawało Ci się ze jesteś spełniona… bo jeszcze nie zdążyłaś zrealizować wszystkich swoich celów, dlatego „wydawało Ci się ze je spełniasz” bo wciąż „dążyłaś” z nadzieja że „dojdziesz”…

- ale jest taki moment w życiu… że człowiek rozpoznaje iż to „dążenie” jest bez końca, jest tylko „iluzją”… bo mimo ze ciągle „dążymy”… to prawdziwych efektów się nie czuje… tak jakby „nie o to chodziło”.

- wiec zaczyna mieć podejrzenie, że ktoś lub coś podstawia mu przysłowiową „marchewkę na kiju” gdzie prawdziwego „spełnienia” nie ma… a co najwyżej, tylko krótkotrwale zadowolenie „złudą że jesteśmy bliżej celu”…

 

Dopiero wózek uzmysłowił mi gdzie biegnę, za czym gonię i właśnie w tej chwili poczułam, że nie tędy miałam iść, obyło się to bez bólu z mojej str. po prostu postanowiłam, że czas na zmiany.

- czyli to jest to co pisałem powyżej… tylko „normalnie” to „oprzytomnienie” (obudzenie) przychodzi dużo później…

- bo biegniesz (dążysz)… dopóki masz siły, ale jak zaczynasz słabnąć myślisz sobie „cos tu nie tak”, to chyba nie oto chodzi… „ktoś lub coś” mnie podpuszcza (Ego). Dałem się złapać jak „rybka na haczyk”… bo na zewnątrz „niby dobrze”(zadowolenie?), a od środka „czegoś” brak(spełnienia)

 

To tak jakbyś porównał życie "tamto" do lili, które zawsze lubiłam i lubie (podobają ci się, są miłe dla oka) ale czujesz, że trzeba je odstawić na bok ot tak jak odstawiasz wszystko co Ci nie służy dalej, odstawiasz jak wszystko co zbędne .

Ciągle masz te lilie, pachną nadal, a ty nie zachwycasz się już tylko nimi ale i wazonem w którym stoją, czy też ogrodem gdzie zakwitły.

Tak, że widzisz ja naprawdę dostałam bonus i poszłam zupełnie na skróty...

- no właśnie poszerzasz swoje „horyzonty myślowe”, znajdujesz inny punkt widzenia… swoje „lepsze JA” które pozwala Ci spojrzeć na „całość” a nie tylko na „fragment” jakie to widzenie (krótkowzroczne) oferowało Tobie Ego…

Obrazowo można to ująć tak… ;

- widzenie tylko „ego”…. to widzenie jednym okiem… czyli z jednego punktu widzenia.

- widzenie „lepsze JA” i „ego”… to widzenie dwojgiem oczu… z dwóch punktów widzenia, dzięki czemu jesteśmy bliżej prawdy… bo wystarczy tylko „wyostrzyć obraz” i uzyskujemy tą „głębię” tak jak uzyskujemy „przestrzenny efekt stereoskopowy 3D” który „powala” Nas swym nieopisanym bogactwem i pięknem …

 

--- pozdrawiam... infedro... :usmiech:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- „wtedy” tylko wydawało Ci się ze jesteś spełniona… bo jeszcze nie zdążyłaś zrealizować wszystkich swoich celów, dlatego „wydawało Ci się ze je spełniasz” bo wciąż „dążyłaś” z nadzieja że „dojdziesz”…

- ale jest taki moment w życiu… że człowiek rozpoznaje iż to „dążenie” jest bez końca, jest tylko „iluzją”… bo mimo ze ciągle „dążymy”… to prawdziwych efektów się nie czuje… tak jakby „nie o to chodziło”.

- wiec zaczyna mieć podejrzenie, że ktoś lub coś podstawia mu przysłowiową „marchewkę na kiju” gdzie prawdziwego „spełnienia” nie ma… a co najwyżej, tylko krótkotrwale zadowolenie „złudą że jesteśmy bliżej celu”…:

Na chwilę obecną można nazwać "wydawało" (choć niekoniecznie, bo wtedy to było dla mnie prawdą), ale wtedy nic mi nie było więcej potrzebne do szczęścia.

Nie było we mnie, żadnych podejżeń,złudeń. Naprawde czułam się spełniona.

To nawet nie było krótkotrwałe spełnienie lecz na daną chwilę całklowite.

Ale teraz nie chce mi się nawet udowadniać, że można być szczęśliwym, spełnonym śpiąc.

Bo i po co Ty masz inne spojżenie na ten temat.

Ja nawet z tej perspektywy uważam, iż nie zmieniłabym niczego ze swojego życia "przed".

 

 

-

- bo biegniesz (dążysz)… dopóki masz siły, ale jak zaczynasz słabnąć myślisz sobie „cos tu nie tak”, to chyba nie oto chodzi… „ktoś lub coś” mnie podpuszcza (Ego). Dałem się złapać jak „rybka na haczyk”… bo na zewnątrz „niby dobrze”(zadowolenie?), a od środka „czegoś” brak(spełnienia) ”

 

Wcale nie uważałam, iż coś mnie podpuszcza, to nie był termatem moich dociekań.

Raczej była chęć sięgnięcia głębiej, zapoznania się z sensem życia, poszukiwaniem prawdy o sobie samym i otaczającym mnie świecie.

Ja nie starałam się obudzić, nie robiłam nic w tym kierunku, po za wsłuchaniem się w duszę.

Widisz Ty ioszukujesz się jakich "cierpień, niemocy, poczucia niespełnienia" ale nic z tych rzeczy nie miało u mnie miejsca.

Ja zrobiłam to "ot tak" nie obwiniająvc ego, nie doszukując się, a Ty niestety nie dopuszczasz do siebie myśli, że to mogło obejść się bez "walki, zmagań" tylko odbyło się samoistnie i natruralnie i, że mi "mi niczego nie brakowało w środku"

Ja już nie wiem jak Wam wytłumaczyć, że można z dnia na dzień patrzeć inaczej na świat omijająć całe to "zamieszanie" z przebudzeniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
U mnie to jest jakas masakra.. ja zyc niue umim, ostatnio mam wrazenie,ze nawet zaja sie soba, nie wiem co jest,

 

- Eywi... mogłabyś trochę jaśniej...? :icon_eek::_mysli::bezradny:

 

--- pozdrówkooo... :_usmiech::jezyk_oko:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...