Skocz do zawartości

Czarna dziura, przystań czy pułapka?


gusherra

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie.

 

Jakiś czas temu pisałam o zachodzących we mnie zmianach.

Oto ciąg dalszy mojej transformacji.

Przedstawiłabym to chętnie w postaci takiej:

1. Mała, skulona zapłakana dziewczynka która pragnie pomagać światu, ale nie ma rączek, a tuż obok niej biega mnóstwo chochlików, które karmią ją wielką łyżką, jest od nich uzależniona.

2. Karmiąc się łzami rośnie, wyrastają jej ręce, ona wyciera łzy, chwyta nóż, zabija chochliki, bierze łyżkę i je. Czuje się wolna, silna i chce ruszyć w świat, by rozlewać zupę także innym, uwięzionym, zabijać dręczące stwory.

3. Robi to.

4. Zatrzymuje się.

5. Patrzy.

6. Opuszcza łyżkę, rozumiejąc, że każdemu ręce muszą wyrosnąć same, nie można wkraczać w życie drugiej jednostki.

7. Puszcza łyżkę, puszcza nóż. Siada i zamyka oczy. Teraz ma ręce, ale już nie chce nimi działać.

8. Ręce powoli zrastają się z ciałem.

 

Podsumowując straciłam wiarę w jakiekolwiek działania. Obserwując swój wpływ na jednostkę, widzę takie typy zachodzących relacji:

- dystans, niechęć - wówczas nie ingeruję

- zaciekawienie, otwarcie - możliwość łatwej manipulacji drugą osobą, choć to najlepsza opcja

- otwarcie, zapał - uzależnienie

 

Doszłam do wniosku że chęć pomagania, służenia wiąże się z ogromną autodyscypliną i ciągłym samo-dokształcaniem. Wątpienie w to, czy moja osoba ma na pewno pozytywny wpływ na rozwój jednostki spowodowały zastój. Zauważyłam, że odnajduję się w tej rzeczywistości tylko wówczas gdy czuję, że sieję dobrą nowinę :) Obecne zrastanie rąk z ciałem wiążę z dobrowolnym wyrzeczeniem "siania ziarna", gdyż poszukuję tego najlepszego.

Nie czuję się dobrze, zastanawiam się czy to czarna dziura (zwątpienie), przystań (zmęczenie), czy może jakaś pułapka (ego). Czy nie robię czegoś źle, czy czegoś nie widzę.

Stoję w miejscu, a gdy stoi się w miejscu trudno jest dojrzeć całość.

Oprócz tego jest we mnie lęk, jakiego już dawno (a może nigdy?) nie było - że obok czai się PRÓBA, cień, coś co czeka aż podwinie mi się noga, aż wykonam zgubny gest ta swoją zmęczoną rączką.

No i sny. Albo szare, bez opieki sił wyższych, albo z czyhającym obok niebezpieczeństwem.

Tak jakby opuściła mnie wszelka pomoc. I nie wiem, czy to wynik moich działań/myśli, czy cienia, czy może właściwy okres na drodze.

Dziwny to czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Dharma

Kolejny stan umysłu, jeden z tych o których napisałaś. Wydaje mi się, że żaden nie jest lepszy ani gorszy.. ani tez ten ósmy nie przybliża do "uwolnienia" dlatego, że za sobą masz już tyle poziomów które doświadczyłaś. Podział jest dla "ego" które rozumie rozwój jako coś stopniowego jak wspinaczkę (sama nazwa wskazuje) dlatego prędzej czy później następują takie negatywne emocje które jakaś cześć nas weryfikuje i czuję się... pusta.

może dojść do wniosku że nigdzie nie doszła.. ale to jest tylko iluzja. Dlatego ważne ja myślę, że najważniejsze jest doświadczyć siebie ( swoje istnienie ) bez oczekiwania.. bez rozlewania się na boki by pomagać innym (to jest szlachetne, ale z umiarem) szukania tam weryfikacji swojej "mocy" . szukania siebie. Paradoksalnie rozwój to nie wspinanie się jak najdalej w jakiejś hierarchii oświecenia ale szukanie

powrót do własnego wnętrza z czego wszystko ma początek gdzie niczego Ci nie brakuje i nie musisz szukać bo tam już wszystko masz.

 

takie małe gdybanie :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak wraz z doświadczaniem musi następować rozwój, choćby dzięki weryfikacji.

Zdawać by się mogło, że im większa wiedza, tym człowiek zwalnia kroku, nigdzie już nie podąża, przystaje, nigdzie go nie gna.

Jednak mi ten stan nie odpowiada, chciałabym jeszcze trochę popędzić, czymś się zachwycić, czemuś zawierzyć. A tu tylko spokój w sercu, cisza duszy i oczekiwanie na nic.

 

Jednocześnie przyznaję Ci rację, rozlewanie na boki, "pomoc" innym, jako pomoc sobie. Tego właśnie nie chcę, bo doszukuję się w tym własnej słabości. Zanegowanie jakiegokolwiek wpływu na drugą jednostkę - to to co obecnie głoszę. Osoby którym starałam się dopomagać, uzależniły się ode mnie lub zaczęły wciągać mnie w swoja gierę ego. Musiałam znów paprać się w biegunowości. Łatwo dałam się złapać. I znów czułam się splugawiona.

Chciałabym jednocześnie zamknąć się w jakimś klasztorze i - otworzyć na innych.

Cóż, zmiana wymaga czasu.

Edytowane przez gusherra
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szukania siebie. Paradoksalnie rozwój to nie wspinanie się jak najdalej w jakiejś hierarchii oświecenia ale szukanie

powrót do własnego wnętrza z czego wszystko ma początek gdzie niczego Ci nie brakuje i nie musisz szukać bo tam już wszystko masz.

 

Można i na odwrót:) Zwie sie to transformacją ego w egzo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Dharma
Jednak wraz z doświadczaniem musi następować rozwój, choćby dzięki weryfikacji.

 

tak :) i często jest właśnie impulsem do zmiany.. do takich przemyśleń, ale wydaje mi się że nie ważne ile tych doświadczeń nabędziesz .. jak mądry się staniesz ile będziesz potrafił to i tak w chwili obecnej jesteś tym samym człowiekiem którym zawsze byłaś .. nie chodzi mi o iluzje siebie.. być może kiedyś uważałaś siebie za osobę słabą a doświadczenia miały sprawić że poczułaś się silniejsza (to jest element drogi- życia tutaj, transformacja) i pewniejsza siebie.. jednak odczuwanie siebie jako tzw. Jam Jest. coś co było jest i będzie niezależnie od czasu to jest właśnie drugi element drogi czyli ta stabilność niektórzy nazywają to korzeniem lub źródłem, rdzeniem :) który wg mnie jest bardzo ważny - jest gruntem nie podlega weryfikacji bo nie ma " ego.". To jest ten aspekt duchowy naszego istnienia.. tak bynajmniej to widzę

 

 

 

KAOS a co to jest ?? egzo?

Edytowane przez Dharma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea
straciłam wiarę w jakiekolwiek działania.

przez etap pomagania innym, nieraz az do wyrzeczenia sie siebie przechodzi wiele osob

potem czesto pojawia sie zniechecenie poniewaz efekty naszych dzialan sa np. inne niz bysmy oczekiwali

mysle, ze teraz jestes na takim etapie

bardzo trudno jest znalezc te rownowage, gdzie pomagamy innym tylko na tyle,

na ile jest to im potrzebne - poniewaz ocena jest wzgledna, granica plynna

umiejac cos, mamy chec dzielenia sie tym z innymi, ale inni czasem robia z tego nie taki uzytek

jak bysmy sobie zyczyli, sprawy obieraja swoj kierunek, wlasny bieg

 

trudno jest tak pomagac, by drugi czlowiek zaczal sam pracowac nad wlasnym rozwojem i swoimi sprawami

-by dac mu tylko impuls i przejsc do porzadku dziennego nad tym, co dalej z tym zrobi

 

nie mozemy "zbawic"/uszczesliwic calego swiata, ba - nawet drugiego czlowieka - on musi do tego dojsc sam, swoja droga

- mozna mu pokazac nasza droge, opowiedziec oswoich doswiadczeniach w nadziei, ze nie popelni tych samych bledow

- ale jakie on z tego wnioski wyciagnie - to juz inna bajka, jego rozwoj i decyzje...

 

zaakceptowanie nieuchronnosci tego to krok do zwalczenia stanu apatii i zniechecenia, ktory sie pojawia, gdy sprawy wymykaja nam sie z rak

kazdy odpowiada sam za siebie - i to wlasnie trzeba uswiadomic innym oraz sobie

 

 

Nie czuję się dobrze, zastanawiam się czy to czarna dziura (zwątpienie), przystań (zmęczenie), czy może jakaś pułapka (ego). Czy nie robię czegoś źle, czy czegoś nie widzę.

Stoję w miejscu, a gdy stoi się w miejscu trudno jest dojrzeć całość.

doswiadczenie nas ksztaltuje, co nie znaczy ze z kazdym robimy krok do przodu

co z tym doswiadczeniem zrobimy, jak je wykorzystamy - to okresla nasza droge, kierunek rozwoju

i mysle, ze rzadko jest to droga "na skroty" lub tez szeroki, wygodny trakt

jestesmy by sie uczyc

i moze po to, zeby zrozumiec

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KAOS a co to jest ?? egzo?

 

To co ma każdy mag chaosu- wielość tożsamości:) Wielość JA. "Miłość własna" pozwala utrzymać egzo w stanie równowagi. Bez niej egzo przekształciło by się w schizofreniczne ego. A w zasadzie jest to wymienne, dwubiegunowe działanie, bo bez "Miłości własnej" nie można było by osiągnąć stanu egzo:)

Edytowane przez Kaos
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie chciałam zbawiać całego świata, no, może gdy byłam maleńka, chciałam mieć różdżkę i czarować :)

Gdy jednak nasza osoba nie pomaga najbliższym, gdy czujemy że jedyne co możemy zrobić, to wycofać się i pozwolić rzeczom dziać się, lub widzimy jak bliska osoba, nad którą spędziliśmy ostatnie pół roku, korzystając z trawestacji naszych słów, krzywdzi inną osobę - budzi się we mnie zdziwienie, zwątpienie, gniew, a na końcu niemoc.

 

Dawno już nie czułam tylu negatywnych emocji. Zawsze czerpałam radość z nadawania sensu życiu - jego najprostszym przejawom i tym sposobem ukazywania innym jego magii - teraz uważam, że to naiwne, bo nikt nie ma moich oczu, moich uszu i moich ust. I to, co ja chcę pokazać, jest przyoblekane w coś innego.

Nie chcę pisać, że świat jest zły, bo nie jest.

Tylko nie wiem na czym się teraz oprzeć, żeby znów uwierzyć, że warto cokolwiek robić.

 

Uszczęśliwiaj siebie, doskonal siebie, pokochaj siebie, dbaj o siebie. A jeśli ktoś obok wymaga pomocy, co zrobić, aby nie wkroczyć zbyt głęboko, aby nie forsować swoich pomysłów a po prostu sączyć miłość w jego zwątpienie? :) ?

 

ładnie mi się napisało. chyba potrzebuję wypoczynku :)

Edytowane przez gusherra
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam tylko że pomaganie innym i narzekanie że źle z tego skorzystali to takie podświadome oczekiwanie nagrody, pochwały, poczucia spełnienia. Powinno się liczyć włożony wysiłek a nie dalszy rezultat. Bez tego pomaganie nie ma sensu bo staje się tylko podbarwionym dobrymi intencjami egoizmem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, moją nagrodą miało być ich szczęście.

Widocznie muszę się inaczej zaprogramować, robić coś nie licząc że to coś da?

 

trochę bez sensu, ale widocznie tak będzie najlepiej.

Edytowane przez gusherra
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

problem w tym, ze wsparcia trzeba szukac w sobie, nie w innych i to jest wlasnie samotnosc, jak ja ją rozumiem...

 

ktos przychodzi do Ciebie z problemem, ale nie trzeba go zmieniac"/naprawiac"

a raczej dac mu popatrzec na niego/problem z innej perspektywy, czasem tylko wysluchac

bo czesto o to wlasnie chodzi, nie o pomoc

skad mamy wiedziec, ze nasza idea jest "dobra" dla kogos?

sami mozemy (i pewnie mamy zazwyczaj) jakos skrzywione spojrzenie - wlasnie przez bagaz wlasnych doswiadczen, przekonania

mozemy pokazywac drogi, sposoby - ale realizacja nie nalezy do nas

 

 

mozesz pozwolic zajrzec innym w siebie i miec nadzieje, ze znajda tam cos cennego, wartosciowego dla nich

co takze jest wartoscia dla Ciebie - ale nie nalezy tego oczekiwac

 

to jest troche tak jak "dac kawalek siebie" i jednoczesnie wciaz miec ten " kawalek siebie" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...