Skocz do zawartości

Dlaczego nas nie odstrzegają?


Dirty

Rekomendowane odpowiedzi

Niby mamy opiekunów duchowych, dusze zmarłych wokól siebie, dlaczego jednak nie zawsze nam pomagają? Dlaczego czasami dostajemy ostrzeżenie przed jakąś niegrozna sytuacja lub dotyczaca osoby obcej, a nie dostajemy gdy cos dotyczy nas lub najblizszych?

Czy cos im w tym przeszkadza a moze pewne rzeczy musza miec miejsce, nawet kosztem cierpienia ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomijając samą kwestię opiekunów, czy istot zmarłych - to jakie informacje się otrzymuje, jest zależne od tego na jakie informacje człowiek się otwiera. A to jest zależne od zaangażowania emocjonalnego, chęci wiary w coś, lub np. niewiary na zasadzie "to niemożliwe by coś takiego mi się przytrafiło (nawet jeśli dzieje się innym w tej samej sytuacji". Tam gdzie jest zaangażowanie emocjonalne, pojawia się też ignorowanie sygnałów które by zmniejszyły to zaangażowanie na poziomie duchowym/świadomości, takie sygnały mogą się w ogóle nie pojawić bo nie są dopuszczane przez zaangażowanie. Dodatkowo, jeśli człowiek nie rozwija swojej świadomości/intuicji względem określonych zdarzeń, sfer swojego życia, to jest skazany na możliwość popełniania tych samych błędów, tak że nie pojawia się otwartość na informacje niosące rozwiązania, lub chroniące nas, albo informacje te są blokowane (przez zaangażowanie emocji, przekonania, czy ignorancję/niewiedzę).

Jakkolwiek też nie polecam dążenia do otrzymywania informacji od dusz zmarłych, bo one po prostu mają mocno ograniczony zasób informacji, a to że zdarzy się że ktoś taki nas ostrzeże, należy raczej do wyjątków (nie zawsze jest to też dusza zmarłego a po prostu materializacja w naszym umyśle, własnej zdolności do zapobiegnięcia czemuś) i taka informacja w tych wyjątkowych sprawach (gdy sama się pojawi) jest pożyteczna. Co do opiekuna, jeśli to nasz wewnętrzny przewodnik, nauczyciel, to pewnie.

Edytowane przez Witek D.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dirty, czy możesz rozwinąć swoje pytanie, bo nie wiem, czy je dobrze zrozumiałam.

 

Witek dobrze napisał, że Dusze nie zawsze mają wszystkie informacje to raz a dwa - nie zawsze mogą nam o czymś powiedzieć.

Np dusza czyśćcowa nie może nam w sumie nic powiedzieć. Poza wskazówkami dotyczącymi jej samej (prośba o modlitwę etc). I tutaj dobrze jest właśnie próbować nawiązać kontakt z Opiekunem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podam może na swoim przykładzie, żeby było wiadomo o co chodzi. Kiedy dostajemy ostrzeżenia w snach, bo tak jest u mnie najczęściej (nie mam poecia skad one pochodzą od Opiekunów czy z innego źródłą), w moim przypadku miałam sny ostrzegające przed śmiercią dwóch osób w mojej rodzinie, kiedy moje dziecko zrobiło sobie krzywdę i trafiło do szpitala (niepotrzebnie bo tak naprawde nic sie nie stalo bardziej panika), nawet kiedy zachorował zwierzak. Ale wiekszosc snow dotyczy osób z ktorymi nie wiaza mnie emocje, np sasiadow, osob ktore znam z widzenia. Rok temu miałam cięzszy przypadek zdrowotny mojej córki, kiedy trzy razy była w szpitalu zanim lekarze trafili z diagnoza, w ostatnich dniach też moment nieuwagi i przysporzył dziecku cierpienia, co znów skonczylo sie szpitalem, niestety w obu przypadkach choć dla mnie ważnych nie miałam żadnego snu, nic co mogłoby mnie ostrzec. Nie wiem może powinnam skojarzyć przypadki kiedy kilkukrotnie zapalały mi się naczynia na kuchence z poparzeniem, ale raczej w pierwszej kolejnosci bierze sie pod uwage wzgledy techniczne. Chociaz pare lat temu kiedy wszystko "paliło mi się w rękach" zapalił się pociąg, którym jechał znajomy, wiec moze powinno dac do myslenia. Tuz przed śmiercią dziadka zaczelam widziec czesto 11 i widze je do tej pory, wg numerologii anielskiej to nic szczególnego ale sama 11 to juzsymbol utraty..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Relacja ze samym sobą, to zawsze relacja najbliższa, czasem gdy nie mamy czegoś przed oczami, a można powiedzieć - w nich samych, to trudno zauważyć że coś nadejdzie, zbliża się. Myślę że w tym leży powód. Może trzeba o siebie się troszczyć co najmniej tak jak o nich, to będzie przychodzić podpowiedź bądź ostrzeżenie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość SooYoung
Podam może na swoim przykładzie, żeby było wiadomo o co chodzi. Kiedy dostajemy ostrzeżenia w snach, bo tak jest u mnie najczęściej (nie mam poecia skad one pochodzą od Opiekunów czy z innego źródłą), w moim przypadku miałam sny ostrzegające przed śmiercią dwóch osób w mojej rodzinie, kiedy moje dziecko zrobiło sobie krzywdę i trafiło do szpitala (niepotrzebnie bo tak naprawde nic sie nie stalo bardziej panika), nawet kiedy zachorował zwierzak. Ale wiekszosc snow dotyczy osób z ktorymi nie wiaza mnie emocje, np sasiadow, osob ktore znam z widzenia. Rok temu miałam cięzszy przypadek zdrowotny mojej córki, kiedy trzy razy była w szpitalu zanim lekarze trafili z diagnoza, w ostatnich dniach też moment nieuwagi i przysporzył dziecku cierpienia, co znów skonczylo sie szpitalem, niestety w obu przypadkach choć dla mnie ważnych nie miałam żadnego snu, nic co mogłoby mnie ostrzec. Nie wiem może powinnam skojarzyć przypadki kiedy kilkukrotnie zapalały mi się naczynia na kuchence z poparzeniem, ale raczej w pierwszej kolejnosci bierze sie pod uwage wzgledy techniczne. Chociaz pare lat temu kiedy wszystko "paliło mi się w rękach" zapalił się pociąg, którym jechał znajomy, wiec moze powinno dac do myslenia. Tuz przed śmiercią dziadka zaczelam widziec czesto 11 i widze je do tej pory, wg numerologii anielskiej to nic szczególnego ale sama 11 to juzsymbol utraty..

 

W tej sytuacji zacznij zapisywać takie przypadki - zacznij prowadzić dziennik i z czasem skojarzysz skutek z przyczyną. Wiem po sobie że potrzeba czasu na wyczulenie, dosłownie wyuczenie swojej intuicji żeby kojarzyła dany znak z określoną sytuacją czy osobą.

Co do opiekunów, myślę ze właśnie w taki sposób uczą, ale potrzeba na czasu i zrozumienia jakie mają dla nas przesłania. Informacja są bardziej Dla Ciebie -> żebyś była przygotowana na trudną sytuację - to też jest nauka lub przepracowywanie pewnych schematów, lekcji.

 

Dobrze jest też pamiętać, że posiadanie dobrej intuicji i "widzenie" informacji wiąże się z ogromną silą wewnętrzną, cierpliwością i dyplomacją, bo nie zawsze możemy czy powinniśmy działać, a wiemy że nadejdą trudne sytuację, dlatego z czasem trzeba się nauczyć dystansować i odcinać od tego co "widzisz", czujesz ...

Wiem że taki pogląd jest niepopularny, zwłaszcza wśród osób które wierzą w rozwój duchowy czy bezwarunkowe pomaganie innym, ale patrząc na to realnie, jest to konieczne jeśli chcesz zachować dobre zdrowie, zwłaszcza psychiczne(emocjonalne).

Jak się nie zdystansujesz, nie nauczysz odcinać od pewnych sytuacji, to będziesz wszystko przeżywać, zbierać na siebie i martwić się że czemuś nie zapobiegłaś (np.tak jak teraz) - zamęczysz się, a to nie o to chodzi.

 

Drugi powód żeby się czasem zdystansować to fakt że tego co jest zapisane w Losie nie zmienisz, możesz próbować uniknąć, ale pomyśl o późniejszych konsekwencjach takiego działania. Kiedy będziesz próbowała uniknąć np. czyjejś choroby (owszem przykrej ale krótkiej) z czasem może czekać tę osobę poważny wypadek. Miej świadomość że wszystkich nie uratujesz, a nawet nie powinnaś, bo jak ktoś ma zapisaną w sieci Losu taką,a nie inna lekcję do przerobienia czyli takie a nie inne życie, to ma to przejść.

To nie znaczy że jesteśmy bezwolni wobec Losu, ale dobrze jest mieć świadomość że pewne rzeczy trzeba przejść, odchorować, stracić i przez to doświadczać, "nauczyć' się życia... z resztą jest takie powiedzenie -> Życie nie daje to co my chcemy, tylko daje to co dla nas ma :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie słyszałam,że przez przykre wypadki, choroby mamy czasem coś przekazywane a czasem poprostu daną sytuacje sciągamy na siebiee myślami, z kolei łazariew ma tego jeszcze inną teorie. Tyle tego, ja niestety nie umiem znaleźć przyczyny, żadnej lekcji w tym że niewinne dziecko doznało cierpienia z moich rąk choć wcale tego nie chciałam :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwzględnij też intencje dziecka - ono (oczywiście nie na poziomie świadomym) mogło mieć intencje doznania takiego zdarzenia a ty stałaś się nieświadomie wykonawcą. Takie zdarzenia zazwyczaj moją dwojaką naturę, albo biorą się z dogrania intencji (dziecko ma świadomą lub nieuświadamianą intencję krzywdzenia siebie, a druga osoba, albo świadomą/nieuświadamianą intencję wyrządzania krzywdy - albo, znajdowania się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie i bycia w związku z tym wykonawcą wobec takiej intencji, mimo braku winy) albo z przypadku, choć nie do końca przypadku, a sytuacji w której nie ma się dość szerokiej świadomości by przewidzieć skutki swojego działania plus (bo to może zapobiegać) braku rozwinięcia takiej wewnętrznej ochrony, płynącej ze swojej duchowej natury (bo to jest możliwe z tego co przynajmniej patrzę po sobie - nawet jeśli nie wie się jak rozwiązać jakiś problem, jest się w trudnej sytuacji, to gdy jest głębokie zaufania w sobie, albo chociaż cząstkowa wola pozytywnej zmiany, to pojawia się wsparcie, jakaś droga albo właśnie rozwinięcie się takiej ochrony w sytuacjach których nie rozumiemy, nie potrafimy przewidzieć skutków). Spłycając ale pokazując jak to np. działa - gdy uderzymy się o kant stołu, to dzieje się to najczęściej dlatego że nie zachowujemy właściwej uważności. Czyli szersza świadomość, uważność mogłaby zapobiec podobnym zdarzeniom (nie samokontrola z lękiem) bo mamy większą świadomość tego co robimy.

Jeśli zrobiłaś to niechcący, niezamierzenie, to myślę że warto przebaczyć sobie, zawsze możesz wyciągnąć z tego na przyszłość, co do tego doprowadziło i zapobiec podobnym przypadkom u siebie.

Jeśli chodzi o ściąganie na siebie sytuacji to są w zasadzie trzy sposoby na to:

- koncentracja na czymś (czyli przyciąganie czegoś myślami, koncentracją, uczuciami z nimi powiązanymi)

- dogranie się intencji - dana osoba ma intencje przeżycia czegoś i pojawia się druga która jej to zapewnia (intencje tej mogą być naprawdę różne i jest szeroka granica między celowym zrobieniem czegoś a przypadkiem, niezamierzonym zdarzeniem, więc nie ma co się porównywać z takim premedytatorem)

- niewiedza, nieświadomość - czyli ta sfera "przypadku", którą da się ominąć rozwijając swoją świadomość lub/i rozwijając poczucie boskiej (wewnętrznej, płynącej z Ducha) ochrony, która zabezpiecza nas nawet jeśli nie wiemy, wchodzimy w coś nieświadomie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witku, właśnie o odpowiedz tego typu mi chodzilo dziękuję. Czytałam książkę Odażne dusze, i wierze,że dusze przed narodzinami "umawiają się" na różne przeżycia. Nie wiem jednaj jak w tym przypadku poznać czy właśnie zadziałało powyższe, czy może sprowadzilam tą sytuacje tym,że podswiadomie bałam sie ze kiedys do tego dojdzie, a moze stalo się tak, ze mimo, ze bardzo chcialam dziecka i je kocham, to liczne pretensje ktore mam do jej ojca zmanifestowaly sie w ten sposób i skupily na niej? Z tego co wiem to wg numerologi na jej barkach spoczywa karma rodowa (8 z dnia urodzenia i z klucza wcielenia)ale nie wiem jak to rozumiec?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzilabym sie z Toba ze nas nie ostrzegaja. Opowiem Ci moja historie. Moja mam zmarla w sierpniu 1999 roku, w miesiac pozniej snilam o niej: zobaczylam ja po drugie stronie wielkiego rowu jak wolala mnie do siebie, zrobilam nawet kilka krokow w jej strone, ale nagle uswiadomilam sobie ze ona nie zyje. Stanelam w miejscu i powiedzialam; nie mamo, nie chce isc do Ciebie bo ty nie zyjesz. a ja chce jeszcze pozyc. Po wypowiedzeniu tych slow obudzilam sie. Zastanawialam sie dlaczego mam przysnila mi sie i chciala abym z nia szla. Kilka dni pozniej czujac silny bol w dole brzucha, poszlam do lekarza. W niecale dwa miesiacebylam juz po operacji macicy. Okazalo sie ze bylo to ostatnie stadium przed rakiem. Jeszcze wtedy nie skojarzylam tego snu z moja choroba. Nastepny sen. Tato moj zmarl w pazdzierniku 2001 roku. Przez lata nigdyo nim nie snilam. Az do 2010 roku, kiedy to zobaczylam go we snie. w tym snie bylam organizatorem przyjecia, wiec mialam duzo pracy i latania. I nagle zobaczylam mojego tate, elegancki, w garniturze. Podeszlam do niego i spytalam - tato co ty tutaj robisz? A on na to - a tak przyszedlem popatrzec. I znowu w tym momencie obudzilam sie. W dwa tygodnie pozniej dowiedzialam sie od lekarza ze mam tylko 10% na przezycie /mialam duze problemy z watroba/. Wtedy dopiero uswiadomilam sobie ze te dwa sny byly ostrzezeniem moich rodzicow. Na szczescie z pomoca lekarzy ciesze sie zyciem. Ale wiem ze bylam juz na skrajui to dwa razy. Moze nasi opiekunowie duchowi nie zawszenam pomagaja, ale na pewno nie jeden raz tylko my tego nie zauwazamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej sytuacji zacznij zapisywać takie przypadki - zacznij prowadzić dziennik i z czasem skojarzysz skutek z przyczyną.

Dirty – już jakiś czas temu Ci to proponowałam i tutaj podpiszę się pod Arachnea.

Masz wg mnie dar widzenia w snach, ale dość mocno zaniedbany. Nie wiem, na ile on jest silny ale prowadzenie sennika i ogólnie próby rozwoju w tym kierunku mogłyby ujawnić to i owo.

 

 

Uwzględnij też intencje dziecka - ono (oczywiście nie na poziomie świadomym) mogło mieć intencje doznania takiego zdarzenia a ty stałaś się nieświadomie wykonawcą.
What what what ???

Witek sugerujesz, że dziecko miało ochotę zrobić sobie krzywdę? Zachorować / cokolwiek?

 

Nie będę cytowała dalej ale dzieci, w porównaniu do osób dorosłych, mają raczej potrzebę wizualizacji, że wszystko jest dla nich, wszystko jest cudowne etc – taki mały egoista a dopiero w późniejszym czasie dochodzą doświadczenia skłaniające dzieci / młodzież do myśli bardziej destruktywnych.

Pisząc kolokwialnie – świat dziecka jest różowo-kolorowy i daleko im do myśli – ahh mam ochotę być w szpitalu. Dzieci nawet nie do końca rozumieją, co tam się dzieje. Ok – mogą pobawić się lekarza, pielęgniarkę ale bez przesady…. No ewentualnie jak dziecko od małego ma jakieś nienajlepsze przeżycia to ok – może coś tam sobie takiego wizualizować ale nie w momencie, gdy ma kochającą matkę / ojca / brata / siostrę / cokolwiek.

Wg mnie poniosła Cię lekko fantazja tutaj.

 

Prędzej skłonię się do wypowiedzi Dirty odnośnie poniższej wypowiedzi:

czy może sprowadzilam tą sytuacje tym,że podswiadomie bałam sie ze kiedys do tego dojdzie, a moze stalo się tak, ze mimo, ze bardzo chcialam dziecka i je kocham, to liczne pretensje ktore mam do jej ojca zmanifestowaly sie w ten sposób i skupily na niej? Z tego co wiem to wg numerologi na jej barkach spoczywa karma rodowa (8 z dnia urodzenia i z klucza wcielenia)ale nie wiem jak to rozumiec?

Anno – to prawda, trzeba czasami mieć oczy szeroko otwarte (umysł również ;))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 11 miesięcy temu...

Ja sądzę, że nasi opiekunowie próbują nas ostrzegać, kontaktować się z nami, jednak my nie zawsze zauważamy próby ich ingerencji. Uważam też, że jeżeli taka sytuacja się powtarza, wtedy nasz opiekun oddala się od nas coraz bardziej, choć nie znika całkiem, a czeka na ruch z naszej strony. Czasem nam podpowiadają, a o tym nie wiemy. Trzeba spróbować zwracać uwagę na to, co pojawia się w naszej głowie, i po jakimś czasie obserwacji powinno dać się wyczuć, które myśli są nasze, a które z zewnątrz, pojawiających się nagle. Porównałabym to do przeczucia... Problem leży w naszym ludzkim podejściu, i nie potrafimy odpowiednio nastawić do tego spotkania, a często chcemy za bardzo i nie myślimy o tym kontakcie z miłością, z wytęsknieniem, ze spokojem, a z takim prymitywnym "ja chcę, przyjdź tutaj, powiedz mi, co chcę wiedzieć, już!". Najlepiej jest nauczyć się medytować, z wyprostowanym kręgosłupem, żeby przepływ energii był dobry i po prostu cieszyć się na to spotkanie, pragnąć go, myśleć o nim z miłością, poprosić o nie i wyobrazić je sobie, tak jak i naszego opiekuna. Słyszałam opinię od doświadczonej osoby, że jeśli dojdzie już do takiego kontaktu, to powinniśmy czuć przyjemną błogość, ciepło, miłość, miłą wibrację, a jeśli czujemy zaniepokojenie, strach, to należy powiedzieć pewnym głosem, żeby istota odeszła, bo może być ona złą, i należy niezwłocznie próbować się odłączyć, wrócić do świadomości. Jak wiadomo, w tamtych "rejonach" nie tylko ci dobrzy i mili się znajdują, a nawet potrafią podawać się za naszych opiekunów, choć właśnie wtedy powinniśmy to poczuć bezdyskusyjnie...

Edytowane przez iinka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
Uwzględnij też intencje dziecka - ono (oczywiście nie na poziomie świadomym) mogło mieć intencje doznania takiego zdarzenia a ty stałaś się nieświadomie wykonawcą.
dana osoba ma intencje przeżycia czegoś i pojawia się druga która jej to zapewnia

 

I tym właśnie tłumaczy się tego typu wydarzenia z poziomu karmicznego. Nie wiemy dlaczego dusza wybrała sobie taki rodzaj doświadczenia - jeszcze nie umiemy zbyt daleko zaglądać za zasłonę - ale jeśli jest to nieprawda, to dla mnie ból życia, wypadki, tragedie z udziałem dzieci byłyby całkowicie bezsensowne.

Ponieważ nie wiem, czy teoria karmy jest prawdą to pozostało mi tylko wierzyć, że tak jest. To znaczy jestem przekonana, że tak jest, ale nie mam na to dowodów, więc mówię, że wierzę a nie, że wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Iinka wspomina o medytacjach, o różnych odczuciach które miałyby towarzyszyć przekazowi, a będących dowodem, że coś tam, gdzieś, funkcjonuje.

Ja widzę sprawy prościej. Nasza podświadomość, Anioł Stróż, opiekuńcze siły …………. (tu proponuję wpisać swoje przekonania), zawsze są. Czuwają jak przeciwpożarowy czujnik dymu, w teatrze w którym gramy swoje życiowe role. Albo wykrywacz metanu w kopalni. Czy o to prosimy, czy nie, raczej zadziała. Słowem „raczej' sygnalizuję pewną warunkowość zdarzeń. Kiedy sprytni górnicy zasłonią czujnik swoją kataną, ma on prawo nie zadziałać. My, na górniczy sposób też blokujemy swoje czujniki niewiarą w świat niematerialny, ową górniczą kufajkę zastępując słowem ”zabobon, przesąd”. Proszę zauważyć, jak wiele osób, bojąc się zaszufladkowań w swoim środowisku, kontynuuje postsocjalistyczne sposoby myślenia o świecie duchowym, metafizyce. (Ci od tarota to też z tej zabobonnej parafii).

Więc jak wspomniałem, uważam, że nasza ochrona działa, a duchowe służby są na posterunkach non stop. Ja zazwyczaj rankiem lub przed podróżą, w myślach wyszeptuję w Przestrzeń moją prośbę o ochronę. Jeśli o tym zapomnę, ufam że i tak będę chroniony. I ten system działa. Wielokrotnie zadziałał. Przekazem sennym, niepokojem przed podróżą, jakąś natrętną myślą powracającą uporczywie. A nawet raz podczas pisania jakiegoś tekstu, w głowie chyba na czas mniejszy niż sekunda, pojawił się nagły rozbłysk obrazu katastroficznego końca samochodowej podróży córki, z miejscem zdarzenia i PEŁNYM obrazem tego co pozostało po wypadku. Tu powiem więcej; nie zgodziłem się na wyjazd córki, a że podróż była konieczna, ja pojechałem ale inną drogą. Szczęśliwie. Tylko że dwa miesiące później, w „wyświetlonym” miejscu, miałem sytuację, z której logicznie analizując, nie mogłem wyjść cało. Wyszedłem bez szwanku. I od tamtego czasu (trzy lata) wybieram inne trasy, nie mam odwagi tam się pojawić. I czytający ma prawo powiedzieć: „przesądny gość”, lub uznać moje obawy.

Miałem jeszcze inne sytuacje, gdy włączały się siły czy pola ochronne, które dają mi ostatecznie prawo wykrzyczeć: wiele dzieje się wokół nas, zawsze, tylko bądźmy otwarci na owe przekazy, nie udawajmy że to niemożliwe, bo takie nienaukowe.

To dzieje się jak podczas pracy w komputerze; robimy swoje a tylko czasem wyświetla się ostrzeżenie od niewidocznego programu antywirusowego. I można te ostrzeżenia ignorować, lub nie. I wtedy jest całkiem jak w życiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ismer; nie tylko Tobie temat karmy przysparza problemów. Uznaję chyba wszystkie autorytatywne opracowania z karmą w tytule lub tle, jako hipotezy. Dobrze, hipotezy są niezbędne do tworzenia nowego, jak asy w tarocie. Ale hipotezy również często nie wytrzymują w procesie badawczym prób z ich udziałem, a wówczas upadają i to jest moim zdaniem, normalna kolej rzeczy. Pozostaje nam czekać chyba na zdanie najwazniejszego testera i autorytetu, jakim jest Czas. O ile on da nam tę szansę. Może też jest w Twoim, moim i nie tylko naszym przypadku, że nie tyle karmicznym, co kulturowym i pokoleniowym obciążeniem jest religijna negacja reinkarnacji, a więc skąd tu jakaś karma. Zafałszowanie przez k.k. przed wiernymi początków własnej historii i reinkarnacji jako elementu wiary, obecnie chyba rzutuje na nasze wątpliwości co do karmy. To moja prywatna opinia, ale konflikt powstaje gdyż przenoszenie na współczesne, postkatolickie kody wierzeń, poglądów innych nacji nie może przebiegać bezkonfliktowo. Z drugiej strony, może powinniśmy sobie uzmysłowić że do reinkarnacji, a może i karmy, my tylko wracamy po zniszczeniu przez k.k. słowiańskich wierzeń, m.in. w cykliczność powrotów do ziemskich żywotów.

No i mamy problem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

Rondek - dla mnie oczywistym jest że reinkarnacja i karma są nieodłączną częścią procesu ciągłych przemian, przejawiają się w bytowaniu, gdziekolwiek by to się nie odbywało, nawet w najodleglejszym zakątku wszechświata i jakakolwiek by to nie była forma istnienia, materialna lub niematerialna. Jednak mówię, że wierzę a nie że wiem, ponieważ nie jestem w stanie tego mojego głębokiego przekonania udowodnić. I nie zależy mi na tym, żeby to czy cokolwiek innego udowadniać, idę po prostu swoją drogą, prezentuję swoje poglądy i w miarę możności staram się nie szkodzić innym. Taka jest moja filozofia, bardzo prosta, rzekłabym - prymitywna, ale moja własna, nie narzucona przez kulturę, religię i w ogóle tzw. ogól wierzeń. Z kk dawno wzięłam rozwód, zresztą ten związek nigdy mi nie był miły, bliższe mi były tradycje słowiańskie, no, powiedzmy różne pogańskie, jak ta instytucja je nazywa, a teoria reinkarnacji siedziała we mnie od zawsze. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale od "zawsze" czułam i wiedziałam, że niejedno jest życie.

Dziękuję Sile Wyższej, Opatrzności, Bogu itd. itp. że dane mi było urodzić się w takim środowisku i w takiej rodzinie, która jest liberalna i niczego mi w kwestii wiary nie narzucała - miałam wolność wyboru. To najbardziej sobie cenię, szczególnie, że upłynęło wiele już lat od moich urodzin i miałam sporo czasu na przemyślenia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ismer, mamy chyba podobne podejście do reinkarnacji, lecz nic na to nie mogę póki co poradzić, sens karmy automatycznie przywodzi mi na myśl grzech pierworodny. I już mam blokadę myśli i woli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

To ja chyba już zupełnie mam odstrzelone, gdyż nie myślę o tej praprzyczynie, albo nie tak : nie da się nie skojarzyć grzechu pierworodnego z karmą, ale blokady nie mam :)

Zresztą, co ja tam będę filozofować: doszłam do takiego stanu, że cieszę się życiem, choć ono daje mi mocno w kość. Albo znów nie tak: cieszę się życiem, ponieważ doszłam do wniosku, że mam możliwość jego kreacji, na razie to jest w pieluszkach ta możliwość kreowania, niewiele jeszcze czynię, ale przynajmniej w tym wcieleniu to sobie uświadomiłam i mam nadzieję, że w następnym tego nie zapomnę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...