Skocz do zawartości

Opowieści :)


beniek88

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem dlaczego ale spodobało mi się to:

 

Pewna Dziewczynka byla chora na autyzm.. dlatego jej opiekun postanowil kupic jej psa zeby nie czula sie samotnie i miala z kim zawsze sie pobawic ... kazdej nocy gdy dziewczynka kladla sie spac wyciagala reke po za lozko i czekala az pies ja po niej polize inaczej nie czula sie bezpiecznie i nie mogla zasnac... to wszystko dzialo sie az do pewnej nocy kiedy to dziewczynka polozyla sie do lozka wystawila raczke lecz nie poczula bliskosci psa... lezala tak z wystawiona raczka i nie mogla zasnac pies nie pojawial sie ani przez 10 minut ani przez 20 ..dopiero po pol godzinie mala zostala polizana po raczce.. i spokojnie zasnela ... Gdy nastepnego dnia sie obudzila zobaczyla ze cala raczke ma we krwi a przy lozku lezal pies z rozcietym brzuchem i z wszystkimi wnecznosciami na wierzchu .. a na lustrze w jej pokoju widnial krwawy napis : " JA TEZ POTRAFIE LIZAC"

:_pies::_pies::_pies:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeeeee tam stare :P jest w cholerę wersji tej opowieści.

"Meise wychodziła właśnie do szkoły. Była zdenerwowana bo miała dzisiaj ważny sprawdzian z historii. Uczyła się prawie całą noc. Nie była do końca przekonana czy wszystko umie idealnie ale miała nadzieję, że ze swoją wiedzą dostanie dobrą ocenę. Nie była wzorową uczennicą ale nauka nie sprawiała jej większych kłopotów… Właśnie wychodziła z klatki gdy wpadła na staruszkę stojąca przy skrzynce pocztowej. Staruszce wyleciały wszystkie listy z ręki u upadły na ziemię. - Mogła by pani trochę uważać? – Warknęła Meise. - Pomogłabyś mi to podnieść? – Staruszka próbowała się schylić po listy ale szybko wyprostowała się chwytając za tył pleców. Mesie spojrzała na nią niewzruszona. - Przykro mi ale się spieszę – Powiedziała i poszła swoją drogą. Staruszka stała i patrzała aż dziewczyna nie znikła za rogiem ulicy. Meise szybko zapomniała o całym zdarzeniu. Nie to było teraz dla niej ważne. Ważny był sprawdzian, który musiała napisać. Wolała nie wiedzieć co się stanie jak go nie zda. Zostanie kolejny rok w drugiej klasie. Rodzice chyba ją zabiją. Właśnie wchodziła na pasy, gdy przed nią z piskiem opon zahamował jakiś samochód. Dziewczyna podskoczyła ze strachu. Ze samochodu wyszedł mężczyzna. - Przepraszam. Nie zobaczyłem jak wchodzisz na pasy – Meise kiwnęła niewzruszona głową i poszła dalej. Nareszcie doszła na szkoły. Wbiegła po schodach i udała się do swojej szafki. Wykręciła numerek i otworzyła drzwiczki. Wtedy na jej głowę wysypała się sterta kopert. Wszystkie koperty miały wypisaną godzinę 13.oo. Przez chwilę Meise wystraszyła się ale po chwili doszła do wniosku, że ktoś zrobił sobie z niej kawał. Pobiegła pustym korytarzem do klasy. Zdziwiło ją to, że na korytarzu nikogo nie ma i wtedy dotarło do niej. Spóźniła się! Nauczyciel ją zabije. Obleje ostatni test i to koniec z nią! Otworzyła drzwi klasy i weszła do środka. Wtedy oczy całej klasy zwróciły się w jej kierunku. - Przepraszam za spóźnienie – Powiedziała podchodząc do biurka nauczyciela – Ala… - Nic się nie stało Meise… Możesz pisać poprawkę – Spojrzała na nauczyciela i uśmiechnęła się. - O której godzinie? - Bądź tutaj o 13.oo – Gdy usłyszała tę godzinę ciarki przeszły jej po plecach. Co się z nią działo? To ta cała sytuacja z pewnością wytrącała ją z rytmu. Najpierw ta staruszka a potem o mało co nie potrącił jej samochód a teraz spóźniła się. Ale mogła pisać poprawkę o 13.oo… Która była teraz? Spojrzała na zegarek… Dochodziła 9.oo… Będzie mogła jeszcze się douczyć a przy okazji popytać klasy co było na teście. Takie małe oszustwa nie zaszkodzą. Nareszcie przerwa. Poszła na stołówkę spotkać wszystkich znajomych ale przy stoliku nie było nikogo. Podeszła do stolika i usiadła rozglądając się na boki. Wszyscy siedzieli w milczeniu. Dziwny dzień, pomyślała. Zawsze w stołówce panował ogromny hałas a teraz? Nikt nie szepnął, nikt się nie odezwał. Może to jakieś święto a ona o tym zapomniał? Ciszę przerwał dzwonek. Wszyscy wstali i poszli na lekcje. Tylko Meise siedziała i patrzała się przed siebie. Czy świat nagle zwariował? Co się działo? Wstała i zasunęła krzesło za sobą. Gdy miała wychodzić nagle usłyszała ogromny huk. Obróciła się i wtedy zobaczyła, że na miejsce gdzie przed chwilą siedziała spadł metalowy klosz lampy. Spojrzała przerażona. Przecież ona tam przed chwilą siedziała! Otarła czoło. Całe szczęście, że klosz nie spadł na nią. Poszła do klasy. Gdy weszła matematyk nawet na nią nie spojrzał. Powiedział tylko nie odrywając wzroku z dziennika. - Usiądź. Nic się nie stało. Spóźniłaś się tylko minutę – Meise poszła do ławki. Nogi zamieniły jej się w watę. Była przerażona wszystkimi wydarzeniami. Kompletnie nie wiedziała co się do koła niej działo. Wyjrzała przez okno i podskoczyła przerażona. Za oknem stała staruszka, której nie pomogła. Patrzała w jej kierunku. Meise odwróciła wzrok a potem ostrożnie spojrzała ponownie. Nikogo tym razem tam nie było. Zdawało jej się to? Miała nadzieję, że tak. Reszta lekcji i przerw przepłynęła bez problemów. problemów godzinie 12.50 poszła do sali historycznej na poprawki. Weszła do środka. Nauczyciel już siedział ale oprócz niej nikogo nie było. Widocznie tylko ona się spóźniła. I dobrze. Przynajmniej nikt jej nie będzie przeszkadzał. Usiadła. - Zaczynasz pisać o 13.oo – I znowu ten dziwny dreszcz, gdy nauczyciel wypowiedział tą godzinę. Nauczyciel położył jej do góry nogami test na ławce. Meise spojrzała na zegarek nad biurkiem. Za 3 minuty będzie 13.oo wtedy zacznie pisać. - Wybacz musze wyjść na chwilkę. Przypilnuje cię nowa nauczycielka z biologii – Powiedział nauczyciel i wyszedł z klasy. Po chwili do środka weszła starsza pani. Meise wytrzeszczyła na oścież oczy. Znała tą staruszkę. Spotkała ją po drodze do szkoły. Starsza pani trzymała w ręce plik listów. Uśmiechnęła się do dziewczynki i usiadła za biurkiem. Nie odezwała się ani słowem. Meise nie mogła wydusić ani jednego słowa z siebie. Spojrzała na zegarek. 13.oo. Odwróciła test ale starsza pani za biurkiem nie dawała jej się skupić. Zapomniała wszystkiego. Wtedy staruszka wstała i podeszła do niej. - Zapomniałaś wszystkiego? Dlaczego nie piszesz? Czyżby cię coś gryzło? – Uśmiechnęła się – Pomóc Ci w czymś może? – Wtedy ostatnią rzeczą jaką Meise zobaczyła były rozsypane na ziemi listy. Następnego dnia w szkole aż roiło się od policji. Co się stało? Jedna ze sprzątaczek znalazła dziewczynę w schowku na miotły. Jej gardło było podcięte a w szparę po przecięciu włożono list na którym ktoś napisał „Godz. 13.oo”. Oczy nadal były otwarte i wpatrywały się w tłum gapiów. Ale spoglądały tylko na jedną stająca tam osobę. Na starszą kobietę, która trzymała w ręce listy. "

 

Opowieści o duchach - bloog.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytul zrozumialam dobrze.Tylko zastanawia mnie dlaczgo rozpoczeliscie od takich opowiesci.Czy nie ma ich o pozytywnym przekazie tylko jakies nasaczone krwia i zbrodnia??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja wam opowiem historie o duchach nie będzie w niej krwi ani nic z tych rzeczy.

To będzie czysta prawda.

A więc po pogrzebie mego dziadka ( miałam wtedy 15 lat ).

Wróciliśmy z pogrzebu normalny dzień. Wieczorem położyłam się do łóżka. W nocy obudził mnie chałas. Otworzyłam oczy by sprawdzić co to?

A tu widze jakichś ludzi którzy wnoszą przez okno (mieszkałam na poiętrze) trumnę dziadka.

Po czym stawiają równolegle do mojego łóżka. Schowałam się pod kołdre bo tak strasznie się bałam, a tu dziadek ściąga ze mnie kołdre i mówi "chodż do mnie tu jest tak smutno i zimno, a ty jesteś moją najlepszą wnuczką. Chodź będzie mi weselej". I ciągnie mnie do trumny.

Ja chyba płakałam i mówie "nie mogę mama będzie za mną płakać nie mogę jej zostawić".

Na to dziadek "teraz martwisz się mamą? Jak cię wysłała po chleb to co kupiłaś? Sobie lody".

No taka była prawda kupiłam lody bo nie było już chleba.

Rano przyjechało do mnie pogotowie bo miałam 41 z kawałkiem stopni gorączki i zapalenie płuc.

Po tym fakcie jeszcze kilka tygodni odwiedzał nas duch dziadka (można było go wyczuć po specyficznym zapachu i tu nie pomogło żadne wietrzenie mieszkania). Wszystko ustało po kilku mszach za spokój duszy dziadka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm opowieści o duchach mają być troche straszne, przynajmiej ja takie najbardziej lubie :) Ritto jesli chcesz mozesz zamieszkać własne opowieści które nie będą "brutalne", tak jak sama powiedziałaś, wolnosc słowa :)

Pozdrawiam:bukiet:

Edytowane przez beniek88
złe zrozumienie intencji
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Beniek,

Nie ma potrzezby kasac niczym zmija.Wiem jakie panuja tu zasady i wiem ze moge nowy temat stworzyc ale dzieki ze jestes tak zapobiegliwy i mi z gory przypominasz o tym .

A tak na marginesie to jest twoja teoria ze opowiesci o duchach maja byc straszne.Dla mnie niekonieczne.

No ale jak to kiedys Jarek napisal punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dorzucę coś od siebie, śladem aury idąc - bez makabry i z życia wzięte :)

Oto 2 sytuacje, które przytrafiły się mojej kuzynce:

 

Agnieszka miała pieska. Pewnego dnia u pieska zdiagnozowano ciężką chorobę - kiedy się ujawniła było już za późno na leczenie - zdychał. Był już późny wieczór, kiedy zaczęło być na prawdę źle, pojechała z pieskiem do kliniki weterynaryjnej, lekarz podał mu jakieś środki przeciwbólowe i oznajmił, że nic się już nie da zrobić. Leżał tak w agonii, a dziewczyna zdecydowała, że będzie czuwać przy nim do końca.

Opowiada, że kiedy tak siedziała przy swoim psie, co chwile przysypiając, przyszedł do niej nasz zmarły parę lat wcześniej dziadek, stanął przed nią jak żyw i zapytał:

 

- wolisz, żebym zabrał teraz psa, czy babcię (wdowę po dziadku - babcia była starsza od dziadka i miała ciężką postać astmy, odkąd dziadek odszedł jeszcze bardziej podupadła na zdrowiu)?

Agnieszka bez namysłu odpowiedziała:

- zabierz pieska!

Po tych słowach przebudziła się, ale zdążyła jeszcze zobaczyć dziadka, odchodzącego z pieskiem na rękach. Nie muszę już chyba dodawać, że w tym momencie pies już nie żył...

 

 

Druga sytuacja, która utkwiła mi w pamięci, to wydarzenia, które miały miejsce tuż po śmierci babci (wspomnianej wyżej).

Babcia była głęboko wierząca, odkąd pamiętam nie odstępował jej różaniec.

Po jej odejściu trzeba było zająć się jej mieszkaniem, które zostawiła mojej starszej siostrze (to właśnie siostra znalazła ciało babci). Mój tato wraz ze swoimi siostrami kilka dni z rzędu chodzili do mieszkania babci, opróżniali stare szafki, w których zalegały jakieś stare dokumenty - to był dla nich bardzo sentymentalny czas. Podczas tych porządków nikt jednak nie mógł znaleźć ulubionego różańca babci, a jako rzecz za życia jej najbliższa, każdy miał ochotę zachować go dla siebie. Szukano wszędzie, bez śladu.

Któregoś dnia do mieszkania przyszła Agnieszka (była tam jej mama - siostra mojego taty, wraz z rodzeństwem) i oznajmiła, że w nocy przyszła do niej babcia i powiedziała, że chce, aby to właśnie ona zachowała ten ulubiony babciny różaniec. Wszyscy oznajmili smutno, że niestety, nigdzie nie mogą go znaleźć. Mimo to, Agnieszka weszła do babcinej sypialni i natychmiast dostrzegła różaniec - wiszący na gwoździku tuż nad łóżkiem. Wszyscy byli w szoku - "przecież nie dało się go nie zauważyć".

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiem wam o "moim" domowym dobrym duszku.

Musi być bardzo dobry ponieważ gdy mnie odwiedza nie ma strachu przed nim ni nie dzieje się nic złego.

Po prostu jest - słychać jak idzie po schodach, otwiera i zamyka za sobą drzwi, pokręci się trochę po domu jakby sprawdzał czy wszystko w pożądku.

Najbardziej jednak lubi przebywać w kuchni, a jego ulubionym zajęciem jest wirtuakne mycie naczyń - słychać odgłosy.

Potem odchodzi znów słychać drzwi i kroki na schodach. Nigdy nie wiadomo kiedy znów przyjdzie w odwiedziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może z innej beczki...historia jak najbardziej prawdziwa i na dodatek udokumentowana zdjęciami (bodajże 10 zdjęć i wielu świadków). Było to na chrzcinach, mały kościołek i w trakcie tej ceremonii nad kielichem mszalnym pojawił się niewielki obłoczek wielkości mniej więcej zaciśniętej pięści który powoli uniósł się do góry i wolno się przemieścił nad chrzczone dziecko i tam nad jego główka się powoli się rozwiał...zdjęcia można zobaczyć w jednym z archiwalnych wydań "Nieznanego świata". Klisze były poddawane ekspertyzom i nie stwierdzono że to wada kliszy.Poza tym są świadkowie tego wydarzenia...jak to można interpretować ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Niedawno bylam na pewnym spotkaniu i tam Pani X opowiedziala nam swoje zdarzenie ktore niedawno doswiadczyla a ja chcialam Wam je przekazac. Pani X pracuje w szpitalu jako pielegniarka.

Jednego wieczora zostala po pracy dluzej aby poukladac sobie dokumenty i ogolnie parzadek z papierami zrobic.

Na tym dziale na ktorym byla zostala zupelnie sama.Osoby z innych dzialow aby przejsc do jej czesci musialy wbic kod wstepu osoby upowaznionej przy glownych drzwiach.Wbijanie kodu przez osobe z zewn bylo slyszalne przez osobe znajdujaca sie wewn.zwlaszcza noca.

Po jakims czasie Pani X zachcialo sie wyjsc do toalety.Idac holem spojzala z oddali na sekcje w toaletami i wydala jej sie dziwnie mroczna.Pojawilo sie u niej na moment poczucie leku ale za chwilke glos w jej glowie powiedzial:przeciez sie nie boisz.Nabrawszy pewnosci weszla do toalet.Przez caly czas czula wyraznie czyjas obecnosc ale jej nie widziala.Wrocila so swojego gabinetu i nagle uslyszala czyjes kroki przechodzace tam i spowrotem po holu,tuz za jej drzwiami.W jej glowie pojawil sie obraz stop i butow tego ducha.Byl to duch kobiety.Za chwilke jej telefon zaczal dzwonic.Pani X miala wlaczona opcje ze po kilku sekundach wlaczala sie automatyczna sekretarka.W tamtej chwili telefon dzwonil i dzwonil a sekretarka sie nie uruchamiala.

Co wynika z tej opowiesci?

Samej odpowiedzi szukala takze nasza Pani X bo posadzala siebie ze miala jakies zludzenia ;-).Duchy chcialy sie przypomniec ,chcialy jej dac znac ze one sa.Duszki bardzo czesto posluguja sie w kontaktach z nami sprzetem elektronicznym

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
  • 2 tygodnie później...

Okolo 4 lat temu jak co roku pojechalam do babci na wakacje. Niestety trafilam na remont no i nie bylo gdzie spac wiec musialam skorzystac z noclegu u sasiadki przez pare kolejnych dni. Nie bede ukrywac ze tego domu akurat nigdy nie lubialam no ale coz... Wszystko bylo ok 1 noc kolejna pozniej jeszcze jedna. Pamietam ktorej nocy nie moglam spac do tego pelnia ksiezyca w pokoju wystarczajaco jasno. Przysnelam chyba na chwile nie wiem na jak dlugo. Obudzily mnie kroki na korytarzu chwile sie wsluchiwalam ale stwierdzialm ze niema sobie czym glowy zawracac. Nie bylam juz taka spokojna kiedy znow otworzylam oczy a nademna stala postac cala czarna,same kontury jakiegos osobnika. Oczywiscie jak to ja panikara mialam zamiar juz krzyczec w nieboglosy ale jakos tak dziwnie mi sie zrobilo. Poczulam nagle taki spokoj. Zamykalam i otwieralam oczy jeszcze kilka razy ale jednak nie zdawalo mi sie. Nie wiedzialam co to jest ale wiem , ze sie tego nie balam mialam nawet dziwne wrazenie ze to sie do mnie usmiecha. Pozniej nagle zniknelo a ja usnelam nawet niewiem kiedy. Po paru dniach odwiedzila nas corka tej sasiadki ktora kiedys mieszkala w tym domu. No i jakos zaczelysmy rozmowe i tak zeszlo wlasnie do tego tematu wiec opowiedzialam jej cala historie. Troche bylam zdziwiona kiedy zobaczylam lzy w jej oczach. Otoz okazalo sie ze dziewczyna byla w ciazy jakis czas temu. Wszystko bylo w porzadku, 2 tygodnie do porodu. Pewnej nocy przysnilo jej sie ze urodzila zdrowa sliczna dziewczynke. Dziecko lezalo w lozeczku. Kiedy kobieta chciala podejsc do dziecka w okolo lozeczka stalo kilka postaci dokladnie takich samych jak ja widzialam przy moim lozku. Dziewczyna rzucila sie w strone dziecka i zabrala je na rece. Kiedy mi to opowiadala nie moglam uwierzyc. Mowila ze kiedy trzymala swoja coreczke na rekach jedna z postaci podeszla do niej i wyciagnela rece. Dziewczyna nie wie dlaczego ale cos podpowiadalo jej ze musi je poprostu oddac i tak zrobila. Zaraz po tym przebudzila sie okolo godziny 3 i do 6 starala sie wyczuc ruchy dziecka ale niestety to nie nastapilo.

No coz dziwna historia ale bardzo smutna nie wiem jak to wszystko wytlumaczyc i co o tym myslec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

To może teraz ja :)

To było 2, może 3 lata temu.Jestem sobie z kolegą (Kubą) i gramy w piłkę, po chwili usłyszęliśmy głos jego mamy która woła "Kuba! Kuba!" poszukaliśmy źródła głosy i okazało się że ~0.5km na samym końcu ogrodu stała czarna postać ( była noc a postać i tak wydawała się czarna na tle drzew....) ubrana na czarno a na koszuli miała coś w rodzaju...obrazka pająka zrobionego z fosforyzującego materiału (takie coś co jak się naświetla to potem na taki zielono-biały kolor który świeci w ciemności) po chwili usłyszęliśmy dokładnie z drugiej strony ulicy ten sam głos który wołał "Kuba! Kuba do domu!", odruchowo się odwróciliśmy i zobaczyliśmy mamę kuby jadącą na rowerze w tą samą koszulę.Kiedy spojrzeliśmy w mejsce gdzie stała zjawa jego mamy okazało się, że zniknęła.

 

Co o tym myślicie? Jakiś sobowtór? ;o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Mnie od kiedy pamietam przytrafiają sie dziwne historie. Być może to zasługa mojej bujnej wyobraźni.

Kilka lat temu w wypadku zginął mój kolega i jego mama, która była w 6 miesiacu ciąży. Bardzo to przeżyłam. Przed zaśnięciem prosiłam Boga, zeby dał mi jakiś znak, że tam gdzie są jest im dobrze. No i przysnił mi sie Michał, jak chodzi po łące ubrany na biało.

A w ogóle to chyba przyplątał się do mnie jakiś poltergeist, czy coś. Wszędzie, gdzie mieszkam (w sumie teraz to 4 miejsce) słyszę jakis dziwne odgłosy. w moim rodzinnym domu ciągle słyszałam jak ktoś chodzi po strychu, odgłos, jakby ktoś rzucał śnieżkami o ściany, coś nawet "regulowało" głośność radia, nie mówiąc o samowłączającym się telewizorze. W innym, wynajmowanym mieszkaniu nawet bałam się iść pod prysznic, jak byłam sama, bo ciągle słyszalam, jakby koś chodził po mieszkaniu, a raz slyszałam bardzo wyraźnie, jak w przedpokoju miałczał kot. W obecnym domu mamy takie stare lustro w kształcie elipsy po właścicielach i dwa razy wydawało mi się, ze kogoś w nim widzę. No i czasem coś stuka w ściany. Wspomnę jeszcze, ze zazwyczaj jak ma ktoś umrzeć z rodziny, to śni mi się wcześniej, albo słyszę w domu jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Mam też bardzo silne przeczucia, np. przed wypadkiem samochodowym mojego męża, albo, tuż po ślubie, kiedy wracalismy do domu, zobaczyłam samochód ciężarowy i pomyślałam, ze będziemy mieli wypadek i kilka chwil potem nas staranował i zepchnął z drogi. Na szczęście w obu przypadkach nic poważnego nam się nie stało (ale samochody do kasacji). Moze to jakiś dobry duch-Anioł Stróż?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam kilka ciekawych i czasem przerażających spotkań z energiami. Pamiętam jak byłam kiedyś u mojej babci od strony ojca na wakacjach. Było to może ze dwa lata temu. Moja ciotka i wuj (ciotka jest siostrą mojego ojca) wybudowali sobie niedaleko nowy dom no i miałam w nim zanocować. Od początku, jak tylko znalazłam się za bramą posesji, czułam się nieswojo i jakoś tak... dziwnie. Dom był dwupiętrowy, ja miałam spać na górze w pokoju mojej siostry, ona miała iść na dół. Dokładnie pamiętam, jak położyłam się w ciemnym pokoju (nów - nie lubię tej kwadry) i próbowałam zasnąć, jednak coś mnie cały czas rozbudzało i nie były to żadne dźwięki. Wreszcie otworzyłam oczy i zachłysnęłam się - nade mną pochylał się chłopak. Wysoki chłopak z długimi do łopatek czarnymi włosami i wielkimi pustymi oczami. Był jakby wodnisty, ale bardzo wyraźny. Wyglądał na zaskoczonego, że nie śpię ale po chwili z zacięciem na wąskich ustach wyciągnął rękę w stronę mojej twarzy. Zrobiło mi się lodowato zimno (mimo że byłam przykryta kołdrą), a kiedy jego ręka zawisła nad moim czołem poczułam silny dreszcz i zrobiło mi się niedobrze. W ustach poczułam smak krwi, a przed oczami stanął obraz tego samego chłopaka ze skołtunionymi włosami pozlepianymi jakąś mazią, krwią i Bóg wie jeszcze czym. Leżał w bardzo dziwnej pozycji w ciemnym miejscu, którego nie rozpoznawałam. Oczy miał otwarte i utkwione w jednym punkcie - nie żył. Następnie poczułam chłód na czole, w miejscu trzeciego oka i insytnktownie podniosłam tarczę.

Obudziła mnie przestraszona rodzina - ponoć wyłam jak opętana, wymiotowałam przez sen i miałam nieprawdopodobnie niską temperaturę. Rano przyjechał lekarz, ale nic nie stwierdził... rodzina dopytywała, co się stało, dlaczego - więc wreszcie im opowiedziałam całość, czując obecność chłopaka w pomieszczeniu, w którym siedziałam razem z nimi. Na początku pukali się w głowę i chcieli mnie wieźć do psychiatry (bo to mało razy mieli takie zamiary -.-) aż w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam im wprost: Gdzieś tutaj został zamordowany człowiek i teraz jego duch krąży, prosząc o pomoc, a że ja podatna jestem to padło na mnie.

Znajomy dreszcz i lód zamiast rąk dały mi znać, że duch najwyraźniej się "ożywił". Dokładnie o to mu chodziło.

Rodzina patrzyła na mnie jak na idiotkę, kiedy chodziłam po wszystkich świeżo wybudowanych pomieszczeniach i szukałam... aż wreszcie w piwnicy, jeszcze nie wykończonej i w stanie surowym stanęłam tuż przy jednej ze ścian. Zrobiło mi się zimno, niedobrze, chłopak stał dokładnie ramię w ramię ze mną, w dzień niestety nie widziałam go, ale powiedziałam: Tutaj coś jest.

Na to rodzina, że chyba oszalałam, że to nowy dom i jakim cudem, a ja uniosłam brwi i grzecznie zapytałam czy tu kiedyś stał jakiś budynek. Na to babcia odezwała się, że bardzo dawno faktycznie tu coś było jeszcze z bodajże 1912 roku, ale zburzono, bo się rozpadał, a poza tym ktoś wykupił te grunty - ponad dziewięćdziesiąt lat później mój wuj i ciotka kupili tą działkę od spadkobiercy tamtego nabywcy.

Co się okazało?

Bardzo głęboko pod ziemią były stare fundamenty tamtego budynku. Nie bardzo było jak się dostać do tego miejsca, gdzie spoczywał szkielet zmarłego chłopaka, ale pomogło odprawienie trzech mszy w miejscowym kościele, a ja na dodatek zapaliłam znicz w tym miejscu.

Pamiętam jeszcze, że jak już ten znicz postawiłam na ziemi, to ten chłopak pojawił się jako mgła i usłyszałam takie jakby "dziękuję..." bardzo niewyraźne, ale przepełnione wzruszeniem.

Duch odszedł i już więcej go nie spotkałam. Rok później moja babcia Tajna Agentka wśród miejscowych wybadała co to mogło być - okazało się, że chłopak był Żydem, a nazywał się Adam i w tym domu ukrywał się podczas drugiej wojny światowej, gdzie niestety w końcu dopadli go Niemcy, którzy sukcesywnie przetrząsali wszystkie domy w okolicy...

Cieszę się jedynie, że udało mi się go przeprowadzić na drugą stronę.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 lata później...

Wiele lat temu moj serdeczny kolega wynajmowal stancje, w ktorej urzadzalismy dosc huczne imprezy. Pewnego razu mowi mi, ze cos ze swiatelm w pokoju ma nie tak. I rzeczywiscie: mimo, ze zalozyl chyba ,,setke" (czli zarowke 100-watowa), to w pokoju bylo jakos tak ciagle ,,ciemnawo". najpierw pomyslelismy, ze cos z pradem jest nie tak ale po chwili skojarzylismy, ze wszystko ok. W pewnej chwili przyszedl mi do glowy ,,pomysl" i spytalem sie jego (a wtedy juz wyczuwalem takie rzeczy), czy tu ktos wczesniej mieszkal. I owszem-mieszkala starsza rodzina, a po smierci jednej z osob (zony) rowniez tutaj spedzil reszte zywota jej maz. Od razu jakos to wyczulem i spytalem sie, czy ktos tu umarl i czy sa przedmioty nalezace do niego. No i byly. Cala szafa-jakies mundury (byl emerytowanym wojskowym chyba), koszule itd. Powiedzialem mu, zeby pomodlil sie za usze tego czlowieka, postaral sie zwizualizowac ze odprowadza ja do swiatla i zeby pozbyc sie przedmiotow nalezacych do niego. Jak nastepnym razem wpadlem na kolejna impreze, to kolega powiedzial mi ze musial z ,,setki" zejsc chyba na 70W bo tak dawalo po oczach ze az wytrzymac nie mozna bylo :P. Niby nic ale jednak z zycia wziete...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...