Skocz do zawartości

Opętany przez Czarodziejkę?


Jack 4x

Rekomendowane odpowiedzi

Zawsze w jakimś sensie interesowała mnie ezoteryka. Jednak do końca w to nie wierzyłem. Nie jestem super wierzący. Zdarzyło mi się kupić karty tarota, wahadełko i kilka książek, jednak nigdy nie zabrałem się za to. Odkładałem to zawsze na później.

Na pomysł napisania tutaj wpadłem niedawno. Nawet do głowy by mi to nie przyszło. Byłem tak zapatrzony w "czarodziejkę", że dopiero niedawno zdobyłem się na przeanalizowanie tego co tak naprawdę zaszło, a i tak do końca nadal nie wierzę że mogła to zrobić. Jak przeczytacie hostorię to zrozumiecie.

Oto moja historia sprzed kilku lat. Pracowałem z pewną kobietą. Kiedyś podarowała mi pęczek lubczyku. Już wtedy coś do niej czułem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie flirtowałem z nią specjalnie. Jestem raczej racjonalnym, odpowiedzialnym, poważnym i słownym facetem. Mam swoje lata, znam siebie, nie jestem z tych, którzy latają za kochankami. Do faktu podarowania mi tych warzyw nie przywiązałem zbytniej uwagi. Prawdą jest jednak, że w tamtym okresie, jak jeszcze pracowaliśmy razem, byłem nadzwyczaj pobudzony seksualnie. Działała na mnie w niespotykany sposób. Wiele nas łączyło. Wspólne zainteresowania, poglądy, sposób patrzenia na świat. Czułem jakbym znał ją wieki. Wtedy był czas że czułem jakby euforie. Czułem, że coś zaczyna się rodzić do niej z mojej strony, i nie jest to zdrowe. Szukałem pretekstu, aby zniszczyć w mojej głowie jej wyidealizowany wizerunek. Oraniczyłem rozmowy z nią do niezbędnego minimum. Chciałem wzbudzić w sobie negatywne uczucia do jej osoby. Przebywałem z nią na co dzień. Niestety, nie mogłem jej znienawidzić. W tym czasie nasze drogi się rozeszły. Ale nadal widywaliśmy sie od przypadku do przypadku.

Zaraz jak nasze drogi się rozeszły wymieniliśmy kilka nic nie znaczących majli. Potem zaczęło się nasze regularne majlowanie. Pisaliśmy bardzo często, prawie non stop, kilkadziesiąt majli dziennie, najpierw bardzo powściągliwie, o piosenkach, których słuchamy i innych duperelach, sporo pisaliśmy w podtekstach i niedomówieniach. - Nie wiem czy mnie kochała, i czego oczekiwała. Na pewno nie byliśmy, z tych co myślą o zdradzie. Dlaczego tak na siebie reagowaliśmy? - Ważny był sam fakt utrzymywania kontaktu. W sumie to ona zaczęła takie pisanie od przesłania mi do posłuchania tytułu piosenki "Psalm stojących w kolejce" i słowa "kiedyś te kamienie drgną" - (myślałem, że chce zmiany w swoim życiu). Źle to wtedy zinterpretowałem. Chyba chodziło o mnie - kiedy się w końcu w niej zakocham? Jeszcze wtedy nie wyznałem jej uczucia. Ale kiedy tylko zmieniła pracę, zacząłem świrować. Brakowało mi z nią kontaktu. Pragnąłem przebywać tam gdzie ona. Czułem się strasznie. Tak bardzo mi brakowało przebywania w jej towarzystwie.

Od tego momentu podawaliśmy sobie na wzajem tytuły utworów, których w domu słuchaliśmy. Oczywiście wszystkie były o miłości. A było ich mnóstwo.

Dosłownie tylko kilka razy rozmawialiśmy na osobności. Nigdy podczas naszych prywatnych spotkań nie poruszaliśmy wątków majlowych tzn. nie rozmawialiśmy o naszym uczuciu. W realu rozmawialiśmy bardzo powściągliwie i tylko o rzeczach ogólnych. A nawet nie musieliśmy nic mówić, wystarczyło, że jesteśmy razem. Mogliśmy siedzieć i milczeć, a i tak sprawiało nam to niebywałą przyjemność. Podczas nielicznych rozmów telefonicznych przeciągaliśmy w nieskończoność nasze połączenie. Nigdy jej, wcześniej, ani później, nawet nie dotknąłem. Nie mówiąc już o pocałunku. Nigdy nie dążyła do kontaktu intymnego. A ja nie naciskałem. W sumie także nie pragnąłem, aby została moją kochanką. Liczył się tylko kontakt z nią. Bałem się stracić z nią kontakt. I tak często jej podpadałem.

Czasami nie bardzo ją rozumiałem. Tak naprawdę nigdy w realu nie rozmawialiśmy o naszych uczuciach. W majlach pisaliśmy dużo w podtekstach i niedomówieniach. A ona czasami zachowywała się tak, jakby bywała zazdrosna (np. ten tekst o żonie - kiedyś napisała, że nigdy nie dorówna mojej żonie). Pisała takie teksty jakby dawała mi znać, że jest gotowa spędzić ze mną resztę życia. Tak to wtedy odbierałem. A ja jej tak naprawdę nie znałem. Nie robiłem jej złudnych nadziei. Nigdy nie robiłem jej wymówek. Nigdy bym nie podjął decyzji o byciu z kimś nie poznając go bardziej niż przez pisanie majli. Ona ciągle chciała być tajemnicza.

Po kilku tygodniach takiego niewinnego pisania, napisała do mnie czy nie uważam, że robimy źle pisząc do siebie za "plecami małżonków". Odpisałem m.in. że niczego nie chce zmieniać. Ona odebrała moje słowa, że niby insynuuje jej, że chce rozbić moją rodzinę. Obraziła się. Na drugi dzień jak byłem w pracy, napisała smsa, że nigdy już do tego nie wrócimy i coś w stylu, że to koniec. Wyznałem jej miłość. Naprawdę ją kochałem. Nigdy też nie miałem zamiaru jej tego powiedzieć. Tylko zrządzeniem losu przyznałem się do tego. Zaraz potem napisała mi smsy. Widać było, że jest w "amoku". To były dziwne smsy. Biła z nich radość. Napisała, że niech moja żona ją przeklnie na wieki, ale chce ze mną kontynuować znajomość. Nigdy jednak bezpośrednio wtedy, czy też później nie wyznała mi miłości.

Pewnego razu chciała się dowiedzieć, dlaczego w czasie gdy pracowaliśmy razem ograniczyłem z nią rozmowy. Powiedziałem jej, że już wtedy coś do niej czułem i nie wiedziałem co robić, więc postanowiłem ją wtedy znienawidzieć. Uderzyło mnie, że zaczęła dociekać od kiedy to coś do niej poczułem. To pamiętam, bo trochę mnie zdziwiła jej pozytywna reakcja i jej dociekanie. Pomimo tego, że prosto w twarz powiedziałem jej że starałem się ją znienawidzieć, ona jakby się ucieszyła.

Kiedyś też napisała niby w żartach, że to moje zauroczenie jej osobą może było spowodowane przez ten lubczyk, który mi swego czasu dała.

Kiedyś też mi napisała z wyrzutem, że bardzo często w majlach do niej wspominam imię mojej żony. Pisała także, że w młodości interesowała się białą magią. Raz wyznała mi że jeszcze przed wejściem do budynku potrafiła wyczuć czy już jestem w pracy.

Po kilku miesiącach napisała, że musimy to skończyć. Że kocha swojego męża i oczywiście podała tytuł utworu "U mnie maj" - czy znam i abym posłuchał.

Potem bywało już różnie. To raczej ja do niej pisałem. Coś dziwnie mnie do niej ciągnęło. Po roku takiego prawie jednostronnego pisania, czasami zdarzało się mam pisać do siebie kilkanaście majli przez dzień czy dwa. Nie pisywaliśmy do siebie smsów. Mamy rodziny. Nie narażaliśmy się na przyłapanie. Gdy pewnego razu nie złożyłem jej życzeń na dzień kobiet, to ona po kilku dniach złożyła mi życzenia smsem (była sobota) na dzień mężczyzny. Miało to coś na pewno znaczyć. Ale smsem! O godz. jedenastej w sobotę! Wnioskuję że chciała abym o niej ciągle myślał. Ale ona już wtedy prawie nie odpowiadała na moje majle. Więc dlaczego? Dziwne to było dla mnie. Nie wiedziałem o co jej chodzi. A tak bardzo pragnąłem z nią być. Nie mogłem w ogóle skupić się na pracy. Parszywy okres życia.

Cały czas o niej myślałem. Była moją obsesją. A najgorsze jest to, że nadal jest. Odczuwałem tak silną irracjonalną potrzebę kontaktu z nią, że wystarczyło mi jak spojrzałem "w okna jej pracy". Cały czas czuję jakbym miał coś co mnie uwiera w piersi. Nie wiem jak to określić - jakby tam była jakaś myśl. Był okres, że myśli o niej krążyły w mojej głowie 24 godz. na dobę. To było nie do wytrzymania. Głowa mi pękała, a ciało było rozrywane. Tak bardzo chciałem z nią być. Nie zrozumie tego nikt kto tego nie przeżył. Cały czas byłem jakby zamroczony.

Stosowałem różne środki, aby w miarę normalnie funkcjonować i nie pokazać mojej rodzinie, co się ze mną dzieje. Często miałem myśli samobójcze. Był alkohol, wydzieranie się wniebogłosy w lesie, ćwiczenie okrucieństwa z książki Coehlo. Nawet szukałem gabinetów psychiatrycznych w okolicy. Był czas, że nie wierzyłem, że sobie poradzę. Bałem się, że coś we mnie pęknie i skończę ze sobą. To nie był najlepszy okres mojego życia. Ciągle cierpiałem, myślałem o niej i tęskniłem. Strasznie mi jej brakowało. Byłem cholernie zazdrosny - że jej mąż ją dotyka, że śpią razem, że spędzają ze sobą dużo czasu, a nawet, że uśmiecha się do innych facetów, że rozmawia z innymi a na mnie nawet nie spojrzy nie mówiąc, że nawet się do mnie nie uśmiechnie. Traktowała mnie jak powietrze. Czułem do niej ogromne pożądanie. Ale raczej nie intymne. No może, trochę. A faktycznie chciałem …, wystarczyłoby mi tylko jej uśmiech. Być przy niej. Nie panowałem nad swoimi myślami. Dalej nie panuję. Kilka razy prosiłem ją o spotkanie abyśmy sobie wyjaśnili pewne rzeczy. Nie odpisywała. Myślałem że od razu kasuje moje majle, w ogóle ich nie czytając. Unikała przypadkowych spotkań ze mną. Jak już totalnie któryś raz upodliłem się przed nią pisząc do niej prawie błagalnie i prosząc o spotkanie to odpisała (ale na któregoś z moich poprzednich majli) twierdząc, że nie ma między nami żadnych nieporozumień i że nie odczówa potrzeby spotkania i rozmowy.

Traktuje mnie tak jak bym jej zagrażał. Przez ostatni rok pisałem do niej bardzo okazjonalnie - raz na miesiąc - nie chcąc dać jej odczuć, że ją prześladuje czy nękam. Mogła by to odbierać jako stalking. Nie mogłem się jednak powstrzymywać przed kontaktem z nią. To była tak silna potrzeba, że pomimo tego, że wiedziałem, że nie mogę ją gnębić majlami, nie mogłem się powstrzymać. Ręce same pisały. Oczywiście dużo pisałem z myślą o tym że jej to kiedyś wyślę. Prawie codziennie. Czułem nieprzemożną potrzebę dzielenia się z nią moim życiem. Nie mogłem się powstrzymać przed dzieleniem się z nią swoimi troskami, radościami, no w ogóle dniem codziennym. Pisałem i nie wysyłałem. Teraz jest już odrobinę lepiej. Od trzech miesięcy nic do niej nie napisałem. To jest jak wychodzenie z uzależnienia (chyba odczuwam objawy głodu narkotykowego). Staram się jej unikać. Ona też tak robi - od dawna. Jednak zdarza się nam jeszcze nawzajem szukać się wzrokiem. Czy ona w ten sposób - nie kontaktujemy się - sprawdza lub chce skontrolować działanie uroku? Wyłapuję każde jej spojrzenie - niesamowicie tego łaknę. Gdy widzę ją choćby z daleka to dostaję po prostu palpitacji. Całe moje ciało dostaje po prostu drgawek. Nie mogę nad tym zapanować. To jest chore, jak moje ciało na nią reaguje. Rzadko bo rzadko spotykamy się - głos mi się wtedy łamie jak wymieniam z nią kilka zdań. Nie mogę opanować drżenia całego ciała. Ale jak tylko możemy, to się unikamy. Z innymi kobietami rozmawiam na luzie.

Próbuję się ratować. Jak tylko zaczynam o niej myśleć to robię wszystko, aby przekierować myśli na inne tory. Np. liczę do 10 przez naście minut itp. Pomaga, trochę. Jednak nie za każdym razem. Myśli o niej i tak znajdą drogę aby zagnieździć się w moim umyśle. Nie mogę się na niczym skupić. Zastanawia mnie, dlaczego tak długo nie mogę sobie z tym poradzić. Nieraz miałem depre. Jednak zawsze sam sobie z tym radziłem, chociaż mogło to zajmować nawet kilka miesięcy.

A niby, dlaczego miałaby mnie w sobie rozkochać, potem to zakończyć i traktować mnie jak powietrze. Co chciała przez to osiągnąć? Sprawdzała swoje umiejętności, z młodości?

Może mam słabą psychikę - czytałem posty z podobnych przeżyć na Waszym forum - i jedną z opcji była słaba psychika.

Raczej nie wierzę w relację karmiczną czy związek karmiczny. Na pewno już nie z jej strony. Nie chcę mamić się nadziejami. Chcę to zakończyć w sobie. Niekoniecznie zapomnieć.

Podejrzewam też, że może niechcący rzuciła na mnie ten urok, tym lubczykiem. Nie wiem, jakie miała intencje dając mi ten lubczyk, bądź co bądź kiedyś zajmowała się białą magią. Może to nie było niechcący? Faktem jest, że cały czas odnoszę dziwne wrażenie że coś mnie do niej ciągnie. Coś jej, jest w moim ciele i nie daje o niej zapomnieć. Trudno to wytłumaczyć. Nawet teraz ciężko mi sobie wyobrazić, że jest "wyrachowaną i podstępną wiedźmą". Nawet gdyby to była prawda i ktoś teraz by mi tak o niej powiedział, to nie uwierzyłbym w to. Zalazła mi tak bardzo za skórę jak jeszcze nikt inny. A mi to w ogóle nie przeszkadza. Cały czas jestem nią zauroczony. Trwa to już któryś rok z kolei. A tylko kilknaście miesięcy z tego okresu było "fajerwerkami". Reszta to tęsknota i cierpienie.

 

Czy to urok?

 

Oczywiście była pewna osoba którą poznałem w necie i na szczęście mogłem jej bez ogródek wylewać, prawie od początku mojej historii, swoje żale. Bez jej wsparcia nie wiem co by ze mną było. Bardzo jej dziękuję. Traktowałem to jak psychoanalizę. I proszę nie mówić, że nie istnieje przyjaźń damsko-męska :)

A co do pójścia do psychologa. I jak ja bym to wytłumaczył żonie? Że co mi jest. Muszę sobie jakoś z tym poradzić. Tyle że to już za długo trwa i nie kłamiąc liczyłem na drogę na skróty - urok byłby mi na rękę. Ktoś by "pomachał nad moją głową, poszeptał" i problem z głowy. Tyle że ja zawsze mam pod górkę i jak zwykle to nie będzie urok, a na dobicie okaże się, że to jeszcze relacja karmiczna, ale tylko z mojej strony. Na razie nie sprawdzałem tego. Nie chce się dobijać. I jak tu cieszyć się życiem. Za dużo podałem faktów aby podawać swoje dane. Zrozumiecie.

Edytowane przez Jack 4x
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm

pierwsze pytanie

nie dalo sie tego napisac w jednym zdaniu w stylu 'flirtowalem z kobieta, jej sie odwidzialo a ja sie zakochalem'?

 

drugie pytanie

przez te wszystkie lata udajesz przykladnego kochajacego meza?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby tak przewidywał regulamin, to nie rozwodziłbym się na tym co pisałem. Widzisz "kolego/żanko", ja naprawdę kocham swoją żonę. Zdziwiony/a, co?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby tak przewidywał regulamin, to nie rozwodziłbym się na tym co pisałem. Widzisz "kolego/żanko", ja naprawdę kocham swoją żonę. Zdziwiony/a, co?

nie, blednie uznales ze tak uznalem :P

 

kiedys czytalem wywiady z osobami ktore twierdzily ze darza jednoczesna i taka sama miloscia kilka osob plci przeciwnej i nie mogly zbudowac sobie w zwiazu z tym zadnego normalnego zwiazku. zjawisko nie jest takie niezwykle. moze ktos z kolegow lekarzy podrzuci fachowa nazwe

ale czy sam kwalifikowalbys sie pod taka osobe - sam sobie na to odpowiedz

 

 

tak czy inaczej zalozyles ten temat nie po porady milosne lecz z pytaniem czy nie ciazy nad toba urok/klatwa - nie ciazy, nie masz zadnych objawow

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie się zdaje, że wolałbyś aby to był urok przez panią rzucony, bo taka świadomość dałaby Ci iskierkę nadziei, że choć przez chwilę byłeś ( a może i nadal jesteś) dla niej ważny. Masz obsesję na jej punkcie i raczej nie chcesz się tego pozbyć - psychologa też unikasz, tak jakby zaraz po Twojej wizycie miał zamieścić ogłoszenia w gazetach, że u niego byłeś :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki jesteś znak zodiaku, jaki znak zodiaku jest ona?

I tak się zastanawiam nad tym lubczykiem.

To jest możliwe, ze 'nieświadomie' coś tam zadziałała, tym bardziej, ze mówiła, ze zajmuje się białą magią - czyli pojecie miała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O_O to jak mam CI pomóc?

Opisałeś historię swojego romansu, nie podając jakichkolwiek danych.

Chłopie - to Forum ezo. Jak poczytasz ten czy owy temat zobaczysz, że do jakiejkolwiek diagnozy potrzebne są dane.

Nie proszę Cie o daty urodzenia i imiona, jak to się prosi w większości tematów, a o znaki zodiaku.

 

Pytasz czy to urok - tak, osobisty tej Pani.

Niestety ja tutaj działań magicznych nie wyczuwam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość pideha

http://www.ezoforum.pl/regulaminy-dzialow/78708-regulamin-sposoby-na-klatwy-i-uroki.html

Chlopie, masz tu regulamin przeczytaj go sobie. Chcesz/ oczekujesz pomocy to sie dostosuj. Nawet lekarz by postawić diagnozę musi zbadać pacjenta, a Ty oczekujesz ze po napisaniu "jednostronnej" opowieści ktos wyda werdykt yhhhh

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi tylko o wykluczenia uroku.

 

To nie urok, to Twoja psychika - bez psychoterapeuty się nie obędzie, ale przygotuj się na to, że to robota na dłużej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mówiła, że "zajmuje się białą magią", to właśnie dowód na to, że o magii nie miała bladego pojęcia, więc raczej bym się nie przejmowała ;)

 

Urok wykluczam, natomiast na podstawie wypowiedzi autora wątku diagnozuję obsesyjne uzależnienie od tej pani. To się leczy, ale trzeba chcieć się leczyć i znaleźć właściwego terapeutę. Ewentualnie namówić i żonę i tę panią do stworzenia związku poliamorycznego.

Edytowane przez bylica
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Dziękuję pewnej czarującej Szamance z tego forum.

Nie bardzo wierzę w takie rzeczy, ale to co zrobiłaś działa :)

Wiesz, kiedyś czytałem "Enneagram" H. Parmer oraz czytałem opisy drogi życia według Zybertala. To co tam jest napisane, pasuje do niej jak ulał. Lepiej bym tego nie ujął. Ona jest dwójką (1+1=2) a Twoje słowa potwierdzają się w stu procentach. 11-stki w niej nie dostrzegłem.

Trochę ją to kosztowało zanim osiągnęła swój cel, i dobrze. Stąd te ... Wszystko się w końcu ułożyło w logiczną całość.

 

PS. A wiesz, że ona leje na siebie tony tych swoich perfum, aby jej zapach rozchodził się na całym korytarzu w pracy. Że aż nieraz do przesady!

 

Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za pomoc :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...