Skocz do zawartości

Słowa mądrości


Gość sheina

Rekomendowane odpowiedzi

Gość sheina

Słowa, które znalałam w internecie, zupełnie przypadkowo

Słowa, które bede maglowac chyba, az do skonczenia świata

Slowa i dla Was kochani.

Szczeście jest w nas.My wszystko wiemy

tylko niepotrzebnie sobie komplikujemy.

 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,

że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,

żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.

Dziś wiem, że to się nazywa

AUTENTYCZNOŚCIĄ.

 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,

jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,

wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,

ani tamta osoba nie jest na to gotowa,

nawet jeśli byłem nią ja sam.

Dziś wiem, że to się nazywa

SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.

 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,

przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,

że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.

Dziś wiem, że to się nazywa

DOJRZAŁOŚCIĄ.

 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,

że zawsze i we wszystkich okolicznościach

jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu

i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.

Od tamtej pory mogłem być spokojny.

Dziś wiem, że to się nazywa

WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.

 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,

przestałem ograbiać się z wolnego czasu

i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.

Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,

co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.

I robię to na swój sposób i we własnym tempie.

Dziś wiem, że to się nazywa

RZETELNOŚCIĄ.

 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się

od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.

od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,

co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.

Na początku nazywałem to “zdrowym egoizmem”

Ale dziś wiem, że to

MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.

 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,

przestałem chcieć zawsze mieć rację.

Dzięki temu rzadziej się myliłem.

Dziś wiem, że to się nazywa

SKROMNOŚCIĄ.

 

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,

wzbraniałem się przed życiem w przeszłości

i troską o własną przyszłość.

Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.

Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to

DOSKONAŁOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,

że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.

Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,

mój rozum zyskał ważnego wspólnika.

Ten związek nazywam dziś

MĄDROŚCIĄ SERCA.

 

Nie musimy już się obawiać sporów,

konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,

ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.

Dziś wiem, że TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE!

 

 

 

 

ZDOBYŁAM AUTORA SŁÓW : Charles Chaplin o swoim życiu...

Edytowane przez sheina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

- no IYA... dałaś teraz czadu... :)

- zakasowałaś nas wszystkich... :))

- podjąłem decyzje... wydrukuje w kolorze... w ramkę... i zawieszę na dobrze widocznym Honorowym miejscu... :)))

- dziękuję bardzo ze się z nami podzieliłaś... :)

- trochę szkoda, ze nie wiemy czyje to słowa i myśli...

- tak przesiąknięte mądrością wprost z życia...

- piękne ... naprawdę cudowne... :)))

- widać, że Ktoś jednak czuwa nad Tobą...

- ...szczęściara :)))

 

--- pozdrawiam kochana... infedro...

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość sheina

nom, z rozbiegu pominelam ich..wlasciciela.. ;)

 

a czy ktos czuwa...ostatnio watpie chociaz czasami telefon przyjaciela to przeciez telefon aniola...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ZDOBYŁAM AUTORA SŁÓW : Charles Chaplin o swoim życiu...

 

- Iya... czy ja dobrze kojarzę... ??? :mysli:

- ... to ten sam Charles Chaplin ... ten komik z laseczką...???

- bo jeśli TAK... nigdy bym nie pomyślał że to On...

- ale to Ego... robi z Nas durniów... :)))

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ mnie również te słowa bardzo poruszyły i ze swojej strony zaczęłam szukać autora... Tak Infedro, autorem jest Charles Chaplin, ten komik, który miał smutną twarz. Podobno zostało to też opisane w "Magnetyzm serc".

Postrzegaliśmy go jako komika, śmiesznego, niewielkiego człowieczka z laseczką w figlarnym meloniku... taką miał pracę, to był jego zawód... pracował tak naprawdę ciałem i twarzą.

 

Zastanawiające jest to, jak czasami pozory nas potrafią zmylić...

Edytowane przez arabika
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ponieważ mnie również te słowa bardzo poruszyły i ze swojej strony zaczęłam szukać autora...

- Tak Infedro, autorem jest Charles Chaplin, ten komik, który miał smutną twarz. Zostało to opisane w "Magnetyzm serc".

- Postrzegaliśmy go jako komika, śmiesznego, niewielkiego człowieczka z laseczką w figlarnym meloniku... taką miał pracę, to był jego zawód... pracował tak naprawdę ciałem i twarzą.

 

Zastanawiające jest to, jak czasami pozory nas potrafią zmylić...

 

 

- miła Arbi... Nas owszem... tylko czasami... :))

- ale ludzi którzy żyją tylko "cieniem"... tylko dlatego bo nie chcą dojrzeć "światła", to śmiem twierdzić...

- że ich "pozory" potrafią zmylić zawsze..... gdyż nie maja w sobie dobrej woli poszukania prawdy i akceptacji... :((

 

- to ciekawe, bo znam drugiego takiego Charles'a Chaplin'a ...i też pracował twarzą i ciałem...

- ... i też ludzie postrzegają Go zupełnie inaczej niż był w rzeczywistości (co potwierdzaja Jego przyjaciele i bliscy współpracownicy...)

- i co ciekawe... jego ulubioną piosenką o ironio losu była "Smile"... Charles'a Chaplin'a... :))

- a kto wie ?... może i nawet znal Go osobiście... skoro tak Go cenił... :)

 

**** YouTube - ? Smile - Charlie Chaplin

 

- ciekawe czy rozpoznaliście Tego... Wspaniałego Człowieka... ???

- Jego wrażliwość graniczyła niemal z cudem... i tylko dlatego... został zdeptany... ;(((

- ... właśnie przez tych... którzy nic nie widza poza "cieniem"...

- którego, co ciekawe Sami są autorem... a w zasadzie to ich EGO... ;(

 

Ps.

- Arbi masz może ten "Magnetyzm serc"... ??? :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko czasami... szkoda, że w ogóle to czasami występuję, bo robiąc czasami rachunek sumienia znajduję właśnie w sobie to "łapanie się na pozory", im więcej lat na liczniku, tym rzadziej mi się to zdarza, trudniej też wyprowadzić intuicję w pole, chociaż... chociaż czasami Ego...

Sam wiesz Infedro, że ono to potrafi nie takie psikusy nam robić, szczególnie gdy na chwilę spuścimy je z oka, bądź ze smyczy.

 

Nie mam "Magnetyzmu...", ale wyczytałam recenzje, że książka warta przeczytania.

Słowa, które umieściła Lya, zawarte są, (pierwsze były zawarte) w autobiografii Chaplina, która pewnie też warto...

 

Coraz dłuższa robi się lista książek, które muszę przeczytać... tylko ten czas

 

Lya, wybacz nam offtop :)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I pomyśleć wszystko zaczęło się od przypadkowo zanlezionych słów w internecie, lya a wszystko co tu zostało napisane, można zawdzięczać przede wszystkim Tobie. Ale wszystkim Wam dziękuję za podanie tych informacji - troszkę mnie to zaszokowało , to jak odkrycie nowego lądu :usmiech:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość sheina

wy mnie zszokowoalisci etakim odbiorem slow, zapomnialam o tym watku bo juz dawno je tu zamiescilam i zostal jakby 'niewidzialny' ; ) no a teraz sie tak rozkreciliscie

 

:)

 

 

Arabika, nie ma za co, ja chce wrecz,zeby ten watek zyl mozemy przciez nawet dyskutowac co dla nas te slowa znacza, jak je interpretujemy, to dla nas, a im wiwcej wnioskow tym lepiej wdrozyc to w zycie, czasami kazda z tych strof bedzi eznaczyla dla kazdef znas cos inego,mimo,ze dla kazdego moga wydawac sie one tak samo LOGICZNE

 

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wy mnie zszokowoalisci etakim odbiorem slow, zapomnialam o tym watku bo juz dawno je tu zamiescilam i zostal jakby 'niewidzialny' ; ) no a teraz sie tak rozkreciliscie

:)

 

Pewnie gdyby nie Laverita, pewnie nie odszukałabym tego wątku :kwiatek: wieeeeeeeeeeeelkie dzięki

 

(nie przeglądam całego forum od deski do deski, brak czasu... a czasami takie wartościowe słowa gdzieś giną).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lya dziękuję - takie mini podsumowanie

 

 

Życie to dar, wystarczy to zrozumieć. Ty także jesteś darem – czujesz się tak?

Im bardziej będziesz się tak czuć, tym bardziej inni będą Cię tak traktować.

Chcesz szacunku? Szanuj siebie!

Chcesz miłości! Kochaj siebie!

Chcesz radosnego życia? Uśmiechaj się do siebie!

Cokolwiek byś chciał – rób to względem siebie! Bądź pozytywnym egoistą, który dba o siebie najlepiej jak potrafi, który to czego chciałby od innych – daje najpierw sam sobie!

Ale pamiętaj też – by traktować siebie tak jakbyś chciał być traktowany przez innych i innych, tak jak chciałbyś być traktowany przez nich!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Ja, kiedy potrzebuję wsparcia słów sięgam po książkę Anthonego de Mello: "Minuta mądrości". Są to krótkie, właśnie takie minutowe mądrości, do poznania których zachęcam.

Oto kilka z nich:

 

Czy jest możliwe zdobycie Mądrości

w ciągu jednej minuty?

- Z pewnością - odpowiedział Mistrz.

- Ależ jedna minuta to chyba za mało?

- To pięćdziesiąt dziewięć sekund za dużo.

Nieco później Mistrz zwrócił się do swych zakłopotanych uczniów:

- Ile czasu trzeba, by spojrzeć na księżyc?

- Po cóż więc te wszystkie lata duchowych zmagań?

- By otworzyć komuś oczy potrzeba niekiedy całego życia. By ujrzeć - wystarczy błysk chwili

..................................................

 

A ta jest jedna z moich ulubionych:

 

Mistrz już za życia stał się legendą. Opowiadano, że pewnego razu Bóg szukał jego rady:

 

- Chciałbym zabawić się z ludźmi w chowanego. Pytałem aniołów, jakie jest najlepsze miejsce na kryjówką. Jedni mówią, że głębie oceanu. Inni, że szczyt najwyższej góry. Jeszcze inni, że niewidoczna strona tarczy księżyca lub któraś z odległych gwiazd. A co ty mi radzisz?

 

Mistrz odpowiedział:

- Ukryj się w ludzkim sercu.

To ostatnie miejsce, o którym pomyślą.

 

........................................

 

A ta jest warta zapamiętania:

 

- Dlaczego wszyscy tutaj są tak szczęśliwi, a ja nie?

 

- Dlatego, że nauczyli się widzieć dobro i piękno wszędzie - odrzekł Mistrz.

 

- Dlaczego więc ja nie widzę wszędzie dobra i piękna?

 

- Dlatego, że nie możesz widzieć na zewnątrz siebie tego, czego nie widzisz w sobie.

 

..............................

 

- Co powinniśmy robić, by nasza miłość trwała? - pytali nowożeńcy.

 

- Kochajcie razem inne rzeczy - odpowiedział Mistrz.

 

..............................

 

- Jak mogę przebaczyć innym?

 

- Gdybyś ich nigdy nie potępił, nie musiałbyś im przebaczać.

 

 

Tyle myślę wystarczy, a dla tych, którzy chcą więcej tych minutowych mądrości podaję link do ebooka: Anthony de Mello Minuta m?dro?ci.pdf - philosophia - Chomikuj.pl

Edytowane przez Jaga_Wiedzma
Korekta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla Infedra

 

Pewien cesarz pomyślał kiedyś, że gdyby tylko znał odpowiedź na trzy pytania, nie błądziłby w żadnej sprawie: “Jaki czas jest najodpowiedniejszy dla każdego działania? Z jakimi ludźmi współpracować? Co jest najważniejsze do zrobienia?”

Cesarz wydał więc dekret, w którym wyznaczył wielką nagrodę dla tego, kto odpowie na jego pytania. Wielu, dowiedziawszy się o tym, niezwłocznie udało się do pałacu. Każdy miał inną odpowiedź.

W odpowiedzi na pierwsze pytanie ktoś poradził, by cesarz sporządził dokładny plan czynności z uwzględnieniem godziny, dnia, miesiąca i roku i później co do joty go wypełniał.

Tylko wtedy będzie podejmował każde działanie we właściwym czasie.

Ktoś inny powiedział, ze nie da się wszystkiego zaplanować i ze cesarz powinien odłożyć na bok próżne rozrywki i zważać na wszystko, aby wiedzieć, kiedy co zrobić.

Trzeci śmiałek udowadniał, ze cesarz sam nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć i nie ma takiej znajomości rzeczy, by decydować, jaki czas najlepiej odpowiada każdemu zadaniu Powinien więc powołać Radę Mędrców i działać zgodnie z jej zaleceniami.

Czwarty rzekł, ze pewne sprawy wymagają natychmiastowej decyzji i nie mogą czekać na konsultacje, lecz jeśli cesarz chce wiedzieć z wyprzedzeniem, co się wydarzy, powinien zasięgnąć rady wróżów i jasnowidzów

Odpowiedzi na drugie pytanie tez nie były zgodne.

Jeden twierdził, ze cesarz powinien mieć zaufanie do administratorów, inny – ze powinien polegać na kapłanach i mnichach Byli tez tacy, co zalecali współpracę z medykami i tacy, którzy za godnych zaufania uważali wojowników.

Trzecie pytanie również przyniosło różnorodne odpowiedzi.

Niektórzy twierdzili, ze najważniejszym zajęciem jest nauka, mm obstawali przy religii, a jeszcze mm dawali pierwszeństwo ćwiczeniom wojskowym

Żadna z tych odpowiedzi nie zadowoliła cesarza, toteż nie przyznał nikomu nagrody.

Po kilku nocach spędzonych na rozmyślaniach postanowił udać się do pustelnika, który żył w górach i uchodził za oświeconego…

——————————————Czytaj Dalej :

Cesarz zapragnął odszukać go i przedstawić mu swe pytania, chociaż dobrze wiedział, że pustelnik nigdy nie schodził z gór, a przyjmował tylko biednych, odmawiając wszelkiego kontaktu z ludźmi bogatymi i posiadającymi władzę.

Cesarz przebrał się więc za prostego wieśniaka. Rozkazał sługom czekać w dolinie, a sam zaczął wspinać się w poszukiwaniu pustelnika.

W końcu dotarł do miejsca, gdzie mieszkał ów święty człowiek. Zastał go przy skopywaniu ziemi w ogrodzie przed chatą. Kiedy pustelnik zauważył przybysza, skinął głową na powitanie, po czym kopał dalej. Widać było, że praca kosztuje go dużo wysiłku. Był już stary i za każdym razem, gdy zagłębiał łopatę w ziemi, ciężko wzdychał.

Cesarz zbliżył się do pustelnika i powiedział: „Przyszedłem tutaj prosić cię o odpowiedź na trzy pytania: Jaki czas jest najodpowiedniejszy dla każdego działania? Z jakimi ludźmi współpracować? Co jest najważniejsze do zrobienia?”

Pustelnik słuchał uważnie, po czym poklepał cesarza po ramieniu i wrócił do kopania ziemi. „Musisz być zmęczony” – powiedział cesarz. „Pozwól, że ci pomogę”. Pustelnik podziękował, dał mu łopatę, a sam usiadł na trawie, by odpocząć.

Cesarz skopał dwie grzędy i ponownie zwrócił się do starca z pytaniami, lecz ten nadal milczał. Po chwili wstał i wskazując na łopatę powiedział: „Teraz ty odpocznij, a ja będę kopał”. Cesarz jednak nie przerywał pracy. Minęła godzina, potem druga, w końcu słońce zaczęło chować się za góry. Odłożył łopatę i rzekł: „Czy odpowiesz na moje pytania? Jeśli nie możesz dać mi odpowiedzi, proszę, powiedz, a wrócę do domu”.

Pustelnik podniósł głowę i odezwał się: „Słyszysz? Ktoś tam biegnie”. Cesarz odwrócił się. Ujrzeli człowieka z białą brodą, wyłaniającego się z lasu. Biegł jak szalony. Przyciskał ręce do zakrwawionego brzucha. Kierował się prosto na cesarza i w końcu upadł przed nim nieprzytomny.

Gdy cesarz i pustelnik ściągnęli ubranie z nieznajomego, ujrzeli głębokie cięcie. Cesarz starannie przemył ranę, po czym zabandażował ją własną koszulą, która w ciągu paru minut nasiąknęła krwią. Wypłukał ją więc i powtórnie opatrzył zranione miejsce.

Czynił to wielokrotnie, dopóki krew nie przestała broczyć z brzucha.

W końcu ranny odzyskał przytomność i spragniony poprosił o wodę. Cesarz zbiegł do strumienia i wrócił z dzbanem pełnym świeżej wody.

Tymczasem słońce zupełnie zaszło i zaczęło wiać nocnym chłodem. Pustelnik pomógł cesarzowi wnieść człowieka do chaty i ułożyć go na łóżku. Ranny przymknął oczy i leżał spokojnie. Cesarz, wyczerpany długą wspinaczką i kopaniem ziemi, oparł się o drzwi i zasnął. Kiedy się obudził, słońce już wzeszło. Przez chwilę nie wiedział, gdzie jest i co tu robi. Spojrzał na łóżko i zobaczył, że leżący tam człowiek też rozgląda się zmieszany. Ów przyjrzał się bacznie cesarzowi, po czym słabo wyszeptał: „Proszę, przebacz mi”.

„Cóż takiego uczyniłeś, że powinienem ci przebaczyć?” – zapytał cesarz.

„Wasza Wysokość, nie znasz mnie, lecz ja znam ciebie. Byłem twym zawziętym wrogiem i przysiągłem zemścić się na tobie, gdyż w czasie ostatniej wojny zabiłeś mego brata i zająłeś moje dobra. Kiedy dowiedziałem się, że idziesz sam w góry do pustelnika, postanowiłem zaskoczyć cię w drodze powrotnej i zabić. Czekałem długo, ale nie nadchodziłeś, więc opuściłem kryjówkę, by cię odnaleźć.

Zamiast ciebie napotkałem ludzi z twego orszaku. Rozpoznali mnie i zadali tę ranę. Na szczęście zdołałem uciec i przybiegłem tutaj. Gdyby nie ty, z pewnością już bym nie żył. Miałem zamiar zabić cię, tymczasem ty ocaliłeś mnie przed śmiercią.

Wstydzę się i jestem ci wdzięczny bardziej niż słowa mogłyby to wyrazić. Jeśli przeżyję, ślubuję służyć ci przez resztę życia i nakażę mym dzieciom i wnukom, by też tak czyniły. Proszę, przebacz mi”.

Cesarz nie posiadał się z radości, widząc, że tak łatwo pojednał się z byłym wrogiem. Nie tylko mu wybaczył, ale też przyrzekł przysłać swego nadwornego lekarza i służącego, by opiekowali się nim aż do całkowitego wyzdrowienia. Wydał rozkaz służbie, by zabrano rannego do domu i wrócił do pustelnika, chcąc prosić go po raz ostatni o odpowiedź na trzy pytania. Pustelnik właśnie rzucał ziarno w skopaną wczoraj ziemię. Zatrzymał się i spojrzał na cesarza:

„Masz już odpowiedzi na twoje pytania”.

„Jakże to?” cesarz nie rozumiał.

„Wczoraj, gdybyś nie ulitował się nad mym wiekiem i nie pomógł mi skopać grządek, zostałbyś zaatakowany w drodze powrotnej.

Żałowałbyś wtedy bardzo, że nie pozostałeś ze mną.

Zatem najważniejszym czasem był czas, kiedy kopałeś ziemię, najważniejszą osobą byłem ja i najważniejszym zajęciem pomaganie mi.

Później, kiedy zraniony człowiek dobiegł tutaj, najważniejszym czasem był czas, który spędziłeś, opatrując jego ranę. Gdybyś nie zrobił tego, umarłby i straciłbyś szansę pogodzenia się z nim.

Podobnie, to on był najważniejszą osobą i najważniejszym zajęciem – opatrywanie rany. Pamiętaj, że jest tylko jeden najważniejszy czas, a ten czas – to teraz.

Najważniejszą osobą jest zawsze ta, z którą właśnie przebywasz, która stoi przed tobą, bo kto wie, czy jeszcze z kimkolwiek się spotkasz… Najważniejszym zajęciem jest czynienie szczęśliwym tego, kto znajduje się obok ciebie.

Chwila teraźniejsza jest jedynym czasem, jaki mamy.”

L. Tołstoj

Dla Ciebie Infedro w podziękowaniu za piękne słowa, na które nawet nie za służyłam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla Infedra

 

„Masz już odpowiedzi na twoje pytania”...

„Jakże to?” cesarz nie rozumiał.

„Wczoraj, gdybyś nie ulitował się nad mym wiekiem i nie pomógł mi skopać grządek, zostałbyś zaatakowany w drodze powrotnej.

Żałowałbyś wtedy bardzo, że nie pozostałeś ze mną.

- Zatem najważniejszym czasem był czas, kiedy kopałeś ziemię, najważniejszą osobą byłem ja i najważniejszym zajęciem pomaganie mi.

- Później, kiedy zraniony człowiek dobiegł tutaj, najważniejszym czasem był czas, który spędziłeś, opatrując jego ranę. Gdybyś nie zrobił tego, umarłby i straciłbyś szansę pogodzenia się z nim.Podobnie, to on był najważniejszą osobą i najważniejszym zajęciem – opatrywanie rany.

Pamiętaj, że jest tylko jeden najważniejszy czas, a ten czas ; to teraz...

- Najważniejszą osobą jest zawsze ta, z którą właśnie przebywasz, która stoi przed tobą, bo kto wie, czy jeszcze z kimkolwiek się spotkasz;

- Najważniejszym zajęciem jest czynienie szczęśliwym tego, kto znajduje się obok ciebie...

Chwila teraźniejsza jest jedynym ważnym czasem, jaki mamy...

L. Tołstoj

Dla Ciebie Infedro w podziękowaniu za piękne słowa, na które nawet nie za służyłam

 

- och... Radi dopiero dzisiaj przeczytałem ten tekst do końca...

- i teraz to ja się mocno zastanawiam...

- czy ja sobie zasłużyłem ???

- i coś nie za bardzo przychodzi mi w to uwierzyć... ???

 

- oj... Tak Radi, bo doszło do mnie że ;

- chwila obecna jest... kreatorem naszych dalszych chwil... chwil naszego życia... :)))

- dzięki bardzo, ze dzięki Tobie udało mi się to sobie uświadomić... :)

- szkoda tylko, że tak mało ludzi uświadamia sobie... tą w sumie prostą zależność... :(

- szkoda tylko, że przeważnie myślimy ze mamy "pecha"... ani nie podejrzewając go o dbałość o Nasze szczęście... :))

- bo przecież ten "pech" mógł być tylko "mniejszym złem" (kolejną szansą) na które sami zasłużyliśmy...

- dzięki bardzo Radi że Twój czas "teraz" mógł być również i moim... :)

- Twój "pociąg życia",skręcił na dobry tor... i dzięki bardzo, że nie zapomniał i o mnie... :) i dodam jeszcze ;

- Chwila teraźniejsza jest jedynym ważnym czasem, jaki mamy... gdyż tylko dzięki niej możemy kreować swój los... :))

 

--- pozdrawiam z szacunkiem... infedro...

 

*** http://www.youtube.com/watch?v=z142n8maNyI

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy mówisz

Przyjacielowi w liście

Nie płacz

nie pisz że los Ciebie kopnął

nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia

kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno

odetchnij popatrz

spadają z obłoków

małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia

a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju

i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz...

 

Jan Twardowski.

 

Taki ładny wiersz na dobranoc do poduszki do przemyślenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
Gość sheina

Rozstanie?

Za każdym razem, gdy się z kimś rozstajesz zostawiasz u tego kogoś kawałek swojej duszy.

A ten ból...to jest brak tego kawałka.

Boli, bo jest u kogoś innego.

Ten kawałek kiedyś wróci,ale to trwa długo.

Czasem widzę te kawałki na różnych ludziach jako takie małe niebieskie światełka.

Kawałki dusz ludzi, którzy cię kiedyś kochali i już nie kochają.

Mogą to też być nadzieje,które pokładali w tobie twoi rodzice.

To jest taki drugi rodzaj.

Wszyscy mamy na sobie takie światełka.

Naprawdę. Japończycy już nawet umieją to mierzyć.;)

 

 

"SAMOTNI" Czeskie KINO!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozstanie...?

- Za każdym razem, gdy się z kimś rozstajesz zostawiasz u tego kogoś kawałek swojej duszy.

- A ten ból...to jest brak tego kawałka.

- Boli, bo jest u kogoś innego.

- Ten kawałek kiedyś wróci,ale to trwa długo.

- Czasem widzę te kawałki na różnych ludziach jako takie małe niebieskie światełka.

- Kawałki dusz ludzi, którzy cię kiedyś kochali i już nie kochają.

- Mogą to też być nadzieje,które pokładali w tobie twoi rodzice.

- To jest taki drugi rodzaj.

- Wszyscy mamy na sobie takie światełka...

Naprawdę. Japończycy już nawet umieją to mierzyć.;)

 

 

"SAMOTNI" Czeskie KINO!!

 

- noo, Eywa... twoje "tropienie" Słów Mądrości, staje się pomału "Pasją"... :):mysli:

- nic... tylko pozazdrościć... :)

- ale pozytywnie... oczywiście !!! :P

- gratuluje... tego zaparcia i dążenia do rozwoju Siebie... :)))

 

--- infedro... :usmiech:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R o ś l i n k a

 

Wiatr nadziei hulał po wirtualnym czasie unosząc z sobą liście wspomnień, pył przebytych dróg historii, ziarenka-piasku zmartwień i nasionka uczuć. Wiatr ten uderzył we mnie gwałtownym zapierającym dech w piersiach podmuchem. Zakręcił się wokół mnie i wirując odleciał w przyszłość. Jedno z niesionych przez niego ziarenek zaplątało się w moich myślach.

Nie starałem się go usunąć. Było malutkie, mikroskopijne. Nie uwierało.

Upłynął pewien czas. Zauważyłem ,że coraz częściej tok moich myśli zakłócało bliżej nieokreślone "coś".

To coś stawało się coraz bardziej natarczywe.

Na ułamki sekund wysuwało się przed inne myśli i znikało. Gdy któryś kolejny raz wysunęło się na powierzchnię skupiłem się wyłącznie na nim. Nie trwało to długo, ale wystarczyło żeby dostrzec,

że to coś to zapomniane przyniesione przez wiatr nadziei mikroskopijne ziarenko ,które zaczęło kiełkować.

Ciekawy byłem co z niego wyrośnie. Nie starałem się go pozbyć. Przeciwnie, pielęgnowałem je i podlewałem rosa piękna.

Po pewnym czasie kiełek zamienił się w łodyżkę z której zaczęły wyrastać malutkie ,śliczne listeczki radości.

Roślinka absorbowała mnie coraz bardziej. W końcu stała się jedną z najczęściej

przywoływanych przeze mnie myśli. Rosła i piękniała z każdym dniem.

Cieszyłem się,że jest.

To wspaniała sprawa posiadać taką cudowną roślinkę.

 

daisy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

R O Ś L I N K A

 

Wiatr nadziei hulał po wirtualnym czasie unosząc z sobą :

- liście wspomnień...

- pył przebytych dróg historii...

- ziarenka-piasku zmartwień...

- i nasionka uczuć...

Wiatr ten uderzył we mnie gwałtownym zapierającym dech w piersiach podmuchem.

Zakręcił się wokół mnie i wirując odleciał w przyszłość.

Jedno z niesionych przez niego ziarenek zaplątało się w moich myślach.

Nie starałem się go usunąć. Było malutkie, mikroskopijne. Nie uwierało.

Upłynął pewien czas. Zauważyłem ,że coraz częściej tok moich myśli zakłócało bliżej nieokreślone "coś".

To coś stawało się coraz bardziej natarczywe.

Na ułamki sekund wysuwało się przed inne myśli i znikało.

Gdy któryś kolejny raz wysunęło się na powierzchnię skupiłem się wyłącznie na nim.

Nie trwało to długo, ale wystarczyło żeby dostrzec, że to coś to zapomniane przyniesione przez wiatr nadziei mikroskopijne ziarenko ,które zaczęło kiełkować.

Ciekawy byłem co z niego wyrośnie.

Nie starałem się go pozbyć.

Przeciwnie, pielęgnowałem je i podlewałem rosa piękna.

Po pewnym czasie kiełek zamienił się w łodyżkę z której zaczęły wyrastać malutkie ,śliczne listeczki radości.

Roślinka absorbowała mnie coraz bardziej.

W końcu stała się jedną z najczęściej przywoływanych przeze mnie myśli.

Rosła i piękniała z każdym dniem.

Cieszyłem się,że jest.

To wspaniała sprawa... posiadać taką cudowną roślinkę.

 

daisy.jpg

 

- ... a to NASZA druga wspaniała tropicielka... Radi... :)

- tylko Ona... szuka już z zamiłowania... a nie tylko dlatego ze potrafi.. :)

- dzięki Radi... jesteś WIELKA sercem... :)

To wspaniała sprawa... posiadać taką cudowną roślinkę.

- to wspaniała sprawa... posiadać taką wspaniałą przyjaciółkę jak TY... :)

- gdyż... niepostrzeżenie stajesz się TĄ cudowna roślinką... :)D

- ... właśnie dla INNYCH... dla nas wszystkich :P

 

--- pozdrawiam ciepło... infedro... :)

 

- podlewam Cię moją rosą piękna...

- byś miała malutkie, śliczne listeczki radości.... :)

- w podzięce za NAS wszystkich... :P

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ohh, nic wielkiego kazdy to potrafi ;)

 

- owszem, ”niby” każdy potrafi… :)

- ale nie każdy chce…:(

- zapewniam Cię, że tak właśnie jest… i miło, że Tobie się chce… :)

- i choćby tylko za to należy Ci się szacunek… ze strony innych, a szczególnie TYCH którym się nie chce… :)

- bo niejako TY robisz to za nich… :)

- bo inni tylko „mogą”, a ty „możesz i chcesz”…czyli „potrafisz” … :)

- tylko taka drobna różnica a jaki inny „efekt”… :)

 

- to tak jak… z Życiem…

- Żyć też „mogą” wszyscy… :)

- ale „chcą”… już tylko nieliczni… :(

- różnica „niby” żadna… a jednak kolosalna… !

- bo diametralnie zmieniająca „wynik” … !

 

--- pozdrawiam ciepło… infedro:usmiech:

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość sheina

eh widzisz nie musze szukac takich słow ty jestes ich niezlym przekaznikiem...

 

 

o tak jak… z Życiem…

- Żyć tez „mogą” wszyscy… :)

- ale „chcą”… już tylko nieliczni… :(

- różnica „niby” żadna… a jednak kolosalna…

 

 

i już wiem czemu pojawiłeś sie w moim zyciu...

zeby mi to po raz kolejny jako kolejna osoba wbijac do głowy...

 

 

nie vegetuj eywa..

 

 

a to takei trudne..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Dzisiaj... Życzę Ci dnia zwykłych cudów.

 

Gorącą filiżankę kawy, którą ktoś dla Ciebie zrobi.

Nieoczekiwanego telefonu od starego przyjaciela.

Zielonych świateł na Twojej drodze do pracy, albo sklepu.

Życzę Ci dnia małych spraw, które Cię ucieszą.

Najszybszej kolejki w sklepie spożywczym.

Dobrej piosenki zaśpiewanej w radiu.

Twoich kluczy dokładnie tam gdzie ich szukasz.

Życzę Ci dnia pełnego szczęścia dawkowanego w perfekcyjnych dawkach, które dadzą Ci radosne poczucie, że Pan uśmiecha się do Ciebie, obejmuje Cię i przygarnia ponieważ jesteś kimś specjalnym i nietuzinkowym.

Życzę Ci dnia Pokoju, Szczęśliwości i Radości.

 

Mówi się, że zajmuje minutę, aby znaleźć szczególne osoby, godzinę aby je docenić, dzień aby je pokochać i całe życie, aby o nich zapomnieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak łatwo jest oszaleć, gdy myśli się o tym co ludzie myślą, nie pytając ich o to...

pożerany od środka.

Jak dziwnie jest odkryć, że ludzie widząc, słysząc to samo co Ty, czują coś zupełnie innego i zupełnie inaczej co do tego działają.

Jak boleśnie jest słuchać niesprzyjających słów o kimś, komu sprzyja nasze serce.

Jak zaskakujące jest to, że niewypowiedziane słowa mogą spowodować niepokój i strach.

Jak wielkim pasożytem jest czekanie...

Jak miło jest jednak odkryć, że jest ktoś na tej Ziemi, kto zrozumie bez słów i bez słów poprawi Ci nastrój.

Jak dobrze jest wiedzieć, że są ludzie, którzy odbierają sprawy i radzą sobie z nimi podobnie do Ciebie.

Jak wielką ulgą jest posiadanie Przyjaciela.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- pięknie zdemaskowane "iluzje" Ego... :)

- i pięknie doceniona rola przyjaźni... tej prawdziwej... :)

- jak zwykle, niezwykle... pięknie Radi... :))

- dziękuję ze Jesteś... :)))

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Będę - Howard Arnold Wolter Drukuj Email

Będę prawdziwy,

bo są tacy, którzy mi ufają.

 

Będę czysty,

bo są tacy, którzy troszczą się o mnie.

 

Będę silny,

bo wiele trzeba wycierpieć.

 

Będę odważny,

bo trzeba odważyć się na wiele.

 

Będę przyjacielem wszystkich:

wrogów i tych, którzy nie mają przyjaciół.

 

Będę dawać

i zapominać o darze.

 

Będę pokorny,

bo znam swoją słabość.

 

Będę patrzeć w górę

i śmiać się, i kochać, i dźwigać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Czasami wydaje nam się, że mieszka w nas

dwóch różnych ludzi. Jeden, który wszystko doskonale czyni i tego człowieka prezentujemy światu. Jest też i ten drugi, którego się wstydzimy, i tego ukrywamy.

W każdym człowieku istnieje coś takiego jak wewnętrzny dysonans i niespójność. Każdy chciałby być dobry, a jedynie dokonuje czynów, których sam często nie rozumie.

 

 

Dlaczego tak jest? Dlatego, że człowiek nie jest Bogiem, nie jest też aniołem, ani jakąś nadistotą, a jedynie małym pielgrzymem w długiej, dalekiej drodze swojego życia. Własne słabości czynią go wyrozumiałym i łagodnym w stosunku do innych. Ktoś, kto jest bezkrytyczny wobec samego siebie, będzie twardy i niezdolny wczuć się w innych. Nie będzie umiał nikogo pocieszyć,

dodać odwagi i wybaczyć. Szczęście i przyjaźń tkwią tam, gdzie ludzie są wrażliwi,

łagodni i delikatni w słowach, i wzajemnie kontaktach.

— Phil Bosmans

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasami wydaje nam się, że mieszka w nasdwóch różnych ludzi.

-
Jeden, który wszystko doskonale czyni i tego człowieka prezentujemy światu.

-
Jest też i ten drugi, którego się wstydzimy, i tego ukrywamy.

W każdym człowieku istnieje coś takiego jak wewnętrzny dysonans i niespójność...

Każdy chciałby być dobry,
a jedynie dokonuje czynów, których sam często nie rozumie...

 

 

Dlaczego tak jest...?

Dlatego, że człowiek nie jest Bogiem, nie jest też aniołem, ani jakąś nad istotą,
a jedynie małym pielgrzymem w długiej, dalekiej drodze swojego życia.

-
Własne słabości czynią go wyrozumiałym i łagodnym w stosunku do innych...

- Ktoś, kto jest bezkrytyczny wobec samego siebie, będzie twardy i niezdolny wczuć się w innych...

- Nie będzie umiał nikogo pocieszyć,dodać odwagi i wybaczyć...

-
Szczęście i przyjaźń tkwią tam, gdzie ludzie są wrażliwi,łagodni i delikatni w słowach, i wzajemnie kontaktach...

— Phil Bosmans

 

 

- i znowu JESTEŚ... miła Radi... :))

- i znowu "uświadamiasz nam" KIM tak naprawdę jesteśmy... ? :)

- i znowu dajesz nam przepis na zrozumienie Nas Samych... :)

 

Według mnie te Dwie nasze "osobowości"... to właśnie dwa aspekty "naszej świadomości" ;

- zły aspekt... EGO... który jest "cieniem" naszej świadomości... :(

- dobry aspekt LEPSZE JA... które jest "światłem" naszej świadomości... :)

- natomiast "nasza świadomość" to przeważnie trochę jednego i drugiego (w mniejszym lub większym stopniu)... :)

 

I właśnie rzecz w tym... byśmy byli obydwu tych aspektów zupełnie świadomi... tzn. mieli nad nimi kontrolę... :P

- ale żeby to było możliwe... to musimy poznać "cechy" ich obydwu, tak żebyśmy mogli rozpoznać "kiedy i CO do nas przemawia" czyli co Nami chce kierować... podsuwając nam "swoje myślokształty"...

- taaak... to co uważamy za "własne myśli" jest tylko podsuwaniem Nam swych myślokształtów przez jeden z tych aspektów, bądź je obydwa... zależnie od tego czy jesteśmy ich świadomi...

- gdyż po to mamy właśnie dwa aspekty "naszej świadomości"... byśmy mogli je poznać, a poznając je obydwa dajemy sobie szansę by je opanować i przejąć nad nimi kontrolę :)

- bo jeżeli poznaliśmy tylko jeden aspekt... to jesteśmy zdani tylko na jego "Łaskę i niełaskę", gdyż tak naprawdę nie jesteśmy jEGO świadomi... ponieważ uważamy GO za SIEBIE... myśląc że nic innego poza tym co jest nie istnieje... :(

- dlatego tak ważnym jest... by znaleźć w Sobie Obydwa te aspekty... bo tylko wtedy będziemy mogli je rozpoznawać, właśnie po to byśmy mogli stać się Kapitanem własnego Życia... a nie tylko chorągiewka na wietrze jednego z nich... ( a już nie daj Boże Ego)

- ale, wcale to nie znaczy ze Ego jest nie potrzebne... bo Ego jest jak koń pociągowy, jego głównym celem jest "iść do przodu" ale nie rozróżnia celu... wiec jeśli napotka negatyw, to będzie "iść do przodu" w negatywie...

- wiec Naszym zadaniem jest... ukierunkowanie jEgo dążenia na pozytyw... tak by mógł "ciągnąć Nas" w kierunku dobra, a nie zła... :)

- u większości ludzi Ego... chodzi jak chce, bo nie mamy nad nim kontroli (a to tylko dlatego, ze jEGO nie rozpoznajemy bo myślimy że to MY)... :(

- chodzi wiec o to... by założyć mu "lejce" tak byśmy to My mogli nim sterować, a nie On Nami (wybuchy złych emocji i buntownicze myślokształty szukające winnych)

- bo tylko wtedy... staniemy się "woźnicą tej furmanki" gdzie ten koń będzie się Nas słuchał... i ciągnął tam gdzie my tego chcemy, czyli po "drogach dobra" nas interesujących, a nie po rowach i "wertepach zła" kiedy to nie mamy nad Nim kontroli... :)

 

- to tylko takie moje przemyślenia... dziękuje za Twą inspirację... :)

 

pozdrawiam... infedro... :)

Edytowane przez infedro
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dlaczego płaczesz? - młody chłopiec zapytał swą mamę.

- Ponieważ jestem kobietą, odpowiedziała mu.

 

- Nie rozumiem, odpowiedział.

 

Ona go przytuliła i rzekła: ...i nigdy się nie dowiesz, ale nie martw się to normalne.

 

Później chłopiec spytał swojego Ojca, dlaczego Mama płacze bez powodu?

 

Wszystkie kobiety płaczą bez powodu. ...było to wszystko co mógł mu odpowiedzieć.

 

Mały chłopiec urósł i stał się mężczyzną i wciąż nie wiedzą dlaczego kobiety płaczą. Nareszcie uklęknął złożył ręce i zapytał: Boże... Dlaczego kobiety płaczą (tak łatwo)?

 

A Bóg mu odpowiedział...

 

...Kiedy tworzyłem kobietę postanowiłem ją uczynić wyjątkową. Stworzyłem jej ramiona na tyle silne by mogła dźwigać ciężar całego świata! Dałem jej nadzwyczajną siłę, pozwalającą jej rodzić dzieci jak również znosić odrzucenie, spowodowane czasem przez jej własne dzieci! Dałem jej stanowczość, która pozwala jej na opiekę nad rodziną i przyjaciółmi.

 

Niestraszna jej choroba!

 

Stworzyłem ją wrażliwą, aby kochała wszystkie dzieci, nawet wtedy, gdy jej własne ją bardzo skrzywdzą!

 

Dałem jej siłę, aby opiekowała się swoim mężem mimo jego wad, Zrobiłem ją z żebra swego męża, tak, aby chroniła jego serce!

 

Dałem jej mądrość, aby wiedziała, że dobry mąż nigdy nie skrzywdzi swej żony. Czasem jednak testuje jej siłę i wytrwałość żony w wierze w niego. Synu, na sam koniec...

 

Dałem jej również łzę do wypłakania. Jest to jej jedyna słabość! Jeśli kiedyś zobaczysz, że płacze, powiedz jej jak bardzo ją kochasz i jak wiele robi dla innych. I jeśli nawet wciąż płacze, sprawiłeś, że poczuła się o wiele lepiej.

 

Ona jest wyjątkowa!

 

autor nieznany

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dzięki... Radii...:)

 

- oooj... TAK, Kobiety Są (albo mogą być) Bardzo wyjątkowe... :)

- pod warunkiem... że znajdą w Sobie to "ciepłe" JA... a nie dadzą się omamić jEGO myślokształtom... ;)

- ale ten warunek... jest niestety Uniwersalny, gdyż tyczy się wszystkich Istot... na Tej Ziemi :)

- a wiec również i nas Mężczyzn... i kto wie, czy nie w dużo bardziej większym stopniu... :(

- gdyż tak naprawdę, tylko od Naszego wzajemnEGO podejścia... a wiec Szacunku, Zrozumienia i Tolerancji dla "inności" - zależy właśnie to KIM Jesteśmy :P

- ale żeby zrozumieć Kim tak naprawdę jesteśmy, to musimy chcieć uświadomić sobie Kim "możemy być"... ;)

- bo tylko wtedy mamy szansę... by zrozumieć Kim Nie Jesteśmy... :)

 

- dzięki bardzo Radii... za tą inspirację, bez której nie byłoby Tych przemyśleń... :)

- których początkiem była Twoja myśl i inicjatywa... składające się na kolejne "niby-przypadki" Naszego Życia... :)

- ... które budują Nasz Los... cegiełka po cegiełce... :P

 

--- pozdrawiam ciepło... infedro... :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Infedro, drogi przyjacielu, mam dla Ciebie ciekawą pozycje do przeczytania "Mężczyzna też człowiek" Wojciecha Eichelbergera. W połaczeniu z KINami mogże przynieść zaskakujące przemyślenia. Najcięższy przypadek jaki znam po przeczytaniu tej pozycji to roczna psychoterapia. Warto zmierzyć się z zawartością i samym sobą....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Infedro, drogi przyjacielu, mam dla Ciebie ciekawą pozycje do przeczytania "Mężczyzna też człowiek" Wojciecha Eichelbergera.

- W połączeniu z KINami może przynieść zaskakujące przemyślenia...

- Najcięższy przypadek jaki znam po przeczytaniu tej pozycji... to roczna psychoterapia...

- Warto zmierzyć się z zawartością i samym sobą....

 

- Hmm... ciekawa perspektywa... :P;)

- czyżbyś miał nadzieje ze i mnie... to spotka... ?;)

- aaa... rozumiem, wtedy cale Forum byłoby dla Ciebie... ;):P

- hehehe... ale to przecież wystarczy tylko poprosić, i jakoś się podzielimy tym co jest... :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Infe, jest tam dużo na temat ego. Bardzo specyficzne ukryte głęboko, zainteresuje Ciebie ta pozycja. Psychoterapia Ciebie nie spotka, to tylko pokazuje jakie inni ludzie mieli przeżycia po przeczytaniu. Mocna książka warta przeczytania. Na forum wpadam na chwile i wypadam, brak czasu, więc bądź spokojny o swoją dominacje ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Infe, jest tam dużo na temat ego. Bardzo specyficzne ukryte głęboko, zainteresuje Ciebie ta pozycja.

- Psychoterapia Ciebie nie spotka, to tylko pokazuje jakie inni ludzie mieli przeżycia po przeczytaniu.

- Mocna książka warta przeczytania.

- Na forum wpadam na chwile i wypadam, brak czasu, więc bądź spokojny o swoją dominacje ;)

 

- co Ty mówisz ?... wypluj to słowo... wszak Dominacja To EGO w najczystszej postaci... :(((

- i mam nadzieje ze to nie Ja... tamto to było, tak dla żartu oczywiście... wiec daj na loouuuz brachu... ;):P

- a "schocka"... na temat tEGO ... to już doznałem po "Przebudzeniu" de Mello... i "Odwiedziny-ach" Mary Summer Rain...

- nooo ale skoro to o moim "ulubionym" jEGOmościu to faktycznie zapewne... pewnie i warto przyjrzeć mu się i z tej może innej perspektywy... ?

- a takiego "głęboko ukrytEGO"... to najciekawsze bo trudne do wyłapania... wiec chyba się skusze... :P

- aaa... no właśnie, czytałeś de Mello ? ... to czy ta książka to coś podobnego czy też nie ?

- aa... masz, może namiary na ebooka tej twojej proPOZYCJI... "Mężczyzna też człowiek" Wojciecha Eichelbergera. ;):)

 

--- pozdrówkooo... przyjacielu... infe... :)

 

Ps.

- a tu ... masz coś na "wyloouzowanie"... :):P

 

modlitwapracownika.jpg

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- co Ty mówisz ?... wypluj to słowo... wszak Dominacja To EGO w najczystszej postaci... :(((

- i mam nadzieje ze to nie Ja... tamto to było, tak dla żartu oczywiście... wiec daj na loouuuz brachu... ;):P

 

he he patrz na emoty:)

 

Nie to pozycja napisana z innej perspektywy, zupełnie innej niż de Mello. Można powiedzieć że jest to dzieło o pewnym uzurpatorze, którym kieruje właśnie ego. Dla mnie nie było to jakimś szczególnym szokiem i zjawiskiem, dla mnie świat o którym pisze i który demaskuje nie był do końca moim światem, choć czasem bardzo się starałem żeby tak było. Ale to już "inna inszość".

De Mello czytałem, choć mogę powiedzieć że ciągle jestem w trakcie czytania, nie czytam duszkiem tylko kawałek po kawałku, chwila zastanowienia i dalej kawałek i tak dalej.....

Mam wydanie książkowe, nie wiem gdzie można trafić na e-booka może będzie coś na chomikuj.pl ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewne aspekty podaje jak kawę na ławę lecz najlesze zachował dla własnych przemyśleń i refleksji. Jeżli chcesz zacząć od mniejszego kalibru polecam "zdradzony przez ojca" tegoż autora....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

"(...) Nie sprzeczajcie się ze sobą, bo osłabniecie i odejdzie od was wasza moc. Bądźcie cierpliwi."

Koran, Sura VIII - ŁUPY, werset 46

"A złe słowo podobne jest do złego drzewa: wyrwane z powierzchni ziemi, nie ma solidnego utwierdzenia."

Koran, Sura XIV -ABRAHAM, werset 26

"Nie szukaj tego, co jest zbyt ciężkie, ani nie badaj tego, co jest zbyt trudne dla ciebie."

Syr 3:21

"Nie powstrzymuj mowy, gdy jej potrzeba, mądrość bowiem poznaje się z mowy, a naukę - ze słów języka. Nie sprzeciwiaj się prawdzie, ale wstydź się swej nieumiejętności."

Syr 4:23-25

"Nie miej ręki wydłużonej do brania, a do dawania - skróconej."

Syr 4:31

"Bądź skory do słuchania, a odpowiadaj tylko po namyśle! Jeśli znasz się na rzeczy, odpowiedz bliźniemu, a jeśli nie, rękę twą połóż na ustach! W mowie jest chwała i hańba człowieka, a język może sprowadzić jego upadek."

Syr 5:11-13

"Unikaj poufałości z prostakiem, aby twoi przodkowie nie byli znieważani."

Syr 8:4

"Uczyć głupiego - to kleić skorupy lub budzić śpiącego z głębokiego snu. Nauczać głupiego - to jakby nauczać drzemiącego, który jeszcze w końcu zapyta:A o co chodzi?"

Syr 22:9-10

"Prawda nie ma ojczyzny, przeto bywa traktowana jak uprzykrzony włóczęga."

Władysław Reymont

"Żadne słowo nie jest wulgarne, jeśli podkreśla sens wyrażonej myśli."

Zdzisław Dolatowski

"Liczba jest istotą wszechrzeczy"

Pitagoras

"Kto jeśli nie platończyk, kabalista lub pitagorejczyk mógłby napisać Burzę, Makbeta, Hamleta lub Cymbelina? Kto jeśli nie [człowiek] głęboko obeznany z poglądami Paracelsusa mógł spłodzić Sen Nocy Letniej?"

Manly Palmer Hall

"Astrologia może bez wątpienia wnieść wiele do psychologii, to jednak, co ta może zaoferować swej starszej siostrze, jest już mniej oczywiste."

C. G. Jung

I na koniec najlepsze

"Ten tam człowiek powiedział, że kobiety potrzebują pomocy w podróży, trzeba je przenosić przez rów, no i wszędzie muszą mieć najlepsze miejsce. Mnie nikt nigdy nie pomagał wsiadać do powozu ani nie przeniósł mnie przez błoto, nigdy też nie dostałam najlepszego miejsca. Czyżbym nie była kobietą? Spójrzcie na mnie, spójrzcie na moje ramiona! Orałam i sadziłam, chodziłam do obory i żaden mężczyzna nie musiał mnie tam prowadzić. Czyżbym nie była kobietą? Umiem pracować jak mężczyzna i jeść jak mężczyzna - jeśli tylko tyle dostanę – a także jak mężczyzna znosić chłostę. Czyżbym nie była kobietą? Urodziłam pięcioro dzieci i musiałam patrzeć na to, jak większość z nich została sprzedana w niewolę. Gdy krzyczałam w matczynej rozpaczy po ich stracie, nikt poza Jezusem mnie nie słyszał. Czyżbym nie była kobietą? Oni jednak mówią o czymś w głowie. Jak to nazywają? [ktoś z publiczności szepcze - intelekt]. Tak jest, kochanie. Jak się to jednak ma do praw kobiet i Czarnych? Jeśli moje naczynie nie mieści więcej jak pół kwarty, a wasze zawiera całą kwartę, czy to oznacza, że macie prawo odmówić mi mojej skromnej połówki? Jednak ten tu mały człowiek ubrany na czarno powiada, że kobiety nie mogą mieć tyle samo praw co mężczyźni, bo Chrystus nie był kobietą! Skąd się wziął ten wasz Chrystus? Skąd się wziął ten wasz Chrystus? Z Boga i kobiety! Mężczyzna nie miał z Nim nic do czynienia! Jeśli pierwsza kobieta, jaką Bóg kiedykolwiek stworzył, była na tyle silna, by sama wywrócić świat do góry nogami, kobiety razem powinny być zdolne odwrócić go z powrotem na właściwą stronę!"

Sojourner Truth, abolicjonistka, czarnoskóra niewolnica walcząca o prawa Murzynów i kobiet w USA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Witam... :)

 

W świętej księdze hinduizmu, Bhagawatgicie, Kriszna mówi tak…:

Powiem ci teraz o trzech rodzajach przyjemności… ;

 

1 --> Ta, która narasta z dnia na dzień i wyzwala człowieka z nieszczęścia, która z początku wydaje się gorzka jak trucizna, lecz później smakuje jak nektar - ta przyjemność jest najczystsza, rodzi się bowiem … z mądrości… :)

 

2 --> Ta, która z początku smakuje jak nektar, bo zmysły rozkoszują się nią, lecz później działa jak trucizna - ta przyjemność pochodzi … z namiętności… :P

 

3 --> Ta zaś, która od początku do końca otumania zmysły, która bierze się z lenistwa, opieszałości i głupoty - ta rodzi się… z ignorancji… :(

 

 

--- pozdrawiam... infedro :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

- wy mnie zszokowaliście takim odbiorem słow, zapomniałam o tym wątku bo już dawno je tu zamieściłam i został jakby 'niewidzialny' ; ) no a teraz się tak rozkręciliście :)

- Arabika, nie ma za co, ja chce wręcz,żeby ten watek żył możemy przecież nawet dyskutować co dla nas te słowa znaczą, jak je interpretujemy, to dla nas, a im więcej wniosków tym lepiej wdrożyć to w życie, czasami każda z tych strof będzie oznaczała dla każdego z Nas coś innego mimo, że dla każdego mogą wydawać się one tak samo LOGICZNE [/color][/b]

:)

 

Hmm… poczułem potrzebę przeczytania całego wątku jeszcze raz od początku…

- i natrafiłem na takie słowa założycielki tematu… które wcześniej chyba troszkę Nam umknęły… ;

>>> ja chce wręcz, żeby ten wątek żył - możemy przecież nawet dyskutować co dla nas te słowa znaczą <<<

 

- i faktycznie przecież każdy z Nas może je odbierać „po swojemu”… choć myślimy ze każdy odbiera je tak samo… a przecież mogą być i tacy którzy nie bardzo wiedzą „co mogą” one oznaczać… lub interpretować je zupełnie inaczej…;)

- dlatego uważam że rzeczywiście byłoby fajnie… jakbyśmy się wypowiadali na temat w jaki sposób te słowa czy zdanie odczuwamy… i TO że odczuwamy „inaczej” w żaden sposób nie może świadczyć o tym że jest to „żle”… ;):P

- bo przecież Każdy Sam za Siebie decyduje co jest dla niego „dobre” a co „złe” i tylko Sam za Siebie może dokonać wyboru w te czy inna stronę… i właśnie o to chodzi, aby tylko powiększyć szanse tych Własnych wyborów… dla każdego z Nas..

- wiec przedstawiajmy tylko „swój punkt widzenia”… co do którego każdy z Nas ma Własne Prawo… zagwarantowane Własną Wolną Wolą którą zostaliśmy obdarzeni właśnie po to… by móc Samemu dokonywać wyborów kierujących nas w tę czy inna stronę… a których celem jest niewątpliwie Rozwój nas samych jako „indywidualnej jednostki” ale jednocześnie składającej się na „Wielką Całość”… ;)

- przedstawiajmy więc tylko własny punkt widzenia… bez „oceniania innych” gdyż „inni” i tak samodzielnie zrobią retrospekcję „tego punktu który znają”… i tylko Sami mogą zadecydować czy współgra on z ich „sednem” ich Istotą… gdyż tylko Sami mogą się do tej własnej ISTOTY odnieść… :)

- proponuje wiec… abyśmy „szli” niejako zwrotkami… i zmieniali je minimum „co tydzień” aby każdy miał szansę się wypowiedzieć w stosownym dla siebie czasie…

 

*** zwrotka pierwsza ***

- Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,

że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,

żebym nie żył wbrew własnej prawdzie…

Dziś wiem, że to się nazywa AUTENTYCZNOŚCIĄ …

-----------------------------------------------------------------------------------------

Hmm… no właśnie co dla Was oznaczają „kluczowe słowa”

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie…

- bo mnie niewątpliwie kojarzy się to z „samopoznaniem” prowadzącym do samodoskonalenia… jest to czas kiedy człowiek zaczyna szukać „sensu swego życia”… a wiec zagłębia się „w siebie” zadając różne nurtujące go pytania… szukając jednocześnie odpowiedzi „w sobie” tzn. z tą częścią Naszej Istoty która „uświadamia” nam że my to MY… to znaczy „JA”, co powoduje że jesteśmy Siebie Świadomi… a dzięki temu możemy świadomie czyli niejako „odpowiedzialnie” podejmować własne decyzje… czyli realizować to do czego „zostaliśmy niejako stworzeni”…

- oczywiście można by tez zapytać po co mamy realizować własne decyzje ? czyli nie jako „decydować o własnym rozwoju”… własnym losie …, pytanie może i trochę retoryczne ale „dające do myślenia”…

- hmm… no właśnie Czemu lub Komu miałoby zależeć na tym abyśmy się rozwijali… czyli dążyli do naszego „wzrostu”…

- hmm „wzrost” to też ciekawe pojecie gdyż niemal każdy może pojmować go na swój indywidualny sposób… :P

- wiec jak My Sami mamy dojść o jaki „wzrost” chodzi…? Czy wzrost fizyczny, cielesny , intelektualny, duchowy, świadomościowy ? a może jeszcze jakiś o którym nie mamy „zielonego pojęcia”…

- oczywiście poszukując… możemy też, (i intuicyjnie to robimy), kierować nasze pytania do Boga a dlaczego… bo intuicyjnie wiemy czyli „czujemy” że jesteśmy „Jego cząstką”… wiec „intuicyjnie” niejako Jego Dziecko (My)… jak każde dziecko pyta rodzica… o co chodzi ?

- a ponieważ nie „słyszymy” naszej odpowiedzi… to nasz „diabełek” podpowiada nam że zostaliśmy oszukani…

- ale czy na pewno to My zostaliśmy oszukani ?... bo przecież istnieje jeszcze inna możliwość… że to MY oszukaliśmy naszych Rodziców(Boga)… nie stosując się do ich wskazówek, a wiec i przez to mogliśmy zatracić z nimi „łączność” (choćby duchową)…a która wbrew pozorom jeszcze w Nas się tli, choćby w postaci „sumienia” które intuicyjnie nieraz nakazuje zastanowić się przed pewnymi „kluczowymi dla Nas wyborami”…

- a jeśli i teraz już trudno szukać w Nas i tego głosu, to z pewnością przypomnimy sobie czasy choćby naszego dzieciństwa kiedy „jeszcze” byliśmy w stanie go „usłyszeć”… a który właśnie utraciliśmy za sprawą naszych wyborów… gdyż każdy wybór w „złą” stronę osłabiał niejako „naszą wrażliwość” czyli niejako świadomie bo wedle WWW (Własnej Wolnej Woli)…Sami pozbywaliśmy się odczuwania wyższych wibracji… właśnie tych które teraz przydałyby się Nam… zadając takie a nie inne pytania… więc ?

- zostaliśmy tylko z „dalekim odgłosem” sumienia, czyli intuicją… którą i tak coraz ciężej nam usłyszeć, gdyż natłok życia sprawia, że decyzje „musimy” podejmować szybko co oznacza że „nie mamy czasu” na szukanie w Nas głosu sumienia, a częściej już tylko ledwo tlącego się „szeptu intuicji”…

- więc chcąc szybko podjąć decyzje, łapiemy się pierwszej napotkanej myśli… i ją artykułujemy czyli wdrażamy w Życie… innymi słowy nadajemy jej „sens, cel i znaczenie” co skutkuje jej realizacją (w sensie odczuwania, czyli uczuć) nawet nie zastanawiając się jakie poniesie za sobą skutki… :(

- a skutki… konsekwentnie już po czasie okazują się „być opłakane”… i dopiero wtedy przychodzi do Nas refleksja… w ciszy i samotności własnych łez… „łez świata” jaki Sami wprowadziliśmy w życie… i dopiero wtedy dochodzi do Nas ledwo słyszalny „glos”… szept opamiętania…

- a jeśli niema i tego „głosu opamiętania i refleksji”… to wpadamy w sidła podszeptu ”diabełka Ego”, które z całą bezwzględnością wykorzysta Naszą chwilę słabości… do budowania mamiących Nas myślokształtów z krainy „cienia”, które jeśli tylko znajdą w Nas „pożywkę” tzn. zaczniemy „nimi żyć” otumanią nas i omamią do tego stopnia że Sami zaczniemy się z nimi identyfikować… co sprawi że ten Matrix EGO zacznie być dla Nas samych „rzeczywistością” istniejącą w naszym umyśle… lecz My sami będziemy uważać ten świat za rzeczywisty… tzn. TAKI który dzieje się naprawdę…

- i wcale nie jest Tu mowa o „wariatach” zamkniętych w „domach psychiatrycznych”… bo jest tu mowa o Nas wszystkich, zwykłych ludziach… tych których prawem jest WWW… Własny Wolny Wybór… którego na co dzień doświadczamy tylko konsekwencji...

 

- ale to jest oczywiście( zgodnie z tym co było na początku)… tylko moje własne zdanie (choć nie tylko), i nie wzięło się ono „z powietrza” lecz z własnych doświadczeń… które można również brać i z przymrużeniem oka…;)

- to jest „mój odbiór” tych slow… a jaki jest Wasz ?

 

---pozdrawiam… infedro:)

 

Ps.

- sorki ze tak „rozwlekle”… ale taki mam sposób pisania, po prostu piszę TO co mi przychodzi na myśl i dotąd, aż nie przestanie… :P

- wiec wcale niekoniecznie Wy musicie pisać tak samo… ;)

Edytowane przez infedro
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
Gość sheina

"Mimo wszystko" - Kent M. Keith

 

Ludzie są nierozumni, nielogiczni

i samolubni,

KOCHAJ ICH, MIMO WSZYSTKO

Jeśli czynisz dobro, oskarżą Cię

o egocentryzm,

CZYŃ DOBRO, MIMO WSZYSTKO

Jeśli odnosisz

sukcesy, zyskujesz

fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów,

ODNOŚ SUKCESY, MIMO WSZYSTKO

Twoja dobroć zostanie zapomniana

już jutro,

BĄDŹ DOBRY, MIMO WSZYSTKO

Szlachetność i szczerość wzmagają

Twoją wrażliwość

BĄDŹ SZLACHETNY I DOBRY, MIMO WSZYSTKO

To, co budujesz latami, może runąć

w ciągu jednej nocy,

BUDUJ, MIMO WSZYSTKO

Ludzie w gruncie rzeczy potrzebują

Twej pomocy, mogą Cię jednak zaatakować,

gdy im pomagasz,

POMAGAJ, MIMO WSZYSTKO

Dając światu najlepsze, co posiadasz,

otrzymujesz ciosy,

DAWAJ ŚWIATU NAJLEPSZE, CO POSIADASZ,

MIMO WSZYSTKO.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...
Gość sheina

Posłanie do nadwrażliwych" Kazimierza Dąbrowskiego...

 

"Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi

za waszą czułość w nieczułości świata,

za niepewność - wśród jego pewności

za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych

zarażając się każdym bólem

za lęk przed światem, jego ślepą pewnością,

która nie ma dna

za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego

nawet brudu ziemi

bądźcie pozdrowieni.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi

za wasz lęk przed absurdem istnienia

i delikatność niemówienia innym

tego co w nich widzicie

za niezaradność w rzeczach zwykłych

i umiejętność obcowania z niezwykłością

za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,

za nieprzystosowanie do tego co jest

a przystosowanie do tego co być powinno

za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane

ukryte w was.

Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi

za waszą twórczość i ekstazę

za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk

że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.

Bądźcie pozdrowieni

za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane -

(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli

poznać wielkości tych, co przyjdą po was)

za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować

że jesteście leczeni zamiast leczyć świat

za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę

za niezwykłość i samotność waszych dróg

bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi."

Edytowane przez sheina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...
  • 3 miesiące temu...

Dlaczego jest tak, jak jest?

 

 

 

Pewnego dnia pan Reynolds, nauczyciel angielskiego w liceum, wręczył uczniom listę myśli czy stwierdzeń ułożonych przez innych uczniów i polecił napisać wypracowanie, które byłoby rozwinięciem którejś z tych wypowiedzi. Pewna siedemnastoletnia licealistka zaczynała zastanawiać się nad wieloma sprawami, więc wybrała zdanie:

"Zastanawiam się, dlaczego jest tak, jak jest".

 

Tego wieczoru napisała w formie wypracowania różne dręczące ją pytania, które dotyczyły życia. Zdawała sobie sprawę, że na wiele z nich trudno znaleźć odpowiedź, a na inne - być może nie ma jej wcale. Kiedy oddawała swoją pracę, obawiała się, że nie wykonała w pełni zadania, nie odpowiedziała bowiem na pytanie: "Dlaczego jest tak, jak jest?" Nie miała odpowiedzi. Wypisała tylko pytania.

 

Następnego dnia pan Reynolds wywołał ją na środek klasy i kazał przeczytać na głos wypracowanie. Sam usiadł z tyłu. Klasa uciszyła się, kiedy dziewczyna zaczęła czytać:

 

"Mamo, tato.... dlaczego?

Mamusiu, dlaczego trawa jest zielona, a niebo błękitne?dlaczego2_small.jpg

Dlaczego pająk ma pajęczynę, a nie domek?

Tatusiu, dlaczego nie mogę bawić się narzędziami?

Panie profesorze, dlaczego muszę czytać?

Mamo, dlaczego nie mogę umalować się na tańce?

Tato, dlaczego nie mogę zostać do północy? Inni mogą.

Mamo, dlaczego mnie nienawidzisz?

Tato, dlaczego nie podobam się chłopakom?

Dlaczego muszę być taka chuda?

Dlaczego muszę nosić okulary i aparat na zęby?

Dlaczego muszę mieć szesnaście lat?

Mamo, dlaczego muszę zdać maturę?

Tato, dlaczego muszę dorosnąć?

Mamo, tato, dlaczego muszę wyjechać?

Mamo, dlaczego nie piszesz częściej?

Tato, dlaczego tęsknię za dawnymi koleżankami?

Tato, dlaczego mnie tak kochasz?

Tato, dlaczego mnie rozpieszczasz? Twoja córeczka dorasta.

Mamo, dlaczego mnie nie odwiedzasz?

Mamo, dlaczego tak trudno znaleźć nowych przyjaciół?

Tato, dlaczego tęsknię za domem?

Tato, dlaczego serce mi wali, kiedy on mi patrzy w oczy?

Mamo, dlaczego drżą mi kolana, kiedy słyszę jego głos?

Mamo, dlaczego być zakochanym to najwspanialsze uczucie na świecie?

Tatusiu, dlaczego nie lubisz, żeby nazywać cię "dziadzia"?

Mamo, dlaczego paluszki mojego dziecka tak mocno zaciskają się na moich?

Mamo, dlaczego one muszą rosnąć?

Tato, dlaczego one muszą odejść?

Mamo, tato, dlaczego musieliście mnie opuścić? Potrzebuję was.

Dlaczego moja młodość przeszła obok?

Dlaczego na mojej twarzy widać ślady każdego uśmiechu, którym kiedyś obdarzyłam przyjaciół lub nieznajomych?

Dlaczego moje włosy mają srebrny połysk?

Dlaczego drżą mi ręce, kiedy zrywam kwiat?

Boże, dlaczego róże są czerwone?"

 

Kiedy skończyła czytać, zerknęła w stronę pana Reynoldsa i zobaczyła, że po policzku wolno spływa mu łza. Wtedy zrozumiała, że życie nie zawsze polega na odpowiedziach, jakie dostajemy, ale także na pytaniach, które zadajemy.

Anonim

 

 

A jakie są Wasze pytania ?

 

 

 

 

pobrano z ogólnie dostępnych stron internetowych

Edytowane przez Radiana
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[h=2]Magiczna kuchnia poranna-kawa.jpg[/h] Wyobraź sobie, że masz w domu magiczną kuchnię....

Do tej magicznej kuchni możesz sprowadzić każde jedzenie, jakie tylko zechcesz, z dowolnego miejsca na Ziemi i w dowolnych ilościach. Nigdy się nie martwisz o to, co będziesz jadł. Czegokolwiek sobie zażyczysz, zaraz pojawia się na twoim stole.

Jesteś bardzo szczodry.

Rozdajesz jedzenie innym, niczego nie żądając w zamian. Ktokolwiek przyjdzie do twojego domu, nakarmisz go dla samej przyjemności dzielenia się, a twój dom jest zawsze pełen ludzi, którzy przyszli najeść się w twojej magicznej kuchni.

Pewnego dnia ktoś puka do twoich drzwi. Jest to dostawca pizzy. Otwierasz drzwi, a on patrzy na ciebie i mówi: „Cześć! Widzisz tę pizzę? Dam ci ją, jeśli pozwolisz mi kontrolować swoje życie, jeśli będziesz robić wszystko, co zechcę. Nie będziesz głodował, ponieważ mogę przynosić ci pizzę codziennie, w zamian musisz tylko być dla mnie dobry”.

Wyobrażasz sobie swoją reakcję?

W swojej kuchni możesz mieć taką samą pizzę, a nawet lepszą.

A mimo to on przychodzi do ciebie i proponuje ci jedzenie, jeśli będziesz robił to, co on chce.

Uśmiechniesz się i powiesz: „Nie, dziękuję! Nie potrzebuję twojego jedzenia. Mam go mnóstwo. Możesz wejść do mego domu i zjeść, co tylko zechcesz. I nie musisz nic za to robić. Nie oczekuj, że będę robił to, co ty zechcesz. Nikt nie będzie manipulował mną za pomocą jedzenia”.

A teraz wyobraź sobie odwrotną sytuację. Nie jadłeś od kilku tygodni. Umierasz z głodu i nie masz ani grosza w kieszeni. Wtedy pojawia się osoba z pizzą i mówi: „Cześć, tutaj jest jedzenie. Możesz je dostać, jeśli tylko będziesz robić to, co chcę”. Czujesz zapach jedzenia, jesteś głodny jak wilk. Postanawiasz wziąć jedzenie bez względu na to, o co cię proszą. Zjadłeś kawałeczek, a ta osoba mówi: „Jeśli chcesz więcej,

Dostaniesz, pod warunkiem że nadal będziesz robić, co zechcę”.

Dziś się najadłeś, ale jutro znów możesz nie mieć jedzenia, więc zgadzasz się robić wszystko, czego od ciebie oczekują. Możesz stać się niewolnikiem dla jedzenia, dlatego że go potrzebujesz, dlatego że go nie masz. Po jakimś czasie zaczynasz mieć wątpliwości. Myślisz: „Co ja zrobię, jeśli nie dostanę mojej pizzy? Nie mogę bez niej żyć. Co zrobię, jeśli mój partner da ją komuś innemu – moją pizzę?”

A teraz wyobraźmy sobie, że mówimy nie o jedzeniu, lecz o miłości. Masz w sercu mnóstwo miłości. Wystarczy otworzyć serce, aby mieć całą miłość, jakiej potrzebujesz.

Masz ją nie tylko dla siebie, ale dla całego świata. Kochasz tak bardzo, że nie potrzebujesz niczyjej miłości. Dzielisz się uczuciem, nie stawiając żadnych warunków. Nie kochasz, jeśli… Jesteś milionerem miłości i nagle ktoś puka do twych drzwi. „Cześć! -mówi. – Mam tutaj miłość dla ciebie. Możesz ją dostać, jeśli będziesz robić to, co zechcę”.

Skoro jesteś pełen miłości, jaka będzie twoja reakcja?

Uśmiechniesz się i powiesz: „Dziękuję, ale nie potrzebuję twojej miłości. Mam taką samą miłość w moim własnym sercu, a nawet lepszą i większą, i dzielę się nią bez żadnych warunków”.

Co się jednak dzieje, kiedy umierasz z pragnienia miłości, jeśli nie masz jej, a ktoś przychodzi i mówi: „Chcesz trochę miłości? Możesz mieć moją miłość, jeśli tylko będziesz robić, co zechcę”.

Jeśli jesteś spragniony miłości, jeśli spróbujesz tej miłości, zrobisz wszystko, aby ją zdobyć. Niekiedy bywa się w takiej sytuacji, że jest się gotowym oddać całą duszę za odrobinę zainteresowania.

*****

Twoje serce jest jak owa magiczna kuchnia.

Wystarczy otworzyć serce, aby mieć całą miłość, jakiej potrzebujesz.

Nie ma potrzeby błądzić po świecie, żebrząc o miłość: „Proszę, niech mnie ktoś pokocha. Jestem taki samotny. Chyba nie zasługuję na miłość. Potrzebuję kogoś, kto mnie pokocha i dowiedzie, że jestem tego wart”.

Tymczasem miłość jest w nas samych, tyle tylko że my jej nie dostrzegamy.

Widzisz, jakie dramaty wymyślają sobie ludzie, tylko dlatego że sądzą, iż nie ma wokół nich miłości?

Pragną, wręcz umierają z pragnienia miłości, a kiedy zakosztują jej, dostaną odrobinę od kogoś innego, od razu wpadają w nałóg.

Uzależniają się i popadają w obsesję na punkcie miłości.

A potem pojawiają się już prawdziwe dramaty:

„Co pocznę, jeśli mnie porzuci?” „Nie mogę bez niej żyć!” I rzeczywiście nie mogą żyć bez swojego dealera, który podaje im codzienne dawki.

Są spragnieni i dla tego okruszka miłości pozwalają, żeby inni ludzie decydowali o ich życiu. Pozwalają, by inni mówili im, co mają robić, a czego nie wolno, jak się ubierać, jak się zachowywać, w co wierzyć. „Kocham cię, pod warunkiem, że będziesz zachowywał się właśnie tak, jak chcę. Będę cię kochać, jeśli pozwolisz mi sobą rządzić. Będę cię kochać tylko wtedy, kiedy będziesz dla mnie dobry. Jeśli nie, to odejdę”. Problem wielu ludzi polega na tym, że nie wiedzą O istnieniu magicznej kuchni w ich sercach.

Całe cierpienie zaczęło się dawno temu, kiedy zamknęliśmy nasze serca i przestaliśmy czuć, że miłość wciąż tam jest. W pewnym momencie naszego życia zaczęliśmy się bać miłości, ponieważ wydało nam się, że jest niesprawiedliwa. Miłość rani. Próbowaliśmy być dla kogoś dobrzy, próbowaliśmy zyskać jego akceptację i ponieśliśmy klęskę. Już mieliśmy dwóch czy trzech partnerów i kilka razy złamano nam serce. Zbyt duże ryzyko, żeby pokochać znowu.

Oczywiście, mamy tak dużo osądów na swój temat, że nie możemy już sami siebie zaakceptować. A jeśli brakuje nam miłości dla nas samych, to jak mamy udawać, że podzielimy się nią z kimś jeszcze?

Kiedy wchodzimy w jakiś związek, stajemy się egoistyczni, ponieważ zżera nas pragnienie dominacji.

Wszystko ma się obracać wokół mnie.

Jesteśmy tak egoistyczni, ponieważ chcemy, aby osoba, z którą dzielimy życie, była tak samo uzależniona jak my. Poszukujemy „kogoś, kto mnie potrzebuje” po to, żeby usprawiedliwić swoje istnienie, żeby poczuć, iż mamy powód, aby żyć. Wydaje nam się, że szukamy miłości, ale tak naprawdę szukamy „kogoś, kto mnie potrzebuje”, kogoś, kim będziemy rządzić i manipulować.

W naszych związkach wrze walka o władzę, ponieważ udomowiono nas tak, byśmy współzawodniczyli o kontrolę nad cudzym zainteresowaniem. To, co nazywamy miłością – ktoś, kto mnie potrzebuje, ktoś, kto się o mnie troszczy – nie jest miłością, to jest egoizm. Egoizm nie działa, ponieważ nie ma w nim miłości. Dwoje ludzi gorąco pragnie miłości. Poprzez seks zakosztują odrobiny szczęścia i uzależnią się, ponieważ bardzo go potrzebują.

Ale potem pojawiają się te wszystkie osądy, lęk, wszystkie wyrzuty, cały dramat.

Wtedy zaczynamy poszukiwać jakichś porad na temat miłości i seksu.

Napisano o tym mnóstwo książek, a wszystkim można by nadać jeden tytuł: „Jak być seksualnym egoistą”. Intencje udzielających porad są dobre, ale gdzie tu miłość? Te książki nie są o tym, jak się nauczyć miłości, bo też nie mamy się czego o niej uczyć. Wszystko już jest w naszych genach, w naszej naturze. Nauki wymaga tylko to, co wynaleźliśmy w naszym świecie iluzji.

Szukamy miłości na zewnątrz i miłość jest tam również. Miłość jest wszędzie, brak nam tylko oczu, żeby ją zobaczyć. Nasze emocje nie są już nastrojone na odbiór miłości. Boimy się kochać, bo miłość jest niebezpieczna. Przeraża nas ryzyko odrzucenia. Musimy udawać kogoś, kim nie jesteśmy, próbujemy zyskać akceptację partnera, podczas gdy samych siebie nie akceptujemy.

Nie to jest jednak powodem, że partner nas odrzuci. Powodem jest to, że odrzucamy samych siebie, ponieważ nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, ponieważ w to właśnie wierzymy.

[h=3]Samo odrzucenie jest zasadniczym problemem.[/h] Nigdy nie jesteś wystarczająco dobry dla siebie samego, zwłaszcza że sama idea doskonałości jest fałszywą koncepcją. Wierzysz w nią jednak.

Nie jesteś doskonały, więc się odrzucasz, a poziom samo odrzucenia zależy od tego, jak skuteczni byli dorośli w rozbijaniu twej integralności.

Po udomowieniu nie chodzi już o to, żeby być wystarczająco dobrym dla kogokolwiek. Nie jesteś już dość dobry nawet dla siebie, ponieważ Wielki Sędzia w tobie stale ci przypomina, że nie jesteś doskonały. Jak już powiedziałem, nigdy nie wybaczasz sobie, że nie jesteś taki, jaki chciałbyś być. I to jest prawdziwy problem. Jeśli to zmienisz, będziesz mógł zatroszczyć się o swoją połowę związku. Ta druga połowa nie jest już twoim problemem.

Jeśli powiesz komuś, że go kochasz, a ta osoba odpowie ci: „No cóż, ale ja cię nie kocham”, czy jest to powód dla ciebie, żeby cierpieć?

To, że cię ktoś odrzuca, nie oznacza, że ty sam też musisz się odrzucić.

Jeśli nawet ktoś cię nie kocha, pokocha cię ktoś inny. Zawsze jest ktoś inny. O wiele lepiej jest być z kimś, kto chce z tobą być, niż z tym, kto musi.

Powinieneś się skupić na najwspanialszym związku, jaki możesz mieć: związku z samym sobą. To nie egoizm, to miłość do siebie samego. To nie jest to samo. Jesteś egoistą, kiedy nie ma w tobie miłości. Kiedy jest w tobie miłość, powinieneś kochać siebie, a twoje pozytywne uczucia będą się rozwijać i promieniować na zewnątrz.

Dlatego właśnie wchodząc w relacje z drugim człowiekiem, nie będziesz tego robić tylko dlatego, że potrzebujesz kogoś, kto będzie cię kochał. Związek stanie się wyborem. Połączysz się z kimś, dlatego że będziesz chciał, będziesz miał czas zastanowić się, kto to jest naprawdę. A skoro nie potrzebujesz jego miłości, nie będziesz się okłamywał.

Nie potrzebujesz uzupełnienia. Sam w sobie jesteś kompletny. Jeśli miłość emanuje z ciebie, nie gonisz za miłością ze strachu przed samotnością.

Jeśli masz ją w sobie, samotność nie jest żadnym problemem. Czujesz się dobrze i nieźle się bawisz we własnym towarzystwie.

Jeśli lubimy się nawzajem i wychodzimy razem, to chyba nie po to, by zadręczać się zazdrością, nie dlatego że muszę cię kontrolować albo ty musisz kontrolować mnie.

To by nie było nic zabawnego, żadna przyjemność. Jeśli masz mnie krytykować, upominać, sądzić i psuć mi nastrój, to raczej ci podziękuję.

Jeśli mam cierpieć, to chyba wolę być sam.

Czyż ludzie są po to ze sobą, żeby przeżywać dramaty, traktować się jak własność, wymierzać sobie kary? Czy to są powody, by się do siebie zbliżyć? Oczywiście, że sami dokonujemy wyborów, ale czy na pewno tego szukamy?

Kiedy jesteśmy dziećmi – pięcio-, sześcio-, siedmioletnimi – przybiegamy do innych dzieci, bo chcemy się bawić i cieszyć. Nie idziemy na cudze podwórko, żeby nas bito lub żeby przeżywać jakieś dramaty. To się zdarza, ale zwykle nie trwa długo. Po prostu przez cały czas bawimy się. Kiedy nam się znudzi, zmieniamy grę, zmieniamy zasady, ale przez cały czas coś badamy i odkrywamy.

Jeśli wchodzisz w związek po to, żeby przeżywać dramaty, być zazdrosny, zaborczy, żeby rządzić życiem partnera, nie szukasz zabawy i radości: Szukasz bólu.

I na pewno go znajdziesz.

Jeśli łączysz się z kimś z egoizmu, spodziewając się, że cię uszczęśliwi, nie doczekasz się szczęścia. To nie jest wina tego kogoś.

To twoja własna wina.

Podstawą każdej więzi jest fakt, że chcemy się wszystkim dzielić, że chcemy z tego czerpać zadowolenie, chcemy się bawić, a nie nudzić. Szukamy partnera, bo chcemy być radośni, weseli, szczęśliwi i chcemy cieszyć się tym, jacy jesteśmy.

Nie wybieramy sobie towarzysza tylko po to, by obciążyć go naszą zazdrością, złością i egoizmem. Jak można mówić, że się kogoś kocha, i zaraz potem gardzić nim, źle go traktować, obrażać, poniżać i wykorzystywać? Ta osoba obwieszcza wszem i wobec, że cię kocha, ale czyż to jest miłość? Kto kocha, ten chce dla ukochanej osoby wszystkiego najlepszego.

Dlaczego przerzucamy swój balast nawet na własne dzieci? Dlaczego okaleczamy je naszym lękiem i emocjonalną trucizną? Dlaczego obwiniamy rodziców o nasze własne śmieci?

Ludzie uczą się na głucho zamykać swoje serca. Umierają z pragnienia miłości, nie wiedząc, że serce jest magiczną kuchnią. Twoje serce jest magiczną kuchnią.

Otwórz serce. Otwórz swoją magiczną kuchnię i przestań błądzić po świecie, żebrząc o okruchy miłości. Masz w sercu całą miłość, jakiej potrzebujesz.

Twoje serce zdolne jest dać z siebie mnóstwo miłości, nie tylko dla siebie, ale dla całego świata. Możesz obdarzać swoją miłością, nie stawiając żadnych warunków.

Nie uszczupli jej twoja szczodrość, ponieważ masz w sercu magiczną kuchnię. Wtedy ci wszyscy spragnieni, którzy wierzą, że ich serce jest zamknięte, otoczą cię ze wszystkich stron, by ogrzać się twoją miłością.

Szczęście daje miłość, która emanuje z nas samych.

Jeśli jesteś szczodry, każdy cię pokocha.

Nigdy nie będziesz sam, jeśli potrafisz się dzielić miłością i ciepłem. Chłód emocjonalny wynika, z przekonania, że miłość nie jest niewyczerpana. Stajemy się egoistami, kiedy sądzimy, że być może jutro nie dostaniemy żadnej pizzy. Ale kiedy wiemy, że nasze serce jest magiczną kuchnią, możemy dzielić się z innymi, a nasza miłość jest absolutnie bezwarunkowa

 

 

 

 

pobrano z Eioba.pl

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SPOTKANIE

 

 

Byłem sam w całym przedziale pociągu.

Potem wsiadła jakaś dziewczyna - opowiadał pewien niewidomy hinduski chłopiec.

- Mężczyzna i kobieta,

którzy ją odprowadzali, musieli być jej rodzicami.

Dawali jej mnóstwo rad i wskazówek. Nie wiedziałem jak wyglądała dziewczyna,

ale podobała mi się barwa jej głosu.

 

 

Czy jedzie do Dehra Dun? - pytałem się siebie, kiedy pociąg ruszał ze stacji.

Zastanawiałem się, jak mogę nie dać po sobie poznać,

że jestem niewidomym. Pomyślałem sobie:

jeśli nie będę się ruszał z mojego miejsca powinno mi się to udać.

-Jadę do Saharanpur - powiedziała. - Tam wyjdzie po mnie moja ciocia.

A pan dokąd jedzie, można wiedzieć?

 

- Dehra Dun, a potem do Mussoorie - odpowiedziałem. - O, jaki pan szczęśliwy!

Pragnęłabym bardzo pojechać do Mussoorie. Uwielbiam góry.

Szczególnie w październiku, kiedy jest tam pięknie.

- Tak to najlepszy sezon - odpowiedziałem,

sięgając pamięcią do czasów, kiedy jeszcze widziałem.

- Wzgórza usłane są dzikimi daliami, słońce jest łągodne,

a wieczorem można sobie siedzieć wokół ogniska i rozmyślać popijając brandy.

Większa część letników już wtedy odjeżdża, ulice są bezludne i ciche.

 

Milczała, a ja zadawałem sobie pytanie czy moje słowa

zrobiły na niej jakieś wrażenie,

czy też jedynie myślała, że jestem sentymentalny. Potem popełniłem błąd i zapytałem:

- Jak jest na zewnątrz? Ona jednak w moim pytaniu nie zauważyła nic dziwnego.

Czyżby już spostrzegła, że nie widzę? Jednak słowa,

które zaraz po tym wypowiedziała, pozbawiły mnie wszelkich wątpliwości.

 

- Dlaczego pan nie spojrzy w okno? - zapytała mnie z największą naturalnością.

Przesunąłem się wzdłuż siedzenia, starając się z uwagą odszukać okno.

Było otwarte, odwróciłem się w jego stronę, robiąc wrażenie,

że przyglądam się mijanym widokom. Oczami wyobraźni widziałem telegraficzne słupy,

które przesuwały się w biegu. - Zauważyła pani - ośmieliłem się powiedzieć -

że te drzewa wydają się poruszać? - Zawsze tak się wydaje - odpowiedziała.

 

Odwróciłem się znów w stronę dziewczyny i przez pewien czas siedzieliśmy w milczeniu.

Potem powiedziałem - Ma pani bardzo interesującą twarz.

Zaśmiała się miło wibrującym i jasnym głosem.

- Przyjemnie to usłyszeć - rzekła.

- Nudzą mnie ci, którzy mówią, że moja twarz jest ładna!

Musisz mieć naprawdę ładną twarz pomyślałem sobie,

a po chwili dodałem pewnym głosem: -

Hm, interesująca twarz może być również bardzo piękna.

- Jest pan bardzo miły powiedziała.

- Ale dlaczego jest pan taki poważny?

 

- Już niedługo będzie pani na miejscu, stwierdziłem dość nieoczekiwanie.

- Dzięki Bogu. Nie lubię długich podróży pociągiem.

Ja natomiast byłbym gotów siedzieć tak nieskończenie długo,

byleby tylko słyszeć jak ona mówi.

Jej głos posiadał tak srebrzysty dźwięk jak górski strumień.

Zaraz po wyjściu z pociągu zapomni pewnie o naszym spotkaniu;

ja jednak zachowam ją w swojej pamięci przez pozostałą cześć podróży a może i dłużej.

 

Pociąg wjechał na stację. Ktoś zawołał i zabrał ze sobą dziewczynę.

Pozostał po niej jedynie zapach.

Mrucząc coś pod nosem wszedł do przedziału jakiś mężczyzna.

Pociąg ruszył ponownie. Odszukałem po omacku okno

i usadowiłem się naprzeciwko wpatrując się w światło,

które było dla mnie ciemnością.

Jeszcze raz mogłem powtórzyć moją grę z nowym towarzyszem podróży.

 

- Szkoda, że nie mogę być tak nęcącym towarzyszem w podróży jak ta dziewczyna,

która dopiero wyszła powiedział do mnie, starając się nawiązać rozmowę.

- To bardzo interesująca dziewczyna - stwierdziłem.

- Czy mógłby mi pan powiedzieć... czy jej włosy były długie czy krótkie?

- Nie pamiętam odpowiedział zdawkowym tonem.

- Przyglądałem się jedynie jej oczom a nie włosom. Były rzeczywiście piękne!

Szkoda, że nie mogły jej do niczego służyć... Była niewidoma.

Nie zauważył pan tego?

 

 

 

Dwoje niewidomych ludzi, którzy udają, że widzą.

Ileż ludzkich spotkań jest podobnych do tego.

Ze strachu, by nie objawić tego, jacy jesteśmy naprawdę

zaprzepaszczamy nieraz najważniejsze spotkania naszego życia.

A niektóre spotkania zdarzają się jedynie raz w życiu.

 

 

Bruno Ferrero

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....I ten ponadczasowy podklad muzyczny w wykonaniu Enigmy :

 

 

 

Miłość - Poświęcenie

Uczucie - Wzruszenie

 

Nie bój się być słabym

Nie bądź zbyt dumnym, by być silnym

Po prostu spójrz w swoje serce, mój przyjacielu

To będzie powrót do ciebie samego

Powrót do niewinności.

 

Jeśli chcesz, to zacznij się śmiać

Jeśli musisz, to płacz

Bądź sobą, nie ukrywaj się

Po prostu uwierz w przeznaczenie.

 

Nie zważaj na to, co ludzie mówią

Podążaj swoją własną drogą

Nie poddawaj się i wykorzystaj szansę

By powrócić do niewinności.

 

To nie jest początek końca

To powrót to siebie samego

Powrót do niewinności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie będziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich. Ja jestem Pan, Bóg wasz!

Kpł 19, 31

 

Także przeciwko każdemu, kto się zwróci do wywołujących duchy albo do wróżbitów, aby uprawiać z nimi nierząd, zwrócę oblicze i wyłączę go spośród jego ludu.

Kpł 20, 6

 

Wróżbiarstwo, przepowiednie z lotu ptaków i marzenia senne są bez wartości, jak urojenia, które tworzy serce rodzącej.

Poza wypadkiem, gdy Najwyższy przysyła je jako nawiedzenie, nie przykładaj do nich serca!

Marzenia senne bardzo wielu w błąd wprowadziły, którzy zawierzywszy im upadli.

Syr 35, 5-7

 

Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary;

nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych.

Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza.

Dochowasz pełnej wierności Panu, Bogu swemu.

Pwt 18, 10-13

 

Gdy zaś wam powiedzą: Radźcie się wywoływaczy duchów i wróżbitów, którzy szepcą i mruczą [zaklęcia]. Czyż lud nie powinien radzić się swoich bogów? Czy nie powinien pytać umarłych o los żywych?

Do objawienia i do świadectwa! Jeśli nie będą mówić zgodnie z tym hasłem, to nie mam dla nich jutrzenki.

Iz 8, 19-20

 

Posążki bóstw natomiast mówią tylko brednie, wróżbici widzą tylko kłamstwa, i złudne są sny, które wyjaśniają, pocieszają zwodniczo. Dlatego pójdą dalej, podobni do trzody błądzącej ciągle, bo nie ma pasterza.

Za 10, 2

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historii zostawmy To , Co Jest Przeszłością .

Mitologii To Co Mityczne.

Człowiekowi Oddajmy Co Ludzkie.

Bogu Co Boskie.

Królowi Co Królewskie.

Nie będziesz tworzył sekt ani tym podobnie.

Nie będziesz miał bogów cudzych przedemną -internet,komputer,alkohol,pieniądze,telewizja.

 

Św. Gerwazy Z Jarząbek .

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ocean ma brzeg czerwony od zórz,

maj czy grudzień.

Ocean ma sól, a cóż mają cóż,

biedni ludzie.

 

My mamy tylko świat,

chcę ocalić go od łez i od burz !

Od łez chrońmy ten świat,

tak tu pięknie.

Niech serce w nim gra,

niech nie pęknie......

 

 

Cecylia ma psa, cyrkowiec ma lwa,

Ala kota.

Skowronek ma głos, a bogacz ma trzos

pełen złota.

 

 

A ja mam tylko świat,

chcę ocalić go od łez i od trosk !

Od łez chrońmy ten świat,

tak tu pięknie.

Niech serce w nim gra,

niech nie pęknie.

 

Kto rządzi, ma broń, marzenia na złom

idą często.

Ja nie mam nic prócz mych oczu i rąk,

ale wiem to :

 

 

Mam tylko cały świat,

chcę ocalić go od łez i od lat !

Od łez chrońmy ten świat,

jak kto umie.

Żyj, mój świecie, żyj

w topól szumie.

 

Aut. Agnieszka Osiecka

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem już od dość dawna listkiem klonu rosnącego niedaleko morza. Bardzo się cieszę, że nie buku, dębu ani olchy. Zapewne gdybym był liściem np. kasztanowca, czy też buku, dębu lub olchy, cieszyłbym się, że nie jestem liściem klonu, a to dlatego, że każdy najlepiej czuje się we własnej skórze. Wiszę więc sobie przyczepiony do gałązki, spoglądam z góry na ten świat, spoglądam na Polskę, cichutko sobie podśpiewuję i pogwizduję. Czuję się zrelaksowany, wyluzowany a tu naraz… katastrofa. Poluzowałem uchwyt i nagły podmuch wiatru oderwał mnie od matki drzewa. Na nic zdały się moje usilne wysiłki złapania jakiejkolwiek gałązki, z wielkim wrzaskiem i płaczem poleciałem. Ocknąłem się gdzieś w okolicach Warszawy, zaparło mi dech w moich aparacikach szparkowych. Zacząłem zwiedzać, widziałem muzea, Stare Miasto, Pałac Kultury i Nauki, Łazienki królewskie, Plac Trzech Krzyży, Belweder, Zamek Królewski, Ogród Saski, Pałac w Wilanowie, piękny Ogród Wilanowski… Widziałem Wisłę, Syrenkę Warszawską, leciałem dalej aż znalazłem w Czarnolesie, następnie obok Pałacu Czartoryskich w Puławach, dalej na Górze Trzech Krzyży w Kazimierzu Dolnym. Cóż za piękne miejsca w moim kraju. Wciąż gnało mnie jednak dalej, do Częstochowy, Krakowa aż doleciałem nad Dolinę Pięciu Stawów Polskich, Morskie Oko, doliny tatrzańskie, przebyłem szlaki Tatrzańskiego Parku Narodowego, Krupówki, Bukowinę Tatrzańską. Widziałem także śliczne kościoły, sanktuaria, katedry w całej swojej podróży. Miejsca tak ważne dla mnie. Miejsca tak ważne dla kraju, w którym żyję. Wciąż dalej mnie gna, lecę dalej… Jestem na wysokości kilkuset metrów, gdzie wieją silne ciepłe wiatry. Gnają mnie przed siebie. Dokąd? Tego nie wiem. Ważne tylko bym dalej mógł żyć i mieszkać u siebie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytaty z książki Paulo Coelho - "Piąta góra".

 

 

Choć nasz los jest ciągiem etapów, których sensu nie potrafimy zrozumieć, to wiodą nas one ku naszej Legendzie i pozwalają nauczyć się tego, co jest konieczne do wypełnienia własnego przeznaczenia.

 

Pewne zdarzenia dzieją się w naszym życiu po to, abyśmy mogli wrócić na prawdziwą drogę własnej Legendy. Inne po to, aby zastosować w praktyce to, czego się nauczyliśmy. I w końcu są takie, które dzieją się, aby nas czegoś nauczyć.

 

W naszym życiu przychodzą chwile strapienia i nie można ich uniknąć, bo zdarzają się nie bez powodu.

- Jakiego powodu?

- Na to pytanie nie umiemy odpowiedzieć ani przed, ani w chwili, gdy pojawiają się trudności. Dopiero gdy są już za nami, rozumiemy dlaczego stanęły na naszej drodze.

 

Każdy człowiek ma prawo wątpić w swoje powołanie i czasem zbłądzić. Nie wolno mu tylko o nim zapomnieć. Kto nie wątpi w siebie, jest niegodzien, bo ślepo wierzy w swą moc i popełnia grzech pychy. Błogosławiony niech będzie ten, kto doświadcza chwili zwątpienia.

 

 

Przeznaczenie człowieka często nie ma nic wspólnego z tym, w co się wierzy lub czego się obawia.

 

 

Wszystko co się zdarza, ma swój sens.

 

 

Kapłan wiedział, że ze wszystkich rodzajów niszczącej broni jaką wymyślił człowiek, najstraszniejszą i najpotężniejszą było słowo. Sztylety i włócznie zostawiały ślady krwi, strzały można było dostrzec z daleka. Truciznę dawało się wykryć i jej uniknąć.

Ale słowo miało moc niszczenia bez śladu .

 

"Przez całe życie pragnął miłości" - pomyślał. A przecież teraz, gdy miał ją w zasięgu ręki, a było tak bez wątpienia, kiedy wystarczyło tylko nie uciekać przed nią, jedyną jego myślą było zapomnieć o niej jak najprędzej.

 

 

Mimo to, kochała go nadal, bo - po raz pierwszy w życiu - poznała, co to wolność. Mogła go kochać, choćby miał się o tym nigdy nie dowiedzieć, nie potrzebowała jego pozwolenia, by niepokoić się tym, co ludzie knują przeciwko niemu. To właśnie była wolność - czuć to, czego pragnęło jej serce, nie bacząc na to, co pomyślą inni.

 

 

Miłość wyzwala.

 

"Jakie to szczęście, że istnieje śmierć."

 

 

Nie pojmuję Twych zamysłów. Nie dostrzegam sprawiedliwości w Twych dziełach. Nie jestem w stanie znieść cierpienia, które mi zgotowałeś. Odejdź z mojego życia, bo ja też jestem tylko ruiną, ogniem i pyłem.

 

 

Nie był już tym samym człowiekiem. Nie pragnął ani życia ani śmierci. Nie chciał już niczego - nie było w nim ani miłości, ani nienawiści, ani wiary.

 

 

Trzeba wiele dyscypliny i cierpliwości, aby przez to przejść - dodał pasterz. - I nadziei. Gdy jej nie ma, nie wolno trwonić sił, walczyć z niemożliwym. Ale nie jest to sprawa nadziei na przyszłość. Chodzi raczej o ponowne stworzenie przeszłości.

 

 

Jeśli twoja przeszłość cię nie zadowala, zapomnij teraz o niej. Wyobraź sobie nową historię swego życia i uwierz w nią. Skoncentruj się jedynie na chwilach, w których osiągałeś to, czego chcesz.

 

 

Czy zawsze trzeba odchodzić?

- Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami.

 

Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się - ze wszystkich sił - tego, czego pragnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obiecaj mi, że nie pozwolisz, by świat zabił w Tobie

marzenia.

 

Proszę, obiecaj...

 

Spotkasz ludzi, którzy wyśmieją Cię, zadrwią z każdej Twojej

myśli, będą Ci mówić, że jesteś głupi, że dla takich jak Ty nie

ma miejsca.

 

Nie wierz im. Oni w głębi duszy nadal marzą, tylko tak bardzo

się boją. Ty trzymaj się swoich chmur, nie bój się. Marzenia

spełnią się.

 

Obiecaj mi, że będziesz wytrwały. Wiem, że będzie Ci ciężko,

wiele razy upadniesz, niekiedy nawet bardzo boleśnie. Trzeba

będzie czasu, by rany się zagoiły, ale zobaczysz - zagoją się.

 

Pewnego dnia życie zburzy Twe plany, zawali się coś, co tak

długo budowałeś. Wydawać Ci się będzie, że to koniec, że nie

dasz rady. Siądź wtedy i płacz, a potem podnieś głowę i wstań.

Zobaczysz, że to jeszcze nie koniec. Zaczniesz od nowa.

 

Obiecaj mi, że będziesz szukać. Bo przyjdzie taki dzień,

kiedy będziesz czuł się najsamotniejszym człowiekiem na ziemi,

gdy nikt nie zrozumie. I zgasną wszystkie światła, stanie się

noc. Popatrz wtedy w niebo, przeczekaj tę noc, patrząc na

gwiazdy. A potem wyjdź na ulicę i poszukaj. Zawsze jest ktoś,

komu trzeba pomóc, kogo tylko Ty możesz odszukać, bo wiesz, co

to prawdziwa samotność.

 

Obiecaj, że nigdy nie będziesz egoistą. I gdy pewnego ranka

obudzisz się, a jedynym Twoim pragnieniem będzie, by nie wstać,

już nigdy nie wstać, leż, ile chcesz, ale o dwunastej wstań, by

podlać kwiaty, bo bez Ciebie zginą.

 

Obiecaj mi, że zawsze będziesz kochać. A gdy przyjdzie taki

dzień, kiedy świat się zawali, bo ktoś odejdzie z Twego życia,

pozwól mu odejść. Bez płaczu, bez niepotrzebnych słów.

Spokojnie. Dopij kawę i oddaj swój czas komuś, dla kogo było

Ci go do tej pory szkoda. Pozwól, by inni ludzie zaznali Twej

miłości.

 

Obiecaj mi, że zawsze będziesz sobą. A będą Cię chcieli

zmieniać w imię miłości, przyjaźni, rozsądku... Nie pozwól.

 

Wiesz przecież... że Twoje serce wie, jak żyć.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drewniany płot5664_b.jpg

 

Marek nie miał łatwego charakteru. Jego ojciec dał mu pewnego dnia worek gwoździ i kazał wbijać w okalający ogród płot - każdy brak cierpliwości, każdą kłótnię miał dokumentować jeden gwóźdź w płocie.

Pierwszego dnia wbił ich 37. W następnych tygodniach nauczył się panować nad sobą i liczba wbijanych gwoździ malała z dnia na dzień: odkrył, że łatwiej jest panować nad sobą niż wbijać gwoździe.

Wreszcie nadszedł dzień, w którym nie wbił ani jednego. Poszedł więc do ojca i powiedział mu to. Wtedy ojciec kazał mu wyciągać z płotu jeden gwóźdź każdego dnia, w którym nie straci cierpliwości i nie pokłóci się z nikim.

Mijały dni…… i w końcu Marek mógł powiedzieć:

- Wyciągnąłem z płotu wszystkie gwoździe.

Wtedy ojciec zaprowadził go przed płot i rzekł:

- Spójrz ile w płocie jest dziur. Płot nigdy już nie będzie taki, jak dawniej.

Kiedy się z kimś kłócisz, kiedy kogokolwiek i w jakikolwiek sposób obrażasz, zostawiasz w nim ranę. Możesz wbić człowiekowi nóż, a potem go wyciągnąć, ale rana pozostanie. Nieważne, ile razy będziesz przepraszał, rana pozostanie; rana zadana słowem boli tak samo, jak rana fizyczna.

Mów więc ludziom miłe rzeczy, uśmiechaj się zamiast martwić i denerwować, nie narzekaj, nie patrz na wroga wilkiem, a jeśli to możliwe postaraj się zrobić coś, co wywoła choć niewielki uśmiech na jego twarzy.

Wiem, to nie jest łatwe, ale nikt nie mówi, że życie jest usłane różami i nie wymaga od nas żadnego wysiłku.

Autor nieznany

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochajmy ludzi, tak szybko odchodzą

Odchodzą bo taka jest wola nieba

Albo opuszczają uważając, że tak właśnie trzeba

Pozostawiając wielką pustkę po sobie

Pogrążając nasze serca w głębokiej żałobie

 

Kochajmy też tych, którzy są z nami

Dzieląc się z nimi wspólnymi troskami

Nie zamykajmy się za życia w martwej ciszy

Bo po naszej śmierci nikt nas już nie usłyszy

 

Kochajmy mocno, wciąż od nowa

Nie warto urazu i żalu w sercu chować

 

Kochajmy ludzi bo kiedyś ich nie będzie

Tylko w naszych sercach i myślach będą z nami wszędzie

Powiedzmy im to co mamy do powiedzenia

Bo pozostaniemy z wyrzutami sumienia

Że odgrodziliśmy się od nich

Murem obojętności i milczenia

Mając im być może, tak wiele do powiedzenia...

 

Więc kochajmy ludzi!!!

Ofiarujmy im swe serca

Poświęcajmy im swój wolny czas

Wybaczmy to co złe było

A dobroć wróci do nas

Ze zdwojoną siłą...

 

 

( znalezione w necie )

Edytowane przez cyganicha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.

Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań.

Złap w żagle pomyślne wiatry.

Podróżuj, śnij, odkrywaj.

 

Mark Twain

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna, wiek 92 lata, drobny, o szlachetnym wyglądzie, dobrze ubrany i starannie ogolony, o porządnie uczesanych włosach, który się budzi każdego ranka o siódmej, przeprowadza się dzisiaj do domu starców. Jego 70-cio letnia małżonka zmarła niedawno i stąd ta przeprowadzka. Po kilkugodzinnym cierpliwym oczekiwaniu, uśmiecha się przyjaźnie, gdy informują go, że jego pokój jest już przygotowany.

Kiedy swoim wózkiem inwalidzkim pomału jedzie w stronę windy, opisuję mu mały pokoik, którego okno przesłonięte jest płótnem zastępującym firankę.

- To jest bardzo piękne - mówi z entuzjazmem ośmioletniego chłopca, któremu właśnie podarowano małego psiaka.

- Panie kochany, Pan jeszcze nie widział tego pokoju.

- To nie ma żadnego znaczenia - odpowiada. Szczęście jest czymś co wybierasz naprzód. To czy mój pokój jest ładny nie zależy od umeblowania, czy dekoracji. To zależy przede wszystkim od tego jak ja widzę daną rzecz. Ja już postanowiłem, że mój pokój jest ładny. Jest to decyzja, którą podejmuję każdego dnia po przebudzeniu.

Sam wybieram czy chcę pozostać przez cały dzień w łóżku, licząc części ciała, z którymi mam problemy, czy też wstanę i będę wdzięczny za te części, które ciągle mi jeszcze służą.

Każdy dzień jest podarunkiem dla siebie i kiedykolwiek otwieram oczy, kieruję swój wzrok na nowy dzień i wspominam szczęśliwe chwile z życia.

Starość jest jak konto w banku, możesz wziąć z niego tylko tyle ile na nim masz.

Toteż, to jest moja rada, aby na swój rachunek szczęścia wkładać jak najwięcej się da.

 

 

"Dzięki za współpracę i wkład do mego rachunku."

 

1. Oczyść serce z nienawiści.

 

5. Nie oczekuj zbyt wiele.

 

4. Oferuj dużo.

 

3. Żyj nieskomplikowanie.

 

2. Uwolnij głowę od kłopotów.

 

 

Źródło: Prezentacja, autor nieznany

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoje życie

jest pełne znaczeń.

Twoje życie jest wyjątkowe.

Twoje życie jest niepowtarzalne,

żadne inne nie jest takie samo.

Celebruj więc swoją indywidualność.

Ciesz się swoją siłą.

Ciesz się sobą, ciesz się całością, którą stanowisz.

Jeżeli zmiana pojawia się sama w sobie - otwórz się na nią.

Pamiętaj – kiedy jedne drzwi się zamkną, inne się otworzą.

To prawda, takie jest prawo.

Jeżeli wejdziesz w nieznane, które pojawia się Twoim życiu bez lęku,

nie próbując trzymać się kurczowo starego, ale otwierając się na nowe,

jeżeli pozwolisz sobie doświadczać - odkryjesz, że boskość jest wszędzie.

 

Wielki Duch (jakkolwiek go nie nazywasz) opiera ręce na Twoich plecach i wraz z każdym oddechem, przynosi Ci siłę prawdy.

Oddychaj głęboko – nie jesteś oddzielona, nie jesteś sama.

Uczucie oddzielenia od reszty tego, co żywe, to początek bólu, który zamienia nasze życie na Ziemi w piekło. Gdy z otwartym sercem uzdrowimy uczucie oddzielenia, zaczniemy widzieć czym życie jest naprawdę.

 

Życie jest Tajemnicą.

 

Ciesz się więc tym, kim z każdą chwilą się stajesz.

Zawsze jest coś pięknego, co możemy znaleźć

w codziennej egzystencji, ponieważ jest ona odbiciem

tchnienia Wielkiego Ducha,

czymkolwiek on jest.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bajka o Miłości

 

Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkie razem łączyła miłość.

Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.

Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu, miłość poprosiła o pomoc.

Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:

- Bogactwo, czy możesz mnie uratować?

- Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie - odpowiedziało Bogactwo.

Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.

- Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.

- Niestety nie mogę cię wziąźć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej lódce podpłynął Smutek.

- Smutku, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.

- Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam - odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.

Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...

 

Nagle Miłość usłyszała:

- Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec.

Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.

Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy.

- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?

- To był Czas - odpowiedziała Wiedza.

- Czas? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł?

- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość - odrzekła Wiedza.

Autor nieznany

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIEZALEŻNOŚĆ

Jedyna możliwość, by zmienić siebie polega na odrzuceniu naszego dotychczasowego sposobu rozumowania. Cóż oznacza ten sposób rozumowania?

Pomyślcie, jak jesteście zniewoleni przez rozmaite związki. Usiłujemy zmienić świat w taki sposób, aby utrzymać te związki, ponieważ świat ciągle im zagraża. Boję się, że któryś z przyjaciół przestanie mnie lubić, może zaprzyjaźnię się z kimś innym. Muszę ciągle utrzymywać swą atrakcyjność, bo chcę tą drogą zdobyć jakąś osobę. Ktoś wbił mi do głowy, że koniecznie potrzebuje jej lub jej miłości. Ale w rzeczywistości wcale jej nie potrzebuje. Nie potrzebuje niczyjej miłości, potrzeba mi tylko kontaktu z rzeczywistością. Potrzebne mi jest wydostanie się ze swego więzienia wdrukowanych mi poglądów i tych wszystkich fantazji; potrzebne mi jest przedostanie się do rzeczywistości. Rzeczywistość jest wspaniała, jest absolutnie zachwycająca. Życie wieczne jest teraz. Jesteśmy nim otoczeni jak ryba wodą w oceanie, ale wcale o tym nie wiemy. Zbytnio jesteśmy skoncentrowani na związkach emocjonalnych. Chwilami świat zmienia swe konfiguracje wpasowując się w ten nasz związek, mówimy wówczas: "Jak świetnie, wygraliśmy!" Ale poczekaj, to się zmieni, jutro będziesz znowu przygnębiony. Dlaczego trwamy w czymś takim?

Spróbujmy poświęcić kilka minut na następujące ćwiczenie. Pomyśl o czymś lub o kimś, z kim jesteś związany. Innymi słowy o czymś lub o kimś, bez czego lub bez kogo – jak sądzisz – nie możesz być szczęśliwy. Może to być twoja praca, twoja kariera, twój zawód, twój przyjaciel, pieniądze, cokolwiek. Powiedz tej osobie czy temu czemuś: "Tak naprawdę to nie jesteś mi potrzebny do szczęścia. Oszukuję tylko samego siebie, twierdząc, że bez ciebie nie będę szczęśliwy. Mogę być szczęśliwy bez ciebie. Nie jesteś moim szczęściem, nie jesteś moją radością." Jeśli twój związek dotyczy jakiejś osoby, to słysząc te słowa nie będzie zbytnio uszczęśliwiona, ale powiedz jej tak mimo wszystko. Możesz to zrobić tylko w swoim sercu. W każdym razie, nawiąż kontakt z prawdą, wówczas przedrzesz się przez iluzję. Szczęście nie jest stanem iluzoryczności, jest to stan odchodzenia od iluzji. Możesz spróbować innego ćwiczenia. Przypomnij sobie chwilę, kiedy byłeś nieszczęśliwy, załamany, kiedy sądziłeś, że już nigdy nie będziesz szczęśliwy (zmarł twój mąż, twoja żona, opuścił cię twój najlepszy przyjaciel, straciłeś wszystkie pieniądze). Co się stało? Minęło trochę czasu i związałeś się z czymś

innym, znalazłeś kogoś innego lub coś innego. Co stało się ze starym związkiem? Nie potrzebowałeś go, by stać się znowu szczęśliwy, prawda?

Powinieneś był z tego wyciągnąć wnioski – ale my nigdy się nie uczymy. Jesteśmy zaprogramowani, jesteśmy uwarunkowani. Jaka to ulga nie być

emocjonalnie związanym z czymś lub kimś. Gdybyś choć przez sekundę tego doświadczył, wydostałbyś się ze swego więzienia i ujrzałbyś błękit nieba.

Któregoś dnia, być może nawet byś pofrunął. Z pewną obawą wyznaję, że rozmawiając z Bogiem, powiedziałem Mu, że go nie potrzebuję. Pierwszą moją reakcja było: Jak bardzo jest to sprzeczne z moim wychowaniem. Niektórzy ludzie pragną ze swego przywiązania do Boga uczynić wyjątek. Mówią: "Jeżeli Bóg jest tym Bogiem, którym według mnie być powinien, nie będzie zadowolony, kiedy przestanę czuć się z nim związany." Jeśli myślisz, że nie mając Boga, nie będziesz szczęśliwy, to ten Bóg, którego masz na myśli nie ma nic wspólnego z prawdziwym Bogiem. Myślisz o czymś, co jest mrzonką,

myślisz o swej własnej koncepcji. Czasem trzeba pozbyć się boga, by znaleźć Boga. Mówi o tym wielu mistyków. Zasklepiono nas tak bardzo, że nie

dostrzegliśmy podstawowej prawdy, że związki emocjonalne bardziej kaleczą, niż pomagają w relacjach z innymi. Przypominam sobie, jak bardzo byłem

przestraszony, mówiąc bliskiemu przyjacielowi: "Naprawdę nie potrzebuję ciebie. Mogę być całkowicie szczęśliwy bez ciebie. Mówiąc ci o tym – czuję zarazem, że twoje towarzystwo przynosi mi wielką radość; właśnie teraz nie ma we mnie żadnych obaw, zazdrości, prób zawładnięcia tobą, uczepiania się ciebie. To wspaniałe uczucie być z tobą, nie czepiając się ciebie. Jesteś wolny, tak jak i ja." Jestem jednak pewien, że dla wielu z was brzmi to jak mowa w zupełnie obcym języku. Aby w pełni ją zrozumieć, potrzebowałem wielu miesięcy, a pamiętajcie, że jestem jezuitą i wszystkie moje duchowe praktyki dotyczą tego właśnie. Długo mi to umykało, gdyż moja kultura, społeczeństwo w ogóle, nauczyło mnie patrzeć na ludzi w kategoriach związków emocjonalnych. Zawsze bawi mnie, gdy czasem słyszę jak ludzie, wydawałoby się dość obiektywni – terapeuci, duchowni – mówią o kimś: "To świetny facet, świetny, naprawdę go lubię." Później odkryłem, że lubię go, gdyż on lubi mnie. Spoglądam w głąb siebie i stwierdzam, że ciągle pojawia się to samo; jeśli jestem przywiązany do uznania i pochwał, to widzę innych ludzi przez pryzmat tego, czy przywiązaniu temu zagrażają czy też nie. Jeśli jesteś politykiem i chcesz być wybranym, pod jakim kątem będziesz oceniał ludzi, w jakim kierunku twoje zainteresowanie ludźmi będzie zmierzało? Będziesz koncentrował się na osobach, które będą na ciebie głosowały. Jeśli zainteresowany jesteś seksem, to pod jakim kątem będziesz

oceniał mężczyzn i kobiety? Jeśli przywiązanie to dotyczyć będzie władzy, twoje widzenie ludzi będzie odpowiednio zabarwione. Każde przywiązanie niszczy miłość. Czym jest miłość? Miłość jest wrażliwością, miłość jest świadomością. Podam przykład: słucham symfonii, ale jeśli wyławiam tylko odgłosy bębnów, to nie słyszę symfonii. Czym jest kochające serce? Kochające serce wsłuchane jest w życie jako całość, we wszystkie osoby. Kochające serce nie ogranicza samo siebie do jednej osoby czy rzeczy. A w chwili, w której pozwolisz sobie na przywiązanie, w sensie jakie temu słowu nadaję, blokujesz otwartość na wiele innych spraw. Dostrzegasz tylko przedmiot swego przywiązania, słyszysz tylko dźwięk bębnów; twoje serce twardnieje. Co więcej, staje się zaślepione, gdyż nie widzi już przedmiotu swego przywiązania obiektywnie. Miłość pociąga za sobą jasność percepcji, obiektywność widzenia. Nie ma nic jaśniej widzącego ponad

miłość.

 

Tekst z książki "Przebudzenie" Anthony de Mello. zainspirowany dzisiejszym Kin'em.

 

http://www.ezoforum.pl/horoskop-majow/8714-kin-dnia-187.html#post441765

Edytowane przez anastel
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na taki dzień jak jutro:

"... Miałem wrażenie, że czyta w moich myślach, i zanim powiedziałem, jak bardzo jednak wedanta mi pomogła, dodał:

- Wedanta to znakomity punkt wyjścia, ale zbyt intelektualny. Prawdziwe poznanie nie płynie z książek, nawet tych świętych, ale z doświadczenia. Najlepiej poznawać rzeczywistość poprzez uczucia, intuicję, a nie przez intelekt. Ten jest ograniczony.

Nie wiedziałem dokładnie, co o nim sądzić. Nie ubierał się na pomarańczowo jak lamowie, nie miał na czole czer-wonego znaku hindusów. Nie było w jego wyglądzie ani w jego słowach nic, co wskazywałoby na przynależność do jakiejkolwiek wiary. A zatem?

- Wedanta, buddyzm, hinduizm, dźinizm: jedno nie wyklucza drugiego - odparł. - Takie są Indie; cywilizacja złożona z różnych religii, opierających się jednak na podstawowych ideach, których nikt, począwszy od Buddy, nigdy nie podawał w wątpliwość.

Zatrzymał się i patrząc na mnie, jakby chciał się upewnić, że rozumiem i może podzielam jego pogląd, zaczął je wymieniać:

- To nie jest jedyny świat - powiedział, wskazując szerokim gestem ręki cały horyzont.

- To nie jest jedyny czas - i wycelował palcem w mój zegarek.

- To nie jest jedyne życie - i pokazał na siebie, na Angelę, na mnie, na psa i na wszystko, co nas otaczało.

Umilkł na chwilę, jakby chciał nam dać czas na refleksję.

- A to nie jest jedyna świadomość. - Dotknął swojej piersi i zakończył:

- To, co jest na zewnątrz, jest także w środku; a tego, czego nie ma w środku, nie ma nigdzie.

Potem, jakby dla rozładowania atmosfery, wybuchnął gromkim śmiechem i zwracając się do mnie, dodał:

- Dlatego podróżowanie niczemu nie służy. Jeśli ktoś nie ma nic w środku, nie znajdzie też nic na zewnątrz. Daremnie szukać po świecie czegoś, czego nie można odnaleźć w sobie.

Uderzyło to mnie. Miał rację.

Na rozmowie upłynęły nam godziny. Zimą dni są krótkie. Wraz ze słońcem schodzącym za horyzont powietrze się ochłodziło i Starzec zaprosił nas do środka. Przeszliśmy przez ciemną i prymitywną kuchnię do spartańskiej jadalni z owalnym stołem, czterema krzesłami i bukłakiem w rogu, po czym przekroczyliśmy próg pokoju, który wyglądał jak piwnica skarbca. A skarb był dobrze widoczny na ścianie w głębi, gdzie duże okno obramowywało wyjątkowy obraz: Na pierwszym planie pnie i ciemne ramiona dwóch cedrów, za nimi łańcuch górski z masywem Nanda Dewi w środku, który zachodzące słońce zaczynało zabarwiać na bladoróżowo. Nie „martwa" natura, ale wzniosła żyjąca natura, która zmieniała się przed naszymi oszołomionymi oczyma.

Sufit pokoju był wysoki, z drewna poczerniałego przez lata od dymu, ściany miały kolor ochry, a podłoga ułożona była ze starych desek. W kominku ustawiono żelazny piecyk, okrągły jak pół gąsiora, z którego dobywało się pachnące ciepło. Na konsoli medytował mały Budda z brązu. W głębi pokoju, przed oknem, za którym wciąż trwał spektakl gór, stał stary brązowy tapczan, jakby to była loża honorowa w teatrze. Po bokach były dwa foteliki z intarsjowanego drewna; na małej szafeczce stała czarnobiała fotografia starego Hindusa i mosiężna doniczka, w której wyrastał żółty kwiat.

Odwróciłem się.

Na przeciwległej do okna ścianie w szarym obramowaniu wisiał obraz z tymi samymi górami, widzianymi z tego samego okna, o tej samej porze, tymi samymi oczami. Podszedłem. W prawym, dolnym rogu widniał niebieski podpis: E. H. Brewster.

Obraz miał swoją milczącą siłę; emanował światłem, które zdawało się odbiciem światła zza okna. Było w tym wszystkim coś czarownego, nieuchwytnego, niemal niepokojącego: obraz obrazu w obrazie. Od samego początku wydawało mi się, że w niego wchodzę. Przez chwilę poczułem, jakbym się prawie gubił w tej dziwnej grze luster, w której zdawała się odbijać świadomość.

- To najpiękniejszy dom, jaki w życiu widziałem - powiedziałem, żeby przerwać milczenie, ale także się upewnić, że to wszystko nie jest halucynacją.

- Kocham ten dom, ale z wzajemnością - odparł Starzec. - On też kocha mnie.

Powiedział, że został wybudowany na początku dziewiętnastego wieku przez kolonialnego urzędnika angielskiego. Potem dodał:

- W czasie drugiej wojny światowej Anglicy więzili tu Nehru.

Angela także pamiętała tę historię, więc spojrzeliśmy po sobie z niedowierzaniem. Jak to możliwe? W tak wielkim kraju, jak Indie, z milionami domów, trafiłem do chaty, o której mówiono mi już dawno - przed chorobą, przed lekarstwami!

Czułem, że coś albo ktoś się ze mną bawi, że mam przed sobą jakąś siłę, której nie mogłem i nie powinienem się opierać. Było tak, jakby wszystko już się zdarzyło.

Wydawało mi się, że w tej atmosferze przemilczenie szczegółu, który mnie dotyczył, równałoby się kłamstwu. Tak więc opowiedziałem pokrótce Starcowi o podróży rozpoczętej w Bolonii, która przez Nowy Jork przywiodła mnie do Almory w poszukiwaniu ustronia.

- Ach, rak! - powiedział, znów z towarzyszeniem chrapliwego śmiechu palacza, po czym zadał mi pytanie, które od tamtej pory - jak myślę - powinno być stawiane wszystkim studentom medycyny w pierwszym dniu ich pobytu na uniwersytecie:

- Czy to choroby powodują śmierć, czy też śmierć powoduje choroby?..."

---------

..."Czy odkryłeś, kto umiera, kiedy się umiera?

Powiedziałem, że słowami mogłem udzielić wszelkich słusznych odpowiedzi, ponieważ ostatnio bardzo wiele czytałem i rozmyślałem na ten temat. Interesowały mnie ćwiczenia podpowiadane przez różne tradycje, żeby przygotować się do "umierania żyjąc", na sposób sufich, ale szczerze mówiąc, nie byłem pewien, czy to wszystko zmieniło coś we mnie. Dla mnie było jasne, że przy narodzinach zaczyna się żyć, ale też i umierać. Życie i śmierć są przejawami tego samego istnienia. Intelektualnie rozumiałem, że wraz ze śmiercią umiera też wszystko, z czym się identyfikujemy: ciało, myśli, nasze związki międzyludzkie, doświadczenie i owo "Ja", któremu przypisujemy tak wielkie znaczenie. Dlatego każdego dnia należy sobie powtarzać: "Ja tym nie jestem. Ja jestem świadomością", i ćwiczyć tym samym, by nie przywiązywać się zbytnio do tego, czym nie jesteśmy. Ale czy to wszystko wystarczało, żeby uwolnić mnie od strachu przed śmiercią?

A czy ty nigdy nie odczuwasz tego strachu? - zapytałem Starca

Przeciwnie, jestem raczej ciekaw śmierci. - odpowiedział. Powiedział też, że mam rację: nie chodzi o to, żeby zrozumieć ją głową. Jedynym sposobem poznania jej naprawdę było umrzeć.."

 

 

Fragment książki NlC NIE ZDARZA SIĘ PRZYPADKIEM T.Terzaniego

 

Edytowane przez Radiana
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość cyganicha

Wznieć promień wiary

 

Przystań tu na chwilę.

Wchłoń cmentarną ciszę.

Czy usłyszysz także

to, co ja usłyszę ?

Czy zobaczysz mary

wokoło krążące ?

Wycisz serce swoje

i myśli cierpiące...

 

Tam na lewo córka

przy Matki swej grobie.

Widzisz ? Płynie ponad

katafalku progiem.

Wyciąga tęsknie dłonie

do główki dziecięcia.

Jeszcze raz ostatni !

Dotknąć ! - Bez szans wzięcia.

 

W głębi Starzec smutny

snuje widmo swoje...

Nie takim chciał zostać

wzgardzony spokojem.

Rząd lampek przyćmionych

odsłania obrazy.

Obok dusza Dziecka.

Płacze. Nadal marzy.

 

I nie widać straty

ciała z tego świata.

Jak to Boże robisz,

że to wszystko złatasz ?

O, widmo Dziewczyny !

Czy Anioł ? Czy Zmarła ?

Nadal szuka szczęścia,

choć życia - wyparła.

 

A przede mną widmo

Ojca, lecz młodszego.

Coś chce mówić do mnie,

lecz nie słyszę jego.

Wyciągam swe dłonie

do drżących, widmowych,

aby ogrzać, przycisnąć,

żarów dać kwantowych.

 

Wkoło tłum ogromny.

I martwi i żywi.

Złączeni, skupieni -

- i modlitwa z nimi.

Ja wiem, że to chwila...

Ile czasu mamy ?

Tych, co nas odwiedzą

razem powitamy...

 

znalezione w necie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość cyganicha

Nie stójcie nad moim grobem i nie płaczcie;

Nie ma mnie tam. Ja nie śpię.

Jestem tysiącem wiatrów, które wieją;

Jestem diamentowym blaskiem na śniegu;

Jestem światłem słonecznym na dojrzewającym zbożu;

Jestem łagodnym jesiennym deszczem;

Kiedy budzicie się w porannej ciszy,

Jestem śmigłym lotem cichych ptaków.

Jestem łagodną gwiazdą, która świeci w nocy.

Nie stójcie nad moim grobem i nie płaczcie,

Nie ma mnie tam.....

 

cytat wiersza z książki Kena Wilbera "Śmiertelni Nieśmiertelni"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę

Każdy wojownik światła zdradził i skłamał w przeszłości

Każdy wojownik światła utracił choć raz wiarę w przyszłość

Każdy wojownik światła cierpiał z powodu spraw, które nie były tego warte

Każdy wojownik światła wątpił w to, że jest wojownikiem światła

Każdy wojownik światła zaniedbywał swoje duchowe zobowiązania

Każdy wojownik światła mówił "tak", kiedy chciał powiedzieć "nie"

Każdy wojownik światła zranił kogoś, kogo kochał

I dlatego jest wojownikiem światła. Bowiem doświadczył tego wszystkiego i nie utracił nadziei, że stanie się lepszym człowiekiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie potrafią z całego swojego życia

żyć prawdziwą pełnią zaledwie przez parę miesięcy.

Czepiają się tych przeżyć potem przez całe lata

i ostatecznie, mając lat osiemdziesiąt

trzymają w swych pustych dłoniach jako cały dorobek

zaledwie kilka chwil naprawdę przeżytych.

Dlaczego nie chcesz żyć naprawdę własnym życiem?

 

 

- Zawsze zdaje ci się, że żyć trzeba dla jutra.

Trzeba przecież "myśleć o swojej przyszłości":

swoich egzaminach, swoim zawodzie, swoim przyszłym domu;

trochę później trzeba myśleć o przyszłości dzieci:

ich egzaminach, zdobyciu zawodu, ich przyszłych domach;

potem znowu o własnych starych latach: emeryturze,

zabezpieczeniu sobie odpowiedniego domu.

Jutro będę mógł wreszcie zająć się...

Jutro będę miał nareszcie...

Jutro będę...

Dlaczego chcesz czekać jutra, żeby wreszcie zacząć żyć?

Pewnego dnia nie będzie dla ciebie żadnego więcej jutra

- okaże się, że nie miałeś kiedy żyć naprawdę.

 

- Przywiązujesz się do przeszłości, zdaje ci się ważna,

bo to twoja przeszłość.

No tak, ale to co było wczoraj

- wymknęło się już spod twojej władzy.

- Zwodzi Cię przyszłość, możesz ją w swojej wyobraźni

dowolnie kształtować, naginać do swych upodobań.

Ale przecież ona po prostu jeszcze nie istnieje

i próżno tracisz na nią czas.

- Teraźniejszość jest taka mała,

że jej wartość łatwo ci przeoczyć.

Ale tylko ona naprawdę zależy od ciebie

- a twoje życie w gruncie rzeczy, krok za krokiem,

składa się z bieżących w teraźniejszości chwil.

 

- Zawsze ci się zdaje, że szczęście jest przed tobą,

tak jak i radość, miłość, Bóg. Złudzenie!

Zapominasz, i to jest tragiczne, że Bóg stoi obok ciebie,

dokładnie w tym miejscu i czasie, gdzie się znajdujesz,

w bieżącej chwili twego życia otwierając ci wszystko,

co trzyma w swych dłoniach.

 

- Obyś nie był tym wiecznym pielgrzymem,

który pozostawia Boga na brzegu swej drogi,

by biec za Jego wizerunkiem.

Pozbawiony odpocznienia człowiek wlecze za sobą swoją przeszłość

i próbuje jednocześnie pochwycić w swoje ręce

i przyszłość,

i teraźniejszość.

Podniecony usiłuje jakby jednocześnie złapać

owoc kilku godzin życia:

biedny żongler, pogubi wszystkie

i będzie szukał każdej z osobna.

Jeśli chcesz w swym życiu osiągnąć powodzenie,

złóż spokojnie całą swoją przeszłość w ręce Boga,

powierz Mu swoją przyszłość i żyj każdą bieżącą chwilą,

tak jak przychodzi, w całej jej treści

 

- Przy robocie dziewiarskiej

nie wolno ci "zgubić" ani jednego oczka,

powstanie skaza,

choćby niewielkie było to oczko, jest przecież niezbędne.

Nie zaniedbuj żadnej chwili.

Wszystkie są nieskończenie wartościowe,

jeśli chcesz, by twoje życie było tkaniną bez skaz.

 

- Bieżąca chwila nie jest ciężka, nie przygniecie cię;

Jest zbyt mała, by mógł się w niej zagnieździć niepokój.

Przemija tak szybko, że nie zdoła cię znużyć,

Posiada "ludzki wymiar", możesz się w niej zmieścić,

możesz ją udźwignąć.

Teraźniejsza godzina jest twoim prawdziwym życiem,

ona jest twoim pokarmem, jej głębia jest nieskończona,

w niej mieszka miłość.

 

- Nie doceniać przeszłości

i ze strachem odsuwać od siebie myśl o przyszłości

- to życiowe tchórzostwo.

Jeśli się nie żałuje przeszłości

i nie obawia przyszłości w poddaniu i zaufaniu Bogu

- to jest właśnie miłość.

 

- Właśnie w bieżącej chwili Bóg czeka na ciebie.

Jeśli pozwolisz się włączyć

- tak jak włącza się obwód prądu elektrycznego

- przejdzie przez ciebie boże światło i Jego siła.

Na tym niezmierzonym pustkowiu, gdzie się znajdujesz,

obwód prądu jest bardzo, bardzo słaby.

 

- Bieżąca chwila jest tym punktem,

w którym Bóg przenika w twoje życie

i przez ciebie w życie świata.

Ale On uzależnia swoje przyjście

od twojego wolnego przyzwolenia.

 

- Jeśli potrafisz odpowiedzieć na zaproszenie Boga,

na wezwanie każdej bieżącej chwili,

to znaczy dla ciebie, być naprawdę obecnym.

- Jeśli odpowiesz na wezwanie w bieżącej chwili,

umożliwiasz

mistyczne wcielenie się w twym życiu Bożego Syna.

- Jeżeli podejmiesz aktualny obowiązek,

umożliwiasz dokonanie przez Syna dzieła stworzenia.

 

- Jeśli zgodzisz się na właśnie teraz konieczny wysiłek,

umożliwiasz dopełnienie się Odkupienia przez Syna Bożego.

 

- Największym i najważniejszym "dziełem"

jest dzieło aktualnej minuty;

ono zobowiązuje cię do złożenia w ręce Boga

całej przeszłości i przyszłości

i oddania mu się całkowicie do dyspozycji.

Jeśli potrafisz zachować w tym wierność,

będziesz żył pełnią swojego życia

i osiągniesz niewymierne wartości.

 

 

 

Michel Quoist "Między człowiekiem a Bogiem"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a to cytat, który nakłania do myslenia..., szczególnei tych, którzy mieli kiedyś stworzenie bardzo im bliskie...kota, psa...innego czwroonoga a, po jego stracie opłakuja go i ciągle nosza ból w sercu.. ;(

 

 

"

 

Pewnego razu Pan Bóg przechadzał się po Rajskim Ogrodzie. Nagle za krzaka wyszedł Diabeł:

- Słyszałem, że stworzyłeś człowieka... - zagadnął Szatan.

- Tak, już żyje na Ziemi. Może mieć partnera i dzieci, na razie uczy się rozpalać ogień i budować miejsce na nocleg, ale za tysiące lat będzie władcą całego globu.

- I co z tego - prychnął Diabeł- nawet za te tysiące lat i tak będzie SAMOTNY.

Zasępił się Pan Bóg, podrapał w długą, siwą brodę i powiedział:

- Więc stworzę mu przyjaciela! Wybiorę jedno ze zwierząt, które uczyniłem, aby go strzegło i było mu poddane, ale jednocześnie oddało mu całe swoje serce.

- To niemożliwe! - Diabeł się roześmiał i gdzieś przepadł. Pan Bóg natomiast zwołał zwierzęta z każdego gatunku i wybrał PSA.

 

- Odtąd będziesz ogrzewał człowieka swoim ciepłem, uspokajał spojrzeniem, kochał z całego serca, nawet, kiedy on Cię znienawidzi.

- Dobrze - odparł dobry pies.

- Chociaż będziesz musiał znosić wszystkie upokorzenia, staniesz się też jego najlepszym przyjacielem. To bardzo zaszczytna rola.

Niestety Twoje serce będzie musiało bić dwa razy szybciej i nie będziesz mógł żyć długo - najwyżej 15 - 20 lat.

- Ale powiedz mi, czy człowiek nie będzie cierpiał, gdy odejdę do Ciebie?

- Właśnie o to chodzi.

- Jak to? - zdumiał się pies.

- Będzie cierpiał i będzie wiele dni nie utulony w bólu. Ale to Ty nauczysz go odchodzenia i przemijania, Ty nauczysz go kochać i odchodząc zostawisz wielką miłość w jego sercu.

Jesteś aniołem, którego powołałem, aby niósł radość i nadzieję, ale także uczył wiecznego prawa przemijania, aby ludzie wierzyli, że po ich życiu, jest życie TUTAJ. Kiedy to zrozumieją, nie będą płakać, bo będą wiedzieć, że spotkają Ciebie znów."

 

Z filmu /ksiązki " Marley i ja"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pozwól abym cię zwiódł

Niech nie zwiedzie cię moja twarz.

Noszę bowiem tysiąc masek - masek, które boję się zdjąć,

a żadna z nich nie jest mną.

 

Udawanie jest sztuką, która stała się moją drugą naturą

- ale ty nie daj się oszukać.

Zaklinam cię na Boga, nie pozwól się oszukać.

 

Sprawiam wrażenie, że czuję się bezpiecznie,

Że jestem radosny i nie mam problemów,

Ani na zewnątrz, ani w środku mnie,

Że pewność siebie jest moim imieniem, a opanowanie moją zabawą,

Że wody są spokojne, a ja panuję nad wszystkim

I że nikogo nie potrzebuję.

 

Ale nie wierz mi, proszę.

 

Z wierzchu moja dusza wydaje się gładka,

ale ta powierzchnia jest moją maską,

która wciąż się zmienia i bezustannie się ukrywa.

 

W środku jednak nie ma ukojenia.

W środku ukrywa się mój umysł - zagubiony, zalękły, samotny.

Ale ja to ukrywam.

Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział.

 

Przeraża mnie myśl, że moja bezsiła i strach zostaną odkryte.

To dlatego szaleńczo tworzę swoje maski by się za nimi skryć;

Nonszalancka, wymyślna fasada,

Która pomaga mi udawać - chroni mnie przed spojrzeniem,

które Wie.

 

Ale takie spojrzenie jest moim wybawieniem.

Moim jedynym wybawieniem. I ja to wiem.

Jest tak, jeśli podąża za tym akceptacja, jeśli podąża za tym miłość.

 

To jest jedyna rzecz, która upewni mnie w tym,

w czym ja upewniam siebie -

Że jestem czegoś wart.

 

Ale ja tobie tego nie mówię. Nie śmiem. Obawiam się tego.

Obawiam się, że z twoim spojrzeniem nie przyjdzie akceptacja i miłość.

Boję się, że będziesz mi miała za złe, że będziesz się ze mnie śmiać,

 

I że zobaczysz moje wnętrze i mnie odrzucisz.

Tak więc gram moją grę - w desperacji.

Z maską pewności siebie na zewnątrz i drżącym dziecięciem wewnątrz.

 

I tak zaczyna się parada masek, a moje życie staje się linią frontu.

Mówię do ciebie o niczym, słodkim tonem płytkiej pogawędki.

Mówię wszystko, ale to wszystko jest niczym,

Nie mówię nic, co byłoby wszystkim,

Nie mówię o tym, jak coś wewnątrz mnie roni łzy;

Więc kiedy zaczynam moją grę, nie daj się oszukać moim słowom.

Posłuchaj uważnie i spróbuj usłyszeć to, czego nie mówię.

Co chciałbym być w mocy powiedzieć,

Co muszę powiedzieć, aby przetrwać, ale powiedzieć nie mogę.

Nie chcę się ukrywać, to szczere!

Nie lubię tej gry zewnętrznych złudzeń, którą gram - gry pozowania.

 

Chciałbym raczej być szczery i spontaniczny - być sobą,

Ale musisz mi pomóc. Musisz wyciągnąć do mnie rękę,

Nawet jeśli zdaje ci się, że to jest ostatnia rzecz jaką chcę.

Tylko ty możesz zerwać z moich oczu

tą zabójczą kurtynę duszącej śmierci.

Tylko ty możesz przywołać mnie do życia.

Za każdym razem kiedy próbujesz zrozumieć,

i dlatego że naprawdę tak chcesz,

Mojemu sercu rosną skrzydła - bardzo małe skrzydła,

kruche, ale jednak skrzydła.

Z twoją czułością i współczuciem i twoją mocą zrozumienia

Możesz tchnąć we mnie życie.

Chcę żebyś to wiedziała.

Chcę żebyś wiedziała jak jesteś dla mnie ważna,

Jak możesz, jeśli zechcesz, być stwórcą osoby, którą jestem.

Błagam cię - chciej to zrobić. Tylko ty możesz zburzyć ten mur

Za którym ja drżę; tylko ty możesz zdjąć moją maskę.

Tylko ty możesz uwolnić mnie od mrocznego świata paniki i niepewności,

 

Od mojej samotnej osoby.

Nie omiń mnie obojętnie.

 

Proszę... nie omijaj mnie obojętnie.

 

To nie będzie dla ciebie łatwe;

Długie skazanie na bezwartościowość tworzy grube mury.

Czym bardziej się do mnie przybliżysz,

tym mocniej będę walczyć w zaślepieniu.

 

Gdyż walczę przeciwko tej samej rzeczy, za którą tęsknię.

Ale mówią, że miłość jest silniejsza niż mury,

a w tym moja cała nadzieja.

 

Spróbuj, proszę, zburzyć te mury stanowczymi dłońmi,

Ale muszą być one łagodne,

bo dziecko w środku jest bardzo wrażliwe.

[h=3]Kim jestem? [/h] [h=3]Zdziwisz się pewnie,[/h] [h=3]że to ktoś, kogo dobrze znasz.[/h] [h=3]Każdym ja jestem Mężczyzną i każdą Kobietą,[/h] [h=3]których spotykasz.

[/h]

Charles C. Finn1966

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość cyganicha

Cuda

 

Uwierz proszę w cuda, one się zdarzają,

ale tylko tym, którzy czas dla nich mają.

Wykaż im więc swoje zainteresowanie,

wątpliwości odsuń w cień, otwórz się na nie.

 

Co powiesz o snach, daj się proszę zachęcić,

cuda zobaczysz, jeśli im uwagę poświęcisz,

ale przy tym wszystkim, wiara w nie tyle znaczy,

ona ci podpowie, jak się na wszystko patrzy.

 

Patrz sercem, prosto z centrum twojej duszy,

ono widzi lepiej, ono cię poruszy.

Spójrz na siebie w lustro, na swoje odbicie

i ty cudem jesteś i serca twego bicie.

 

Anioł Cudów - I.Porożyńska

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga o życiu

Intelekt nasz tak jest przeładowany wiadomościami, iż uniemożliwia nam niemal całkowicie bezpośrednie doznawanie. Doświadczanie przyjemności lub cierpienia jest bezpośrednie, indywidualne; ale interpretując je już się wzorujemy na cudzym zdaniu, na społecznych i religijnych autorytetach. Sami jesteśmy wytworem oddziaływujących na nas myśli i wpływów innych ludzi; jesteśmy niejako tych wpływów wypadkową; kształtuje nas i niewoli religijna i polityczna propaganda. Świątynia, kościół, meczet, wywierają na nas nieustający nacisk, rzucają dziwny cień na nasze życie; a polityczne ideologie tylko pozornie dają dużo materiału dla myśli. Propaganda i urabia nas i niszczy. Zorganizowane wyznania są mistrzami propagandy, używają wszelkich środków by ludzi przekonywać, a potem ich pod swym wpływem utrzymać.

Jesteśmy kłębkiem zmąconych reakcji, a to co stanowi centrum naszego "ja" jest równie niepewne jak obiecywana nam przyszłość. Same słowa mają dla nas wprost niewiarogodne znaczenie; wywierają bezpośredni wpływ na nerwy, i te wrażenia nerwowe są dla nas ważniejsze od treści która się ukrywa pod symbolami. Obraz, symbol, dźwięk, sztandar nabierają niebywałego znaczenia; czerpiemy siły nie z istoty rzeczy, a z podstawionych zastępczych znaczeń. Czytamy o przeżyciach innych ludzi, obserwujemy jak inni się bawią, cytujemy ich wypowiedzi, idziemy za ich przykładem. Panuje w nas pustka, więc staramy się ją zapełnić słowem, wrażeniem, wyobraźnią, nadzieją; ale pustka wciąż trwa.

Wszelkie powtarzanie czy odtwarzanie minionych wrażeń, choćby były pełne miłych i szlachetnych wzruszeń, nie może byś doznawaniem; a ciągłe powtarzanie tego samego rytuału, tych samych słów, czy modlitw, jest jeno wrażeniowo przyjemnym odczuciem, któremu lubimy nadawać wzniosłe miana.

Ale doznawanie to nie wrażeniowe odczucia; te emocjonalno-wrażeniowe reakcje muszą ustąpić wkrótce przed tym co jest; zaś tego co jest nie da się zrozumieć przy pomocy wrażeń jedynie. Zmysły nasze biorą w tym udział, ale rozumienie czy doznawanie dzieje się poza i ponad zmysłami; wrażenia staja się ważne dopiero gdy doznawanie mija, wtedy to słowa nabierają dużego znaczenia, a wpływ symboli nadmiernie wzrasta; wówczas nawet taki gramofon słowny może nas zachwycać.

Doznawanie zachodzi w jednej chwili i kończy się; nie ma ciągłości, nie przedłuża się; to, co można rozciągnąć w czasie i przedłużyć należy zawsze do dziedziny wrażeń, na jakimkolwiek poziomie by się pojawiały. Powtarzane wrażenia mogą się pozornie wydawać nowym przeżyciem, ale w istocie nie są one nigdy nowe. Nowe jawi się tylko w lotnej chwili doznawania, a to jest możliwe dopiero wówczas gdy żądza wrażeń i poszukiwanie silnych przeżyć doszczętnie w nas zagasną.

Chęć powtarzania jakiegoś przeżycia jest charakterystyczną, a zawsze ograniczającą cechą żądzy wrażeń, jest ich składową częścią; a wzbogacanie pamięci jest tylko ich ekspansją. Chęć powtórzenia jakiegoś doświadczenia czy to własnego, czy cudzego, prowadzi do zaniku wrażliwości, do martwoty. A powtarzanie prawdy staje się fałszem. Prawdy nie można powtarzać ani jej propagować, czy też używać dla jakiegoś celu. To, co się daje używać i powtarzać jest pozbawione życia, mechaniczne, statyczne. Tylko rzeczy martwej można używać, ale nie prawdy. Można zaprzeczyć prawdzie, zabić ją, a wtedy jej używać, ale wówczas nie jest to już prawda. Propagandyści nie dbają o poznawanie prawdy, obchodzi ich tylko uchwycenie w organizacyjne karby wrażeniowych emocji ludzi, w religijnej czy politycznej, społecznej czy osobistej dziedzinie.

Propagandysta - religijny czy świecki - głosić Prawdy nie może nigdy.

Doznawanie przychodzi gdy żądza wrażeń wypali się do cna, gdy wszelkie określanie i nadawanie nazw ustaje. Nie ma myśli bez słów, procesu myślowego bez werbalizacji, kto jest w nią wplątany jest niewolnikiem ułudy pożądań.

Jiddu KRISHNAMURTI

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...