Skocz do zawartości

Moje opowiadania


Inez2503

Rekomendowane odpowiedzi

  • Maestro

Czasem lubię coś napisać, miło mi będzie jak ktoś poświeci choć chwilę na przeczytanie:)))

 

 

 

Chcesz, opowiem Ci historię twojego życia? Chcę… Na początku będzie słonecznie, ciepło, potem … Co potem? Potem będzie już trochej gorzej, ale do końca będziesz nosić w sobie promienie słoneczne, które w sytuacjach kryzysowych pomogą ci przetrwać. I wiesz co? Będziesz potwornie samotna, ale na zewnątrz nikt tego nie zauważy, bo nawet twoje oczy świecić będą słońcem, które zagnieździ się w duszy.

 

Nie mów mi więcej, nie chcę. Dobrze, nie powiem. Nie martw się, będziesz lubiła wyzwania. Więc będę kobietą, bo mówisz lubiła? Tak. Uff, jak dobrze. Kobiety są silniejsze. Tak, ty będziesz silną kobietą…

 

 

 

 

 

 

 

***********

 

 

 

Z początku nie chciała tego kontaktu. Tak jakoś odpychał ją, nie wiedziała, dlaczego. Z drugiej strony wydawał się sympatyczny, tak odpowiedzialnie patrzący na świat. Nudził ją. Nie prawił komplementów prawie wcale, a tego kobiety nie lubią, poza tym nie potrafił interesująco rozmawiać. Taki jakiś, ale z drugiej strony nie chciała odcinać kontaktu… Na jakiś czas zamilkła, wyjechała. Była pewna, że zapomni. Ale on się nagle pojawił.Trudno, skoro jest…Pisał, coraz więcej, częściej. Wyłączała się, wiedziała, że nie może mu dawać żadnej nadziei, ale czuła, że on tę nadzieję już miał. Nie chciała, żeby myślał, że się nim bawi. Nie chciała go w jakiś sposób skrzywdzić, wiedząc, że został już mocno skrzywdzony… Przeżył osobistą tragedię, dostał cios od Losu, ale się podnosił. Powoli, ale stawał się coraz bardziej wyprostowany, coraz silniejszy, coraz odważniejszy. Nie miała pojęcia, że tę siłę otrzymywał od niej. Nie zdawała sobie sprawy, ze wysyła w przestrzeń energię, która mimo znacznej odległości, która ich dzieliła otaczała go i powodowała w nim zmiany na lepsze. Dręczyła ją myśl,. że go oszukuje, że daje mu fałszywe sygnały zainteresowania. Tak naprawdę tego zainteresowania nie czuła, albo nie, tak jej się wtedy wydawało. Bo ona już wpadła, o czym miała się wkrótce przekonać…

 

To był piątek, pamięta, że wróciła zmęczona z pracy i jak zwykle usiadła do komputera, żeby sprawdzić pocztę. Nawet jej nie zaskoczył, kilkanaście wiadomości na komunikatorze znajdującym się na popularnej stronie internetowej. Pisał o sobie, o tym co przeżywa, wspominał stare czasy. Wtedy po raz pierwszy czymś ja ujął, być może były to wspomnienia, podobne do jej wspomnień. Nawet chętnie mu odpisała. Rozpoczęli bardzo interesującą wymianę zdań na temat morza. Oboje je kochali, oboje czuli z nim jakiś dziwny duchowy związek. On pisał o przeżyciach z kolejnych rejsów, ona o dzieciństwie, które składało się z ciągłych rozstań i powrotów ojca wypływającego w dalekie podróże i o swoich dalekich wojażach z rodzicami. Było miło i przyjemnie, wręcz sielankowo. Nagle wszedł na jej temat. Na temat jej życia osobistego. Napomknął, że lubi bywać w jej rejonach i może kiedyś tu się przeprowadzi i że żałuje, ze nie spotkali się wcześniej… To było zdanie, które sprawiło, że znowu się wyłączyła. Zniknęła z sieci. Bo co mu powie? Że nie może mu dać tego, czego on by chciał? Że jest coś, co sprawia, że czuje się. Jak księżniczka zamknięta w wieży? Osaczona czterema ścianami, okratowanymi oknami, krętymi schodami, z których nie można zejść?

 

Tej nocy śniła. We śnie oboje byli na morzu, płynęli statkiem. Była piękna pogoda, słońce i ani jednej chmury na niebie. Nagle niebo gwałtownie pociemniało i zerwał się sztorm. Statek tonął. On tonął, a ona nie mogła mu pomóc. Mimo, że tak bardzo chciała… Obudziła się z sercem bijącym tak silnie, ze odnosiła wrażenie, ze słychać je w każdym kącie mieszkania. Przed oczami miała resztki snu i wiedziała już, ze ten sen to przestroga. Wstała, założyła szlafrok i usiadła do komputera.

 

Gdy wyłączała sprzęt, czuła się strasznie. Wyobraziła go sobie , jak rano wstaje radosny, bo zobaczy pełno wiadomości od niej i jak się poczuje gdy je przeczyta…

 

„Drogi K., wybacz mi te słowa, ale nie mogę dłużej ukrywać przed Tobą prawdy. Wiem, że jestem tchórzem, bo robię to dopiero teraz, ale nie chcę stracić tej znajomości. To nie jest tak jak myślisz. Ja nie jestem samotna. Ja nie szukam mężczyzny na dobre i złe. To, ze się spotkaliśmy to na pewno nie był przypadek, ale być może życie wyznaczyło nam inne role. Boje się pisać Tobie to wszystko, bo czuje lęk przed Twoja reakcją. Zrozumiem, jeśli nie odpiszesz. Pewnie też bym w ten sposób postąpiła. Mimo wszystko życzę Ci szczęśliwego poranka”.

 

Rano wstała przybita, jakaś taka przytłoczona, myślami, niewyspana. Nie było wieści od niego .Odebrał to tak, jak myślała. Gdy chciał już wstać od komputera, odezwał się. Radośnie. Zdziwiła się, nie czytał?

 

Czytał. Nie dotarło do niego. Jak to? Czy tak bardzo utonął w tej całej ułudzie, w fantazji, ze nie uwierzył w te słowa? Był taki, jak zawsze. Miły, ciepły, ciekawy jej życia, jej codzienności.. Ona nie wiedziała wtedy, ze jest już zaczarowana. Że przepuścił na nią atak atomów swojej energii, które powoli osiadały na niej, jak pył , który zwykle unosi się w powietrzu, ale którego gołym okiem nie jesteśmy spostrzec. Widzimy go dopiero, gdy nagromadzi się w takich ilościach, ze nie jesteśmy już wstanie zetrzeć go po prostu dłońmi. Nie miała pojęcia, ze oto otwarta została brama do piekła, ale w tej chwili jeszcze ona miała szansę zawrócić, zamknąć ją za sobą i iść inna drogą. Nie zrobiła tego. Zrobiła delikatny krok naprzód… Pociągnął ją za sobą, jak szatan mamiąc słodkimi słowami, obietnicami, udawaną troską i życzliwością. To, co teraz nastąpiło podobne było do narkotycznej euforii. To było szaleństwo. Rozmawiali niemal non stop, nie widząc się nawzajem, ale czując swoje emocje, ciepło, wyczuwając mimikę twarzy , słysząc swoje myśli. Pisząc do niego miała wrażenie, że on siedzi koło niej i tuli ją do siebie. Mimo, że pora była już jesienna, na dworze robiło się coraz chłodniej, a kaloryfery jeszcze nie grzały, czuła tak potężną falę gorąca, jakby z tyłu za jej plecami spadło słońce. To było jak potężna fala ognia… Gdy szła spać, bo kiedyś trzeba odpocząć przecież, poza tym następnego dnia musiała iść do pracy, miała go w myślach. Zasypiała, śniła o nim. Budziła się z uczuciem silnie bijącego serca. Nie była w stanie nic zrobić, to co do tej pory było ważne, nagle zeszło na plan dalszy. Czuła w tym coś toksycznego, to nie było normalne. To było jakby opętanie przez demona. Taka niszcząca namiętność. Przestała być sobą, była jak robot. Była….Jeszcze chyba była…

 

To, co nastąpiło potem było nagłe i nieoczekiwane….Jeden ruch i …koniec…Pstryk, ktoś wyłączył światło…Ktoś zgasił tęczowy szlak między nimi i nastała ciemność…

 

Ktoś wszedł między nich i zniszczył namiętność…On okazał się być słabym człowiekiem,,bez woli walki,ona poczuła, że straciła wszystko…siebie…spokój duszy. W jej sercu zapanował ból,taki nieopisany,taki którego fizycznie się nie odczuwa, ale gorszy jest od najstraszniejszego cierpienia. I jeszcze ten ból trzeba było ukryć przed otoczeniem.To było najgorsze i najtrudniejsze zadanie,które przeznaczył jej Los.

 

 

***********

 

 

 

Los stawia przed nami zadania,aby sprawdzić jak wiele możemy znieść…Jeśli damy sobie radę z cierpieniem, jesteśmy bogatsi,wrażliwsi, silniejsi…

Edytowane przez Inez2503
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
  • 1 rok później...
  • Maestro

Napisałam kolejne opowiadanie..Jest ono bardzo moje..Wymaga jeszcze dopracowania..

 

Słodko – gorzkie rozważania na temat emocji

 

 

Nie szukała kontaktu z nim...Szukanie kontaktu boli..Po co jej ból...Znowu?

Już przez to przechodziła, swoje wycierpiała. W zasadzie tak naprawdę, to nie tęskniła za nim. Tęskniła za swoim wyobrażeniem o tym człowieku, wyobrażeniem, które przy zetknięciu się z rzeczywistością rozbiło się na tysiąc drobnych kawałków..Jak u Norwida:"...ideał sięgnął bruku". Więc.. dlaczego tak dużo o nim myślała? O człowieku, który ją skrzywdził...Skrzywdził ją tym, że od razu dokonał oceny jej osoby i zaszufladkował jako kolejną młodą,wpatrzoną w niego dziewczynę, z którą można się od czasu do czasu niezobowiązująco zabawić.. Nie miał zamiaru jej poznawać, nie miał ochoty dowiadywać się co lubi, co myśli, co czuje..Czego nie znosi, co sądzi o polityce, co lubi jeść, a czego w

życiu nie tknie..Ona nie miała być dla niego człowiekiem, ale ładną lalą, która da mu kilka chwil rozkoszy. Na to się nie zgodziła, bo w całym swoim zauroczeniu nim miała jeszcze godność. Godność, która ją ochroniła przed większą krzywdą...

 

 

Za oknem padał śnieg, zrobiła sobie kolejną kawę. Otworzyła książkę, ale nie umiała się skupić na treści. Myślała o nim.. Tak, wciąż myślała...Jakie to wszystko jest głupie, ludzie skupiają się na myśleniu o uczuciach, zamiast myśleć o przyziemnych kwestiach. A co to są uczucia tak naprawdę? Bicie serca na czyjś widok? Smutek, gdy on odchodzi? Radość, gdy łaskawie się odezwie, pytając co u niej? Bez sensu. Chwilami czuła się jak w pijanym widzie Oderwana od rzeczywistości, zamknięta w ciasnym pudełku swojej wyobraźni , do którego nie wpuści nikogo. Nikogo. To jest tylko jej.. Ale dusiła się w tym, myślenie czasem boli

i tłamsi klatkę piersiowa niczym kolejny atak astmy.. Cieszyła się, że ma dużo zajęć, wracała do domu wieczorem tak zmęczona, że kładąc się do łóżka nie była w stanie o niczym myśleć, a co dopiero o nim. Luksus. Chyba los się nad nią zlitował zrzucając na nią tyle zobowiązań, bo jeszcze trochę, a serce mogłoby jej pęknąć z bólu.

 

Tego dnia wstała rano. Zrobiła sobie mocna kawę. Mocną. Lubiła taką z dwóch łyżeczek,

z dodatkiem mleka. Mleko dodaje wykwintności i koloru, a ona lubiła ładne barwy. Dziś miała wolne i kompletny brak pomysłu na to ,jak wykorzystać dzień. Nie, nie usiądzie do komputera, bo jeszcze najdzie ją chęć na szukanie go w Internecie i zobaczy, to czego najbardziej się bała. Zobaczy go na jakimś portalu randkowym,albo przeczyta na facebooku, że zmienił status. To były jej nawracające koszmary. Głupie, prawda? W zasadzie skoro on się z nia nie kontaktuje, to znaczy,.że nie tęskni, że ona obchodzi go tyle, co zeszłoroczny śnieg, a skoro on nie tęskni, to dlaczego ona musi to czuć? Nie, dzisiaj będzie ten pierwszy dzień, gdy nie będzie już czekała. To było mocne postawienie. Postanowiła pójść na spacer. Pogoda w sumie ładna, od rana słońce zagląda w okna, na niebie kilka chmurek, ale przecież na pewno poczekają z deszczem…No,muszą…

Wiatr lekko podwiewał jej włosy, na ławce młoda kobieta czytała książkę, nieopodal dwie staruszki żywo o czymś rozprawiały,mocno przy tym gestykulując.. Naprzeciwko niej szła sąsiadka z psem.

- Dzień dobry:! Uśmiechnęła się do znajomej.Tamta spojrzała na nią nieprzytomnym wzrokiem, jakby próbowała powrócić swoimi myślami z odległych przestrzeni kosmicznych.

- A dzień dobry, dzień dobry. Nie w pracy?- zagaiła rozmowę, pewnie z grzeczności. Może było jej głupio, bo wczoraj jej pies tak głośno wył w mieszkaniu, aż spać się nie dało

- Nie, dzisiaj mam dzień wolny. Zasłużony. Zrobiła tyle nadgodzin w ostatnim miesiącu, że część z nich postanowiła zamienić na wolny dzień i po prostu spróbować odpocząć i uporać się ze swoimi myślami.

- A no to jak zasłużony, to trzeba go dobrze spędzić. Sąsiadka uśmiechnęła się jednym z tych wymuszonych uśmiechów, których trzeba czasem użyć, żeby zachować choćby pozory dobrego wychowania.

 

Poszła w kierunku centrum miasta. W taki dzień można pooglądać wystawy sklepowe, a nuż cos ładnego się trafi, co poprawi jej humor na reszte dnia i w czym będzie mogła pokazać się koleżankom w pracy. Zakupy…To taka miła rzecz. Potrafią zupełnie odmienic dzień. Nowa sukienka czy buty sprawiają, ze kobieta czuje się prawdziwie doceniona. Na witrynach sklepowych wielkimi literami informowano o masowych wyprzedażach. Weszła do środka. Szybkim ruchem przejrzała wiszące bluzki. – Hmmm, chyba oszaleli z tymi cenami. Nawet po przecenie nie stac mnie na coś takiego. I z czego to w ogóle zostało zrobione? Myślała dotykając szorstkiego i dość nieprzyjemnego w dotyku materiału. Kto to w ogóle będzie nosił? Weszła do drugiego sklepu. O kurcze jaka sukienka, pomyślała z zachwytem chwytając za ciuch. Muszę ją mieć, jak on mnie w niej zobaczy, to.. Zaraz, zaraz. Jaki on? I kiedy? Przecież on o niej zapomniał. No tak….Zapomniał.. Znów radosne myśli przykryła gradowa chmura. No nie, ale w depresję przez kogoś takiego wpaść nie zamierzam. Wzięła sukienkę do przymierzalni. Wyglądała w niej cudownie. Zjawiskowo. Przepięknie. Z uśmiechem, na twarzy płaciła za zakup. Będzie jak znalazł na wyjście z koleżankami..

-Przepraszam pa nia, która godzina? Młody mężczyzna z niepewną miną patrzył jej w oczy. Pan wybaczy, ale nie mam zegarka. Uśmiechnęła się jakże kłamliwym uśmiechem. Nie chciało jej się odpowiadać na jego pytanie. Nie, bo nie. Nie, bo ten mężczyzna i tak nie zauważył w niej kobiety, potraktował jak przypadkowego przechodnia, równie dobrze mógł spytać o tego tam siedzącego na ławce staruszka. Nawet nie odwróciła się, gdy przepraszał.

Oni wszyscy są tacy sami, pytają wybranych kobiet na ulicy o godzinę, o drogę, te naiwne łapią się na to, a potem fundują sobie w zamian setki nieprzespanych nocy pod tytułem : dlaczego dzisiaj się nie odezwał …Ona już taka nie będzie. Zbuduje w sercu mur, którego nikt nigdy nie przebije, a nawet jeśli, to będzie się musiał mocno nastawać. Jak ucieknie, to znaczy, że nie był jej wart. To będzie jej test, którym podda każdego adoratora. A co jak nikt jednak się nie pojawi? Hmmm, wtedy trzeba będzie usiąść i pomyśleć, gdzie popełniła błąd,. A tam zresztą da sobie radę. Zawsze dawała..

Zbliżała się do domu, słońce świeciło już nieco słabiej i na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze chmury. Trzeba się pospieszyć, bo jak zacznie sypać śnieg, to jej pięknie umyte włosy oklapną i znowu będzie zmuszona schylić się nad wanną, żeby je umyć…

 

Otworzyła drzwi, zdjęła płaszcz i buty. Poszła do pokoju i głośno nastawiła muzykę. Tak lubiła, w ten sposób wyrażała swoja wolność i niezależność. Wyrażała siebie, swoją ekspresję i emocje, które buzowały w niej w zależności od rodzaju muzyki, której słuchała. Kto chciał poznać ją, powinien był zagłębić się w muzykę, której słuchała. Zrobiła sobie kawę, wzięła do ręki pierwszą z brzegu gazetę. Mężczyzna na pierwszej stronie był łudząco podobny do…niego. Boże, czemu mnie tak maltretujesz. Przypomniała sobie pierwsze spotkania, jego oczy, duże, błyszczące w kolorze ciemnego orzecha, przypomniała sobie jego głos, głos, który świdrował jej mózg od wewnątrz.. Jego słowa. Słowa? A cóż to jest? Mówić można przecież tak wiele, tak wiele koloryzować, kreować tymi słowami rzeczywistość, która w istocie nią nie jest, bo nie istnieje. Tzn. istnieje, ale w wyobraźni omamionego słuchacza, a raczej słuchaczki. Kobiety… Tak, my kobiety wierzymy w słowa, w zdania tworzone z pięknych wyrazów, powiedziane głosem pełnym czułości,wierzymy, że za tą czułością skrywa się dzikie i nie gasnące nigdy uczucie. Ech.. my naiwne..

 

Nagle usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi.. Kto to? Pomyślała z zaskoczeniem, bo przecież dziś nikogo nie zapraszała., Otworzyła. Na klatce stał skromnie ubrany mężczyzna z reklamówką i prosił o cos do jedzenia. Szybko podała mu z lodówki ze dwa jogurty, kiełbasę i dwie czekolady. Dała mu je, bo przecież zamierza dbać o linię i szkoda, by się zmarnowały.

Bezdomny spojrzał na nią z uśmiechem na ustach, : Bardzo pani dziękuję, będę się za panią modlił. – O to, by ten mój się zmienił w stosunku do mnie, dodała w myślach. Wierzyła w to, że dobro czynione innym wraca z podwójną siłą. Może się spełni.

 

 

*****

 

 

Na dworze robiło się coraz cieplej, czuć było w powietrzu zbliżającą się wielkimi krokami wiosnę. Miło tak pójść na spacer w rozpiętym płaszczu, bez czapki i szalika. I ten zapach… Taki świeży, subtelny, przywodzący na myśl najmilsze chwile życia,chwile radości. W takich momentach w człowieku budzi się poczucie, że może zrobić wszystko na przekór losowi, na przekór ludziom, którzy może i nam źle życzą, na przekór swoim lękom i obawom.

On nie dzwonił..To już trzy miesiące milczenia. Wszystko wskazywało na to, że to koniec tej w zasadzie mało istotnej znajomości, która nie przynosi jej nic dobrego. Mało istotnej, a jednak takiej, która mocno siedziała w jej wnętrzu. Wbiła się w jej myśli, na tyle mocno, że zasypiała i budziła się z jego imieniem na ustach, mimo, że przecież obiecywała sobie, że zapomni, że się otrząśnie. Każdy napotkany mężczyzna, nawet przechodzień był przez nia porównywany do niego i …żaden nie był nim. Dawno wykasowała jego numer telefonu. Nie musiała go mieć w swojej książce adresowej, bo od dawna był wryty w jej serce..

 

Zrobiła sobie kawę. Uwielbiała celebrować poranki, pijąc kawę, słuchając muzyki i tańcząc. Była w gruncie rzeczy spontaniczna. Lubiła wyjść na środek pokoju i zatańczyć. Ciekawe co by pomyślały osoby postronne widząc ją w takiej sytuacji? A w zasadzie, nie obchodzi jej to. Jej sprawa, a innym nic do tego. .Ludzie są w gruncie rzeczy nietolerancyjni,ale wynika to z ich własnych zahamowań. Sami sobie nie pozwalają na ekspresję własnych emocji co dopiero dać takie pozwolenie innym? Piła kawę szybkimi łykami, choć w myślach ganiła siebie za to. Za szybko wypije i ta magiczna chwila poleci gdzieś hen.

Dźwięk telefonu, który nagle rozległ się w torebce wyrwał ją z zadumy. Nerwowo wyrzucała wszelkie zbędne i niezbędne przedmioty z torebki, żeby móc odebrać, ale cóż. Straciła nadzieję, ze on tam jest, no ale skoro dzwoni, to chyba jednak leży gdzieś na dnie . Uff, znalazła. Jedno połączenie nieodebrane, z numeru prywatnego. Trudno, nie jej problem. Jak ktoś sobie zastrzega numer, musi liczyć się z tym, że nikt do niego czy do niej nie oddzwoni. Sam musi wykazać inicjatywę. Z powrotem włożyła do torebki klucze, chusteczki, tusz do rzęs, kredkę do oczu , zatrzymała się na moment przy kalendarzyku. Otworzyła na dacie 25.03. Przeklęty dzien. Dzień, w którym powinna siedzieć w domu i za nic nie wychodzić na świeże powietrze. Dzień ,który był początkiem jej rozpaczy i cierpienia. Dzień jej zguby. Dzień, w którym poznała jego. I wpadła. Jak śliwka w kompot. Owszem, były momenty szczęścia, ale jakże ulotnego. Były chwile, gdy czuła łopot motylich skrzydeł w brzuchu, ale zaraz po nim następowały pełne bólu noce .Czy dla jednej minuty warto poświęcać długie godziny? Tym bardziej, gdy ta druga strona pewne rzeczy przyjmuje inaczej.? Bo o tym przekonywała się w miarę istnienia tej relacji. Tak istnienia, a nie rozwoju. Bo rozwoju tu nie było żadnego. Schowała kalendarzyk z powrotem do torebki. Wzięła do rąk telefon i zadzwoniła do przyjaciółki…

Umówiły się w centrum miasta w ulubionej kafejce.. Szła przez miasto zatrzymując się przy wystawach sklepowych. Oglądała książki na półce, zastanawiając się, którą z nich warto kupić, a na którą jej po prostu nie stać. Nagle ktoś dotknął ręką jej płaszcza.

- Przepraszam, ale czy wie pani jak dojść do ulicy Różanej? Odwróciła się i zobaczyła mężczyznę nieśmiało wpatrującego się w jej oczy.

- Pójdzie pan prosto i potem skręci w lewo za parkiem. Już chciała odwrócić się z powrotem, gdy usłyszała :

- Bardzo pani dziękuję. Widzę, ze ogląda pani książki.

- Tak, oglądam .Odparła zniecierpliwiona. Co on sobie myśli, że poderwie mnie na ulicy? Co za bezczelny typ.

- Ja tez lubię czytać, najbardziej książki historyczne.

- Och, to naprawdę miłe. Powiedziała z ironią. Czego on chce? – Przepraszam pana, ale musze już iść. Odwróciła się i nawet nie spojrzawszy poszła przed siebie.

W kawiarni głośno grała muzyka. Większość stolików była zajęta. Obie rozglądały się za w miarę przyzwoitym miejscem, gdzie możnaby przysiąść i w końcu normalnie porozmawiać.

- No i co tam u ciebie, opowiadaj. Przyjaciółka jak zawsze gotowa była jej wysłuchać. A ona tak lubiła opowiadać. W zasadzie, gdyby jej pozwolono,to mówiłaby cały dzień,ale tylko wybranym osobom. Takim, z którymi czuje więź. Porozumienie ..Opowiedziała wszystko, łącznie z tym co czuje, gdy wstaje z łóżka, gdy kładzie się spać, gdy milczy obserwując świat podczas spaceru, wszystko aż do znudzenia. Wyrzuciła z siebie te emocje, które żyją w niej, które osiadły gdzieś na dnie i te, które w tej chwili odgrywają najważniejszą rolę.. Opowiedziała o poczuciu bycia odrzuconą, niezauważoną, przezroczystą, gorszą..

-Jezu, dziewczyno, alez ty masz bogate życie wewnętrzne. I w ogóle jakie myśli, jakie negatywne postrzeganie swojej osoby. Bo facet ciebie odrzucił? A co, mało ich na tym świecie?

- Tu nie chodzi o faceta, o zainteresowanie, tu chodzi o te jedną, konkretną osobę, reszta się nie liczy.

- Tak, ale ta jedna i najważniejsza osoba wypięła się na ciebie, zniknęła..

- Może go nigdy nie było? Może go sobie wyobraziłam? Bo takie myśli też miewam, że może to wytwór mojej chorej wyobraźni, imaginacja, fałsz, fikcyjna historia, która przyśniła mi się pewnego dnia snem tak realnym, że aż się urzeczywistniła w moich myślach na tle mocno, że w nią uwierzyłam?

- Hmm, nie sadzę, ale wydaje mi się,że chyba za duzo dopowiadasz w tej historii. Może pozwól jej toczyć się dalej, samej? Ty w tym czasie zajmij się swoimi przyjemnościami,wyjedź gdzieś, kup sobie coś, porozglądaj się, może umów się z kims do kina, na piwo,czy na spacer?

- Wiesz,łatwo mówić. Teraz ci przytaknę, a wieczorem znowu zagłębię się w siebie..

- Nie wiem co mam ci mówić, żeby tobą potrząsnąć. Nie oceniam ciebie, wiem że masz prawo do swoich emocji i uczuć i do takiego a nie innego postępowania, ale może spróbuj spojrzeć na to wszystko realnie, odpowiadając sobie na pytanie co od niego dobrego otrzymałaś, co ci dobrego dał?

Zamyśliła się..No tak, były jakieś tam miłe momenty, ale poza tym sporo bólu i łez. Zresztą jest już tym wszystkim zmęczona..Zmęczona, znuzona,przytłoczona..

- Zmieńmy temat. No tak,tematów jest wiele., przegadały trzy godziny, może i więcej, kosmetyku, ubrania, książki i praca. Gdy wychodziły,zmierzchało.

-Pa, kochana, będziemy w kontakcie. Obowiązkowa wymiana uprzejmości, zapewnienie o dozgonnej przyjaźni i można wracać.

Na dworze było bardzo przyjemnie, więc postanowiła pójść inną drogą.

- Przepraszam, bardzo przepraszam..

- Tak? Odwróciła się. Mężczyzna, który kilka godzin temu pytał ją o drogę po raz kolejny zjawił się w jej zyciu tego samego dnia.

- Wiem, że nieładnie tak zaczepiać na ulicy,ale..kurcze…bardzo mi się pani podoba..Myślę o pani od dawna..

Myśli o mnie? Ha, dobre sobie., No, paranoja,. Życie. Ja o kimś myślę, to i o mnie myślą. Co wysyłamy wraca.

- Tak? A co pan o mnie myśli? Zapytała zaczepnie.

- Chciałbym napić się z pania kawy. Wydusił i się zaczerwienił.

- Nie, to niemożliwe, nawet pana nie znam. Wariat, pomyślała. Zaczepia na ulicy, podrywacz pewnie pospolity. Wielu takich teraz krąży.

- Czy mogę liczyć na jakąś szansę?

- Szansę? Nie, nie zamierzam takowych dawać/. To nie gra komputerowa. Dobranoc…

Odwróciła się. Szybkim krokiem udała się do domu. Zmęczona i w istocie zszokowana. No jak to, nie zna mnie, a pojawiam się w jego myślach. Nawet nie wiem czy jest przystojny w zasadzie, czy to ma jakieś znaczenie? Hmmm, no nie. Ale w sumie dlaczego on tyle o mnie myśli? A może udaje, może ma jakiś interes w tym? Może..Ech, dajmy spokój, idę spać..

 

 

**

 

Sama nie wie jak to się stało, że zaczęli się spotykać. Tak po prostu, zwyczajnie. Umówili się. Któregoś dnia szła po chleb do piekarni i znowu się na niego natknęła. Zaczerwienił się, gdy ją zobaczył. Ona tego dnia miała dobry humor, bo szef dał jej podwyżkę w pracy, poza tym była wyspana i czekała ją perspektywa tygodniowego urlopu. Jakoś tak spontanicznie uśmiechnęła się do niego, nawet nie ma pojęcia jak to się stało. Podszedł, powiedział jej dzień dobry, dodał jakieś miłe słowo i spytał czy może jeszcze raz zaproponować jej kawę. Zgodziła się od razu. Jak nie ona. Jakby coś w nią wstąpiło, jak nie ona po prostu. A może wiosna tak jej w głowie zawróciła, a może podświadoma chęć stania się obiektem czyjegoś zainteresowania.

Był miły i sympatyczny. Taki kandydat na dobrego przyjaciela. Bo z początku niczego nie oczekiwała, nic nie chciała. Z czasem po tysiącach przeprowadzonych rozmów, wielu spacerach, wielu wspólnych kawach uznała, że może i da mu szansę na więcej? Przestała się zastanawiać., doszła do wniosku, że zranienie nie jest najlepszym doradcą i trzeba w końcu zaufać. Nawet nie pamiętała, kiedy przestała myśleć o tamtym. Bo w początkach znajomości obu porównywała do siebie, na korzyść tego pierwszego. Tego, który ją skrzywdził, zranił, zabił poczucie własnej wartości, przez którego przepłakała wiele nocy i wieczorów i omal nie straciła przyjaciółki, która wykończona słuchaniem o jednym i tym samym przez jakiś czas

unikała kontaktu.

W końcu szczęśliwa, piękna, odrodzona. Tak, to było to wspaniałe poczucie bycia tu i teraz we właściwym miejscu i we właściwym czasie.

 

**

 

Szli na kolejny wiosenny spacer. Dzień był dziś jakiś pochmurny,ale dla zakochanych to nie ma znaczenia. Zawsze mogą się do siebie przytulić, a ******ące krople deszczu dodają tylko romantyzmu w takim momencie. Nie odzywali się do siebie, bo gdy dwoje ludzi się rozumie, to słowa przestają mieć znaczenie,. Oni słyszą własne myśli , maja poczucie bezpieczeństwa i to fantastyczne uczucie, że są każde w swoim świecie, a jednak razem.

W pewnej chwili, gdy przechodzili koło galerii,coś, jakaś dziwna siła kazała jej się odwrócić.

- Kochanie,czy możesz wstąpić do apteki, kupić mi ibuprom, bo trochę boli mnie głowa. Spytała, siląc się na uśmiech i lekkość wypowiedzi,podczas gdy serce jej zadrżało.

- Czy coś się stało? Bo widzę w twoich oczach dużo emocji.

- Nie, nie proszę wejdź do apteki.

-Nie ma sprawy.

Gdy zniknął za rogiem, cofnęła się i podeszła do siedzącej przed galerią grupy żebraków. Stanęła i popatrzyła na jednego z nich. Pod wpływem jej spojrzenia, tamten zwrócił oczy w jej stronę. Martwe, puste spojrzenie bez wyrazu nagle ożywiło się. Patrzyli tak sobie w oczy przez dłuższy czas, który wydał jej się wiecznością. Nie odzywali się do siebie. Bo i po co. Tak długo milczał, tak długo nie dawał oznak życia, był dla niej ideałem, kimś z marzeń, a tymczasem tak naprawdę nie miał nic. Był nikim. Przed oczami stanęły jej chwile, gdy czekała, wyobrażając sobie jego jako ideał, niemal księcia na białym koniu, którego nie była godna. Przypomniała sobie, jak obszarpana z poczucia własnej wartości stawała przed lustrem i przyglądała się sobie sprawdzając czy jest dość ładna, aby tak naprawdę mu się spodobać. Jak budząc się w nocy czytała jego stare smsy próbując doszukać się między nimi podtekstów..Jak telefonował do niej i próbował postawić na swoim, a gdy się sprzeciwiała chcąc przeforsować własne zdanie ignorował ja i niekiedy się wyłączał..Jak dręczona poczuciem winy pisała do niego miłe smsy, żeby mu dać do zrozumienia, że jej zależy, bo może wcześniej bywała zbyt chłodna, aby on mógł to dostrzec. Jak on na nie odpisywał łaskawie po kilku dniach, albo..wcale.. Patrzyła na niego, jakby chciała w jego oczach wyczytać wszelkie odpowiedzi na pytanie dlaczego…Dlaczego nie dał jej szansy na rozwój tej znajomości…I dlaczego on …tutaj? Przecież miał pracę, był świetny w swoim fachu, miał dom, miał gdzie mieszkać. Miał znajomych, rodzinę..Wydawało się, że co jak co, ale..

Uśmiechnął się do niej i nagle wybuchnął tym swoim głośnym śmiechem, który kojarzył się jej ze śmiechem szaleńca. Śmiał się i śmiał, a ona patrzyła jak oniemiała na błazna, w którego zamienił się do niedawna jej książę z bajki i naprawdę poczuła, że boli ja głowa…Nie starczyło jej odwagi, żeby go pozdrowić,ale czy szaleniec odpowie na pozdrowienie? Czy ten, któremu tak trudno odpisać na sms wykrzesi z siebie silę na kilka ciepłych słów?

Odwróciła się, szła przed siebie, goniona jego szaleńczym śmiechem…Szła i szła, byle jak najdalej od niego, byle jak najdalej porzucić za sobą to, co w tym momencie naprawdę stawało się przeszłością..

Edytowane przez Inez2503
zmiana zakończenia
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Gość Jacek Bartnicki

Hej ;)

 

Z mojej perspektywy: (piszę o tej pierwszej wersji)

 

Na pewno bardzo dobra narracja, bogaty i dosyć interesujące słownictwo, ciekawie wykreowany bohater, taki ludzki na pewno można by spotkać taką osobę w rzeczywistości)

Ciekawy pomysł, on i ona pewnie znali się z poprzednich wcieleń ;)

 

Gdybym ja to pisał to on byłby pewnie nauczycielem muzyki, uczącym gdzieś na prowincji (z pasją) wiejskie dzieci. Ona byłaby podróżnikiem który za nic nie może usiedzieć w jednym miejscu. Spotkaliby się powiedzmy na jednej z podróży (on zbierałby wiedzę do swojej pracy badawczej, bo studiuje np. filozofię) a ona byłaby tam bo akurat tamtędy podróżuję.

 

Spotkali by się na lotnisku (na terminalu) i spędzili ze sobą jeden wieczór (spędzili w sensie na tym lotnisku). Tylko oni sami, i sprzątaczka na nocnej zmianie łypiąca na nich czujnie okiem. Może siedzieliby przytuleni do siebie na tych niewygodnych, plastikowych krzesełkach.

Albo poszli do toalety by tam ukradkiem się pocałować.

 

Następnego dnia ona by wsiadła na pokład samolotu i odleciała. On by pozostał bo jego samolot przylatuje dopiero po południu. W tym czasie by rozmyślał.

 

I chociaż nigdy więcej już by się nie spotkali to czuliby że

a) znają się już (reinarkacja, nie powiedziana wprost)

B) przed każdym z nich jest jakieś ważne życiowe doświadczenie i te spotkanie dało im obojgu sił by przez nie przejść ( u niego np. obrona pracy doktoranckiej u niej np przeprowadzka)

 

To tak ode mnie, skromnego muzyka-pisarza-podróżnika-poety-przyszłego nauczyciela-muzykologa z fascynacji który tak naprawdę nie wie o co w tym wszystkim chodzi ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Maestro
Hej ;)

 

Z mojej perspektywy: (piszę o tej pierwszej wersji)

 

Na pewno bardzo dobra narracja, bogaty i dosyć interesujące słownictwo, ciekawie wykreowany bohater, taki ludzki na pewno można by spotkać taką osobę w rzeczywistości)

Ciekawy pomysł, on i ona pewnie znali się z poprzednich wcieleń ;)

 

Gdybym ja to pisał to on byłby pewnie nauczycielem muzyki, uczącym gdzieś na prowincji (z pasją) wiejskie dzieci. Ona byłaby podróżnikiem który za nic nie może usiedzieć w jednym miejscu. Spotkaliby się powiedzmy na jednej z podróży (on zbierałby wiedzę do swojej pracy badawczej, bo studiuje np. filozofię) a ona byłaby tam bo akurat tamtędy podróżuję.

 

Spotkali by się na lotnisku (na terminalu) i spędzili ze sobą jeden wieczór (spędzili w sensie na tym lotnisku). Tylko oni sami, i sprzątaczka na nocnej zmianie łypiąca na nich czujnie okiem. Może siedzieliby przytuleni do siebie na tych niewygodnych, plastikowych krzesełkach.

Albo poszli do toalety by tam ukradkiem się pocałować.

 

Następnego dnia ona by wsiadła na pokład samolotu i odleciała. On by pozostał bo jego samolot przylatuje dopiero po południu. W tym czasie by rozmyślał.

 

I chociaż nigdy więcej już by się nie spotkali to czuliby że

a) znają się już (reinarkacja, nie powiedziana wprost)

B) przed każdym z nich jest jakieś ważne życiowe doświadczenie i te spotkanie dało im obojgu sił by przez nie przejść ( u niego np. obrona pracy doktoranckiej u niej np przeprowadzka)

 

To tak ode mnie, skromnego muzyka-pisarza-podróżnika-poety-przyszłego nauczyciela-muzykologa z fascynacji który tak naprawdę nie wie o co w tym wszystkim chodzi ;)

 

Dziękuję za opinię:)

 

Masz ciekawy pomysł...Ja często tez na rózne scenariusze wpadam idąc np.ulicą..W głowie stworzyłam setki tysięcy opowieści, których jeszcze nie zdołałam przelać na papier:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 miesięcy temu...
  • Maestro

Bajka o chłopcu z misiem

 

W dalekiej Krainie, tak daleko położonej, że nawet nie znajdziecie jej na mapie mieszkał sobie chłopiec. Jak każde dziecko nie zawsze był grzeczny, co więcej częściej bywał niegrzeczny niż posłuszny, ale to typowe dla chłopców. Mieszkał sobie z mamą i swoim małym misiem. Miś był pluszowy i brązowy jak pyszna mleczna czekolada z orzechami, którą lubił czasem zjeść po kryjomu, tak żeby mama nie widziała. Ale ona i tak odkrywała prawdę, bo nie sposób ukryć takiej rzeczy jak zniknięcie czekolady, szczególnie takiej. Mama w takich sytuacjach bywała zła, ale potem złość jej mijała. Chłopiec o tym wiedział, dlatego się tym zbytnio nie przejmował. Czasem sam się obrażał, wtedy brał misia za rękę i szedł z nim do swojego pokoju, w którym siedział tak długo aż poczuł, że już może się odzywać do mamy. Taki był. Lubił robić wszystko po swojemu. Nie tak jak mu kazano. Rano zjadał swoje śniadanie, które składało się zazwyczaj z owsianki (koniecznie trzy łyżki płatków i szklanka mleka, umiał wyczuć różnicę!), do której dodawał cukier i dwóch kromek chleba z dżemem. Jego brzuszek musiał być pełny, bo inaczej chłopiec obrażał się na cały świat. Czasem brał misia ze sobą i szedł na spacer do lasu, albo pobawić się z innymi dziećmi. I właśnie podczas takiego spaceru w lesie spotkał królewnę. Z początku nie wiedział, że to królewna, no bo skąd? Nawet korony na głowie nie miała. Tylko długie wijące się włosy i jasne oczy.

- Jak mi to udowodnisz, że jesteś córką króla? Spytał chłopiec patrząc zadziornie w oczy królewny.

- Musisz mi uwierzyć. Królewna uśmiechała się przekręcając głowę w lewo. – Po co miałabym kłamać?

- A masz prawdziwy pałac? Oczy chłopca zdradzały coraz większe zainteresowanie nową znajomą.

- Jasne, że tak. Chcesz go zobaczyć?

- Bardzo. Chłopiec aż podskoczył z radości. No bo oglądanie królewskiego pałacu nie zdarza się każdego dnia.

Chwycił królewnę mocno za rękę, aby mu nie uciekła i udał się z nią do jej pałacu. Musieli przejść przez cały las na ukos, aby nie nadziać się na biegające wszędzie dziki. Potem jeszcze dwa pagórki, trzy krzaki i przed oczami chłopca ukazał się wielki budynek z półokrągłymi oknami, w których lśniły białe jak śnieg firany. Wokół pałacu rosły piękne róże i ogromne jabłonie, z których zerkały wielkie, pachnące czerwone jabłka. Królewna podeszła do jednej i zerwała jabłko, które wręczyła chłopcu.

- Poczęstuj się, proszę. Chłopiec poczuł się zaszczycony i poczuł trochę pewności siebie.

- Nie jest gorzkie? Spytał mrużąc oczy.

- Spróbuj najpierw, potem oceń jego smak.

Ugryzł kawałek i ze słowami – Może być, choć jadałem lepsze schrupał całe jabłko. Królewnie zrobiło się przykro. Bo dając mu je poczuła taką ogromną rozpierającą radość, ze może coś dla kogoś dobrego i miłego zrobić, a tu taka zapłata.

Przez wielką czerwoną bramę weszli do pałacu.

- Jej jak tu fajnie. Chłopiec nie krył zachwytu. Ogromny kolorowy żyrandol na błękitnym suficie, pod nogami zielony, imitujący trawę dywan, na ścianach kolorowe obrazy. Na stole wielkie misy ze słodyczami i owocami. – Ależ ty masz dobrze.

- Chodź, pokażę ci więcej. Królewna wzięła go pod rękę i poszli do góry. Wielkie, kręte schody poprowadziły ich do pokoju, w którym były chyba wszystkie zabawki świata. Chłopiec położył misia na krześle i zaczął się bawić kolorową kolejką, potem zagrał kilka razy w bilard, a na końcu poskakał na trampolinie.

- Jak ja bym chciał tu mieszkać. Powiedział, pijąc słodki sok z mandarynek i pomarańczy, który przyniosła mu królewna.

- Ale czy twoja mama ci na to pozwoli?

- Nawet jej o to nie zapytam.

- Dlaczego? Królewna nie kryła oburzenia niesubordynacją chłopca.

- Bo tak i już.

- To ja się nie zgodzę na to, żebyś tu był. Mamy trzeba słuchać, czy tego chcesz czy nie.

Chłopiec rozejrzał się po pokoju, omiótł wzrokiem zabawki, kolorowe ściany, piękny dywan i westchnął.

- No dobrze, choć to sprzeczne z moją naturą.

Następnego dnia zjawił się pod pałacem koło południa. Miał przy sobie tylko misia.

- Dlaczego nie zabrałeś ubrań na zmianę? Spytała zaskoczona królewna.

- Bo może mi się odwidzi i wrócę do mamy jednak. Odparł lekko chłopiec uśmiechając się figlarnie. Królewna zmarszczyła czoło i potarła je dłonią.

- Niby dlaczego miałoby ci się odwidzieć? Jeszcze nie wiesz jak będzie, a już zakładasz najgorsze. A może ja cię wygonię?

Tego chłopiec nie wziął pod uwagę. Jakoś taki był, że wydawało mu się, że on rządzi i nawet jak ktoś jest córką króla, to i tak będzie mu uległy. Zamyślił się.

- No dobrze, dobrze. Nie złość się na mnie. Wziął królewnę pod rękę i weszli do pałacu.

Każdy ich dzień przepełniony był zabawą, jednego dnia rzucali się piłkami, innego skakali na trampolinie, albo grali w bilard. Czasami królewna brała do rąk lalki i szła w kąt czesać im włosy, przebierać i malować im oczy. W tym czasie chłopiec strzelał z łuku, ale i tak przerywał w połowie zabawę i szedł do niej, bo jednak samotne strzelanie z łuku nie jest fajne. Jakoś tak się do niej nie wiedzieć kiedy przyzwyczaił. Rano razem jedli śniadanie i wcale nie była to owsianka, ale półmisek z budyniem waniliowym, potem pili sok jabłkowy albo bananowy, po którym szli do lasu i zbierali liście i gałęzie na szałas. Chcieli pobawić się w Indian i do tego potrzebowali materiału.

Pewnego dnia skończyły się soki. Królewna nie zdążyła w porę nazbierać owoców i musieli zadowolić się wodą.

- Nie ma soku. Normalka w tym pałacu. Chłopiec był tak naburmuszony, że nawet nie zwracał uwagi na to, że tymi słowami krzywdzi królewnę, która wiele dla niego robiła i nie oczekiwała za to zapłaty.

- Biorę misia i idę do mamy. Postanowił chłopiec. Zostawił smutną królewnę w pałacu i wyszedł ciągnąc misia za sobą.

Królewna posprzątała zabawki i udała się do ogrodu. Nie zdążyła nawet tam dojść, bo chłopiec wrócił.

- Dlaczego nie pobierałaś owoców?

- Bo zapomniałam. Odparła poddenerwowana królewna. Zaskoczył ją fakt, ze wrócił nim dotarł do mamy.

- Dlaczego wróciłeś mimo braku soku?

- Bo mam nadzieję, ze jutro będzie. Odparł niefrasobliwie chłopiec.

I znowu dni mijały im na wesołej zabawie, na wycieczkach do lasu i skokach na trampolinie. Czasami jeździli wspólnie na hulajnodze. Codziennie był sok na stole na śniadanie i budyń waniliowy. Pewnego dnia chłopiec spytał :

- Czy raz możemy wypić coś innego niż sok?

- Ale przecież go lubisz, poza tym nigdy nie wspomniałeś, ze chcesz się napić czego innego.

- Bo nie pytałaś.

Łzy podeszły do oczu królewnie, bo nie spodziewała się takiej odpowiedzi i takiego zachowania. W tym momencie sama miała ochotę wziąć misia i wcisnąć go chłopcu do ręki, żeby sobie wreszcie od niej poszedł. Nie zrobiła tego, ale podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Spojrzała na rozciągający się przed jej oczami las i zapłakała. Chłopiec w tym czasie wyszedł z pokoju i udał się, aby poskakać w spokoju na trampolinie. Królewna otarła łzy i poszła poskakać wraz z nim.

- Wiesz, cieszę się, że poznałem prawdziwą królewnę. Naprawdę. Powiedział chłopiec pomiędzy kolejnymi skokami. – Nigdy nie spodziewałem się tego, że coś takiego mi się w życiu przydarzy.

Królewna uśmiechnęła się . Ale nie powiedziała nic. Chwyciła chłopca za rękę i wyciągnęła go na spacer na łąkę.

- Cos ci pokażę. Przeszli się pomiędzy rosnącymi tu i ówdzie niezapominajkami i makami. Na samym środku znajdowało się coś, co z wyglądu przypominało wyspę. Rosły na niej najprawdziwsze róże. Każda w innym kolorze.

- Ale to pstrokate - skrzywił się chłopiec. Królewna spojrzała na niego ukrywając przykrość jaką jej sprawił.

- To jedno z moich ulubionych miejsc. Przychodziłam tu zawsze, gdy było mi smutno, aby się w spokoju wypłakać i gdy czułam radość, aby patrząc na te róże móc odczuwać ją jeszcze mocniej. Gdy chciałam wyglądać ładnie zrywałam sobie jedną z nich i wplatałam we włosy.

Usiedli w milczeniu i patrzyli na kwiaty. Jedne miały odcienie czerwieni, inne różu, były też i białe i kremowe, żółte, różowe i w kolorze słabej herbaty. Dwa białe motyle zaczęły krążyć wśród kwiatów sprawiając wrażenie jakby dwa anioły zstąpiły z nieba.

Minęło trochę czasu przeplatanego zabawami i przekomarzaniami się, a także sporami, gdy chłopiec obrażał się, brał misia i wychodził do mamy, do której jednak nie docierał. Zawracał wpół drogi. Tak jakoś związali się z sobą niewidzialną nicią. Królewna przestała przejmować się uszczypliwościami chłopca. Cieszył ją każdy dzień, każdy drobiazg. Cieszyła się, gdy chłopiec był szczęśliwy, smuciła, gdy i on bywał smutny.

Pewnego dnia, gdy jak zwykle wstali rano i pili sok pomarańczowy chłopiec nagle zamyślił się.

- Co się stało? Spytała królewna, ale nie doczekała się odpowiedzi. Spojrzała na niego, ale unikał jej wzroku.

- Czy już przestało ci się u mnie podobać?

- Nie, nie już nic. Powiedział i przytulił mocno swojego misia. – Tak tylko pomyślałem, ze ja nie pasuję do tego pałacu, do tego królestwa.

- Dlaczego? Przecież jest fajnie, bawimy się, spacerujemy, zrywamy liście....Spojrzała na chłopca, który nadal tulił misia.

- Nie zrozumiałaś mnie wcale, a wcale. Minę miał mocno naburmuszoną, a źrenice rozszerzone do granic możliwości.

- Dlaczego tak uważasz? Królewna nie kryła zaskoczenia. Przecież starała się jak mogła, robiła wszystko, żeby było miło. – Jeśli tak ci źle, to wróć proszę do mamy i nie rań mnie więcej.

Chłopiec spojrzał na nią zaskoczony. – Naprawdę chcesz, żebym stąd odszedł?

- Nie chcę, żebyś czuł się nieszczęśliwy. Pragnę, żeby każdy kto spędza czas w moim towarzystwie odczuwał radość, spokój, żeby było mu dobrze. Ty się ciągle czujesz źle, a to sok ci nie smakuje, a to bułka niedobra, albo za głośno pcham bile w bilardzie. Ja już tego nie umiem wytrzymać i mimo, że jestem do ciebie mocno przywiązana, to wolę, żebyś wrócił do mamy.

Oczy chłopca zaszkliły się łzami, podszedł do królewny i mocno ją przytulił. Jej też było smutno, ale wiedziała, że ich czas dobiega końca. Wiedziała, że mieli spotkać się na krótki czas, aby wiele się od siebie nauczyć. Że na zawsze zapamiętają te beztroskie chwile, wspólne zabawy i spacery. Nie mogła się w tej chwili wycofać.

Uśmiechnęła się do chłopca i powiedziała :

- Wyobraź sobie, że mnie nigdy nie było, że nie istnieję. Łatwiej ci będzie zapomnieć. A jeśli kiedykolwiek sobie o mnie pomyślisz potraktuj to jako piękny sen, który miał szczęście ci się przyśnić.

Chłopiec chwycił misia za rekę, schylił głowę i ciągnąc go za sobą wyszedł z pałacu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
Gość Ezotynka

Dzis mija dokladnie Roczek, od kiedy pojawilo sie na Ezoforum Twoje opowiadanie "Słodko – gorzkie rozważania na temat emocji". Rozumiem, ze piszesz sobie czasami, ale az tak rzadko?

 

To opowiadanie bylo w sumie o mnie, lacznie z tymi watkami o muzyce i tancu, ale nie czuje sie specjalnie zdemaskowana, bo mysle, ze sa osoby, ktore tez beda mialy takie poczucie, a te, ktore nie beda sie az tak identyfikowaly z glowna Bohaterka, to i tak moga byc zafascynowane ta Postacia:)

 

Nie zgodze sie z Panem Krytykiem i Jego wizja, ze para Bohaterow moglaby pojsc do toalety, by tam sie dyskretnie pocalowac..tylko jesli bylaby to para homoseksualna - w przeciwnym razie duzo mniej krepujace byloby calowanie sie przy publice, niz udanie sie osob plci obojga w kierunku nie koedukacyjnej toalety..ale nie powinnam zle pisac o krytyku, ktorego juz na forum chyba nie ma, przepraszam:)

 

Co ja osobiscie sadze, choc nie jestem specjalistka - piszesz bardzo obrazowo..ja sie przyznam, ze dotykalam wraz z bohaterka tych bluzek wykonanych z beznadziejnych materialow..brr. To troche, jak z muzyka - jesli jest dobra, to dziala na niemal wszystkie zmysly i tak jest moim zdaniem z Twoim pisaniem, choc mamy tu tylko mala probke.

 

Grochola pisze moim zdaniem mniej ciekawie, choc trudno porownywac w sumie dwa rozne style..ale juz troche wydala, wiec mam nadzieje, ze Ty sie z jakims ukonczonym dzielem zjawisz kiedys u Wydawcy:)

 

Nie wiem, jak inni, ale ja bym Cie mogla czytac cala noc, dzien i noc:)

Edytowane przez Ezotynka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Maestro
Dzis mija dokladnie Roczek, od kiedy pojawilo sie na Ezoforum Twoje opowiadanie "Słodko – gorzkie rozważania na temat emocji". Rozumiem, ze piszesz sobie czasami, ale az tak rzadko?

 

To opowiadanie bylo w sumie o mnie, lacznie z tymi watkami o muzyce i tancu, ale nie czuje sie specjalnie zdemaskowana, bo mysle, ze sa osoby, ktore tez beda mialy takie poczucie, a te, ktore nie beda sie az tak identyfikowaly z glowna Bohaterka, to i tak moga byc zafascynowane ta Postacia:)

 

Nie zgodze sie z Panem Krytykiem i Jego wizja, ze para Bohaterow moglaby pojsc do toalety, by tam sie dyskretnie pocalowac..tylko jesli bylaby to para homoseksualna - w przeciwnym razie duzo mniej krepujace byloby calowanie sie przy publice, niz udanie sie osob plci obojga w kierunku nie koedukacyjnej toalety..ale nie powinnam zle pisac o krytyku, ktorego juz na forum chyba nie ma, przepraszam:)

 

Co ja osobiscie sadze, choc nie jestem specjalistka - piszesz bardzo obrazowo..ja sie przyznam, ze dotykalam wraz z bohaterka tych bluzek wykonanych z beznadziejnych materialow..brr. To troche, jak z muzyka - jesli jest dobra, to dziala na niemal wszystkie zmysly i tak jest moim zdaniem z Twoim pisaniem, choc mamy tu tylko mala probke.

 

Grochola pisze moim zdaniem mniej ciekawie, choc trudno porownywac w sumie dwa rozne style..ale juz troche wydala, wiec mam nadzieje, ze Ty sie z jakims ukonczonym dzielem zjawisz kiedys u Wydawcy:)

 

Nie wiem, jak inni, ale ja bym Cie mogla czytac cala noc, dzien i noc:)

 

Dziękuję, jest mi bardzo miło. Tak,to prawda nie piszę za często, a raczej zaczynam coś, potem np.piszę na kartce zakończenie, a tworzenie całej fabuły zajmuje mi czasami trzy godziny, czasem trzy miesiące. Muszę sobie narzucić tempo chyba:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...