Skocz do zawartości

Syndrom Leontesa


olechos

Rekomendowane odpowiedzi

"Pater semper incertus", czyli ojciec zawsze niepewny - mawiali mieszkańcy starożytnego Rzymu. A bliższe nam ludowe przysłowie głosi, że "tylko kobieta nie może być rogaczem". Na świecie aż roi się od ojców, wychowujących nie swoje dzieci...

 

 

Rzymską maksymę wziął sobie do serca nawet William Szekspir, wszystkie swoje strachy lokując w sycylijskim królu Leontesie, bohaterze "Opowieści zimowej". Pisarz, kreśląc sylwetkę władcy, obdarzył go dwiema nieciekawymi cechami - chorobliwą zazdrością o żonę i wypieraniem się ojcostwa, co zapewniło królowi doczesne miejsce nie tylko w klasycznej literaturze, ale również w podręcznikach psychiatrii. "Cierpiący na syndrom Leontesa" - tak bowiem mówi się o mężczyznach, którzy nie dowierzają, że są ojcami swoich dzieci.

 

Naturalna zdrada

 

Maniacy, dewianci? Niekoniecznie, zwłaszcza, jeśli ich lęki nie przeradzają się w agresję. Badania naukowe przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych dowiodły, że co 10. dziecko jest "kukułczym jajem". A bywają miejsca i regiony, na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie aż co trzeciego potomka poczęto w nieprawym łożu, o czym formalny tatuś nie ma zielonego pojęcia!

 

Dla psychologów ewolucyjnych takie dane to nie pierwszyzna. Od dawna bowiem przekonują, że i w kobiece strategie seksualne wpisana jest zdrada. Wiedziona instynktami kobieta po prostu poluje na partnera, który przekaże jej lepszy materiał genetyczny. A gdy go już zdobędzie, wróci do dobrego, sprawdzonego i troskliwego męża, który zapewni jej, i właśnie poczętemu dziecku, właściwą opiekę.

 

Wojny plemników

 

Kobiecym polowaniom wiele czasu poświęcił austriacki socjolog, prof. Karl Grammer - z jego obserwacji wynika, że mężatki odwiedzające wiedeńskie dyskoteki były skłonne do zdrady zwłaszcza w czasie dni płodnych. Jak obliczył Grammer, odsłaniały wówczas ponad 40 proc. swojego ciała, które służyło za seksualny wabik...

 

Wiele z nich, tuż po "skoku w bok", miało też kontakt z legalnym partnerem. I wówczas ich ciało stawało się prawdziwym polem bitwy dla... plemników. "Zaledwie 1 proc. plemników to płodni zdobywcy, reszta to bezpłodna rzesza kamikadze" - twierdzi Robin Baker, brytyjski zoolog, autor książki "Wojny plemników". Celem zdobywców jest jak najszybsze dotarcie do jajeczka, reszta ma jedynie wybić konkurencyjne plemniki innego mężczyzny. Zwyciężają, rzecz jasna, te lepsze, noszące bardziej wartościowy materiał genetyczny...

 

100-procentowa skuteczność

 

Jeszcze kilkanaście lat temu mężczyźni nie posiadali skutecznego orężu do walki o wiedzę na temat pochodzenia swoich (?) dzieci. Powszechnie stosowano wówczas metodę badania grup krwi, która pozwalała jedynie z dużym prawdopodobieństwem wykluczyć ojcostwo i nie nadawała się do jego potwierdzania. Panom dokuczało również prawo, automatycznie uznające ich za ojców dzieci urodzonych w czasie trwania małżeństwa bądź do 300 dni od jego zakończenia. Na szczęście odkrycia z lat 90. stawiają dziś mężczyzn w dużo lepszej sytuacji. A wszystko za sprawą badań DNA i coraz lepszego do nich dostępu.

 

- Wyniki testów DNA umożliwiają wykluczenie ojcostwa ze 100-procentową pewnością - mówi Jan Gałkowski z firmy Biogen, zajmującej się tego rodzaju badaniami. - Pozwalają też na jego potwierdzenie z prawdopodobieństwem rzędu 99,9999999 proc., przy założeniu, że matka i domniemany ojciec nie są ze sobą spokrewnieni, a także, że domniemany ojciec nie ma brata - bliźniaka jednojajowego.

 

Pewność już za 1,2 tys.

 

Materiał do analizy pozyskuje się poprzez pobranie krwi lub śliny, a samo badanie polega na porównaniu tzw. markerów dziecka, matki i mężczyzny podejrzewanego o ojcostwo. - Dziecko ma bowiem zmienne odcinki w DNA po trochę od każdego z rodziców. Te, które nie są od matki, muszą być takie same, jak u ojca. Jeżeli się nie zgadzają, oznacza to, że mężczyzna nie jest ojcem - tłumaczy Gałkowski.

 

Badania DNA, w zależności od firmy, kosztują średnio od 1,2-2 tys. zł, choć zdarzają się ceny dochodzące do 8 tys. zł. W Biogenie i w Ośrodku Badań DNA zapewniają, że badania prowadzone są dwukrotnie, co pozwala wyeliminować ewentualne pomyłki. Wszystkie firmy wymagają zgody drugiego rodzica na badanie materiału genetycznego dziecka.

 

Podobne do ciebie

 

W Polsce odbywa się rocznie kilkanaście tysięcy spraw sądowych, których celem jest potwierdzenie bądź zaprzeczenie ojcostwa. Wystarczy jednak wpisać w dowolnej wyszukiwarce hasło "ustalenie ojcostwa", by przekonać się, że jest to problem dużo większej części populacji. Liczba firm, reklamujących swoje usługi w zakresie testów DNA, jest imponująca. I wszystkie one zapewniają, że z roku na rok przybywa im klientów - w większości młodych mężczyzn. Przypisane czy domniemane ojcostwo jest też tematem wielu forów i stron. Coraz więcej osób, nieradzących sobie z własnymi podejrzeniami, trafia też do gabinetów psychologów i terapeutów. I pomyśleć, że dla części z nich kłopoty zaczęły się od niewinnego stwierdzenia partnerki - świeżo upieczonej matki: czy ono nie jest podobne do ciebie?

 

Marcin Ogdowski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Phi.

 

Przepraszam, ale nie mogę sie powstrzymać :)

 

Od dawna bowiem przekonują, że i w kobiece strategie seksualne wpisana jest zdrada. Wiedziona instynktami kobieta po prostu poluje na partnera, który przekaże jej lepszy materiał genetyczny.

 

Przepraszam bardzo, kobieta to też człowiek. A nie zwierzę biegnące za swoimi niskimi instynktami. Takie traktowanie jest silnie tendencyjne i powierzchowne. Jak tworzenie nowego, idiotycznego stereotypu - który ma za zadanie coś uogólniać, upraszczać widzenie świata, ale przez to uproszczenie - nie odpowiadać rzeczywistości. Taki model jest modelem skrajnym, ja nie zaprzeczam że są kobiety które w ten sposób żyją (mam jeszcze na tyle rozsądku, by się tu głupio nie zapierać), ale absolutnie nie może być traktowany jako uogólnienie. To jest w moim pojęciu dewiacja. Znieczulica społeczna i moralna. A nie "®ewolucyjny" pogląd na sprawę.

 

z jego obserwacji wynika, że mężatki odwiedzające wiedeńskie dyskoteki były skłonne do zdrady zwłaszcza w czasie dni płodnych. Jak obliczył Grammer, odsłaniały wówczas ponad 40 proc. swojego ciała, które służyło za seksualny wabik...

 

I to ma być przepraszam dowód naukowy? Dziecinada, nie dowód. Odkrywanie ciała, ukazywanie swojej seksualności i zmysłowości jest od razu równoznaczne ze zdradą?? Gównażeria. To, że kobieta jest zajętą, ma sprawiać, że od teraz zaczyna chodzić w worku pokutnym? A co z jej poczuciem atrakcyjności, własnej wartości? To raczej dla mężczyzn jest pokusa, by taką kobietę sprowadzać na zły kierunek. A nie dowód, że ona jest ta "grzeszną".

 

Mi się wydaje, że sam problem "syndromu Leontesa", jak został on szumnie tu nazwany, sprowadza się do złego dobrania małżeństw. Co to za małżeństwo, w którym nie ma poczucia bezpieczeństwa i pewności drugiego partnera. To powinno się leczyć, a nie szukać idiotycznych wytłumaczeń z formy "zaparcia".

 

Skończyłam.

Mam nadzieje cholera zaraz mi przejdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

z racji zawodu sama w przyszlosci chcialabym otworzyc takie laboratorium analizy DNA..

jednak nawet łabędzie, uchodzące za wzor wiernosci są niewierne..

chyba co 5 pan łabedz wychowuje nie swoje potomstwo :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
Gość Skuld

Heh, ktoś chyba czytał ostatnio Newsweeka <ja i owszem>, gdzie o łabądkach i nie tylko wspominano :wink:

Całkiem dobrym wyjściem mogłoby być obowiązkowe badanie DNA zaraz po urodzeniu malucha. Wtedy kobiety nie czułyby się poniżone brakiem zaufania, a panowie nie mieliby dylematów, czy to urojonych, czy niebezpodstawnych. I jeśli doszłoby do zdrady, nikt nie zostałby oszukany.

Choć moim zdaniem jeśli w związku jest zaufanie, partnerzy darzą się szczerym uczuciem, to nikomu nie przyjdzie do głowy ani żeby zdradzić, ani żeby sprawdzać, czy do zdrady nie doszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest taka fajna seria programow naukowych Wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie ale boicie sie zapytac. O syndromie Leontesa slyszalam i czesciowo nie jest bezsadny, ale na kilkaset badanych par, w ktorych wystepuje problem zazdrosci, u ponad 80% zazdrosny partner ma problemy z plodnoscia. Pozostale zwykle swoj brak zaufania opieraja na przezyciach z przeszlosci (problemy rodzinne, zdrady ojca, przezyta wczesciej zdrada itd) Nie sa znane mechanizmy swiadomosci i czerpania wiedzy o wlasnej plodnosci, czy raczej jej braku, ale trafnosc jest zaskakujaca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...