Skocz do zawartości

Moralność grzechu. Grzech pierworodny, a kar(m)a . ?


niezaleznyposzukiwacz

Rekomendowane odpowiedzi

Jak wszyscy wiemy grzech pierworodny w teologii chrześcijańskiej jest złamaniem przez człowieka nakazu danego przez Boga. W tym przypadku |Adam i Ewa| okazując nieposłuszeństwo, odwracają się od Stworzyciela, a Ten nakłada na nich szereg konsekwencji m.in.: (pośrednie) uczucie wstydu i strachu, (bezpośrednie) ciężka praca, bóle rodzenia i najważniejsze śmiertelność (de facto śmierć). Człowiek styka się ze swoją naturą po /działaniu/, czyli zerwaniu (zakazanego) owocu z drzewa, odtąd życie staje się cierpieniem.

 

W buddyzmie nie istnieje pojęcie /grzechu/, są zaś splamienia umysłu, z których człowiek musi się wyzwolić, aby uniknąć cierpienia (dukkha). Z resztą cała /teologia/ i filozofia buddyzmu mówi o wyzwoleniu się z cierpienia (dukkha), co jest zapisane w 4 Szlachetnych Prawdach danych przez Buddę (oświeconego) oraz istnieje szereg ścieżek i praktyk duchowych, które pomogą adeptowi to osiągnąć.

 

Jak można rozumieć grzech pierworodny w ujęciu karmy w buddyzmie? Otóż Karma to zamierzone działanie, które stanowi przyczynę przynoszącą określony skutek. Cula-kammavibhanga Sutta podaje: "Istoty są właścicielami własnej karmy, spadkobiercami własnej karmy, ich karma jest łonem, z którego się odradzają, ich karma jest ich przyjacielem, ich schronieniem. Jakąkolwiek karmę wytwarzają – złą czy też dobrą – będą jej spadkobiercami."

Adam i Ewa poprzez działanie [zamierzone?] (zerwanie jabłka za namową węża, czyli diabła) zrodziło przyczynę (szkodliwą, złamanie nakazu Boga, odstępstwo), co w konsekwencji doprowadziło do powstania skutku (negatywnego, cierpienie i śmierć). Przez działanie naszych prarodziców, wszyscy jesteśmy obarczeni karmą, czyli grzechem. Odziedziczyliśmy spadek po nich w postaci grzechu, cierpienia i śmierci (wielkie dzięki, cnie!). Z kolei pojawił się Mesjasz – Chrystus, który przez (de facto) swoje cierpienie pokonał grzech i odtąd ludzie są zbawieni, a więc wolni od: grzechu, cierpienia i śmierci. Istota Chrystusa jest jednak obszernym tematem, więc nie chcę na razie odbiegać od mojej głównej myśli. O, co mi chodzi już wyjaśniam.

 

Czy |Bóg| stwarzając anioły (diabły to również anioły, tylko w wyniku odstępstwa od Boga, pychy stali się tzw. upadłymi, odstępcami), wiedział, że stwarzając istoty fizyczne, nieco mniej doskonałe niż anioły, jak to się powszechnie uważa, wiedział (Bóg) fakt, że człowiek również popełni ten sam błąd, co anioły? |Bóg| jest nieograniczony w wiedzy, a więc nieomylny, więc musiał to wiedzieć. Zatem, jaka jest moralność skazania ludzi na grzech? No ktoś mi może powiedzieć, że to człowiek sam siebie skazał, bo uległ szatanowi, ale pojęcie grzechu, zatem już istniało zanim powstał człowiek. Mówienie o tym, że człowiek jest wszystkiemu winny moim zdaniem to poważne wykroczenie. No ba, przecież wszystkiemu winny jest szatan, no ok, jako dualista (dobro-zło) mógłbym tak sądzić, ale myśląc nie-dualistycznie yy, coś mi tu nie pasuje.

 

Owszem rodzimy się, żyjemy i umieramy. Taka jest nasza natura (materia, człowieczeństwo), ach znów wkrada się ten dualizm wszechrzeczy. A tak ogólnie, czy zatem mogliśmy się nie narodzić, a zatem nie-żyjemy, skoro nie żyjemy to czy umrzemy? Śmierć jest nieodłącznym elementem życia, skoro rodzimy się, żyjemy to i umieramy. Zdążyłem w ciągu swoich obserwacji zauważyć, że ludziom jest wygodnie wszystko dzielić, bo jest łatwiej, a zatem rodzi się kolejne pytanie, czy ktoś zapoczątkował ten dualizm, a może dualizm jest częścią jednej rzeczywistości, czyli monizmu? Paradoks? Życie składa się z samych paradoksów.

 

A teraz taka zagadka, nad którą niech każdy sam się zastanowi i szczerze odpowie na zadane przeze mnie pytania.

 

Jaś i Małgosia żyli sobie na wyspie. Na wyspie były dwa drzewa. Jedno miało żółte owoce, a drugie czerwone. Pewnego dnia zjedli żółte owoce, były słodkie i bardzo im smakowały. Kolejnego dnia zauważyli drugie drzewo z czerwonymi owocami. Małgosia pomyślała: Skoro tamte owoce były pyszne to może te również?! Wzięła dwa czerwone owoce i dała Jasiowi. Zjedli je, ale nie były one tak smaczne, jak żółte, miały dziwny smak i postanowili więcej ich nie jeść. Na następny dzień oboje się rozchorowali i bolały ich brzuchy.

 

Czy Twoim zdaniem Jaś i Małgosia zasłużyli sobie na taki los? Który owoc jest dobry, a który zły? Czy mam, jakąkolwiek moralność mówić, że oboje popełnili błąd jedząc czerwony owoc?

 

Dzięki za uwagę:) [ŹRÓDŁA: WIKIPEDIA, BIBLIA I WŁASNE (Chaotyczne) Refleksje]

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że historie biblijne są napisane w sposób, który daje dużo swobody w interpretacji i tak naprawdę każdy może je zrozumieć inaczej i podczepić pod własne poglądy. Moje "podczepienie" i interpretacja są takie: Gdyby Adam i Ewa nie spożyli zakazanego owocu, dalej by sobie żyli w "Raju", nie mając samoświadomości i przez myśl by im nie przeszło, że może coś istnieć poza "Rajem". Nie różniliby się niczym od zwierząt i w zasadzie nie mieliby perspektyw rozwoju, bo nie rozumieliby co to w ogóle jest rozwój. Uważam, że to sprzeciwienie się Bogu jest bardzo symboliczne i że miało nastąpić - nie jest to wykroczenie, ale raczej podjęcie samodzielnej decyzji i nauczenie się, że korzystanie z wolnej woli niesie za sobą pewne konsekwencje, z którymi trzeba się zmierzyć. Cierpienie i ból, ale i całkowicie nowe możliwości rozwoju - ból i cierpienie są po to, żebyśmy z nich wynieśli jakieś lekcje. Adam i Ewa nauczyli się, jak brać odpowiedzialność za siebie i to, co się robi. I bardzo dobrze, że tak zrobili ;)

W moim rozumowaniu nie ma tu miejsca na grzech - wymiar dobro-zło jest uproszczeniem ułatwiającym rozumienie świata, a dualizm jest cechą charakterystyczną świata materialnego, w którym obecnie przebywamy. Wydaje mi się, że nie ma dla niego miejsca w wymiarze duchowym.

 

W Ewangelii Tomasza (być może w Ewangeliach z kanonu też, ale nie jestem pewna) Jezus powiedział: "Kto nie znienawidzi swojego ojca i swej matki, nie może podążać za mną". Ja postrzegam "znienawidzi" jako "przeciwstawi się", odrzuci to, co mu wpajano, na nowo to przeanalizuje i zacznie myśleć za siebie - weźmie odpowiedzialność za swoje działania. Tak samo, jak zrobili Adam i Ewa.

 

Traktując metaforę dosłownie - gdyby Adam i Ewa nie zjedli owocu, dalej latalibyśmy po łąkach nago, zupełnie nieświadomi istnienia, siebie, śmierci, uczuć wyższych etc. Wiedza jest błogosławieństwem i przekleństwem jednocześnie, ale ja wolę wiedzieć niż nie wiedzieć.

 

A co do Jasia i Małgosi: Nie można tu mówić o "zasłużeniu" na taki los. Zjedli, pobolało ich, nauczyli się, żeby więcej tego nie jeść.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że to sprzeciwienie się Bogu jest bardzo symboliczne i że miało nastąpić - nie jest to wykroczenie, ale raczej podjęcie samodzielnej decyzji i nauczenie się, że korzystanie z wolnej woli niesie za sobą pewne konsekwencje, z którymi trzeba się zmierzyć. Cierpienie i ból, ale i całkowicie nowe możliwości rozwoju - ból i cierpienie są po to, żebyśmy z nich wynieśli jakieś lekcje. Adam i Ewa nauczyli się, jak brać odpowiedzialność za siebie i to, co się robi. I bardzo dobrze, że tak zrobili ;)

W moim rozumowaniu nie ma tu miejsca na grzech - wymiar dobro-zło jest uproszczeniem ułatwiającym rozumienie świata, a dualizm jest cechą charakterystyczną świata materialnego, w którym obecnie przebywamy. Wydaje mi się, że nie ma dla niego miejsca w wymiarze duchowym.

 

Bardzo dobra odpowiedź (z resztą) :) Czyli rozumiem, że grzech wg Ciebie to nie wykroczenie, ale nauka i rozwój własnej świadomości oraz odpowiedzialność za siebie i wzięcie konsekwencji za ewentualne cierpienie?

 

Niemożliwym jest zatem nie uniknięcie cierpienia, jako naturalnej konsekwencji naszych działań (bez znaczenia czy dobrych czy złych), tak? Chodzi o to, że owszem my, jako ludzie poznajemy: siebie, innych, świat, kosmos, naturę i Boga, bogów, bóstwa - bez względu na to, co zrobimy nie możemy myśleć o konsekwencjach w formie cierpienia, bo ich nie ma. Nie ma żadnych konsekwencji, to my sami uczymy się o określonych skutkach naszych działach i my sami też ustalamy czy są one dobre czy złe (dualizm materialny), ale monizm duchowy --> skutki będą zawsze, jako normalna reakcja działania, po prostu musimy wziąć je do swojej świadomości. Na zasadzie okej zrobiłem tak, wynikło z tego tak i w sumie nic. Dzięki za uwagi, są naprawdę dobre (myśląc dualistycznie), a duchowo - hm? po prostu są i to jest najważniejsze:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak uważam :) Zwykle po prostu nie posługuję się pojęciem grzechu, bo niesie ono za sobą określone skojarzenia, jako coś, czego nie wolno, za co idzie się do piekła etc. ;) Jest to dla mnie dziwne pojęcie, bo religia taka jak katolicyzm często określa jako grzech coś, co w mojej opinii nie niesie za sobą negatywnych konsekwencji i nie jest niczym "złym". Po prostu żyję według zasady, że jeśli chcę coś zrobić i to coś nie oddziała na nikogo negatywnie i nie zaburzy niczyjej przestrzeni osobistej, to mogę to zrobić. I żadne pojęcie grzechu nie jest mi potrzebne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niezależnyposzukiwacz

Czy Twoim zdaniem Jaś i Małgosia zasłużyli sobie na taki los? Który owoc jest dobry, a który zły? Czy mam, jakąkolwiek moralność mówić, że oboje popełnili błąd jedząc czerwony owoc?

 

Wszyscy popełniają błędy z czego Bóg popełnia je nieustannie: )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Może byliśmy za mało dojrzali jak owoc z drzewa poznania dobra i zła. Zatem Bóg postarał się nas czegoś nauczyć poprzez doświadczenia i cierpienia. A ziemia stała się piekłem. Bo tam gdzie istnieje grzech istnieje piekło. Mamy zatem zawsze wybór dobro albo zło. Przez to jesteśmy doceniani przez Boga bo jesteśmy poprzez brak zakazu wolni w dalszym ciągu. Poprzez brak doskonałości w nas staliśmy się grzeszni ale mający własne zdanie, wybór, wolę. A aby stać się podobnym MENTALNIE do świętego to musimy nabyć doświadczenia tu na Ziemi i może jeszcze gdzie indziej. Wszechświat bowiem jest olbrzymi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 lata później...
  • Moderator

Pojęcie grzechu jest wg mnie formą manipulacji ludźmi, a grzech pierworodny to już w ogóle taki bat na ludzi, że hoho...

Czy można będąc zdrów na ciele i umyśle sądzić, że ciążą na mnie jakieś winy jakiegoś prehistorycznego stworzenia, które być może żyło na tym świecie grubo przed neandertalczykiem jakieś pewnie setki tysięcy czy milionów lat? I niby dlaczego ma na mnie ciążyć grzech Adama i Ewy a już nie np dziadka i babci, którzy przed ślubem poczeli dziecię w stogu siana? Kupy się to wszystko nie trzyma.

Myślę, że pojęcie grzechu pierworodnego powstało po to, aby był pretekst to religijnych podbojów, bo wiadomo im więcej ludów podbito i im większą ciemnotę im do łba wtłoczono tym większe gratyfikacje dla piewców tego grzechu...

Edytowane przez Arbogast
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.01.2016 o 17:15, niezaleznyposzukiwacz napisał:

 

W buddyzmie nie istnieje pojęcie /grzechu/

Istnieje prawo karmy czyli przyczyny i skutku., za popełnianie złych występków przynoszących cierpienie innym , można odrodzić się w niższych światach np: piekielnych.

"Z resztą cała /teologia/ i filozofia buddyzmu mówi o wyzwoleniu się z cierpienia" - niema czegoś takiego jak teologia buddyjska...

Co do Jasia i Małgosi: to wszyscy popełniamy błędy i ponosimy ich skutki. Może owoc od którego bolały ich brzuchy wyleczył ich z choroby o której nawet nie wiedzieli... itd. itp...

Edytowane przez Piko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze kiedy ktoś mi mówi, że istnieje grzech pierworodny myślę wtedy o każdych nowo narodzonych dzieciach. Kiedy się rodzą, łapią pierwszy oddech, widzą nowy świat zastanawiam jak taka mała niewinna i bezbronna osoba może być posądzana o winy jakiegoś człowieka z historii. Czasem myślę, że przy każdym porodzie powinien być ksiądz aby wręczyć mu list z informacją, że ma grzech pierworodny oraz urzędnik państwowy, że ma już kilka tysięcy długu.

  • Lubię to! 1
  • Dobre! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
39 minut temu, Grimgnaw napisał:

zastanawiam jak taka mała niewinna i bezbronna osoba może być posądzana o winy jakiegoś człowieka z historii.

tak właśnie jest, kiedy wypacza się myśl, jakiegokolwiek autora, nie tylko biblijnego.

Idea "grzechu pierworodnego" jest historią rozdzielenia się od Jedności, z której "wszystko się wzięło", a ubranie tego w obraz jest skrojone na miarę ludzkiego zasobu pojęciowego w danej epoce.  Wieki wypaczają idee, nie tylko tą jedną przecież. A jeśli ktoś się zawiesi na danej idei i bezmyślnie, bez zastanowienia się nad nią wierzy w ciemno, no to jego problem. Gorzej, jeśli swoje skostniałe i wypaczone kotwice serwuje innym pod przykrywką Słowa Bożego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Moderator

Kiedyś w szkole mój katecheta - swoją drogą poczciwy facet ale nieco nawiedzony - biblista, dr, pasjonat itp powiedział, że Bóg nie stwarzał świata 7 dni, tylko jest to poetycki opis stworzenia świata przez jakiegoś natchnionego autora i nie powinno się zbyt dosłownie traktować tekstów religijnych, chociazby przez inny kontekst kulturowy, historyczny i intelektualny. I pewnie miał rację bo teksty religijne mają jakiś ukryty sens. 

Natomiast w chrześcijanie idea grzechu pierworodnego i co za tym idzie chrztu świętego jako aktu gładzącego ów grzech A przez to umożliwiającego zbawienie jest mocno naciągane. Bo czy dzieci pomarłe w łonie matki mają szansę na chrzest? A już one obciążone są grzechem pierworodnym... zatem coś co niektóre środowiska nazywają zlepkiem komórek ma już grzech... powstała taka teoria że oprócz normalnego chrztu jest coś takiego jak chrzest pragnienia czyli jeśli rodzice chcieli ochrzcić dziecię to sama wolą rodziców już gładzi ten grzech... 

Natomiast problem jest z ludźmi tydzień dziećmi w rejonach gdzie nie wiedzą o Bogu chrześcijańskim. Tutaj ten grzech na nich ciąży... osoby pomarłe przed Chrystusem to kolejna grupa....

Widać więc że ten grzech pierworodny to jest w istocie symbol odłączenia się od Boga stwórcy. I jest to głównie wykorzystywane do tego aby pewną karta ludzi mogła z tego czerpać korzyści... Ile teraz trzeba dac księdzu żeby za to by obmył z grzechu pierworodnego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
4 godziny temu, Ava55 napisał:

ja się zawsze zastanawiam po co Bóg wydzielał te biedne duszyczki (z siebie ?) i skazywał je na to oddzielenie...

ażeby rozpoznał kim nie jest ;p ot, taka boska gra -zabawa. Był jeden, to mu się nudziło :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
18 minut temu, Ava55 napisał:

no jak to - wszystkowiedzący nie wiedział ? 

chyba ma specyficzne  poczucie humoru

wiedział, ale zapomniał. Tak dla jaj właśnie :D Mówię przeca, że mu się nudziło, to co, miał tak sam do siebie nadawać? Jakby się nie podzielił. to kto by mu stawiał opór i kto miałby wrócić do niego z powrotem? No, on też chciał być kochany, przytulany, umiziany przez kogoś innego a nie tylko przez siebie samego ;p 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

coś kręcisz :D Bóg jest doskonalością samą w sobie - nie może mu niczego brakować

chyba, że definicja nie styka :P

Edytowane przez Ava55
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
8 minut temu, Ava55 napisał:

coś kręcisz :D Bóg jest doskonalością samą w sobie - nie może mu niczego brakować

jeśli ktoś tu kręci to on sam :D Ava - to proste: nie mógł już wytrzymać z tą swoją doskonałością i dlatego postanowił stać się niedoskonały. Ileż można wytrzymać z wieczną doskonałością? całą wieczność? To i nudne (no i o tym już było wyżej) i nierozwojowe :sark:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator
13 minut temu, Ava55 napisał:

doskonałość nie może być doskonalsza -> nie ma jak się rozwijać ;)

no właśnie - i dlatego musi zejść do takiego poziomu, z którego będzie mogła się rozwijać do swojej pierwotnej doskonałości.

Nie wiem Ava czy zauważyłaś, że właśnie tworzymy nowy dogmat. Może założymy jakąś wspólnotę wyznaniową? - będziesz Matką Założycielką i będziesz sprawować rząd dusz :D 

Chociaż to chyba też już było, hmmm :mysli: no nic, zawsze możemy coś dołożyć i nowe wyznanie stworzyć :sark: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

no dobra, niech będą dwie szare eminencje, jedna pociągać będzie za sznurek lewy, druga za prawy, ale żeby było sprawiedliwie, to pociągać będziemy naprzemiennie :D 

A na głowę naszego związku wyznaniowego wybierzemy już tam kogoś, jakiegoś z najwierniejszych wiernych , nie musi być mądry - wystarczy że my jesteśmy :smieszne: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Moderators

No piękne! moda nie ma, kobiety grasują :D zrobiłyście off z poważnego tematu, ale widzi mi się, że dający do myślenia i hehe - tematyczny, pasuje tu, niech co poniektóry się zastanowi jak ten mechanizm działa. 

 

PS.

Przyjmiecie mnie? :sark: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 lata później...

Reanimując trupa (w sensie wątek), garść przemyśleń. A jakby tak zmienić nomenklaturę:

- grzech -> zachowanie niekorzystne (przez zachowanie niekorzystne mam na myśli coś co oddala albo inaczej unieświadamia delikwenta odnośnie tego kim jest, coś jak - używając terminologii z gier planszowych, cofasz się o trzy pola w drodze do poznania (cofasz w kierunku zwierzęcej natury?)

- grzech pierworodny -> zachowanie fundamentalnie niekorzystne (albo niekorzystne u podstaw :))), 

KKK/399

Quote

399 Pismo Święte pokazuje dramatyczne konsekwencje tego pierwszego nieposłuszeństwa. Adam i Ewa tracą natychmiast łaskę pierwotnej świętości. Boją się Boga, utworzyli sobie fałszywy Jego obraz, widząc w Nim Boga zazdrosnego o swoje przywileje.

spekulacja 1: a jeżeli grzech pierworodny to zachowanie niekorzystne na przykład w postaci modyfikacji DNA przez inny gatunek o wyższym stopniu rozwinięcia technologicznego i/lub duchowego w celu przyspieszenia i/lub modyfikacji gatunku ludzkiego do swoich upodobań (coś jak przyspieszenie ewolucji). Niestety nie pasuje to do słów konsekwencje tego pierwszego nieposłuszeństwa Chyba, że historię o wężu można by zinterpretować tak, że Adam i Ewa to pierwsze genetycznie zmodyfikowane małpy przez węża z innej planety :D 

 tylko nieposłuszeństwo byłoby tu czysto metaforyczne 

 

albo poprostu jest to osiągnięcię samoświadomości w sposób naturalny (czego bóg się nie spodziewał?), która to samoświadomość sama w sobie nie jest przyjemna bo pojawia się koncepcja odpowiedzialności (karma itp), przyczyna, skutek kreowanie rzeczywistości, projektowanie i manifestacja uczuć/idei. Trzymając się koncepcji grzechu, ten wątek raczej nie trzyma się kupy, przy założeniu, że grzech pierworodny był i jest traktowany jako zachowanie fundamentalnie niekorzystne (w kontekscie minimum lokalnego, bo jak wszyscy wiemy święty plan zakłada, że gdyby nie grzech pierworodny to potencjalne dobro (rozwój?) nie było by tak spektakularne)

 

KKK/400

Quote

400 Ustalona dzięki pierwotnej sprawiedliwości harmonia, w której żyli, została zniszczona; zostało zerwane panowanie duchowych władz duszy nad ciałem; jedność mężczyzny i kobiety została poddana napięciom; ich relacje będą naznaczone pożądaniem i chęcią panowania. Została zerwana harmonia ze stworzeniem; stworzenie widzialne stało się wrogie i obce człowiekowi. Z powodu człowieka stworzenie zostało poddane marności (Rz 8, 20). Na koniec zrealizuje się wyraźnie zapowiedziana konsekwencja nieposłuszeństwa: człowiek "wróci do ziemi, z której został wzięty". Śmierć weszła w historię ludzkości.

przy założeniu, że oba powyższe cytaty z KKK mają jakieś umocowanie w rzeczywistości, to wygląda na to, że spekulacja 1 wydaje się jedynym sensownym rozwiązaniem, musiał pojawić się jakiś aktor (nie wnikam czy materialny, nie materialny, z planety x, czy reptilianin :)) który zaburzył powolny harminijny rozwój i chwilowo dołożył do pieca, może nawet mając ograniczony wgląd w zasady działające światem materialno-duchowo/energetycznym z dobrymi intencjami albo wręcz przeciwnienie. Niestety nie udało mi się dotrzeć do materiałów na ten temat ;).

 

W konsekwencji spowodowało to chwilowy regres (w kontekscie gry planszowej cofanie się o trzy pola można by zamienić ścieżką krótrzą ale bardziej intensywną), który może się kazać nieplanowanym boosterem, niestety w kluczu 'per apera ad astra'. Co więcej patrząc na apokalipse św Jana, krótsza, bardziej dynamiczna przygoda ludzkości wydaje się być bardziej niestabilna, z możliwością zakończenia biegu z resultatem niekorzystnym (wipe systemu). Czyli coś jakby 'przebodźcowane automaty białkowe - świadome naczelne - idą na całość w kierunku nieświadomości (z cytatu KKK/400: napięcia, pożądanie i chęć panowania wywraca stolik i rozchodzimy się do domu - lub jest reset jak z dinozaurami, wszystkie możliwe permutacje albo inaczej szansa na osiągnięcie świadomości jest zerowa, ginie ostatni sprawiedliwy)

 

Podsumowując, można traktować grzech pierworodny jako swego rodzju plot twist, porównując ludzkość do eksperymentu: albo sam badany obiekt wykonał sujkę w bok i Bogu się poprostu nie spodziewał takiego rezultatu, albo inne stworzenia boskie (i tu zaczyna się spinoff niekanoniczny) zainterweniowały i niewykluczone, że też niezgodnie z pierwotnymi oczekiwaniami, albo inaczej, prawdopodobieństwo, że tak zrobią było dość małe ;). Tak czy inaczej cała ta koncepcja, nawet w ujęciu czystko katolickim, ma się nijak do:

- koncepcji chrztu który wymazuje grzech pierworodny, bo według kościoła rzymsko-katolickiego grzech pierworodny jest i o ile dobrze rozumiem to jest 'roztoczony' nad całym stworzeniem, rzeczywistość w której funkcjonujemy jest wypaczona/skrzywiona lub innymi słowy dotknięta przez grzech pierworodny,

- koncepcji długu z którym przychodzimy na świat. Trzymając się historii z ufoludkami (lub ogólnie aktorami) modyfikującymi dna lub ogólniej: jakieś podstawowe zasady funkcjonowania rzeczywistości, grzech pierworodny to nie dług jednostkowy (który ma być wyzerowany przez chrzest, patrz punkt 1 ;)) tylko dodatkowa funkcjonalność (albo błąd) na poziomie ogólnym (coś jakby upośledzone prawa fizyki, no może nie przesadzajmy :D)

 

Wygląda na to (to jest jedna z możliwych opcji odczytywania rzeczywistości przez pryzmat kościoła), że grzech już jest i jedyne co możemy zrobić to to przyjąć. Jest też opcja, że to nie jest nic nieplanowanego (chociaż trudno mi w to uwierzyć biorąc pod uwagę zasadę, że w każdej historii jest ziarno prawdy) i że wydarzenie jako takie nigdy nie miało miejsca i zostało wprowadzone na potrzeby uwydatnienia znaczenia chrztu, jako warunku koniecznego do zbawienia jako, że grzechy uniemożliwiają zbawienie. Tu pokutuje przekonanie, żę 'posiadanie' grzechu uniemożliwia 'wejście' w inny stan świadomości zwany rajem i to jeszcze po śmierci ale to temat na inne opowiadanie :)

 

 

 

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...