Skocz do zawartości

wybaczenie


akae

Rekomendowane odpowiedzi

Witam zachęcam do dyskusji na temat wybaczania jakich technik sposobów używacie by się pozbyć negatywów? czy wybaczyliscie swojej matce? swoim rodzicóą ? ludzią którzy was skrzywdzili?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciąż się uczę tej sztuki. Kiedy wiem, że już naprawdę ochłonęłam... myślę sobie, że:

- ten, kto mnie skrzywdził to też człowiek ma prawo popełniać błędy

- wina zawsze leży po obu stronach, lub przeważnie ta jest

- w myślach życzę szczęścia tej osobie

- jeżeli źle z kimś się czuję, mam wrażenie, ze to taki wampir energetyczny mimo,że chciałabym,aby było dobrze lub się pokłócimy, dla siebie i swojego zdrowia psychicznego odcinam się od niej powoli zrywając kontakt... czasami tak jest po prostu lepiej.

 

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ktoś mnie skrzywdzi... przede wszystkim staram się zobaczyć w nim tego drugiego, ukrytego gdzieś głęboko dobrego człowieka, bo wierze że każdy człowiek składa się z takiego niezmiennego, zbudowanego z samego dobra szkieletu, danego od Boga, i całej reszty - którą sami już sobie dobudowywujemy. Ale szkielet jak to szkielet - niezmiennie pozostaje. Prócz tego zawsze staram się zrozumieć drugą osobę. Często ktoś nie widzi, że robi coś źle (może sam ma ze sobą kłopoty) lub jest zwyczajnie zagubiony i nie odkrywszy jeszcze co daje prawdziwe szczęście próbuje je sobie sam zbudować na cudzym często cierpieniu. No a kiedy już wszystkie środki zawodzą, pozostaje jeden, ostatni... W takich sytuacjach myślę sobie, jako osoba wierząca, że ten człowiek kiedyś będzie tego wybaczenia potrzebował, a ja nie dość że nie chce mu życia na drugim świecie utrudniać, to chciałabym mu pomóc się zmienić, a myśle że wybaczenie ma na to duży wpływ. I wtedy już się zawsze udaje... :) wybaczcie za rozwlekłość posta i wyrzucenie z siebie swoich myśli półfilozoficznych ;P

Edytowane przez fivi91
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzice? Dorosłam, w końcu dorosłam,wybaczam i proszę o wybaczenie. Nie mozna iśc do przodu, idąc stale do tyłu. Nauka wyciągnięta, zachowuję pamięc o tym,co było dobre,o tym na widok czego moje serce zrobiło zdjęcie,bo sa przecież setki,tysiące takich zdjęc.Zamykam oczy,widzę i się uśmiecham.Wszystkie inne zdjęcia, które zakodowała moja pamięc wyrzucam obecnie. Wymazuję. Nauczyłam się jak to zrobic. Zmienic sposób myślenia.Niby trudne,a jednak się da. Nie ma.Tak jak nie ma juz jednego z moich rodziców, ale on na pewno wie, że ja tez przepraszam, tak jak on kiedys w ostatniej chwili przeprosił mnie. I nawiązując do tego co napisała lya, co dotyczy innych osób mających negatywny na nas wpływ,odcinam się. Im szybciej zaczynam,tym lepiej. Choc czasem nie wystarczy zamknąc drzwi,żeby problem zniknął. Podjęłam walkę z problemami,to dobra droga,jedyna i słuszna i życzcie mi powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jakos nie wyobrazam sobie mozliwosci uczyc sie czegos co sie zwie "wybaczaniem". To chyba jednak polega na tym aby zdac sobie sprawe z tego, ze mozna to zrobic cala reszta co sie z tym wiaze przyjdzie sama i bez zadnego wysilku. Watpie tez aby wybaczanie laczylo sie z zapominaniem przykrych doswiadczen. Faktycznie mozna to zrobic tylo po co, zepchane do podswiadomosci dadza kiedys o sobie znac gdyz niezintegrowane z druga polowa naszej egzystencji tą tzw. "dobrą i przyjemna" stworza w efekcie własny plan ktory bedzie domagał się ycia, a nie odrzucenia. W historii przypadkow bywalo to czesto bardzo niebezpieczne i dla jednostki i jej otoczenia. Wg tego co wiem wybaczanie to forma POGODZENIA sie z otoczeniem i ze soba przede wszystkim. Nie wybacza zatem ten ktory idac do matki ojca czy kolegi mowi "wybaczam Ci" i chodzmy na piwo, zapominajac przy tym wszystkie przykrosci ktorych doswiadczyl. To raczej taka spychologia stosowana czyli tłumienie i odczuwanie iluzji przebaczenia a nie przebaczenia. Tym sposobem mozna by szukac u nich akceptacji, ale to oznacza ze nie akceptujemy sami siebie zatem jaka tu mowa o przebaczeniu? Sam fakt przebaczenia to pogodzenie w sobie sprzecznosci, gdzie zadna ze stron nie walczy o dominacje i nie nazywa przezyc zlymi czy dobrymi. Oczywiscie- jedne sa przykre inne nie, ale godzac je tworzymy calosc, wtedy automatycznie przebaczamy wszystkim innym i nie musimy im o tym nawet mowic;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakos nie wyobrazam sobie mozliwosci uczyc sie czegos co sie zwie "wybaczaniem". To chyba jednak polega na tym aby zdac sobie sprawe z tego, ze mozna to zrobic cala reszta co sie z tym wiaze przyjdzie sama i bez zadnego wysilku. Watpie tez aby wybaczanie laczylo sie z zapominaniem przykrych doswiadczen. Faktycznie mozna to zrobic tylo po co, zepchane do podswiadomosci dadza kiedys o sobie znac gdyz niezintegrowane z druga polowa naszej egzystencji tą tzw. "dobrą i przyjemna" stworza w efekcie własny plan ktory bedzie domagał się ycia, a nie odrzucenia. W historii przypadkow bywalo to czesto bardzo niebezpieczne i dla jednostki i jej otoczenia. Wg tego co wiem wybaczanie to forma POGODZENIA sie z otoczeniem i ze soba przede wszystkim. Nie wybacza zatem ten ktory idac do matki ojca czy kolegi mowi "wybaczam Ci" i chodzmy na piwo, zapominajac przy tym wszystkie przykrosci ktorych doswiadczyl. To raczej taka spychologia stosowana czyli tłumienie i odczuwanie iluzji przebaczenia a nie przebaczenia. Tym sposobem mozna by szukac u nich akceptacji, ale to oznacza ze nie akceptujemy sami siebie zatem jaka tu mowa o przebaczeniu? Sam fakt przebaczenia to pogodzenie w sobie sprzecznosci, gdzie zadna ze stron nie walczy o dominacje i nie nazywa przezyc zlymi czy dobrymi. Oczywiscie- jedne sa przykre inne nie, ale godzac je tworzymy calosc, wtedy automatycznie przebaczamy wszystkim innym i nie musimy im o tym nawet mowic;-)

 

Popieram. Wybaczania nie trzeba sie uczyc. Wystarczy sobie przypomniec. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popieram. Wybaczania nie trzeba sie uczyc. Wystarczy sobie przypomniec. :)

Wybaczenie jest w nas, przyjdzie czasami nie wiadomo z kont (jak w moim przypadku, ale cały temat "wcieło")

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

To jest tak że jestesmy jacy jesteśmy i człowieka cięzko zmienić ,ale wiem jedno że wybaczanie jednak bardzo zmienia człowieka,widzi wszystko jakby"podwójnie"i stara sie zrozumieć.Ja jakis czas temu żywiłam wiele żalu do ludzi,pierwsze co to sie od nich izolowałam,ale jak przyszło zrozumienie czemu tacy są czemu tak zrobili,jakos wszystko okazało sie prostsze,a wewnatrz odczucie spokoju sie pojawiło.Wszystko jest takie jakie jest ale możemy to zmieniać,próbować,wierzyć że osoby które skrzywdziły wybiorą inna drogę choc nie trzeba nic oczekiwać,jak i zrozumieją czemu my im wybaczamy.Narazie spotkałam sie z krzywda wśród ludzi,wyrządzaniem jej ,odczułam to na własnej skórze nieraz,i pewnie nieraz odczuje ale nie żałuję i czuje sie z tym dobrze i chyba pewnie,ale wybaczyć komuś to i droga trudniejsza zarazem..Trudno zrozumieć też osoby które potrafia tyle wybaczyć..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Diliana dobrze to opisałaś. Ale szczerze to tym którym wybaczam robią to samo. Trzeba dawać szanse ale tylko jedną bo potem człowiek się rozpieszcza i jeszcze więcej robi szkód.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Diliana dobrze to opisałaś. Ale szczerze to tym którym wybaczam robią to samo. Trzeba dawać szanse ale tylko jedną bo potem człowiek się rozpieszcza i jeszcze więcej robi szkód.

 

Dokładnie ,dobrze to ująłeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest tak że jestesmy jacy jesteśmy i człowieka cięzko zmienić ,ale wiem jedno że wybaczanie jednak bardzo zmienia człowieka,widzi wszystko jakby"podwójnie"i stara sie zrozumieć.

 

Już o tym pisałam na forum kilkakrotnie, że wybaczenie = zrozumienie. Jeśli wybaczyłaś naprawdę, to odczuwasz ten opisany przez Ciebie poniżej spokój, swego rodzaju ulgę. Tak, jest to piękne uczucie. Jeśli nie zrozumiałaś drugiej osoby to tym samym nie wybaczyłaś, gdyż w dalszym ciągu żywisz jakiś żal, jakiś uraz, choć starasz się go zakopać gdzieś głęboko w sobie. Pomimo dobrych chęci. Ja coś takiego nazywam niby-wybaczeniem. Wybaczenie to zrozumienie.

Spójrz na drugiego człowieka jak na piękną, świetlistą istotę, która, choć często w zapomnieniu ma swoje światło, to w głębi siebie nim jest. Tak dużo łatwiej okazać zrozumienie i, co za tym idzie, wybaczyć.

 

W moim odczuciu wybaczenie jest najwyższą formą Miłości i podstawą harmonijnego współegzystowania.

 

Nie musisz mieć wiedzy na temat szczegółowych motywów działania innych, to są ich lekcje. Najważniejsze to okazać zrozumienie(=wybaczać), bez względu na to co dany człowiek robi. Tak, wiem, to trudne. Ale prawdziwe wybaczenie jest jak balsam dla duszy; jak oczyszczająca kąpiel. Czuje się ulgę, spokój - miłość.

Gdy chcemy wzrastać, na każdym kroku napotykamy na sytuacje, ludzi, którzy chcą, mówiąc kolokwialnie, dać nam popalić. To ludzie egzystujący na niskich wibracjach, których poczynania oparte są na woli ego. Na każdym kroku więc stajemy wobec nauki wybaczenia i jest to swego rodzaju walka, bo ego jest mocno osadzone w pierwotnej naturze człowieka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Wszystko o czym piszecie to prawda,ale wybaczanie to nauka pokory i zrozumienia. Ten kto wybaczy prawdziwie może czuć się człowiekiem spełnionym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

WYBACZ RODZICOM I ZWRÓĆ SOBIE WOLNOŚĆ

 

Czy zastanawiałeś się dlaczego czujesz się nieszczęśliwy, choć obiektywnie

rzecz biorąc twoje życie się układa? A może nic się nie układa, a Ty nie

potrafisz znaleźć przyczyny?

Czy żyjesz w zgodzie ze swoimi Rodzicami, czy też masz do nich tak wielki żal,

że wolisz omijać ich szerokim łukiem? A może na myśl o rodzicach napełnia

Cię taki brak akceptacji, nienawiść i pogarda, że nie możesz pojąć jak możesz

być ich dzieckiem?

Ale mimo wszystko jesteś ich częścią Bez ich udziału byś nie istniał.

Prawdopodobnie zrobili wszystko, co w swojej mocy, żeby cię wychować

Wychowali Cię jak umieli, choć w wielu przypadkach nawet o odrobinę nie zbliżyli się

do ideałuZresztą jest Ci to znajome, bo jest wiele rzeczy, które w życiu robisz

miernie, ale i jest wiele rzeczy, które wykonujesz doskonale, choć nawet sobie tego

nie uświadamiasz Ale być może to co zrobili dla ciebie (cokolwiek to znaczy) nie

wystarczyło, bo zapomnieli o bardzo istotnej kwestii: nie przekazali Ci miłości

bezwarunkowej, nie kochali Cię bezwarunkowo, nie mieli szacunku i akceptacji dla

twoich pragnień, nie rozumieli twojej integralności Kochali Cię swoją miarą, a

ponieważ rzadko sobie okazywali miłość, to i nie okazywali jej tobie Teraz ich

przekreślasz, odcinasz się od nich, za wszelka cenę chcesz inaczej, lepiej. Nie

potrafisz im wybaczyć wielu rzeczy, które zrobili i których nie zrobili. Krótko mówiąc

jesteś ofiarą miłości warunkowej. Taką też miłością obdarzasz siebie i wszystkich

wokół. Taką też miłość świat Ci odwzajemnia Nie akceptując rodziców, nie

akceptujesz jakiejś integralnej części siebie. A brak akceptacji siebie powoduje

twoje poczucie dyskomfortu w życiu.

Nie wybaczając rodzicom i odcinając się od nich, wiążesz się z nimi

niewidzialnymi pępowinami, które zaczęły się tworzyć już od chwili twoich narodzin.

Te pępowiny to twoja reakcja wobec przejawu władzy twojego ojca, matki, babci,

dziadka, nauczyciela, brata czy siostry. Najdrobniejsza rzecz, której nie

zaakceptowałeś w swoich rodzicach, jednocześnie silnie związała cię z nimi.

Czy pamiętasz jednak swoją pierwszą decyzję w życiu? Zapewne nieBo czy

jesteś gotów przyjąć tezę, że była nią decyzja o wyborze rodziców? Tak, zanim

przyszedłeś na świat, na poziome duchowym wybrałeś sobie takich, a nie innych

opiekunów. Wybierając ich, zaakceptowałeś ich takimi, jakimi są. Zobowiązałeś się,

że będziesz ich kochać właśnie takimi, jakimi są teraz. Ale niemal od chwili narodzin

miałeś chęć zmienić cechy ich charakteru, od początku wiele rzeczy Ci

przeszkadzało. Przez to stworzyły się określone więzy – urazy pomiędzy tobą a

rodzicami. Winiąc ich myślałeś, że się odcinasz, a jednak wpadłeś w pułapkę. Im

bardziej ich nie akceptujesz tym bardziej czujesz się z nimi połączony gniewem,

bólem, żalem, nienawiścią, krzywdą, poczuciem winy.Twoja wewnętrzna irytacja

czasami sięga apogeum na samą myśl o tym, jaki paradoks realizuje się w twoim

życiu. Ta niewidoczna pępowina istnieje po to, abyś zrozumiał że jesteś także

dokładnie tym, czego nie lubisz w swoich rodzicach. I tu być może twoja irytacja

wzrosła, może nawet podejmujesz decyzję, że nie będziesz czytać dalej. Ale to

jasne, ty decydujesz o tym, co się dzieje w twoim życiu, nieprawdaż? No chyba, że

jest inaczej; wtedy pomyśl czy opłaca ci się dalej tkwić w braku przebaczenia i

akceptacji? Co tak naprawdę na tym zyskasz poza straconym czasem i czekaniem

na cud? Czy przez to zmienisz swoją przeszłość? Czy dzięki temu wpłyniesz na

swoją przyszłość? Zapewniam Cię, że nie. Czas zadbać o siebie i skierować swoją

energię w innym, korzystniejszym dla ciebie kierunku.

A teraz pomyśl przez chwilę i zadaj sobie pytanie.

Czy twój ojciec (może matka) był zamknięty w sobie? Nigdy nie wyrażał

prawdziwych uczuć, stronił od ludzi i rozmowy z nimi? Czy kiedykolwiek powiedział

Ci, że Cię kocha? Nie akceptując tego zachowania, pielęgnujesz w sobie frustrację.

A teraz spójrz na siebietylko tak z odwagąCzy łatwo otwierasz się przed ludźmi?

Czy kiedy rozmawiasz z innymi, mówisz im o tym, co naprawdę myślisz? A może tak

formułujesz słowa, aby inni słyszeli co jest dla nich wygodne? Czy nie zachowujesz

się podobnie jak ojciec (matka)?

A może twoja matka (lub twój ojciec) ostro i zawsze ingerowała w twoje

sprawy, nawet te najbardziej intymne? Może cię ograniczała, kroiła twoją przestrzeń

na kawałki i wypełniała ją sobą? Może była nadopiekuńcza, może za dużo mówiła,

zbytnio sterowała tobą. Mogłeś czuć się osaczony i zaszczuty. Nie byłeś w stanie

tego zaakceptować. Ciężko było z tym żyć, a co dopiero budować swoją tożsamość.

Teraz zobacz co robisz w tej chwili? Czy nie dokładnie tak samo? Jeśli wątpisz,

spytaj bliskie osoby o to, jak cię postrzegają. Może jednak nie zaprzeczą, że jesteś

kopią własnej matki (ojca).

Tak bardzo starasz się być niepodobnym do matki czy ojca, że już nie

potrafisz po prostu być sobą. I tak długo, jak będziesz świadomie lub

nieświadomie starał się być kimś innym tylko po to, aby uciec przed

podobieństwem do rodziców, nigdy nie posiądziesz wewnętrznego spokoju.

Tak długo jak będziesz bronił się przed wybaczeniem, tak długo twoje osobiste

cele będą jedynie zbiorem przypadkowych projektów, a egzystencja sprowadzi

się do nieustannego błądzenia.

Najtrudniej będzie pewnie wtedy, kiedy jako dziecko doświadczyłeś przemocy

i agresji. Może Cię bito lub molestowano. Ale wtedy tym bardziej musisz przeciąć tę

pępowinę, aby nie karmić się trucizną i jadem nienawiści. Być może nigdy nie

przejawiałeś takiej agresji, jakiej doświadczyłeś od rodziców, ale jak poszukasz w

głębi siebie, z pewnością odnajdziesz skłonność (może zakamuflowaną) do

wybuchu. I być może pewnego dnia zdarzy się coś, co wywoła falę agresji i

zachowasz się w sposób, którego będziesz żałował, wtedy złość narośnie jeszcze

bardziej, bo będziesz miał żal już nie tylko do rodziców, ale i do siebie samego.

Brak wybaczenia jest jak epidemia, jak huragan, jak przyczajony tygrys: trudno

przewidzieć kiedy uderzy i z jaką siłą, i ile ofiar pochłonie. Jak długo zamierzasz

prowadzić tę wewnętrzną walkę? Kogo chcesz oszukać? Dlaczego wciąż

pozostajesz w krainie ofiar? Dlaczego wciąż nie żyjesz własnym życiem? Czy to

czego nie zaakceptowałeś nie powtarza się wciąż w twoim życiu? W związkach,

pracy, w spotykanych ludziach? Te sytuacje będą się jednak tak długo powtarzały,

jak długo nie zrozumiesz, że czas wybaczyć rodzicom, a wybaczyć to pokochać ich

bezwarunkowo mimo obojętności, agresji, nadopiekuńczości i odrzucenia. Tylko w

ten sposób zyskasz zdolność do rozwoju. W ten sposób zerwiesz toksyczne więzy i

staniesz się sobą. Zaakceptuj fakt, że twoi rodzice i opiekunowie, zrobili co tylko było

w ich mocy, by cię dobrze wychować. Kochali cię najlepiej jak umieli. I nie mogli

ci dać więcej, bo nikt ich tego nie nauczył. Może krytykowali za często, ale tylko

dlatego, że pragnęli dla ciebie wiele, bo wiedzieli że ich pod wieloma względami

przewyższasz. Dlatego nie mogli znieść, że może mało się starasz Może chcieli

zrobić wszystko, żeby Cię uchronić przed takim losem, jaki ich spotkał? I może

właśnie dlatego byli agresywni, bo nie lubili własnego życia człowieka

zrezygnowanego. Może byli ulegli wobec innych, słabi wobec życia i wykorzystywali

agresję wobec ciebie, aby Cię „nauczyć” jak stać się silnym i niewrażliwym na

porażki? I choć trudno Ci to przyjąć, uwierz, że większość rodziców pragnie dla

swoich dzieci lepszego i piękniejszego życia niż ich własne, pragną by byli kimś

lepszym niż oni sami. Każdy przejaw nadopiekuńczości czy też surowości, którego

doświadczyłeś był skutkiem miłości z głowy. A kochać prawdziwie to kochać nie

głową, a sercem kochać bezwarunkowo, to szanować i akceptować pragnienia

drugiej osoby, nawet jeżeli budzą nasz sprzeciw i niezrozumienie. Wiemy już, że

być może nie tak kochali Cię twoi rodzice.

A ty jak kochasz swoje dzieci? Głową czy sercem? I kiedy będziesz

odpowiadał na to pytanie, pomyśl o tym, że każde dziecko na świecie zapewne

chciałoby być kochane inaczej przez swoich rodziców. Ale czy jesteśmy zdolni

w pełni zadowolić kogokolwiek? Każdy z nas ma swój niepowtarzalny sposób

bycia. A twoi rodzice są tacy, jacy są, nie zmienisz ich walcząc z nimi. Ale

możesz zmienić swoje życie wybaczając im wszystkie krzywdy, których

doznałeś. Wybaczając robisz coś przede wszystkim dla siebie, nie dla nich.

Wybaczając rodzicom na poziome duchowym, nie zwalniasz ich z

odpowiedzialności na poziomie ludzkim.

Każdy uraz do rodziców zostawia ślad, który przywiązuje cię do przeszłości, i

do nich, i tym samym nie pozwala żyć tu i teraz. Twoja wolność zostaje z biegiem

czasu coraz bardziej ograniczona. Stajesz się niewolnikiem własnych emocji, które

zalegają w głębi duszy, jak pokłady pyłu. To jedna z przyczyn twojego chronicznego

niezadowolenia. Czy warto w tym tkwić? Tyle fajnych rzeczy cię omija.

Po co tracić energię na zrozumienie postępowania rodziców? To znów praca

głową. Czy naprawdę myślisz, że wszystko da się zrozumieć, opisać skontrolować i

zaplanować? Czy już nie czas, by zostawić „myślenie” na ten temat za sobą czy z

boku i sięgnąć do zapomnianych czy nawet nieużywanych pokładów serca? Spróbuj

choć przez chwilę zaakceptować (lub tylko się otworzyć na nią) prawdę, że twoi

rodzice kochali cię naprawdę (nawet jeśli tylko głową) i poczuj do nich przypływ

miłości. Wyrażając miłość do nich, obdarzasz miłością jednocześnie jakąś część

siebie do tej pory nie zintegrowaną w tobie. Wyzwalając w ten sposób siebie,

automatycznie wyzwalasz również rodziców, pomagasz im podążać własną ścieżką

rozwoju, nawet jeżeli już nie żyją.

Tak długo jak będziesz pytać dlaczego, tak długo nie wybaczasz. Kiedy

zamiast „dlaczego?” pojawi się pytanie: „co dzięki temu zyskałem, jak przejawia się

doskonałość w tym, co mnie spotkało?” weźmiesz odpowiedzialność za swoje życie i

emocje. Tak długo jak żywisz oczekiwania wobec rodziców, tak długo nie odcinasz

pępowiny i kochasz głową. A wybaczenie zawsze przychodzi z poziomu serca,

zaufania. Otwiera się na działanie duchowego planu i doskonale pasującej

układanki. Na tym poziomie wszyscy jesteśmy jednością.

Kiedy wybaczysz prawdziwie, przerwiesz wszelkie negatywne więzy z

własnymi rodzicami, odczujesz szczęście i radość, poczujesz się błogo, nauczysz się

ich kochać i szanować. Nauczysz się kochać i szanować siebie samego. To będzie

na pewno niezwykłe cudowne doświadczenie. Poczujesz jakbyś zrzucił kilka ton z

ramion. Poczujesz się wolny jak ptak podczas lotu. Warto to zrobić zanim urazy

przekształcą się w nienawiść, bo jest ona podobno najbardziej destrukcyjnym

uczuciem na świecie. Miłość i nienawiść posiadają ten sam ładunek energii, ale ta

energia jest wykorzystana z rożnym skutkiem. O ile miłość buduje, to nienawiść

zawsze rujnuje. Nienawiść niszczy nosiciela, miłość odradza jak feniks z popiołów.

Wybacz dla siebie i ukochaj siebie w ten sposób. Zwróć sobie wolność, na którą

zasługujesz już od dawna. Tylko ty jesteś w mocy zrzucić to jarzmo. Masz w sobie

wystarczająco siły i wytrwałości.

Sylwia Kalinowska – Warsztaty Radykalnego Wybaczania

Edytowane przez winteer
forum to nie miejsce na darmową reklamę
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
  • 1 miesiąc temu...

Wybaczanie w ogólnym sensie to słabość, ale czasami nie można zaoferwoać nic więcej niż zwykłe "przepraszam", cóż wtedy począć? Owszem wybaczać ale obiecującym i godnym osobom.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...