Skocz do zawartości

Wywiad ze Schizofrenikiem


bonus1

Rekomendowane odpowiedzi

Od 10 lat fascynuje mnie tzw. schizofrenia (pozwalam sobie jej nie dzielić na różne "odmiany"). Nie uważam, aby była to choroba biologiczna - takiego dowodu, jak nie było, tak nie ma (pomim utartego ogólnie poglądu, że jest). Dla mnie to rozwój duchowy człowieka, otwarcie się przed nim innych poziomów świadomości, może nawet kontakt ze światami paralelnymi, o których coraz głośniej próbują coś wyjaśniać fizycy kwantowi... Zwał, jak zwał... Chorobą to to nie jest...

 

W ub. roku opublikowałem poniższy wywiad, którym chciałbym Szacowne Grono zachęcić do dyskusji.

 

 

- Czym dla Ciebie jest Schizofrenia?

 

- Czym dla mnie jest schizofrenia? Hmm... Wyda się to kontrowersyjne dla wielu schizofreników, jak i osób związanych ze schizofrenią, ale dla mnie jest ona darem, dodatkowym zmysłem, pozwalającym inaczej postrzegać rzeczywistość. Tak mogę powiedzieć po wielu latach zmagań, nauki obchodzenia się ze schizofrenią, dogadywania się z nią, a co za tym idzie - poznaniem i zrozumieniem innego stanu świadomości, który nagle się pojawił. A czym naprawdę jest schizofrenia, nie wie nikt i chociaż istnieje wiele teorii, to żadna z nich nie daje całkowicie wyczerpującej odpowiedzi. Jest wiele rzeczy na tym świecie, których słowami nie da się opisać tak, aby powstała regułka, którą można byłoby przypiąć do każdego, tak jak nie istnieje uniwersalny garnitur, w który można byłoby wpasować każdego człowieka bez względu na jego płeć, wzrost czy też wagę, a w którym podobałby się bez wyjątku pozostałej reszcie społeczeństwa. Myślę, że poznanie schizofrenii byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby udzielono nam wreszcie głosu w rozważaniach na ten temat, a nie ogłupiało psychotropami i spychało na margines "chorego psychicznie".

 

- Określanie schizofrenii chorobą można więc śmiało zaliczyć do podstawowych błędów...

 

- Jasne! Najłatwiej jest określić schizofrenię chorobą, zamknąć nas w szpitalach, gdzie kratami są nie tylko metalowe pręty w oknach, ale przede wszystkim podawane pacjentom psychotropy, co usilnie próbuje robić przeważająca większość psychiatrów i innych specjalistów, związanych z tą profesją. I wiecie, może i bym się z tym zgodziła, gdyby te ich kraty potrafiły coś naprawdę powstrzymać, czyli cierpienie samych "leczonych". Niestety metody te w większości przypadków takich problemów tylko przysparzają.

 

- Czy nauka według Ciebie zawiodła w przypadku schizofrenii?

 

- W odniesieniu do schizofrenii na pewno. Ale ogólnie trzeba powiedzieć, że dzisiejszy świat nauki ma niesamowicie niezrozumiałą dla mnie tendencję sprowadzania wszystkiego do materii. Do czegoś, co można zmierzyć, zważyć, dotknąć... A to przecież niemożliwe! I tak próbuje się nam na przykład wmówić, że miłość to nie wzniosłe uczucie, łączące ludzi, a tylko feromony, hormony, że można na nią wystawić jakiś wzór chemiczny, a na problemy naszych zranionych uczuć przepisać tabletkę. Ale tak się nie da. Taka tabletka nie istnieje tak, jak nie istnieje tabletka na schizofrenię. W konsekwencji prowadzi to do stwierdzenia, że ludzie z wrażliwą naturą są osobami chorymi. A przecież każdy z nas gdzieś na drodze doświadczeń życiowych poznał, czym jest "złamane serce". A schizofrenicy to właśnie przedstawiciele tych wszystkich wrażliwych, którym złamane serce złamało też duszę.

 

I nie tylko świat przestaje w nich wierzyć, ich rodziny, przyjaciele, skazując na osamotnienie i izolację, ale - co najgorsze - oni sami. Przygnębiające i przerażające jest również to, że ludzie, którzy z zawodu (i mam nadzieję, że też z powołania; mam tu na myśli przede wszystkim psychiatrów klinicznych) mają wspierać tych właśnie wrażliwych najbardziej, traktują nas jako ludzi chorych, a słyszenie głosów zawsze, jako halucynacje, omamy i mają nadzieję, że to neuroleptyki są receptą na wszystko. Bo, jak łatwo jest wypisać receptę, jak szybko można podać zastrzyk, a jak ciężko jest przecież wysłuchać drugiego człowieka. Owszem, można zepchnąć problem i otumanić dotkniętego, wyciszyć go środkami uspokajającymi, ale nie rozwiąże się w ten sposób samego problemu. Zresztą na świecie żyje wiele osób, które słyszą głosy i potrafią z nimi żyć bez faszerowania się chemią.

 

- Czyli jednoznaczne żądanie wobec psychiatrii: spójrzcie na schizofrenię inaczej?

 

- Tak! Bo na tym podłożu powstaje właśnie pytanie, które dzięki Bogu zadało sobie już wielu współczesnych naukowców: czy można patrzeć na schizofrenię i słyszenie głosów inaczej? W badaniach przeprowadzonych w Holandii i Wielkiej Brytanii, o których wcześniej wspominałeś, prof. Romme doszedł po blisko 10 latach studiów do następującego wniosku: (posłużę się cytatem...) „Jak pokazują nasze badania nie możemy zaprzeczać egzystencji tych głosów. Musimy przyjąć, że nie możemy tych głosów zmienić. Nie są one uleczalne tak samo, jak niewyleczalna jest leworęczność. Wielorakości nie można uleczyć - można jedynie nauczyć się z nią obchodzić. I aby ludziom w tym pomóc, nie powinniśmy oferować im nieprzydatnych terapii. Powinniśmy im samym dać wolny wybór, co im pomaga, a co nie. Musi upłynąć jakiś okres czasu, zanim osoby dotknięte spostrzegą, że głosy po prostu są ich częścią, nalezą do nich."

 

U prof. Romme zaczęło się od tego, że jedna z jego pacjentek wywołała w nim zwrot myślowy pytając: „Ponieważ wierzy Pan w Boga, którego nikt nie może widzieć, dlaczego nie może Pan uwierzyć w głosy, które chociażby ja słyszę i które są dla mnie realne?" Na to pytanie powinien odpowiedzieć sobie każdy psychiatra.

 

- Czyli wiara w to, że Wasze przeżycia mają po prostu miejsce, a nie odwoływanie się do błędnej tezy, że to halucynacje...

 

- Moment! Zwróć uwagę, że gdybym poszła do psychiatry, w Europie oczywiście i do katolika na dodatek, i powiedziała, że mam wrażenie, że żyłam w starożytnym Egipcie - dostałabym tabletki! U Hindusów byłoby to tylko przypomnieniem mojej reinkarnacji, prawda? No właśnie! Mówi się, że wiara czyni cuda, a nam schizofrenikom najbardziej potrzeba wiary innych ludzi w to, że też nimi jesteśmy. Więc tu zadam kolejne pytanie: jaki wzór chemiczny na wiarę wypisze nam współczesna nauka? Jak zapekluje do tablicy Mendelejewa miliardy ludzi na świecie, którzy bez względu na kolor skóry, zawód czy przekonania polityczne, a przede wszystkim religie, wierzą w Boga, Allacha, Jahwe i nieskończoną ilość uczuć ludzkich związanych z tymi słowami? Też da się ich opisać wzorem? A może są tabletki, które z muzułmanina zrobią chrześcijanina, z buddysty protestanta, a z wyznawcy judaizmu świadka jehowy? Nie! Taka tabletka nie istnieje, bo człowiek to nie tylko zbiór cząstek, atomów i nie tylko góra mięsa, która da się pokroić na plasterki i rozłożyć na czynniki pierwsze, ale to przede wszystkim Himalaje uczuć, zamkniętych w każdym z nas.

 

Prof. dr Peter Antes z Uniwersytetu Leibniza w Hanowerze, jeden z najznakomitszych fachowców religioznawstwa na świecie, w paru słowach pięknie scharakteryzował świat wiary i nauki, ujmując to w stwierdzenie, że w różnych kulturach są różni Bogowie, ale oprócz tego są jeszcze "bogowie w białych fartuchach". Dodam, że słowa te wypowiadał na sympozjum, zorganizowanym przez zjednoczenie psychiatrów, które poruszało zagadnienie psychozy i religii... Oh! Jak dobrze byłoby nam, udręczonym duszom, uwierzyć, że ci ostatni są tymi prawdziwymi Bogami. Ale jak w to wierzyć, skoro co gabinet psychiatryczny, to inne "wyznanie", czytaj - inna diagnoza? Jak opierać się na radach psychiatrów, skoro w kuluarach lekarskich sympozjów słyszy się wyznania: "tak naprawdę to nie mamy pojęcia, co to jest ta schizofrenia"? Niestety do tego przyznają się w rozmowach w cztery oczy (na razie!) tylko ci najodważniejsi, którzy być może sami przestali wierzyć w dogmat i skuteczność neuroleptyków. Tak więc, być może, czas się przyznać psychiatrom, że tak, jak nie ma na świecie uniwersalnej wiary, która pozwoliłaby pod sztandarem jednej religii zjednoczyć wszystkich ludzi, tak i nie ma recepty lekarskiej, która mogłaby rozwiązać problemy, związane z ludzkimi uczuciami. A schizofrenia to są uczucia. Pogubione uczucia, których nie da się skleić żadną chemiczną pastylką, ale można pozbierać je i spróbować poukładać ponownie, dzięki wsparciu choćby ze strony tych, którzy chcą nam w tym pomóc.

 

- A czy psychiatria w obecnej formie pomaga?

 

- ...Miałam kiedyś okazję obserwować, jako pacjentka, inną pacjentkę, która po raz pierwszy trafiła do szpitala psychiatrycznego, gdzie stwierdzono u niej schizofrenię paranoidalną. Pominę ustosunkowanie się do wielorakości psychiatrycznego nazewnictwa, bo w każdym rodzaju schizofrenii jest wspólny mianownik... ale.. może nie wszystko na raz... Dziewczyna ta już od wielu lat dawała sobie w życiu świetnie radę bez farmakologii. Skończyła nawet studia, ale na prośbę matki i - jak wynikało z rozmów z nią - pod jej wyraźną presją, zgłosiła się na oddział, żeby w końcu zaspokoić jej życzenie. Lekarze po zdiagnozowaniu zaaplikowali jej medykamenty i oczekiwali rezultatów, co w praktyce oznacza notoryczne męczenie pytaniami typu: "No? I jak? Czuje się już pani lepiej?" Pacjentka unikała odpowiedzi, gdyż widocznie rezultaty nie były takie, aby mogła o nich krzyczeć z radością i wychwalać świat medycyny. Pewnego jednak wieczoru lekarz usłyszał w końcu odpowiedź: "Panie doktorze, może i czuję się lepiej. Tylko zastanawiam się nad jednym... Czy to lek mi pomaga, czy też sama świadomość przyjmowania go, jak również świadomość, że pan stara się mi pomóc, a ja w to wierzę". Lekarz nie powiedział na to ani słowa więcej. Spotkałam tą dziewczynę wiele miesięcy później - zrezygnowała z farmakologi, bo doszła do wniosku, że to jednak nie tabletka była, a wiara... I tak wierzę i mam nadzieję, że pewnego dnia pojawi się na świecie więcej odważnych psychiatrów, którzy uwierzą i zamiast chemii podadzą nam pomocną rękę, abyśmy z powrotem znaleźli drogę do tego świata.

 

- Serdecznie dziękuję za rozmowę.

 

- To ja dziękuję...

 

Pozdrawiam

bonus1

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z punktu widzenia ezoterycznego, schizofrenia jest wyczuwalna

jako potężne zaburzenie, zakrzywienie, na poziomie aur, na poziomie kanałów też poskręcanie ekstremalne,

cholernie częste podczepienia.

 

tak więc nie uważam tej dysharmonii jako alternatywnego patrzenia na świat, jest to w mojej opinii wielkie cierpienie istoty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czytalam kiedys ksiazke, ktora napisala 'byla' schizofreniczka, 'bylam po drugiej stronie lustra' arnhild lauveng. siegnelam po nia glownie przez chec przyjrzenia sie temu zjawisku blizej. w pewnym sensie otworzyla mi oczy i zmienila moje myslenie na owy temat.i podobnie jak w artykule - nauczyla innego patrzenia, nie tylko z medycznego punktu widzenia, i odtad jak dla mnie, schizofrenia nie jest choroba, jest jedynie wolaniem o pomoc i wszystkie zachowania i tak dalej, sa wolaniem duszy czlowieka swoim wlasnym, dla lekarzy czesto niezrozumialym jezykiem.

 

a tak przy okazji,(jesli sie interesujesz,to byc moze znasz) ale polece, moze ktos inny skorzysta. jest taka kapela, suffocate for fuck sake, ktora nagrala plyte laczac muzyke z wywiadami dziewczyny cierpiacej na schizofrenie:

Heartcore Forum :: Zobacz temat - Suffocate For Fuck Sake tutaj na forum koles zamiescil teksty w tlumaczeniu angielskim

Google tutaj macie muzyke, jesli ktos chce sluze pomoca w podsunieciu calej plytki.

 

milo, ze ktos poruszyl ten temat, moze poglebie swoja wiedze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy wybrać się do szpitala na oddział leczenia ciężkich psychoz.

 

No wiesz... Nie o takie "z bliska" mi chodziło. Zresztą, tam turystycznie i poznawczo chyba raczej nie wpuszczają, to raczej oddziały pod specjalnym nadzorem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy wybrać się do szpitala na oddział leczenia ciężkich psychoz.

 

...żeby zobaczyć wyniszczonych neuroleptykami ludzi, którym rzeczywistosc ukazała się nagle inaczej, a których psychiatrzy zepchnęli na margines "choroby psychicznej"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

albo takich, którzy w zwidach spowodoqanych chorobą o mało nie zrobili sobie albo rodzinie krzywdy...
...czyli nie zrobili tej krzywdy... tylko z opowiesci wiemy, że "prawie, ze zrobili..."?

I - skromnie zapytam: czy sami Zainteresowani mieli możliwość wypowiedzenia się? Bo z tego, co praktyka pokazuje - zamyka się ich, faszeruje neuroleptykami, fiksuje i diagnozuje (marginalizując na całe juz życie) i nikt nie pyta, co Oni na to... Nieprawdaż?

Edytowane przez bonus1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schizofrenik? ...Zrobi krzywde? Nie wiem, czy nie mylimy tu pojęć: z jednej strony Schozofrenik (ktoś, kto nagle zaczął postrzegać rzeczywistość inaczej, niż określają to "normy", a z drugiej: przestępca, którego adwokat obiera linię obrony "na poczytalność" ;)... Jesteś psychiatrią, dobrze rozumiem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja mam wrażenie że w środowisku ezo jest takie zagęszczenie ludzi z tego typu zaburzeniami,

że na Twoim miejscu Królowo nie spieszyłbym być się z tym zaspokojeniem ciekawości.

 

To samo przyjdzie, że aż się przestraszysz.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schizofrenicy mają bardzo innaczej rozszerzone pojęcie otoczenia,świata i w tym tkwią,wogóle mówi sie o zaburzeniach rzeczywistości..Układają czasem swój świat,a jeśli ktoś go burzy spotkac sie może z konfliktem nawet,.Jak już mówić o zagrożeniach z ich strony to czasem moze wystąpić agresja czasem nieświadoma(to jak występuje stan nerwicowy raczej) wiec czy to niebezpieczne duzo by gadać prawda,osoba nawet nie wie że tak postępuje,a czesto nie jest to skierowane przeciw drugiej osobie.A wiadomo do czego agresja w otoczeniu prowadzi czy do nagłego podjęcia decyzji,do działan pod wpływem chwil,czy też nieracjonalności..a cierpią na tym bliscy i on sam.Przecież to chyba jasne:)

Ale tu mówie o tym jak może być,nie sądze że wszyscy chorzy wykazują jakieś działania istnie działające na otoczenie..bo opcji zostaje dużo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość anatemka
Schizofrenik? ...Zrobi krzywde? Nie wiem, czy nie mylimy tu pojęć: z jednej strony Schozofrenik (ktoś, kto nagle zaczął postrzegać rzeczywistość inaczej, niż określają to "normy", a z drugiej: przestępca, którego adwokat obiera linię obrony "na poczytalność" ;)...

 

miałam okazje przebywac wśród schizofreników. 6 czy 8 tygodni.

Polecam wszystkim, którzy sie w tym watku wypowiadają. Bezcenne doswiadczenie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bonus1, pakujesz wszystkich do jednego worka. Słyszenie głosów uważane za postęp w rozwoju duchowym niekoniecznie jest darem, może być przekleństwem. Sama dość niedawno miałam coś gadającego w głowie i to niestety nie było takie fajne i cacy jak przedstawiasz (czyżbym do tego nie dojrzała?), nie dość że nie przebierał w słowach to gadał głupoty jakich mało;] Jakbym miała możliwość wzięcia wtedy cud tabletki, żeby w końcu się zamknął to wzięłabym i byłabym wdzięczna do końca życia jej twórcy, niezależnie czy to ona działała czy moja wiara.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Seid, zgadzam się z Tobą. Zwłaszcza, że nie wszystkich schizofreników traktuje się jednakowo, nie wszyscy muszą być leczeni w zamkniętych zakładach i sama diagnoza nie oznacza, że taki ktoś natychmiast trafi pod klucz do pokoju bez klamek. Są jednak osoby z taką mafinestacją choroby, którzy stają się zagrożeniem dla otoczenia i wtedy nie ma wyboru.

Mam znajomą, która choruje na schizofrenię, środowisko o tym nie wie. Pracuje jako nauczycielka. I funkcjonuje normalnie, tylko w okresach zaostrzeń bierze leki (z własnego wyboru i na własną prośbę). Opowiadała mi o chorobie. Dla niej to piekło i, jestem przekonana, że z przyjemnością zrezygnowałaby z tego "daru", czy poziomu rozwoju.

Ta choroba ma tyle twarzy, ilu ludzi na nią cierpi.

A, jeśli chodzi o moje "bliższe przyjrzenie" się zjawisku miałam na myśli samą schizofrenię, nie zaś konkretnych chorych ludzi i nie prezentowany pogląd, chociaż... Też można taki punkt widzenia prześledzić. jest ciekawy.

Edytowane przez Queen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja mam wrażenie że w środowisku ezo jest takie zagęszczenie ludzi z tego typu zaburzeniami,

że na Twoim miejscu Królowo nie spieszyłbym być się z tym zaspokojeniem ciekawości.

 

To samo przyjdzie, że aż się przestraszysz.

 

Tfu! Na psa urok! Uchowaj Boże! Cokolwiek miałeś na myśli. I na wszelki wypadek...

Ale i tak nadal chcę to "obejrzeć". Muszę sobie po prostu poczytać, trochę się zapoznać z faktami. Do ciekawskich świata należę i tych troszku głodnych wiedzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa że mnie również brali za chorego na schizofrenię i biorą (ale mając czysty umysł ,nic sobie z tego nie robię ) a to bzdura tak jak w historii nawet jezus brany był za chorego ,dopóki kogoś nie przekonał do siebie (wiem po sobie a mam brata chorego na tą chorobę i kilku z rodziny ,a mieszkam już 38 lat w jastrzębiu to wiem ,jak niszczący wpływ na człowieka może mieć opinia otoczenia ,a książki ,no cóż nawet psychiatrzy i psycholodzy mając kontakt z chorymi ,mogą to na siebie przejąć .

Moim zdaniem jeśli taki psychiatra sam nie doświadczył schizofrenii i jej nie pokonał np.przy pomocy medytacji ,Jogi. tai qi ,mało mu da wiedza książkowa ponieważ sam Daniel Goleman (psycholog zachodni) był zdumiony medytując jak mało zachodnia psychologia wie o głębszych stanach psychicznych .Psychologia wscchodu (medytacja) istnieje od tysięcy lat a zachodnia psychologia nie istnieje tak długo .

Ponieważ pomiędzy Chorym na Schizofrenię a Mistykiem jest cieńka granica ,nie do rozpoznania nieraz przez psychiatrię ,lecz Mistyk (który ma osobisty kontakt z Bogiem ) ,nie kieruje się ślepą wiarą jak większość tzw. bogobojnych ludzi.

Przecież Bóg jest poza zasięgiem ludzkiego umysłu .

Polecam film ,gdzie Ken Wilber (psycholog zachodu) demonstruje do czego prowadzi długoletnia medytacja: Inspiruj.com Blog Archive Ken Wilber zatrzymuje fale mózgowe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ pomiędzy Chorym na Schizofrenię a Mistykiem jest cieńka granica

 

to twierdzenie obala Ken Wilber którego cytujesz.

jest bardzo wyraźna granica.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie "latających z siekierą..." ...Proponuję nie przytaczać kłamstw, którymi żągluje psychiatria. Sięgnijmy „na szybkiego” do doniesień PAP (Nauka w Polsce) z października ub. roku, w których informuje się o badaniach w tym kontekście. Może informacja ta pozwoli zrewidować takie nastawienie do tzw. Schizofreników, a na pewno powinna przyczynić się do zaniechania szerzenia tego rodzaju kłamliwych treści...

 

Cytat za PAP:

„Naukowcy: Schizofrenicy mniej niebezpieczni niż się wydaje.

Przypadki zabicia obcej osoby przez schizofrenika są bardzo rzadkie i praktycznie niemożliwe do przewidzenia - donoszą australijscy naukowcy, których badania opublikowane zostały w piśmie ‘Schizophrenia Bulletin’. Naukowcy wyliczyli, że w krajach rozwiniętych, w populacji liczącej około 14 mln osób, rocznie występuje jeden przypadek zabójstwa obcej osoby przez schizofrenika. (...) W badaniach prowadzonych przez dra Olava Nielsena z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii i dra Matthew Large'a z Prince of Wales Hospital w Sydney uczestniczyli także naukowcy z Kanady, Finlandii i Holandii. Jak twierdzą badacze, do współpracy skłoniły ich dane, z których wynika, że w ciągu ostatnich 15 lat w Nowej Południowej Walii, najbardziej zaludnionym stanie Australii, zanotowano wyjątkowo mało zabójstw, których sprawcami były osoby z zaburzeniami psychicznymi.

‘Przypadki zabójstw są tak rzadkie, że studiowanie ich jest prawie niemożliwe. Obawy przed przemocą ze strony osób z zaburzeniami psychicznymi wciąż są jednak przyczyną napiętnowania’ - mówi dr Large...”

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bonus, a jak zdiagnozujesz taki przypadek:

 

Przychodzi do przychodni osoba, na pierwszy rzut oka wszystko w normie itp. ale ma dziwny problem ze sobą.

Otóż pisuje e-maile... sama do siebie. Z jednego adresu wysyła listy a z drugiego sama sobie na nie odpowiada.

Na pytanie dlaczego tak postępuje, nie potrafi udzielić żadnej odpowiedzi. Wiadomo, że pewnie sama najlepiej się rozumie, więc doskonale wczuwa się w rolę rozmówcy z samym sobą, ale czy to normalne?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypadki zabicia obcej osoby przez schizofrenika są bardzo rzadkie i praktycznie niemożliwe do przewidzenia - donoszą australijscy naukowcy, których badania opublikowane zostały w piśmie ‘Schizophrenia Bulletin’....;Przypadki zabójstw są tak rzadkie, że studiowanie ich jest prawie niemożliwe. Obawy przed przemocą ze strony osób z zaburzeniami psychicznymi wciąż są jednak przyczyną napiętnowania’ - mówi dr Large...”

 

rzadkie ale jednak są, więc wszystko jest możliwe i nie powinno sie ich lekceważyć. Pioruny rzadko uderzają w drzewa w mieście to jednak nie chowamy sie pod nie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzadko się zdarzają wypadki śmiertelne, bo takimi osobami zwykle zajmują się odpowiednie służby.

 

No, niestety tak... Inne (nie śmiertelne) zdarzają się częściej, a to, że ktoś był podduszany, czy zdzielony w głowę słoikiem nie jest nagłaśniane. I to po pierwsze.

Po drugie- osoby najbardziej narażone na ewentualną krzywdę ze strony chorych, czyli ich najbliżsi wiedzą, czego mogą się spodziewać i pilnują siebie i innych, by nie doszło do dramatu.

Po trzecie- być może statystyki wyglądają nie najgorzej, bo jednak się tych ludzi leczy, z lepszym lub gorszym skutkiem, ale jednak. I to "otumanianie farmakologią"w dużej mierze zapobiega takim wgałtownym manifestacjom omamów i innych niebezpiecznych symptomów.

Po czwarte- już o tym pisałam, nie każdy z tą chorobą jest niebezpieczny, to kwestia indywidualna. I zresztą tak jest traktowana przez medycynę.

 

Znalazłam coś ciekawego w sieci, dorzucę:

Jedną z etykietek jaką przykleja się schizofrenikom jest ich ponadprzeciętna agresywność. W efekcie, osoby zdrowe boją się osób cierpiących na schizofrenię a nierzadko pojawiają się opinie że osoby takie powinny być izolowane ponieważ są niebezpieczne. Najnowsze badania przeprowadzone w Szwecji w Karolinska Institutet pokazują, że osoby chore na schizofrenię nie są wcale bardziej agresywne niż reszta populacji. Upublicznianie takich danych może przyczynić się do zmniejszenia etykietowania osób chorych i obniżenia społecznego lęku przed osobami ze schizofrenią.

 

Badania przeprowadzono na szerokiej próbie – wzięło w nich udział aż 8000 osób ze zdiagnozowaną między 1973 a 2006 rokiem schizofrenią i 80.000 grupa kontrolna osób zdrowych psychicznie. Grupy badano pod względem współczynnika brutalnych przestępstw i aktów agresji. Okazało się, że u osób zdrowych przestępstwa przemocowe osiągają wskaźnik 5%. U osób ze schizofrenią 8%. Różnica nie jest więc szczególnie duża – a przynajmniej nie na tyle by twierdzić że schizofrenicy są agresywni.

 

Jest jednakże małe „ale” w badaniach. Otóż osoby cierpiące na schizofrenię podzielono na dwie grupy. Jedna obejmowała osoby uzależnione od środków farmakologicznych i substancji odurzających. Druga schizofreników wolnych od uzależnień. W grupie uzależnionych współczynnik przestępstw sięgał 28% (w porównaniu do poprzednio przytoczonego wskaźnika 8% u schizofreników nie uzależnionych).

 

W efekcie badań mamy więc nowy wniosek – osoby cierpiące na schizofrenię nie są bardziej agresywnie niż reszta społeczeństwa, o ile schizofrenii nie towarzyszy uzależnienie.

http://www.psychosfera.net/agresja-u-schizofrenikow/

 

Dorzucę jeszcze skopiowany post z forum o schizofrenii:

*słowo niedozwolone* !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

przez Karakan Pt gru 22, 2006 5:05 pm

 

nie widzze na oczy ((((((((((((((((((((((((( przepraszam Boże za moje wczesniejsze żyica nigdy juz nikogo nie zabije oddaj mi wzrok błagam Cie ((((((((((( nie widzze na oczy ((((((((((((((((((((((((( przepraszam Boże za moje wczesniejsze żyica nigdy juz nikogo nie zabije oddaj mi wzrok błagam Cie ((((((((((( nie widzze na oczy ((((((((((((((((((((((((( przepraszam Boże za moje wczesniejsze żyica nigdy juz nikogo nie zabije oddaj mi wzrok błagam Cie ((((((((((( nie widzze na oczy ((((((((((((((((((((((((( przepraszam Boże za moje wczesniejsze żyica nigdy juz nikogo nie zabije oddaj mi wzrok błagam Cie ((((((((((( nie widzze na oczy ((((((((((((((((((((((((( przepraszam Boże za moje wczesniejsze żyica nigdy juz nikogo nie zabije oddaj mi wzrok błagam Cie ((((((((((( nie widzze na oczy ((((((((((((((((((((((((( przepraszam Boże za moje wczesniejsze żyica nigdy juz nikogo nie zabije oddaj mi wzrok błagam Cie ((((((((((( nie widzze na oczy ((((((((((((((((((((((((( przepraszam Boże za moje wczesniejsze żyica nigdy juz nikogo nie zabije oddaj mi wzrok błagam Cie ((((((((((( nie widzze na oczy ((((((((((((((((((((((((( przepraszam Boże za moje wczesniejsze żyica nigdy juz nikogo nie zabije oddaj mi wzrok błagam Cie (((((((((((Ludzie przeżywają wzloty i upadki ja przeżywam upadki i pierdolnięcia .

 

A dlaczego właściwie zamieściłam tutaj ten skopiowany post?

Chyba bardziej niż o agresję/brak agresji u chorych chodziło mi o "dar" czy "rozwój duchowy". Mogłabym takich postów, innych, różnych, gorszych, lepszych(?) wkleić tu dużo, a wszystkie one, mnie przynajmniej, przekonują, że to przekleństwo, nie zaś DAR.

Jeśli farmakoterapia może coś zmienić, uprościć tym ludziom, to właśnie ona staje sie dla nich darem.

Ponadto (sprawdziłam) schizofrenia jest skutkiem uszkodzenia mózgu, bądź namacalnym zaburzeniem w jego funkcjonowaniu, przy czym przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele.

Jak więc, można mówić o DARZE?

Edytowane przez Queen
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o agresję, to zgodzę się z tobą bonus, patrzenie na chorych jako na agresywnych, wynika

z lęku przed nimi (i tak dalej i tak dalej, resztę sobie można sobie dopowiedzieć skąd się boimy czegoś hehe)

 

Badacze mający nadzieję dowiedzieć się co powodowało wzrost napiętnowania, odkryli te same zaskakujące związki, które Mehta odkryła w swoim laboratorium. Okazuje się, że ci, którzy przyjęli biomedyczne/genetyczne przekonania co do zaburzeń psychicznych, byli tymi samymi ludźmi, którzy pragnęli ograniczenia kontaktu z chorymi psychicznie i uważali ich za bardziej niebezpiecznych i nieprzewidywalnych. Ten niefortunny związek pojawił się w wielu badaniach jakich dokonano na całym świecie. Na przykład w badaniach przeprowadzonych w Turcji, ci, którzy oceniali zachowanie schizofreniczne jako akil hastaligi (choroba mózgu i zdolności racjonalnego myślenia) byli bardziej skłonni przyjmować, że schizofrenicy byli bardziej agresywni i nie powinni żyć na wolności w społeczeństwie, niż ci, którzy widzieli to zaburzenie jako ruhsal hastagi (zaburzenie duchowego lub wewnętrznego 'ja'). Inne badania, które przeprowadzono na grupach w Niemczech, Rosji i Mongolii, dowiodły, że „pomimo miejsca … popieranie czynników biologicznych jako przyczyny schizofrenii było powiązane z większą potrzebą społecznego dystansu”.

Amerykanizacja choroby umys?owej (Buddyzm i Psychoterapia)

 

myślę, że apel bonusa jest bardzo w porządku. myślę że układ kiedy zarówno schizofrenicy, jak i ich otoczenie akceptują swoje zaburzenia, lepiej by to

funkcjonowało

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

myślę, że apel bonusa jest bardzo w porządku. myślę że układ kiedy zarówno schizofrenicy, jak i ich otoczenie akceptują swoje zaburzenia, lepiej by to

funkcjonowało

 

Co do tej akceptacji zaburzeń to nie do konca by wypaliło.. wydaje mi się, że ludzie przywiązywaliby większą wagę do tego co ten głos mówi i zaczeliby go słuchać, a to już nie jest takie fajne. Mimo to zgodzę się z wami, nie można ich traktować jak potencjalnych terrorystów, to nadal są ludzie którzy chcą normalnie żyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tej akceptacji zaburzeń to nie do konca by wypaliło.. wydaje mi się, że ludzie przywiązywaliby większą wagę do tego co ten głos mówi i zaczeliby go słuchać, a to już nie jest takie fajne.

 

no więc akceptacja zaburzeń nie wyklucza radzenia sobie z tym, leczenia, terapii etc.

a ty Bonus jak uważasz ?

 

jesteśmy sto lat za Murzynami, bo świadomość społeczna na ten temat jest bardziej niż niska.

 

polega ona między innymi na niestraszeniu statystykami jacy to groźni są tacy chorzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Seid: To, że lata nie oznacza, że summa summarum kogoś nią zaciuka. Niemniej jednak przypadki przemocy się zdarzają, bo tak naprawdę nigdy nie wiesz co takiej osobie podpowiedzą głosy.

 

Może uściślijmy? Wciąż mówimy o tzw. Schizofrenikach, czyli statystycznie ok. 1% społeczeństwa. W obrębie tego 1% mamy do czynienia ze śladowymi ilościami zachowań agresywnych, czego przyczyna jest prosta: i w tych wypadkach mamy do czynienia z homo sapiens sapiens ze wszystkimi jego wadami i zaletami ;-)... Czy nie logiczniej byłoby zastanawiać się nad agresywnością w obrębie pozostałych 99%? Rozglądając się choćby wokół własnego podwórka: Schizofrenika rzadko widzimy i niewiele o nim wiemy (choć cale życie gdzieś tam obija nam się o uszy, że to niebezpieczni psychopaci), ale agresywnych pijaków, nerwowych, wybuchowych ojców czy matek, okładających czymkolwiek swoje dzieci, żony, matki, rozrabiających chuliganów, napadających dla rabunku lub „dla zabawy” i często niesamowicie krzywdzących ludzi... i calej masy innych podobnych wypaczeń – tego mamy pod dostatkiem, nieprawdaż? Dlaczego nikt nie domaga się „leczenia” neuroleptykami w obrębie tych 99%? Jakie „głosy” kierują tutaj? Skąd taka werwa do LECZENIA (!!!) znikomej części 1% (słownie: jednego... procenta)?

 

Seid: Natomiast nadal nie odpowiedziałeś na zadane przeze mnie pytanie

Napisać można wszystko - w końcu mamy wolność słowa. Pytanie tylko czy jesli schizofrenik po przeczytaniu tego co piszesz przestanie się leczyć i zrobi komuś krzywdę weźmiesz za to odpowiedzialność - to tu leży cały pic.

 

Nie widzę żadnego niepokojącego zjawiska w informowaniu zainteresowanych Schizofrenią o innych metodach (obchodzenia się z tym wciąż nieznanym fenomenem) niż te, które propaguje psychiatria konwencjonalna (tym bardziej, że mowa m.in. o pracach znanych profesorów (np.: Romme, Mosher, Podvoll). Nie mówię nikomu (ani nie piszę) o tym: „ty musisz odstawić leki!”, w przeciwieństwie do psychiatrii, która mówi: „ty musisz brać leki!”. I tu kolejne dziwactwo: psychiatria faszeruje ludzi dragami, zmieniajacymi świadomość; juz dawno udowodniono, że większość tych substancji powoduje myśli samobójcze, głębokie stany depresyjne, że prawie wszyscy masowi mordercy latający w amoku czy to w szkołach, sklepach, instytucjach czy w innych sytuacjach, byli „konsumentami” psychiatrycznych dragów. Dlaczego pytasz o odpowiedzialność za wyimaginowaną „ewentualność” , a nie domagasz się wyjaśnień czy ukarania tych, którzy psychoaktywne dragi NAKAZALI ludziom przyjmować, na skutek czego popełniono wiele zabójstw? (Nota bene: proponuję również zapoznać się z gamą skutków ubocznych, jakie mogą pojawić się w trakcie przyjmowania takich neuroleptyków i porównać je z tzw. OBJAWAMI CHOROBY... i prosiłbym o logiczne wyjaśnienie, skąd takie podobieństwo i dlaczego na symptomy choroby podaje się „leki”, które w skutku ubocznym powodują to samo, co określamy w przedmiotowej chorobie jej symptomem?

 

 

Queen: Ponadto (sprawdziłam) schizofrenia jest skutkiem uszkodzenia mózgu, bądź namacalnym zaburzeniem w jego funkcjonowaniu, przy czym przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele.

...Wybacz - bzdura i (nieświadome?) powielanie kłamstwa psychiatrycznego! Ubytki są powodowane neuroleptykami... Mówisz o badaniach, przeprowadzanych na Schizofrenikach w trakcie farmakoterapii. Zgadza się, takie badania przeprowadzano i chętnie pokazuje się je jako dowód na to, jakoby Schizofrenia powodowała ubytki w mózgu, by w ten sposób mieć coś w ręku, że TO JEST jednak coś biologicznego. Proponuję więc zapoznanie się z pracami Nancy Andreasen, szanowanej psychiatry amerykańskiej, która właśnie jeździ po Ameryce z odczytami na temat zakończonych badań, wyraźnie podważających te tezy....

 

sosnowiczanin: myślę że układ kiedy zarówno schizofrenicy, jak i ich otoczenie akceptują swoje zaburzenia, lepiej by to funkcjonowało...

...o to to to... ale akceptacja na tej samej zasadzie, że Schizofrenia, tak samo, jak leworęczność, przestanie być chorobą ;-), a wykroczenia wobec prawa będą stosowane jednakowo wobec 100% społeczeństwa.

 

sosnowiczanin: no więc akceptacja zaburzeń nie wyklucza radzenia sobie z tym, leczenia, terapii etc. a ty Bonus jak uważasz ?

nie będzie choroby ---> będzie zrozumienie i normalne, ludzkie wsparcie...

Edytowane przez bonus1
korekta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bonus, no muszę przyznać, że potrafisz być przekonujący... Jednak wciąż za mało wiem, bym mogła przyjąć tak do końca Twój punkt widzenia.

Poza tym wciąż pozostaje kwestia i pytanie- jak się ze swoją chorobą czują schizofrenicy? Bo z tego, co zdołałam narazie przeczytać (niewiele, mam świadomość) to jednak nie najlepiej... Delikatnie mówiąc. Już pisałam- znam osobiście tylko jedną osobę ze schizofrenią, ona natomiast jest wdzięczna farmakoterapii, przy czym nie bierze tych leków na stałe.

Jeszcze inna kwestia, leki z grupy neuroleptyków stosuje się także w innych chorobach (często są to schorzenia neurologiczne nie zaś psychiatryczne) i u tych chorych nie stwierdza się uszkodzenia mózgu. Sugerowałeś, że uszkodzenie takie następuje pod wpływem stosowania leków. A, żeby było już do końca ściśle- czasem się stwierdza, ale w innych obszarach- w zależności od schorzenia. Tyle znalazłam, a to wciąż tylko szczątkowa wiedza, więc autorytetem tu nie jestem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bonus więc co, uważasz że nie ma czegoś takiego w ogóle ?

nie ma zaburzeń, to tylko ludzie się negatywnie nastawiają przez tych paskudnych naukofcuff ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Seid... nic, tylko polecić mogę:

Peter Lehmann: "Atypische" Neuroleptika - Typische Unwahrheiten für schlichte Gemüter

czy też

SSRI Stories

 

Zoloft withdrawal. Zoloft withdrawal side effects, Zoloft withdrawal warnings, Zoloft withdrawal precautions, Zoloft withdrawal adverse effects. <==trochę szerzej o skutkach ubocznych (miałem też na myśli takie, jak: agresja, brak napędu, zmęczenie, zmiany osobowości, zaburzenia koncentracji, zaburzenia snu, bezsenność, niepokój, zaburzenia sensoryczne, myśli samobójcze, zaburzenie myślenia, zespół niespokojnych nóg, derealizacja, utrata pamięci...

 

Schizofrenicy.info - Farmakologiczny Kartel <==tu pozwoliłem sobie przetłumaczyć głośny i wstrząsający zarazem reportaż magazynu Frontal21 (niemiecka „dwójka”), który porusza temat manipulacji na rynku psychofarmaków i tuszowania tematu "skutki ubocze"...

 

Schizofrenicy.info - Nebenwirkung Tod, Dr. J. Virapen <==tu wystąpienie dr. J. R. Virapena, byłego szefa Lilly Szwencja (niem./ ang), gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości, że chodzi o nasze zdrowie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Chorzy psychicznie są zazwyczaj największym zagrożeniem dla samego siebie. Nie należy łączyć schizofreników z psychopatami, biegającymi z nożem. Czerpiąc wiedzę z amerykańskich filmów grozy, nadaje się niesprawiedliwą etykietę tym ludziom. W większości wypadków są to ludzie wrażliwi, którzy doświadczyli bardzo przykrych rzeczy w życiu. Aż w końcu koszmar stał się ich życiem, ludzka powłoka jest murem piekła. Regułą jest, że inni ich krzywdzą, sami są zbyt słabi by się bronić, zbyt niedowartościowani. Zagrożeniem są przede wszystkim dla siebie, gdyż czasem wolą wybrać śmierć niż codzienne męczarnie.

 

Schizofrenia jest nazywana królewską chorobą, gdyż mnogość i intensywność przeżywanych doznań jest poza zasięgiem zdrowych ludzi. Niestety, ale są to mroczne myśli, autodestrukcyjne, odbierające rozum, w których chory jest głównym bohaterem. Faktycznie można być, zobaczyć, usłyszeć i ekscytować się widokiem palących się statków w pasie Oriona.

 

Dzisiejsza koncepcja leczenia chorób psychicznych jest na etapie średniowiecznego popuszczania krwi. Chorobę umysłu leczy się tabletkami, jakby mogły one wpłynąć na nieprawidłowe procesy myślowe, złe nawyki, stereotypy. Niestety, one nie mogą na to wpłynąć. Ograniczają się jedynie do otępienia, zaburzania myślenia, wyjałowienia z uczuć. Ich efektem jest zmniejszenie intensywności objawów choroby, nigdy nie uleczą źródła problemu. Nie ma i nie funkcjonuje coś takiego jak terapia dla tych ludzi, leczenie opiera się na wymianie dwóch zdań z psychiatrą i receptą na kolejne proszki. Z drugiej strony należy domniemywać, że rozmowa, analiza, trening pod okiem terapeutów jest prawdziwym lekiem dla chorych. Niestety, nie ma zdecydowania wśród gron lekarskich by uleczać chorych psychicznie, ograniczona ilość pacjentów też ma tu znaczenie.

 

Każdy człowiek rodzi się zdrowy psychicznie, jest jak niespożytkowana jeszcze przestrzeń. To co będzie się działo przez następne lata determinuje czy będziesz szczęśliwy, asertywny, czy neurotyczny, schizofreniczny. Nawet gdy teraz dorosły, czujesz się zdrowy i szczęśliwy, istnieją metody byś znienawidził siebie a twoim światem było piekło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...