Skocz do zawartości

Religia a rozwój duchowy


Danvir

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, to mój pierwszy wpis na forum o takiej tematyce. Zawsze mnie pociągała ezoteryka, parapsychologia jednak dotychczas opierałem się na samej literaturze teraz chciałbym poczytać opinie zwykłych/niezwykłych ludzi, dalej kształtując sobie pogląd na świat. Wracając do tematu, chciałbym poznać Wasze zdanie na temat wiary w Boga a otwierania czakr, wróżenia czy podróży astralnych. Spotkałem się z opinią, że osoby pracujące nad czakrami powinny iść się spowiadać, jednak co w tym złego jeśli taka osoba medytuje w celu doskonalenia się i zbliżenia do Boga. W tej kwestii uważam że wielu ludzi ślepo wierzy w kościół. Dla mnie kościół nie jest drogą do poznania Boga. To instytucja, która może się mylić.

Jak patrzeć na podróże astralne o których mówi się, że są wspaniałe jak i groźne bo łatwo o kontakty ze złymi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie w ramach rozwoju duchowego, wg. mnie warto nie trzymać się jakiejś jednej religii, a poprzez samodzielne doświadczenie (np. medytacyjne) weryfikować różne poglądy czy dogmaty religijne. Można powiedzieć że ktoś kto rozwija się duchowo, przekracza religię, zarówno swoją jak i innych i wkracza na ścieżkę samodzielnego uduchowienia, mogąc czerpać z każdej religii to co najlepsze (co nie zamyka, co nie ogranicza, prowadzi do szczęścia, głębszego zrozumienia itp.). Wg. mnie bliżej na pewno do Boga było chrześcijańskim mistykom (np. św. Franciszek) aniżeli kapłanom. Oni Boga "przeżywali", doświadczali. Oczywiście jakoś będąc przywiązanymi do poglądów religijnych, co mogło te przeżycia zabarwiać. Chrześcijanin np. może widzieć w swojej duchowej cząstce Jezusa, muzułmanin Allaha a krisznowiec Krisznę:) A wszyscy być może przeżywają to samo, czy coś podobnego, ale inaczej to interpretują - przez pryzmat tego czego się na ten temat nauczyli. Z tego np. nauczyciele wschodu często mówią by nie przejmować się wizjami w trakcie medytacji, czy żeby usuwać obrazy z umysłu. Żeby mieć czysty ogląd.

 

A tu pewien mnich (benedyktyn) który wg. mnie wiele sensownego mówi w temacie medytacji - Medytacja w życiu chrześcijanina - czyli jak i po co medytować - Rozmównica - Religia - Onet.tv - Platforma

 

Na podstawie tego że sam ileś lat medytuję mogę stwierdzić o nim że "widać że medytuje":) Bardzo lubię tego Pana i jest dla mnie na pewno jedną z pozytywnych perełek chrześcijaństwa pod względem medytacji i rozwoju duchowego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm trudne pytanie zadałeś. Sam nie wiem jak na nie do końca odpowiedzieć. Pozwolisz, że przytoczę swoje myśli. Otóż wydaje mi się, że religia jednak cofa w rozwoju duchowym (zwłaszcza katolicyzm), gdyż nakłada różnego rodzaju ograniczenia twierdząc, że jest to sprzeczne z nauką Bożą i prowadzi ku złemu. Dla przykładu Kościół odrzuca doktryny ezoteryczne, zabrania medytacji, kontaktowania się z istotami duchowymi, odprawiania rytuałów itd... To jest grzech. Z kolei sama modlitwa nie pomaga aż tak bardzo w rozwoju duchowym tak mi się wydaje...

 

Wszystko to czysta teoria, a potrzeba praktyki.

Edytowane przez pawel116
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pawel116

Modlitwa w takiej formie jaka jest przejawiana na zachodzie (naucz się na pamięć i powtarzaj w kółko bez refleksji) rzeczywiście rozwija niespecjalnie:) Ciekawszą sprawą są za to modlitwy afektywne czy modlitwy kontemplacyjne. Bardziej przypominają odmianę medytacji

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu, chciałbym poznać Wasze zdanie na temat wiary w Boga a otwierania czakr, wróżenia czy podróży astralnych. Spotkałem się z opinią, że osoby pracujące nad czakrami powinny iść się spowiadać, jednak co w tym złego jeśli taka osoba medytuje w celu doskonalenia się i zbliżenia do Boga.

 

Nie to że w sensie: "medytacja jest zła". :)

Jest coś takiego jak "medytacja chrześcijańska" - jak i medytacja w innych systemach wiary czy nawet taka "na własną rękę". Każdy sam wybiera. Dla mnie osobiście to jakiś wyraz konsekwencji: z której korzystasz i która jest integralna z moim systemem wiary. Bo przykładowo dla mnie "medytacja próżni" nie ma nic wspólnego z dialogiem z Bogiem, mało tego, istnienie tego Boga wyklucza - w sensie filozofii z jakiej wyrasta/do jakiej się odnosi.

 

Co do wiary w Boga chrześcijańskiego a otwierania czakr, wróżenia, podróży astralnych i tak dalej to masz już bardzo dużo w necie "dlaczego uważa się ze to be", każdy znajdzie coś dla siebie - każdego co innego jest w stanie przekonać.

O ile ktoś naprawdę się _chce_ przekonać. Tutaj dużo tematów na kanwie "nie obchodzi mnie konsktuktyw; zróbmy sobie dobrze i po prostu poutyskujmy jak to jest źle i bez sensu". :)

 

Jeśli chodzi o mnie - mnie np. od dawna zastanawiał temat właśnie z drugiej strony, tzn. czy "poznawanie wszystkiego na własną rękę", w sensie spoza jakiejkowiek religii... nie jest przypadkiem jakąś formą nie wiem? zadufania w sobie? I nie chcę tu wcale nikogo obrazić, po prostu się zastanawiam. Bo to tak jakby powiedzieć, że od zera jestem w stanie dojść (czy wręcz - przewyższyć) to do czego wielkie religie dochodziły przez wieki. Tysiącami ludzi, ich doświadczeń i przeżytego czasu. Hmm.

Mamy też inną drogę, dochodzenia do swego poprzez wybieranie z każdej religii tego co w niej "najlepsze". A co w rzeczywistości jest raczej wybieraniem tego co się _nam_ podoba. Osąd... przecież opiera się na własnym odbiorze. Własny wybór to też maska i pewne przekłamanie: otwarcie się, ale nie na to, jakim coś jest, ale to jakim chcemy to widzieć.

 

Można powiedzieć że ktoś kto rozwija się duchowo, przekracza religię, zarówno swoją jak i innych i wkracza na ścieżkę samodzielnego uduchowienia, mogąc czerpać z każdej religii to co najlepsze (co nie zamyka, co nie ogranicza, prowadzi do szczęścia, głębszego zrozumienia itp.). Wg. mnie bliżej na pewno do Boga było chrześcijańskim mistykom (np. św. Franciszek) aniżeli kapłanom.

 

Ale ci chrześcijańscy mistycy wcale nie byli poza Kościołem, by mówić tu o wykraczaniu "poza" religię...

Porównywanie mistyków z kapłanami to tak jakby mówić że samochód lepiej działa dzięki silnikowi niż chłodnicy - i jedno i drugie przecież potrzebne, mimo różnej funkcji.

 

Otóż wydaje mi się, że religia jednak cofa w rozwoju duchowym (zwłaszcza katolicyzm), gdyż nakłada różnego rodzaju ograniczenia twierdząc, że jest to sprzeczne z nauką Bożą i prowadzi ku złemu.

 

Ale religia jednak w jakiś sposób tłumaczy też, "dlaczego" tak się dzieje, nie tylko daje same ograniczenia.

 

I też kłóciłabym się z pojęciem "ograniczeń"; bo dla mnie to raczej "ukierunkowanie" - niż ograniczenie. Chyba przecież nikt tutaj nie zaryzykuje stwierdzenia, ze święci/mistycy chrześcijańscy prezentowali sobą _niski_ poziom rozwoju duchowego - a tak by przecież było żeby te nakazy _ograniczały_. Oni przecież realizowali je w sposób w tej religii uważany za doskonały, a więc to ograniczenie w rozwoju duchowym widać by było przede wszystkim po nich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spotkałem się z opinią, że osoby pracujące nad czakrami powinny iść się spowiadać

Jeśli są katolikami, to powinny się WYspowiadać raz i już więcej do tego nie wracać.

 

 

Ogólnie uważam, że Paweł ma rację co do ograniczenia.

 

Jeśli chodzi o mnie - mnie np. od dawna zastanawiał temat właśnie z drugiej strony, tzn. czy "poznawanie wszystkiego na własną rękę", w sensie spoza jakiejkowiek religii... nie jest przypadkiem jakąś formą nie wiem? zadufania w sobie? I nie chcę tu wcale nikogo obrazić, po prostu się zastanawiam. Bo to tak jakby powiedzieć, że od zera jestem w stanie dojść (czy wręcz - przewyższyć) to do czego wielkie religie dochodziły przez wieki. Tysiącami ludzi, ich doświadczeń i przeżytego czasu. Hmm.

Równie dobrze można by powiedzieć, że przyjęcie jakiejś religii zamiast dojścia do tego samemu jest pójściem na łatwiznę ;)

Nie myślę, że to zadufanie w sobie. Skoro każdy z nas jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, to każdy z nas jest prawie doskonały i każdy może dojść do tego do czego wielkie religie dochodziły przez wieki. Tak uważam.

 

Mamy też inną drogę, dochodzenia do swego poprzez wybieranie z każdej religii tego co w niej "najlepsze". A co w rzeczywistości jest raczej wybieraniem tego co się _nam_ podoba. Osąd... przecież opiera się na własnym odbiorze. Własny wybór to też maska i pewne przekłamanie: otwarcie się, ale nie na to, jakim coś jest, ale to jakim chcemy to widzieć.

Hmm... No nie wiem... Z pewnością często jest tak jak mówisz (co jest nawet logiczne, człowiek ma takie coś w sobie, że wybiera co mu wygodne, no ale też z jakiegoś powodu to wybiera - musi mu się to wydawać logiczne). Ale ja np. wierzę w reinkarnację, bo mnie to po prostu przekonuje. A wcale nie jestem pewien czy to tak fajnie i czy nie lepiej by było jakby człowiek żył raz a potem życie wieczne w niebie :P Tyle że niebo i piekło w wydaniu chrześcijańskim mnie nie przekonuje ;)

Edytowane przez Lex
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę pisał teraz o religii, bo pewnie znowu dostane ostrzeżenie i kogoś urażę ;)

 

Powiem tylko tyle, że człowiek powinien sam szukać prawdy, bo najprawdziwszą z prawd jest to co czujesz wewnątrz, a nie to co przychodzi z zewnątrz.

Jeśli jesteś chrześcijaninem to twój Bóg zrozumie twe poszukiwania, jeśli natomiast nie zrozumie, to jest za głupi na bycie bogiem.

Tyle od siebie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiązanie się z jakąkolwiek religią wynika z potrzeb ego, bycia akceptowanym i rozumianym przez innych, daje nam poczucie fałszywej siły, tworzy iluzję, czyli tak naprawdę ego potrzebuje religii nie dusza. Rozwój duchowy to odbieranie władzy ego nad nami, niszczenie go aż do całkowitego unicestwienia w chwili oświecenia, stąd wniosek, że religia staje się przeszkodą w rozwoju duchowym. Wielu świętych katolicyzmu łamało zasady wiary, żyło na swój sposób, byli jakby ponad religią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Równie dobrze można by powiedzieć, że przyjęcie jakiejś religii zamiast dojścia do tego samemu jest pójściem na łatwiznę ;)

Nie myślę, że to zadufanie w sobie. Skoro każdy z nas jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, to każdy z nas jest prawie doskonały i każdy może dojść do tego do czego wielkie religie dochodziły przez wieki. Tak uważam.

 

I dokładnie o to mi chodzi Lex! :)

Czy my naprawdę mamy aż tyle czasu, by do wszystkiego dojść samemu... Bo przecież te wszystkie wielkie religie dochodziły do tego wiekami, a składały się przecież z takich samych "prawie doskonałych na obraz i podobieństwo" ludzi.

Było jakieś tam objawienie na początku - osoba-"istota kultu" która wszystko objawiała dla innych - a cała reszta to interpretacja wielu dziesiątków tysięcy ludzi do tego co się stało, dochodzenie do meritum w tym, co człowiek może pojąć.

 

No chyba że zakładamy że my sami jesteśmy Buddami, Jezusami itd i sami w pakiecie dostaliśmy prawdę objawioną. :)

 

Powiem tylko tyle, że człowiek powinien sam szukać prawdy, bo najprawdziwszą z prawd jest to co czujesz wewnątrz, a nie to co przychodzi z zewnątrz.

 

Hmm... Ale w jakim sensie rozumieć "to co czujemy wewnątrz"? Na zasadzie medytacji, wsłuchania się w siebie? Bo właśnie często mówi się na odwrót - zaleca się by odrzucać to co sami widzimy/czujemy/odbieramy, to o czym pisał trochę wyżej tutaj Witek D.: "Z tego np. nauczyciele wschodu często mówią by nie przejmować się wizjami w trakcie medytacji, czy żeby usuwać obrazy z umysłu. Żeby mieć czysty ogląd." To samo jest w chrześcijaństwie, mi przykładowo od razu na myśl przychodzi "Droga na Górę Karmel" mistyka, św. Jana od Krzyża który też tam mówił o tym by nie przywiązywać się do obrazów/odczuć, w większości zwodzeń, bo "na nich bardzo wiele cennych dusz popłynęło".

 

Jeśli jesteś chrześcijaninem to twój Bóg zrozumie twe poszukiwania, jeśli natomiast nie zrozumie, to jest za głupi na bycie bogiem.

 

Hmm... Ale czym innym są poszukiwania - a czym innym jest negowanie i odrzucenie.

 

Bo jeżeli ja czegoś szukam, w czymś próbuję się znaleźć, to prowadzę z tym dialog "dlaczego jest tak a nie inaczej". I to jest dla mnie istota poszukiwań.

Mogę się kłócić ale nawet przez samą dyskusję - _otwarcie_ na dialog - jestem bliżej tego. Mam jakiś kierunek. I generalnie, mówiąc po sobie, jak się dostatecznie głęboko poszuka, poczyta, to się okazuje że to wszystko naprawdę na sens. Przynajmniej mi to daje spokój wewnętrzny i takie przeświadczenie ze "robię dobrze".

 

A czym innym jest negowanie. "Nie podoba mi się to więc szukam czegoś innego". Tak można szukać przez całe życie i nie znaleźć. Albo się złapać na tym, ze jest się niespójnym i tak naprawdę się zupełnie nie wie, gdzie się ma korzenie.

 

Wiązanie się z jakąkolwiek religią wynika z potrzeb ego, bycia akceptowanym i rozumianym przez innych, daje nam poczucie fałszywej siły, tworzy iluzję, czyli tak naprawdę ego potrzebuje religii nie dusza. Rozwój duchowy to odbieranie władzy ego nad nami, niszczenie go aż do całkowitego unicestwienia w chwili oświecenia, stąd wniosek, że religia staje się przeszkodą w rozwoju duchowym. Wielu świętych katolicyzmu łamało zasady wiary, żyło na swój sposób, byli jakby ponad religią.

 

To znaczy tak - poczucie "bycia akceptowanym i rozumianym przez innych" w religii, czyli w zasadzie jedności z innymi ludźmi (bo rozumiem że do tego zmierzasz) - to jest jedna rzecz. Ale to _nie jest_ istota nawrócenia. Nawrócenie na zasadzie potocznie pojmowanym w stylu "oaza, gitarka, ognisko, śpiew i tak chwalę Boga"... to opcja super easy. Każdy tak może bez żadnego wysiłku i to z reguły nie jest trwałe.

Ale nawrócenie na zasadzie potrzeby Boga... uuu tu już się zaczynają schody. Tu już się zaczyna prawdziwy wzrost. Bo nie robisz tego na zasadzie relacji z innymi ludźmi: "jak żyć by być dobrym człowiekiem", "jak dopasować to w co wierzę by być w zgodzie ze sobą", ale idziesz o krok dalej. Szukasz relacji z tym co jest wyżej, ponad to. I tu już jest właśnie to co nazwałeś wyżej sam odbieraniem ego władzy nad nami, istotą rozwoju duchowego. Z tego wniosek, że rozwój duchowy pojmujemy bardzo podobnie - mimo że obydwoje wychodzimy z różnych praktyk duchowych. :)

 

Wielu świętych katolicyzmu łamało zasady wiary, żyło na swój sposób, byli jakby ponad religią.

 

Nie byliby świętymi, gdyby łamali zasady wiary. :) Co jedynie robili, to rozwijali te prawdy, rozwijali pojmowanie i naukę Kościoła. Dlatego miedzy innymi mi się wydaje że jednostka nie jest w stanie dojść do tego, do czego dochodziły wielkie religie przez wieki - bo to trud w zrozumieniu i doświadczeniu wielu dziesiątków ludzi, wielu dziesiątków takich mistyków i ludzi wiary (i samej prawdy objawionej), a nie tylko jednego kilku(dziesięcio)letniego życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim mniemaniu etykieta "wielkiego mistyka lub świetego "niema znaczenia .Nawet niewiadomo kto to był do końca?.

Szczególnie ,że znamy ich z róznych ksiąg" ubarwianych "przez pisarzy.W dziesiejszych czasach mistyk\święty z lat 2000 lat był by zwykłym człowiekiem w tłumie.Stare i odziwo aktualne.

 

Religie jak np :chrześcijaństwo będzie przeciw ezoteryce .To PEWNE bo chce przetrwać.Bez tego się rozpadnie całe ch.......

 

 

 

Religia dzieli Duchowośc ŁONCZY --usłyszałem w jakimś filmie:faja_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

religia jednak cofa w rozwoju duchowym

 

a nie słuszelisci o ojcu pio Faustynie, marcie Robin jakie cuda robili

fula horak

oni kontaktowali się z duchami aniołami bez czarów czy magicznych sztuczek

 

Ale to czego oni doświadczali było niby zgodne z nauką religii/Kościoła (stygmaty, wizje piekła, nieba, czyśćca)... Więc tym postem sam sobie po części zaprzeczasz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To znaczy tak - poczucie "bycia akceptowanym i rozumianym przez innych" w religii, czyli w zasadzie jedności z innymi ludźmi (bo rozumiem że do tego zmierzasz) - to jest jedna rzecz.

 

W zasadzie nie o to mi chodziło. Nasze ego ma to do siebie, że przyjmuje jakąś teorię np religijną i zaczyna się z nią silnie utożsamiać, potrzebuje jednocześnie, by ta teoria była akceptowana przez innych, by inni nam przytakiwali, a im bardziej nam przytakują, tym jesteśmy szczęśliwsi i jeszcze mocniej utożsamiamy się z tą teorią. Dochodzi do tego, że człowiek jest w stanie oddać życie za te przekonania, tak było z wieloma świętymi, czyli tak naprawdę święci ci nie oddawali życia za Boga, bo ten nie potrzebuje takiej błazenady, ale oddawali życie za własne ego. Dodam jeszcze, że ego w świecie wschodnich religii można by utożsamić z postacią szatana. Jeżeli chodzi o jedność z innymi ludźmi, to jest to oczywiście jedność tylko pozorna, bo dotyczy współwyznawców, czujemy jedność z tymi co myślą tak jak my. Tak naprawdę większość religii czyni podziały, na my i oni, my jesteśmy dobrzy a oni źli. Już same słowa z biblii "kto nie jest ze mną, ten jest przeciwko mnie" tworzą właśnie taki podział, stąd potem wojny na tle religijnym, gdzie przykładowo katolicy walczą z protestantami w imię tego samego boga.

Ogólnie religia ma swoją wartość do pewnego momentu, daje nam jakąś namiastkę Boga, ale jeśli chcemy zajść trochę dalej, musimy szukać na własną rękę, przychodzi taki moment, że religia staje się niepotrzebnym balastem, w chwili oświecenia wszelkie teorie rozpływają się, nawet sama koncepcja Boga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mahadeva - ale to są wszystko tezy. A tezy, jak uczy logika, wymagają dowodu. :)

 

Ogólnie religia ma swoją wartość do pewnego momentu, daje nam jakąś namiastkę Boga, ale jeśli chcemy zajść trochę dalej, musimy szukać na własną rękę, przychodzi taki moment, że religia staje się niepotrzebnym balastem, w chwili oświecenia wszelkie teorie rozpływają się, nawet sama koncepcja Boga.

 

A ja bym powiedziała że religia uczy "jak", a całą robotę z implementacją tego do swojego życia musimy odwalić samodzielnie. Stąd - to nie jest tak ze w pewnym momencie "religia przestaje wystarczać", to raczej my sobie odpuszczamy.

 

I wtedy właśnie do głosu dochodzi... nasze "ja"... a więc to, co Ty nazywasz... "ego"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli o mnie chodzi, staram się nikogo nie odciągać od religii, chcę tylko aby każdy zaczął myśleć samodzielnie, bo większość wyznawców kroczy przez życie z klapkami na oczach. To co faktycznie nauczał przykładowo Chrystus nie musi się pokrywać z tym co zrozumieli z tego jego uczniowie i ewangeliści, tym bardziej nie musi się pokrywać z tym, jak interpretują to co jest spisane dzisiejsi kapłani, stąd masa absurdów w chrześcijaństwie. Sama ilość odłamów chrześcijaństwa o czymś świadczy. Jeśli się odchodzi od religii, to trzeba ją zastąpić czymś lepszym, żeby nie trafić z deszczu pod rynnę tak jak zrobili to np komuniści. Co do ego, to bywa ono bardzo podstępne i zwodnicze, intuicja podpowiada nam jakąś teorię, która wydaje nam się prawdziwa i niby wszystko jest ok, ale błyskawicznie ego zaczyna przywłaszczać tą teorię jako swoją, czyli wydaje nam się, że pozbywamy się ego, a ono pcha się niepostrzeżenie tylnymi drzwiami i zwodzi nas dalej na manowce. Wielu rozwijających się duchowo popłynęło w ten sposób, moce które rozwinęli np dzięki różnym technikom jogi zaczęli wykorzystywać w niewłaściwy sposób, stali się marionetkami własnego ego. Dopóki ktoś czuje, że religia go rozwija, nie ma sensu żeby z niej rezygnował, ale jeśli czuje, że religia go przyblokowała w rozwoju, nie ma sensu by w niej się dusił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli o mnie chodzi, staram się nikogo nie odciągać od religii, chcę tylko aby każdy zaczął myśleć samodzielnie, bo większość wyznawców kroczy przez życie z klapkami na oczach. To co faktycznie nauczał przykładowo Chrystus nie musi się pokrywać z tym co zrozumieli z tego jego uczniowie i ewangeliści, tym bardziej nie musi się pokrywać z tym, jak interpretują to co jest spisane dzisiejsi kapłani, stąd masa absurdów w chrześcijaństwie.

 

Zgadzam się z tym co napisałeś w 100%. Też uważam, że ludzie w większości błędnie interpretują słowa swoich religijnych mistrzów (m.in. Chrystusa), przekręcają je dla swojej korzyści, stąd tyle niedomówień i kościelnych absurdów. Nie ma się co dziwić, że ludzie odchodzą od Kościoła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wypowiedzi. Ze mną to jest tak, że jednego miesiąca czytam o wszystkim związanym z ezoteryką i przekonuję się do tej ideologii, a następnego zaglądam do Biblii, która budzi moje wątpliwości w to co wierzę, przez co jestem rozdarty na dwa fronty. Powinno się tu pojawić pytanie czy Biblia jest godnym źródłem wiary. Nie chciałbym jej podważać, prędzej podważyłbym to czy ludzie którzy nadali ostateczny kształt Biblii wyjawili całą prawdę. Zgodzę się więc z Wami odnośnie złej interpretacji przez ludzi czy zjawiska przekręcania w celu uzyskania korzyści. Nie wiem gdzie to czytałem, ale weszło mi to w pamięć; - że na świecie jest mnóstwo niewyjaśnionych zjawisk i jak nauka odkryje fale duchowe, będzie czas gdy cały kościół będzie musiał się zmienić, gdyż podstawy religii upadną.

Tak więc chyba najważniejsze jest poszukiwanie tej prawdy w co wierzyć, a w co nie. Zawsze to lepsze, aniżeli przyjąć ślepo wiarę jaką praktykują rodzice.

 

Poza tym napominając co nieco odnośnie samej instytucji kościoła, co z tego, że ludzie chodzą do kościoła jak potem taki osobnik robi krzywdę drugiemu czy widzi grzechy innych, a nie swoje.

Często ludzie należący do jakiejś społeczności kościelnej, krytykują inne wyznania, poglądy na świat...a szczególnie ludzi, którzy w ogóle nie należą do żadnego kościoła, a czy Jezus nie mówił żeby kochać każdego. Nawet spotkałem się z tekstem o człowieku, nie praktykującym ale modlący się szczerze do Boga, któremu objawił się anioł, gdy on przeżywał bardzo ciężki okres w życiu. Będąc później zaproszonym przez pewną społeczność kościelną i opowiedziawszy o tym dostał odpowiedz, że to nie możliwe, żeby objawił mu się anioł gdyż tylko ksiądz/pastor mógłby czegoś takiego doświadczyć jako że jest on pośrednikiem Boga. Inna sytuacja, gdy niedoszły ksiądz opowiedział mi jak w czasie kolacji z innymi ksiedzami usłyszał jak wypowiadają się na temat homoseksualizmu, sądząc że powinno się ich powiesić. Tekst jak ze średniowiecza. Wszyscy Ci "pośrednicy Boga", coraz bardziej negatywnie nastawiają mnie do kościoła jako instytucji, a nie jednego osobnika mogą zniechęcić do całej tej wiary, sporo nawet ksiądz daje zły przykład poprzez brak tolerancji czy materializm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I dokładnie o to mi chodzi Lex! :)

Czy my naprawdę mamy aż tyle czasu, by do wszystkiego dojść samemu... Bo przecież te wszystkie wielkie religie dochodziły do tego wiekami, a składały się przecież z takich samych "prawie doskonałych na obraz i podobieństwo" ludzi.

No to już każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie :) na co chce poświęcać swój czas ;)

 

 

No chyba że zakładamy że my sami jesteśmy Buddami, Jezusami itd i sami w pakiecie dostaliśmy prawdę objawioną. :)

No wiesz, spotkałem się z taką tezą, że Jezus czy Budda, to najwyższe manifestacje Boga i my też jesteśmy manifestacjami Boga tyle że "niższymi" ;) I w sumie to zgadzam się z tym.

Więc różnie to może być z tym objawieniem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Danvir Chrześcijaństwo i kościół nie są przeszkodą na drodze do duchowości i mocy. Może KK jako instytucja trochę zbłądził przez te lata od jego pierwotnego przekazu, ale to nic. A Biblia mówi o tym że możemy mieć moc np:

Ewangelia św. Mateusza 17: 18-20

... Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie. Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić? On zaś im rzekł: Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.

Są też inne przykłady ale ten wydał mi się jednym z najbardziej oczywistych.

Tak więc ja uważam Jezusa za mojego mistrza, uczę się z jego słów mądrości i mocy, poniekąd idę w jego ślady. I wiem, że kiedy będę gotów powiedzieć o sobie, że jestem NA PRAWDĘ DOBRY osiągnę prawdziwą moc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ja religie, nauczycieli duchowych czy innych przewodników porównałbym do łodzi, która jest nam potrzebna do pokonania jakiejś rzeki (czyt. początkowy etap rozwoju). Kiedy ją pokonamy, powinniśmy zostawić tę łódź, bo nie dość że jest ona już nam zbędna, to jeszcze może nam przeszkadzać, a wręcz uniemożliwiać dalszą podróż. Ludzie są na różnym etapie z tego względu, że jedni zaczęli wcześniej inni później. Jedni inkarnowali częściej inni rzadziej. Jedni więc są na początku rzeki, inni w środku, a ostatni są już na brzegu. I nie ma to nic wspólnego z wiekiem w obecnym życiu. Zatem ja w żaden sposób nie potępiam żadnej religii. Wiem bowiem, że jest ona niezbędna ludziom na pewnym poziomie rozwoju duchowego. Dlaczego więc tu o tym piszę? Ano, piszę ponieważ mniemam, że skoro jesteście na forum ezoterycznym, a do tego piszecie, a więc interesujecie się rozwojem duchowym, musicie być już blisko pokonania owej rzeki. Być może jesteście już na brzegu, ale tak przyzwyczailiście się do swojej bezpiecznej łodzi, że nie chcecie jej opuścić, bądź chcecie zabrać ją ze sobą na ląd...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Nie będziesz się zwracać do wywoływaczy duchów ani do wróżbitów. Nie wypytujcie ich, bo staniecie się przez nich nieczystymi. Ja, Pan, jestem Bogiem waszym." (3 Mojż 19:31)

"Niech nie znajdzie się u ciebie taki, który przeprowadza swego syna czy swoją córkę przez ogień, ani wróżbita, ani wieszczbiarz, czy guślarz, ani czarodziej, ani zaklinacz, ani wywoływacz duchów, ani znachor, ani wzywający zmarłych." (5 Mojż 18:10-11)

To są cytaty z Biblii, a nie wymysły księży.Takich fragmentów jest w Starym testamencie dość sporo.

 

Czy jesteś pewna, że nikt nie mieszał przy Biblii? Owszem religia polega na wierze, ale tam gdzie są ludzie zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał namieszać. Inna sprawa taki wywoływacz duchów często pomaga tym, którzy są dręczeni przez złe duchy. Dlaczego wiec kontakt z nimi miałby być zły.

 

Co do utożsamiania się z jedną konkretną religią, nie wiem czy to słuszne podejście. np. kiedyś wierzono w reinkarnacje... potem stwierdzono, że już jej nie uznają. Więc taki człowiek miał z dnia na dzień zmienić wpajany przez całe życie swój pogląd na świat bo kościół tak ogłosił. Dla mnie to jest ślepe. Należy poszukiwać prawdy, tym bardziej że nie ma idealnej religii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dla mnie sprawa jest prosta.chrześcijaństwo zabrania-ktoś jest chrześcijaninem dostosowuje się do zasad i dogmatów religijnych

Nie powinnaś zamiennie i zupełnie dowolnie używać na przemian terminów katolicyzm, chrześcijaństwo. To co kościół taki czy inny ma na ten temat do powiedzenia to sprawa kościoła. Można być chrześcijaninem i bez kościoła.

Są tradycje ezoterycznego chrześcijaństwa takie jak antropozofia czy różokrzyż i nie opierają się one na dogmatach lecz na własnym rozwoju i poznaniu świata duchowego. Kościół tego tak zaciekle zabrania, bo lubi mieć władzę nad duszami. Kościół twierdząc, że rozwój duchowy czy medytacja to grzech zabiera ludziom wolność, czyni ich niewolnikami dogmatów. I to jest zbrodnia! Bo prawdziwym chrześcijaninem można zostać tylko w wolności, z wolności własnego wyboru. A żeby mieć taki wybór trzeba mieć wiedzę o tym kim jest człowiek jako istota duchowa. Nauki kościoła w tym zakresie są dość infantylne.

Dodatkowo u podstaw katolicyzmu leży wiedza ezoteryczna, z niej się wzięły chociażby sakramenty. Więc odcinanie się od ezoteryki to czysta głupota i hipokryzja, ... a może sposób na utrzymanie tej wiedzy tylko dla siebie. Możesz być pewna, że w kościele jest dużo ezoteryki, nawet jeśli kościół się nie chce do tego przyznać.

 

czyli nie sięga do tego, co zakazane.Samo wyspowiadanie nic nie da, jeśli człowiek zakłada,ze będzie dalej grzeszył.Jego spowiedź w tym momencie jest nieważna.Jeśli przyjmuję jakąś religię to z wszystkimi jej regułami i dogmatami, a jeśli coś mi się nie podoba to nie mam prawa nazywać siebie katolikiem.Jezus powiedział"Bądź zimny albo gorący".Potępił "letnich".nie mogę sobie wybrać-to mi odpowiada, wiec respektuje, a tamto nie, wiec nie będę tego przestrzegać.to czysta hipokryzja.

 

W sumie podzielam ten pogląd, chociaż jeśli ktoś ma potrzebę chodzenia do kościoła i zajmowania się ezoteryką to jego sprawa. Akurat Bóg nie jest własnością kościoła.

Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy chce się być tylko katolikiem czy chrześcijaninem i co tak naprawdę znaczy chrześcijaństwo. Zapewniam, że ezoteryka chrześcijańska daje bardzo głębokie odpowiedzi na to pytanie.

Jeśli kogoś to interesuje może sobie poczytać:

http://www.rsarchive.org/Lectures/index.php?q=All

 

P.S. Piszesz, że jesteś agnostykiem, a medytujesz i masz w avatarze obraz człowieka z czakrami, których rozwój umożliwia wyższe poznanie.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Agnostycyzm

Może poznanie człowieka jest w jakiś sposób ograniczone, przynajmniej w kwestii Boga, ale jeśli chodzi o poznanie świata duchowego, to wiesz, niektórzy sobie z tym nieźle radzą. :) Tak samo jeśli chodzi o poznanie istoty rzeczy. Poznanie istoty rzeczy wymaga wyższego, duchowego poznania.

Odsyłam do "Filozofia wolności" Rudolfa Steinera, gdzie bardzo obszernie pisze o ludzkim poznaniu.

Edytowane przez aron
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po prostu nie wierzę w żadne osobowe bóstwo.

A wierzysz w jakieś nieosobowe bóstwo? Nie jestem filozofem i nie wgłębiałem się w definicję agnostycyzmu, tylko tak sobie myślę, że każda istota duchowa jest osobowa. Znasz jakieś istoty nieosobowe? Jak nie ma osoby to nie ma istoty. To chyba logiczne. Znasz chrześcijańską hierarchię duchową Pseudo-Dionysius the Areopagite

Christian angelic hierarchy - Wikipedia, the free encyclopedia

Wszystkie te istoty są osobowe. Bóg to istota, która jest na szczycie tej hierarchii. Skoro jest istotą to jest osobowa.

Chociaż nie jestem ekspertem od Boga. :) To tylko moja logika.

Jak coś nieosobowego mogłoby mieć inteligencję?

 

Edit:

Ok. Czytałem o rożnych inteligentnych, a sztucznych, czyli nieosobowych bytach astralnych, które niby są inteligentne. Podobno nawet można takie stworzyć przy pomocy magii, ale to i tak nie ma to związku z powyższym tematem i nie dotyczy wyższych hierarchii, a tym samym Boga stwórcy.

Edytowane przez aron
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva
A wierzysz w jakieś nieosobowe bóstwo? Nie jestem filozofem i nie wgłębiałem się w definicję agnostycyzmu, tylko tak sobie myślę, że każda istota duchowa jest osobowa. Znasz jakieś istoty nieosobowe? Jak nie ma osoby to nie ma istoty. To chyba logiczne.

Logika to coś typowego dla umysłu, ale jak wiadomo ludzki umysł jest ograniczony, choćby nie potrafi pojąć nieskończoności, jakby w wyobraźni daleko nie sięgnąć zawsze coś będzie dalej. To tylko ograniczoność naszego umysłu każe nam sądzić, że Bóg musi być istotą. Są lepsze instrumenty poznawcze jak chociażby intuicja. Może samo życie jest tym, co niektórzy nazywają Bogiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może samo życie jest tym, co niektórzy nazywają Bogiem.

Życie jest terminem odnoszącym się do świata materialnego i może jeszcze eterycznego. W świecie duchowym taki podział nie istnieje, bo nie ma śmierci, ani sił świata eterycznego, które stanowią podstawę dla tego co nazywamy siłami życiowymi. Ja nikomu nie narzucam swojego pojmowania Boga, czyli dla mnie istoty, która stworzyła ten świat, ale nazywanie życia Bogiem wynika moim zdaniem z niezrozumienia tego czym jest życie, a tym bardziej z nierozumienia tego czym jest świat duchowy i duch człowiek - jaźń, człowiek jako istota duchowa.

To tylko ograniczoność naszego umysłu każe nam sądzić, że Bóg musi być istotą.

Można to odwrócić i napisać, że to tylko ograniczoność czyjegoś umysłu każe mu sądzić, że Bóg nie musi być istotą. Jeśli ktoś twierdzi, że nie istota, czyli nie duch stworzył istotę, ducha to nie wiem w jaki sposób to sobie argumentuje.

To tak jakby twierdzić, że duch wziął się z materii i że to ludzki umysł stworzył Boga. Idąc tym torem trzeba by stwierdzić, że to umysł stworzył umysł, czyli sam siebie, co jest oczywistym nonsensem. To tak jakby twierdzić, że możesz sam siebie wyciągnąć z bagna ciągnąc się za swoje własne włosy.

Tylko istota duchowa może stworzyć istotę duchową.

 

1 Na początku było Słowo

a Słowo było u Boga,

i Bogiem było Słowo.

 

2 Ono było na początku u Boga.

 

3 Wszystko przez Nie się stało,

a bez Niego nic się nie stało,

co się stało.

 

4 [JK] W Nim było życie.

a życie było światłością ludzi,

 

5 [JK, JK] a światłość w ciemności świeci

i ciemność jej nie ogarnęła

 

Tobie również polecam lekturę "Filozofii wolności" Rudolfa Steinera, wyd. Spektrum. On tam wyjaśnia w jaki sposób właśnie myślenie (a logika to właśnie myślenie zgodne z naturą rzeczy), jest nam w stanie dać poznanie świata i jaka jest relacja intuicji do myślenia. Bez intuicji nie było by myślenia. Jeśli piszesz o intuicji to odsyłam też do innej jego książki "Wiedza tajemna w zarysie" wyd. Genesis gdzie opisuje wyższe stopnie poznania oraz powstanie świata i ewolucję duchową ziemi w relacji do chrześcijańskiej hierarchii istot duchowych.

Antropozofia, Ezoteryka, Rudolf Steiner - Wydawnictwo Genesis OnLine - Książki - antropozofia, ezoteryka - człowiek

Edytowane przez aron
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Wszelkie rozważania na temat Boga to rozważania umysłu, a umysł to narzędzie ego, a ego stoi w opozycji do Boga, więc dla ego nie na rękę jest poznanie Boga, bo w chwili gdy zrozumiesz istotę Boga ego umrze. Najlepszym narzędziem do poznania natury Boga jest medytacja. Zdarzyło mi się parę razy osiągnąć taki stan, że zrozumiałem istotę istnienia, ale wychodząc z tego stanu to zrozumienie znika, bo wtedy kontrolę przejmuje umysł, to co w trakcie medytacji było oczywiste znika bo umysł tego nie pojmuje. Umysł i myślenie to zbyt prymitywne narzędzie jeśli je porównam z tym, co zrozumiałem przez medytację, jednak to było tylko chwilowe olśnienie, ostatni raz pół roku temu i żałuję, że nie mogę ostatnio osiągnąć takich efektów jak kiedyś. Co do Rudolfa Steinera, to przeczytałem dwie albo trzy jego książki, ale jakoś do mnie nie przemówiły, ale lektura na pewno godna polecenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepszym narzędziem do poznania natury Boga jest medytacja.

Z tym się całkowicie zgadzam. W moim mniemaniu nie dyskwalifikuje to jednak logicznego myślenia tam gdzie jego zastosowanie jest wystarczające i uprawnione. Agnostycyzm to w końcu też coś co wymyślił umysł i to dlatego, że ten umysł nie znał wyższych metod poznania, jak chociażby wspomniana przez ciebie intuicja. Agnostycyzm dla mnie jest nielogiczny, w tym sensie, że wynika z błędu w myśleniu, dość powszechnym zresztą, a polegającym na założeniu, że jak ja czegoś nie jestem w stanie poznać to inni też nie są w stanie tego poznać. Ja nie twierdzę, że jestem obecnie w stanie poznać czym jest Bóg, ale nie twierdzę też, że jest to nie możliwe, na jakimś tam etapie rozwoju, czy też że inni nie są w stanie tego dokonać.

 

Tak na marginesie naszła mnie pewna refleksja:

Kiedy się na drodze dyskusji uzyskuje wzajemne zrozumienie i przeżywa wspólnie tą samą ideę - to łączy. Ale druga strona medalu jest taka, że niezrozumienie dzieli.

Wniosek: dobrze byłoby, gdyby religia była bardziej otwarta na ezoterykę, medytację, czy chociażby na samą dyskusję o nich, a nie z góry zakładała, że poznanie jest grzechem. To by łączyło osoby religijne i szukające poznania.

Edytowane przez aron
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

W sumie istnieje odmiana jogi, joga mądrości, dźnanajoga, to zdobywanie wiedzy duchowej, co ma doprowadzić do wyzwolenia, do oświecenia, ale wydaje mi się, że dopiero w chwili oświecenia zrozumiemy istotę Boga, wcześniej możemy mieć jedynie przebłyski czystej świadomości co w sumie jest podobne do efektów, jakie można uzyskać czasami podczas medytacji. Zauważyłem, że czytanie książek oświeconych mistrzów daje niezłe efekty, tyle że trzeba uważać, by zdobyta wiedza nie była wykorzystywana do wzmocnienia pozycji ego, kiedy zaczynamy się czuć mądrzejsi od innych. Co do religii, to dopóki będzie wykorzystywana do zdobywania korzyści materialnych nie będzie żadnego porozumienia, będzie walka o wpływy i dominację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnostyk nie zajmuje się tym, co potrafią poznać inni.

A jednak się zajmuje. Bo to ogólny pogląd na temat mozliwości ludzkiego poznania, a nie czyjegoś poznania konkretnie. Nazywając się agnostykiem, oświadczasz, że podzielasz ten pogląd.

Agnostycyzm

"Agnostycyzm filozoficzny to pogląd odnoszący się do ludzkiego poznania. Głosi on, że ludzkie poznanie jest ograniczone i nie dostarcza wiedzy o rzeczywistości lub nie możemy zweryfikować jej prawdziwości."

 

Nazywając się agnostykiem, określasz się jako osobę, która twierdzi co najmniej, że "ludzkie poznanie jest ograniczone i nie dostarcza wiedzy o rzeczywistości lub nie możemy zweryfikować jej prawdziwości."

 

To JA nie poznałam boga,

To dlaczego piszesz:

Jedyny bóg, którego poznałam...

 

Wśród agnostyków znajdziesz ludzi różniących się podejściem do spraw duchowych

To prawda, ale to co ich łączy to twierdzenie, że ludzkie poznanie "jest ograniczone i nie dostarcza wiedzy o rzeczywistości lub nie możemy zweryfikować jej prawdziwości".

 

Moim zdaniem myślisz bardzo niekonsekwentnie. Kiedy być powiedziała: "ja nie potrafię poznać boga" to wierzę, że byłaby to prawda i nie byłoby się do czego przyczepić ( w sensie filozoficznym :)), ale kiedy mówisz, że jesteś agnostykiem, to znaczy, że utożsamiasz się z tym poglądem na poznanie. To tak jak byś mówiła, że poznanie rzeczywistości jest niemożliwe, co za tym idzie jest to ogólny pogląd na temat zdolności poznawczych człowieka jako gatunku, a nie tylko opisujące ciebie.

 

To taka sama kwestia jak to czy katolik, który zajmuje się ezoteryką i medytacją jest nadal katolikiem, czy tylko błędnie się tak określa. Bo to czym jest katolicyzm jest przecież zdefiniowane przez Watykan. No chyba, że można być pół-katolikiem, lub ćwierć-agnostykiem :)

 

Napisałaś wcześniej:

Swoisty szok przeżyłam wchodząc na to forum i widząc tyle osób, które deklarują się jako katolicy.W jednym z wątków zadałam pytanie:co Wy tu robicie?Wasza religia stanowczo przeciwstawia się ezoteryce.

 

Jak dla mnie twoje określenia twojego światopoglądu nie wpisują się ani w ogólną definicję agnostycyzmu, ani w te dodatkowe jak Teizm agnostyczny, Ateizm agnostyczny, czy Ignostycyzm.

 

Ja bardziej optymistycznie twierdzę, że jak coś istnieje, lub przynajmniej wierzymy, że może istnieć to również jest możliwe tego poznanie kiedy się z tym spotkamy, wejdziemy w kontakt poznawczy. To czy w danym momencie mamy odpowiednie środki poznawcze to już inna kwestia. Przecież jak coś istnieje to nie jest niepoznawalne przez czystą złośliwość :). W istocie rzeczy nie tkwi niepoznawalność jako cecha immanentna.

 

Cały agnostycyzm jest dla mnie pozbawiony sensu, co właśnie udowodniłem, ale można i tak :)

Edytowane przez aron
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...