Skocz do zawartości

rozmowa o ścieżce duchowej


anita1976

Rekomendowane odpowiedzi

Taki wywiad opublikowano:

interesuje mnie opinia kogoś kompetentnego, szczególnie odnośnie opisu dalszych etapów tej drogi.

 

Witam czytelników. Poniżej interesująca rozmowa o Bogu, duchowej ścieżce, religii, nieograniczonym domu i wielu ciekawych aspektach duchowości :

 

autor: link niezgodny z regulaminem

 

1. Pytanie: dzięki, że zgodziłeś się porozmawiać o twoim hobby, o zajmowaniu się duchem.

 

Odpowiedz: To raczej złe słowo. Hobby to było w dzieciństwie, teraz to religia, to życie a nie hobby. Zresztą hobby to raczej kojarzy mi się z kupowaniem i sklejaniem modeli samolotów w składnicy harcerskiej. Też się cieszę. Jakiś czas temu uznawałem, że mało kogo to może zainteresować. Teraz to zmieniło się, bo wszystko nabrało kształtu.

 

2. Pytanie: A co się zmieniło?

Odpowiedź: Uznałem, że teraz mogę zainspirować do wysiłków opowiadając o owocach pracy. Zresztą tak zaplanowałem, że, w naszej rozmowie skupię się na spektakularnych momentach życia w duchu i drogi duchowej. Nie będę mówił o wysiłkach, a i tak między wierszami każdy wyczyta, że trzeba trochę popracować, aby zmienić swoje życie. Ale okazało się, że rzeczywiście można... Celem rozmowy jest zachęcenie do zmieniania swojego życia...

 

3. Pytanie: Czym jest dla Ciebie duchowość?

 

Odpowiedz: Duchowość to światło, które zapala się w życiu, gdy wokół panuje mrok. Kiedyś żyłem jak ślepiec błąkając się po omacku, nabijając się wciąż na kolce, wywracając się. Duchowość pozwala zobaczyć świat inaczej i zrozumieć mechanizmy, które rządzą losem człowieka i światem wokół. Pozwala stać się ponownie szczęśliwym, pokochać ponownie czasami już znienawidzone życie. Z czasem - w miarę rozwoju - okazuje się jednak, że to coś więcej. Okazuje się, że duchowość oświetliła ścieżkę, która jest powrotną drogą do nieograniczonego domu i do Boga.

 

4 .Pytanie: Jak rozpocząć zajmowanie się duchowością na poważnie?

 

Odpowiedz: Poważne postanowienie dojrzeje w nas, w końcu przyjdzie. To proces. Jeśli nie przyjdzie to znaczy, że nie jest to w naszej fortunie. Być może doskwierający ciężar życia, ból i niegodzenie się z nim, zwątpienie, tęsknota, chęć odmiany, przypomnienie sobie zapomnianych marzeń, pragnienie szczęścia, poszukiwanie miłości lub ideału nakieruje nas na tę drogę. Jeśli dojdziesz do momentu, w którym myślisz, że albo coś zmienię albo umrę to na pewno jest dobry moment.

Jeśli masz poważne zamiary to konieczne jest wzięcie samo-zwierzchnictwa nad życiem. To pojęcie będzie z czasem ulegać modyfikacji. Nie będę ściemniał, konieczna jest zmiana stylu życia, zmiana diety, rozkładu dnia, celibat, zmiana sposobu myślenia i zmiana emocji, powrót do moralności. To też jest proces rozciągnięty w czasie, ale to pomaga utwierdzić się w zamiarach.

Dla osoby zdeterminowanej to łatwe, dla niegotowej może okazać się zbyt ciężkie. I znów wracamy do pierwszych zdań, że być może to nie jest w fortunie. Jednak czytając dalszy ciąg naszej rozmowy kilkoro czytelników może dojść do wniosku, że warto próbować, że życie, które prowadzą do tej pory jest drogą donikąd.

Oczywiście ważne jest znalezienie ścieżki, swojego duchowego Ojca, Mistrza. Mistrzami byli twórcy religii. Każdy twórca religii opiekuje się swoimi uczniami, swoim dziełem, ale ważne jest, aby to była ścieżka żywa i żeby Mistrzowie byli aktywni. Bez działań Mistrza, czy też Mistrzów każda ścieżka staje się powoli ścieżką czcicieli (dewotów) i pogrąża się w obrzędach i ślepej wierze. Ok., na ścieżce czcicieli też mogą być osiągnięcia duchowe, ale dla mnie ważne jest zrozumienie. Trzeba samemu doświadczać, zrozumieć, a nie ślepo wierzyć. To może być zrealizowane jedynie z działającym Nauczycielem.

Dodam, że nie jest moją intencją nawracanie nikogo więc nie będę nikomu wskazywać drogi, ale chciałbym czytelnika zainspirować do powstania, do działania i poszukiwań. Celowo używam określeń Mistrz, Ojciec, Nauczyciel, Przewodnik, żeby nie wskazywać ścieżki, ale pokazać jak wygląda droga.

 

5. Pytanie: Jak to realnie się robi? Jak wkroczyć na duchową ścieżkę? Czy może też używa się jakiś sztuczek, technik?

 

Odpowiedz: Żeby było jasne. Ja też jakiś czas temu byłem osobą nie do końca rozumiejącą te kwestie. Nie wiedziałem jak zabrać się za temat, nie byłem pewien, czy nie zmarnuję swojego czasu. Powtarzałem zasłyszane, przeczytane komunały o religii, o duchowości. Teraz , ponieważ przeszedłem pewien praktyczny etap patrzę na to inaczej, czytelnik też woli czytać wypowiedzi praktyka, który sam doświadcza, a nie teoretyka.

Należy wytworzyć czysty, uczciwy, szczery i pełen szacunku związek z Mistrzem/Ojcem duchowym, który powinien z czasem przeobrazić się w czystą miłość. Żeby nawiązać taki związek konieczna jest wiedza o jego formie, imieniu, miejscu i czasie, żeby trafnie zaadresować myśli, a z czasem uczucia. Tu rzeczywiście powinno być wprowadzenie dla kandydata, żeby było rozpoznanie.

A w kwestii sposobu nawiązywania związku miłości, jak by to dziwnie nie brzmiało to w sumie są dwa warunki. Pierwsza to adoracja, kontemplacja, modlitwa, medytacja, refleksja ( ja to określam pamiętaniem) Mistrza/Ojca duchowego. Chodzi o wytworzenie nici subtelnego połączenia pomiędzy mną, a Mistrzem/Ojcem duchowym. Jest to praca umysłem, a później też sercem i jest to wysiłek. Ma to być związek Ojca i Syna, a więc nie ma mowy o błaganiu, proszeniu, żebraniu, mantrowaniu itd...

Druga to sposób życia, określony przez Mistrza/Ojca sposób postępowania w myślach, słowach, czynach i związkach. Ktoś to nazwie przykazaniami, życiem zgodnym z zasadami Ewangelii, szariatem, szrimatem. Ja to określam jako nieprzekraczanie linii kodeksu zachowania. Chodzi o stopniowe stawanie się czystym, moralnym człowiekiem z dobrym charakterem. Bez uczciwej pracy nad sobą i pamiętaniem Ojca, duchowy Ojciec lub dedykowany Mistrz nie zacznie nam pomagać w nauce. To nie jest łatwe, bo de facto zatrzymujesz się i zawracasz z drogi, którą kroczy praktycznie cały świat, cała ludzkość i stajesz w opozycji do nich.

Jeżeli te sytuacje będą prawidłowo wykonywane, prawidłowe rozpoznanie i pamiętanie jak najczęściej, a „kodeks zachowania” przestrzegany stale - to ruszyłeś w drogę. Wadą tej podróży jest to , że jak na standardy europejskie trwa długo , ale sygnały od Nauczyciela powinny zacząć docierać wkrótce.

Dla świeżego czytelnika dochodzi jeszcze – wiara. Potrzebna jest wiara, potem dokładne rozpoznanie celu, samo-zwierzchnictwo i wysiłek.

 

6. Pytanie: Jakie na przykład sygnały, jak to wygląda?

 

Odpowiedz: Sygnałów dostajesz wiele. Medytujesz, eksperymentujesz i obserwujesz reakcje – siebie, otoczenie, swoje myśli, sny, widzenie boczne, podprogowe itd... Na przykład: Ja czytuję lekcje, pisma religijne i szukam w nich inspiracji, czy nawet bezpośrednio technik. W jednym z pism przeczytałem takie zdanie: „Zaproś Boga do swojego serca, a Bóg na pewno przyjmie twoje zaproszenie, ale jest jeden warunek, twoje serce musi być czyste”. W innym miejscu Bóg zapewnia, że: „gdy będziemy mieć Boga w sercu to on również będzie mieć nas w sercu”.

Tak po zastanowieniu okazuje się, że nie jest to prosta sprawa, bo gdy zaczynasz myśleć o czystości swojego serca to okazuje się, że nie zawsze jest czyste. Zaczynasz pracować nad sumieniem, uczciwym sercem, rozliczasz się z przeszłością, postawami, związkami, relacjami, czynami, itd... i z czasem twoja sytuacja zmienia się tak diametralnie, że pewnego poranka budzisz się i czujesz, że otacza cię miłość tak gęsta, że mógłbyś ją jeść łyżkami, a przez twoje serce płynie przyjemny wiatr przy każdym oddechu. To nie będzie tak, że to będzie znienacka. Będziesz czuć już wcześniej, że to się przybliża. I jak nastąpi przebicie to odczujecie bardzo wyraźnie. Dodam, że przyjście miało miejsce w głowie, ale przebicie odczułem na klatce piersiowej. Teozof, mnich ze wschodu powiedziałby, że otworzył mi się czakram serca.

Ale idąc dalej. W religijnych pismach różnych ścieżek są odwołania do „kochania Boga każdym oddechem”. Trudno sobie wyobrazić kochanie oddechem do momentu, w którym nie będzie przebicia. Od tego momentu, gdy zaczniesz czuć przyjemny powiew miłości w sercu jest inaczej.

Ja zdecydowałem się na słanie moich oddechów ( z uczciwymi uczuciami z serca) do Boga ponownie zainspirowany starą lekturą, że „w sercu jest złoty sznur i należy połączyć go z Bogiem”. Tu jest ważny moment, bo obowiązek połączenie serc spoczywa na nas i to jest nasz wysiłek.

Próbowałem, próbowałem i po jakimś czasie gdzieś w rozumie pojawiło się uświadomienie, że będzie dobrze i rozpocząłem pracować nad dwutorowym pamiętaniem, modlitwą. Pamiętałem (modliłem się, medytowałem) z serca i z głowy i to przyniosło znaczne przyśpieszenie postępu.

Kolejnym doświadczeniem jest praktykowanie spotkania serc... Jeszcze w późniejszym okresie pojawiło się dużo więcej doświadczeń wynikających z pracy nad sercem. Np. mało kto wie, że z serca potrafi potrafią płynąc przekazy, które dają możliwość osobistych, głębokich spotkań i rozmów serc... Takie spotkania serc dają możliwość automatycznego napełniania się siłą i potęgami. W miłości łatwiej składa się ofiarę właśnie z powodu miłości. Łatwiej poświęcać słabości, odmawiać sobie i pokonać występki i wady.

Mało też kto wie, że Ojciec wytwarza z tych wszystkich lin miłości i uczuć oddania religijnego tron, na którym zasiada, a my bujamy się na huśtawce szczęścia uwieszeni po drugiej stronie. Tron czcicieli i tron wiedzy jest odrębny. Do tronu powrócę jeszcze w dalszych wyjaśnieniach. Teraz wydaje mi się, że badanie aspektów związanych z sercem jest nieograniczone. Identycznie można rozmyślać na temat trzech rodzajów postaw religijnych: wiedzy, czczenia i braku zainteresowania. To są jednak uświadomienia późniejsze. Wróćmy do eksperymentów i sygnałów, które należy obserwować...

 

7. Pytanie: No właśnie, jakie jeszcze sygnały, i co było dalej?

 

Odpowiedz: Dalej oddech uczuć płynących z serca zmienił się dęcie. Następowało oczyszczanie ciał, pootwierały się podstawowe ośrodki na szyi, głowie. Płatki otwartej korony pulsują, buzują na całej głowie, ciemiączko mocno bije cały system ośrodków, na czole pulsuje. Zdarzyło mi się wyjść z ciała, ale w sposób niekontrolowany, więc po chwili wpadłem w ciało z powrotem. Widzę w widzeniu bocznym świecącą konstrukcję nad moją głową. To kolejny ośrodek, już poza ciałem. Nazywam to ósmą nocą. Zresztą w ogóle widzę dużo więcej, kolory, cały świat, który nazywam subtelnym.

Wszystko przyspieszyło. Zainteresowanie religią, duchowością trwało u mnie wiele lat, ale na zasadzie powtarzania komunałów, a nie wdrażania w życie. Od momentu, gdy zdecydowanie zdecydowałem się porzucić stare życie do otwarcia serca minęło ponad dwa lata codziennych wysiłków, ale już od otwarcia serca do czucia bicia ciemiączka i podskakiwania płatków na głowie już tylko 8 miesięcy.

Podczas kolejnych tygodni wyczuwa się, że pomimo buzowania całej korony krawędź korony obraca się w swoim tempie i że można nią świadomie obracać. To linia korony cierniowej u Jezusa, czy linia osnowy turbanu, gdzie indziej dysk...

Zaraz po tym jak świadomie zacząłem obracać krawędzią okazuje się, że ośrodki na ciele, na dłoniach i stopach pulsują. Pulsują inne mniejsze i większe ośrodki na ciele, zaczyna się inaczej patrzeć na swoje ciało. Na razie na sucho, po prostu czuje się połączenia i pulsowanie.

Wszystko to motywuje , ale też nie wpływa poważniej na poprawienie jakości życia. Dalej czułem przez co w poprzednim okresie życia przeszedłem, jakieś formy bólu, mentalne powroty do przeszłości nie opuszczały mnie, do pewnego momentu...

 

8. Pytanie: Co to była za sytuacja?

 

Odpowiedź: Pewnego dnia poszedłem do kaplicy. U mnie to pusty pokój wygodnym krzesłem – służący jedynie do medytacji. I gdy tak siedziałem pogrążony w swojej pracy nad wytwarzaniem związku, przeszedłem z duchowych rozmów do pamiętania z serca i głowy, to znienacka w pomieszczeniu pojawia się biały Płomień. Owalna rombowata struktura, ok 30x40 cm, 1,2 nad ziemią, metr ode mnie z kilkoma białymi, przeplatającymi się językami ognia. Poruszyła się w lewo, w prawo po około 40-50 cm w każdą ze stron. A ja sobie wtedy przypomniałem starą sentencję z jednej lekcji religijnej, w której autor tłumaczył jaka jest różnica pomiędzy tymi, którzy będą królami, a tymi którzy będą sługami. Wg autora różnica jest taka, że pierwsi skoczą w Płomień, a drudzy będą zawsze wahać się, zastanawiać i przyglądać.

No więc jak sobie to przypomniałem to skoczyłem w Płomień, ten zniknął , a ja nie zająłem się ogniem, bo mówimy oczywiście o doświadczeniu duchowym. Może jedynie ramiona i jedna ręka podskoczyły mi w sposób niekontrolowany. W kwestii technicznej dodam, że nie wstałem i nie ganiałem Płomienia swoją głową po pokoju, a skoncentrowałem się na nim i wessałem się w niego tak jakby on był magnesem. Tu rzeczywiście zastosowałem technikę.

Byłem poruszony takim doświadczaniem, nie spodziewałem się go i nie wiedziałem jak je rozumieć, co będzie dalej. Do tej pory te wszystkie religijne teksty, które wcześniej czytałem nie układały się w żadną całość i nie miałem pojęcia co będzie. Zrozumienie przyszło po jakimś czasie dopiero. Dodam, że po kolejnej nocy nie było szczęśliwszej osoby niż ja w mojej okolicy. Nie, że wiedziałem coś więcej, ale całe noszone wewnątrz mnie cierpienie, ból, ciężar odeszły. Tzn. przyczyny dalej były, ale już nie odczuwałem cierpienia, już się nim nie przejmowałem. Napięcie, stres – nie było ich. Różne ciężkie sytuacje, które do tej pory nurtowały moje życie przestały być problemem jak za dotknięciem magicznej różdżki.

Poszukując informacji odnalazłem opisy takiej sytuacji, która się nazywa Śmierć za Życia. Tak jak pali się ciała zmarłych moje ciało pochłonął duchowy ogień. Śmierć za życia następuje wtedy, gdy uda się wspiąć na opisywany wcześniej tron serc. Technicznie rzecz ujmując poprzez intensywne pamiętanie z serca lina ulegała skróceniu, aż do wspięcia się na tron, mechanizm zadziałał niczym kołowrotek lub wyciągarka. Nie rozumiejąc jeszcze wszystkiego wiedziałem, że jeżeli będę czynił intensywne wysiłki w ten sam sposób to będzie jakaś nieznana mi jeszcze kontynuacja.

 

9. Pytanie: Co było dalej?

 

Dalej są Narodziny... Po śmierci za życia wzrasta zapał i entuzjazm do dalszych wysiłków. Po pierwsze, było to przeżycie mocne, biblijno - podobne, więc motywujące. Po drugie rzeczywiście zaczynasz odczuwać, że stare życie, w którym dotychczas jakby płonąłem na stosie, w którym tonąłem i grzązłem - odeszło.

Mija około 40 dni i rozpoczął się kolejny etap. Dodam, że każde z przejść opisuję bardzo ogólnie. Tak naprawdę to się dzieje na kilku i więcej płaszczyznach. Ale teraz chciałbym w łatwej formie opisać je dla nie wprowadzonego czytelnika.

 

10. Ale na jakich płaszczyznach, wymień chociaż jedną...?

 

Odpowiedź: Kiedyś myślałem o sobie w kategoriach drapieżnika - na wielu polach. Wiedziałem, że świat jest dla twardych i tylko tacy przetrwają. Krocząc poprzez te poniżej opisane wtajemniczenia wciąż mocno odczuwam taką płaszczyznę , że z kolca zmieniam się stopniowo w pąk, a potem w kwiat. Ale te opisy zamulą z założenia lajtową rozmowę.

 

11. Ok, to powróćmy do narodzin...

 

Odpowiedź: Pewnej nocy miałem taki szczególny sen: Idę ścieżką, poprzez krzewy po obydwu jej stronach i widzę przede mną - w poprzek drogi - zamkniętą bramę. Zwykła prosta brama z desek i drągów, ale nie mogę przez nią przejść. Postanawiam się wspiąć na ścianę obok wrót i przejść przez nią tak aby przeskoczyć na drugą stronę. Rozpoczynam wspinaczkę. W tym momencie brama sama otwiera się szeroko. Zeskakuję z powrotem na dół i dostrzegam, że za tą bramą nie ma przejścia, a jest lita wysoka i gładka bazaltowa skała, całkowicie uniemożliwiająca przejście. Nie wiem przez moment jak ją pokonać. Cały czas jestem wesoły i zadowolony - to był miły sen. Przychodzi mi do głowy, że przejdę po prostu bezpośrednio przez skałę. Ruszam i przez chwilkę szedłem prze nią, a po wyjściu ukazał mi się dziedziniec jednej ze świątyń, którą znam i do której zdarzało mi się przyjeżdżać. Wygląda odrobinę inaczej niż w realnym życiu, architektonicznie identyczna lecz w śnie jest przyozdobiona flagami i tkaninami. Taka chyba odrobinę bardziej festyniarska – wydawało mi się. Pomyślałem, że przecież ja nie chcę iść tutaj, nie chcę do niej wchodzić..., że ja chcę iść do Domu, do Boga – tam zmierzam.

W tym momencie nad moją głową otworzyła się okrągła brama, w którą praktycznie zostałem wessany poza moją kontrolą. Pełne zaskoczenie, budzę się i otwieram oczy. Dziwny sen, na tyle mocny, poruszający i wyraźny, że opisałem go w swoim dzienniku.

Tego samego dnia byłem umówiony ze znajomymi na kolejną z cyklu cotygodniowych medytacji wieczornych, od 17 do 19. Na fali entuzjazmu siedzę już od 13. Ale pomimo tego, że siedzę w kaplicy to równolegle, w tym samym czasie widzę subtelne, delikatne, świetliste zarysy świątyni i dziedzińca z porannego snu. Mogę rozmawiać z innymi fizycznie, a po rozmowie na powrót siadam i widzę subtelnie dziedziniec. Widzę dwa światy równoległe, fizyczny i subtelny. Gdy przychodzi czas rozpoczęcia medytacji to wchodzę i pogrążam się w subtelny świat, w świetliste kontury, który po chwili staje się wizją w momencie w którym cała sytuacja nabiera swojej dynamiki.

Opis wizji: Wychodzę na dziedziniec i staję przy stole, takiej podłużnej ławie. Niedługa, drewniana, po 4 miejsca po każdej ze stron i jednym miejscu na szczycie. Pojawia się dwóch Mistrzów. To osoby, które żyją jeszcze. Oni nota bene zamieszkują przy opisywanej świątyni. Są tutaj - w tej wizji - w formie subtelnej, biało - świetlistej, rozpoznaję ich, znam ich z fizycznego życia. To osoby, których lekcji słuchałem wielokrotnie. Można powiedzieć, duchowi eksperci - mądre głowy. Siadają przy ławie. Widzę nie wyraźnie jeszcze kilka innych postaci siedzących głębiej przyglądających się całemu wydarzeniu, jakby widownia. Nie potrafię rozróżnić kto to. Teraz na drugim końcu ławy, po drugiej stronie pojawia się świetlista postać Głównego Mistrza - to osoba dawno zmarła w planie fizycznym, działająca już jedynie w planie subtelnym, duchowym.

Stoimy naprzeciw siebie. Wszystkie moje ośrodki na ciele (czakramy) pulsują i wirują. Wracając do wizji to z góry do mojej głowy schodzi potężny, złoty strumień światła, wchodzi w głowę i wychodzi poprzez serce, rozświetlając całe pomieszczenie. Po chwili czuję wewnętrznie, że mogę usiąść do stołu, siadam. Czuję, że siadam osobiście a jednocześnie widzę z boku, że siadam.

Przez kilka dni jeszcze nie wiedziałem co się stało. Zrozumienie dopiero nadeszło. Zostałem przyjęty do mojego kościoła, narodziłem się jako nowo wtajemniczony do nowego życia w duchu, stałem się członkiem hierarchii, stałem się członkiem rodziny.

W buddyzmie, hinduizmie, islamie, chrześcijaństwie i innych religiach przejście tej bramy, doświadczanie tego wtajemniczenia nazywa się wszędzie identycznie - Narodziny. Pozostałe wtajemniczenia (rozszerzenia świadomości) mają inne nazwy w zależności od ścieżki.

We wszystkich religiach, kultach, czy misteriach istnieją cztery wstępne – podstawowe przejścia przez bramy. Ich opisy znajdujemy w pismach hinduskich, buddyjskich, czy ewangeliach, w których opisane są one w chrześcijańskich symbolach: narodziny, chrzest, przemienienie, ukrzyżowanie. U hindusów nazwane są: narodziny, budowniczy, łabędź i już -nie-łabędź, u buddystów narodziny, powracający jeszcze raz, już nie powracający...

Wejście na ścieżkę u chrześcijan nazwane jest zbawieniem, gdzie indziej wejściem w potok – wkrótce można osiągnąć drugi brzeg. To wtajemniczenie nie oznacza, że zostało się wyniesionym ponad innych, a oznacza to, że ostatecznie zjednoczyłem się ze swoim kościołem, z organizacją.

Od tej pory jest się kimś więcej niż indywidualnym człowiekiem, gdyż stanowi się jednostkę ogromnej siły. To nie tylko zespół ludzi, z których każdy ma do spełnienia swe obowiązki, lecz również zadziwiająca jedność - instrument w ręce Stwórcy i broń, którą On włada. Tutaj nikt nie traci swojej indywidualności lecz wzbogaca się o coś wielokrotnie większego. Jednoczy się z szerszą świadomością. Do tej pory można było poczuć wsparcie Mistrza, teraz dodatkowo czujesz wsparcie płynące z kościoła. Później dochodzi zrozumienie, że w pewnym sensie zaczynasz czuć świadomość Stwórcy.

Otrzymuje się możliwość rozdawania błogosławieństw, czyli rozdawania siły, która można przesłać do każdego jeśli jest to użyteczne. Siła braterstwa będzie płynąć przez narodzonego jeśli już jej na to pozwoli. Oczywiście odpowiedzialność za nie prawidłowe użycie i wykorzystanie siły ponosi narodzony.

Od narodzin kroczenie duchową ścieżką przyspiesza. Rodzisz się w świecie nowym, rozszerza się świadomość, budzą się zdolności. U chrześcijan w obrzędach w tym momencie składa się ślub czystości, posłuszeństwa i ubóstwa. Ja moje śluby złożyłem wcześniej. Zmienia się horoskop, imię, zmieniają się prawa i zasady, np. odnośnie złych uczynków – kara jest większa. Rozwój duchowy przyspiesza tak jakby ktoś nieustannie dodawał zera do jedynki.

 

12. Pytanie: No to jakie jest twoje nowe imię.

 

Odpowiedz: Mówimy o duchowości, a nie o sytuacji, gdy zakonnik na ścieżce czczenia zmienia swoje imię na imię zakonne. W duchowości jest tak, że Mistrz wywoła cię twoją wibracją, błyskiem światła, myślą docierającą. To też zmienia się w czasie.

 

13. Potem był chrzest?

 

Kolejne wtajemniczenie to chrzest. Opis wizji: I dalej pracując nad sobą, nad związkiem z Bogiem po około 70 dniach w podobnych okolicznościach wchodzę w wizję na ten sam dziedziniec. Tym razem przemieszczam się do kolejnej części świątyni. To ta część, w której zazwyczaj w różnych kultach często znajdziesz wieżę, minaret, obelisk, dzwonnicę. Wchodzę na kolejny dziedziniec i rozsiadam się. Widzę świetliste, subtelne postacie Mistrzów. Tutaj dostrzegam, że są też nowi wcześniej nieopisywani. Znam ich historie życia, a część osobiście, jeszcze z planu fizycznego. Wszyscy z nich siedzą wygodnie, aż za wygodnie, są rozwaleni na siedziskach. Jest też jedna osoba w formie sobowtóra eterycznego, wisi powyżej w przestrzeni, w pewnej odległości ode mnie.

Na początku pomyślałem, że zostałem wciągnięty, zaproszony na jakąś uroczystość jako obserwator, a nie uczestnik - ponownie widzę świat fizyczny i subtelny razem - w pewnym momencie zanika rzeczywistość fizyczna i zaczynam widzieć tylko światło - świeci biało złotym światłem. Źródło jest u góry, nade mną, światło spływa z góry. Korona czystości pojawia się na chwilę wokół mojej głowy, całe ciało świeci na złocisto biało. Widzę nad głową zarys części urny, prosta - brzuchowata. Przechyla się i wlewa się we mnie złocista jakby woda, wypełnia mnie. Intuicyjnie składam przysięgę – prostą – „ja jestem Twój, Ty jesteś mój”. W realnej rzeczywistości wszystkie ośrodki energetyczne na moim ciele mocno pracują. Chociaż dla niektórych pewnie istnienie czakramów nie jest realną rzeczywistością, ja traktuję je już jako organy ciała – gdyż pracują one w trybie ciągłym, na bieżąco, w życiu.

W pewnym momencie wstaję, obchodzę wysoką wieżę. Staje przy niej, daję krok do przodu i po chwili jestem nią tak jakbym wpiął się nią i stał się jej częścią. To było takie uczucie jakby poczuł złączenie. Staję się wieżą pamiętania.

Unoszę głowę, patrzę do góry i unoszę się duchem, wysuwam z ciała. Z góry już nie spływa złoto, spływa czyste przezroczyste światło. Wpływam świadomością do góry, nade mną otwiera się okrągła brama. Przekraczam ją i w myślach słyszę głos Mistrza – „Przekroczyłeś Bramy Niebios”.

U chrześcijan powiem, że mnie ochrzczono - duch spłynął i zamieszkał, dla braminów będę budowniczym szałasu, pojawiło się poczucie bezpieczeństwa, szczęście i zaczynam budować chatę, buduję odpowiednie przewodniki. Dla buddysty będę tym, który ma się narodzić jeszcze raz, uczestnik starożytnych greckich misteriów powie, że zdobył złote runo, teozof, że jest w świecie mentalnym, w świecie myśli żywych istot.

I rzeczywiście od tego momentu zaczynam żyć w świecie pomarańczowo złotego światła. Tzn. realnie żyję w świecie fizycznym, ale ile razy sobie usiądę to mogę przenosić się do tego równoległego świata.

 

14. Dalej było przemienienie...?

 

Tak, Przemienienie... Opis wizji: Po jakimś czasie sytuacja powtarza się, po raz kolejny wchodzę w wizję i znów jestem w tej samej świątyni. W trzeciej nawie siadam na ławie obok jednego z Mistrzów w subtelnej, świetlistej formie. Po chwili pojawia się dwóch kolejnych. Po paru chwilach w drzwiach na przeciwko pojawia się Główny Mistrz. Jasny, subtelny, dużo bardziej świetlisty niż przy poprzednich wtajemniczeniach. Wchodzimy i siadamy w pomieszczeniu. Siadamy w kółko, na podłodze. Na środku stoi misa z jedzeniem. Jemy wszyscy z jednej miski, rozmawiamy. Po krótkiej rozmowie następuje chwila uspokojenia i intuicyjnie myślę o bramie na suficie. Podnoszę głowę i widzę otwarte okrągłe wrota. Unoszę się w ich kierunku i wchodzę w przestrzeń za bramą, światło pozostaje pode mną, a nad sobą widzę dużo ciemniejsze niebo. Dostrzegam zieleń, niebieskość i brąz, taki jakby kropkowany , pikselowaty obraz. Słyszę myśl Mistrza, która rozbrzmiewa w moim umyśle: „To jest droga ostateczna”. Wracam na dół do pomieszczenia. W moje serce przychodzi światło z góry, a ja świecę światłem z serca w górę, oddaję je. Pojawiają się myśli, że nie mam już powrotu na ziemię, ale też kolejna – nie chcę mieć.

Krótka przerwa w medytacji i znów siadam... Ponownie wchodzę w subtelną wizję. Mijam wciąż otwarte wrota u góry i wchodzę w tę niebieskawo-zielonkawą otchłań. Robi się mleczno-biało wokół mnie. Krótka przerwa i znów siadam i wchodzę w te sceny. Zastanawiam się, czy to było przejście i co oznacza. Główny Mistrz, który wciąż pozostaje obecny przyciąga mnie do siebie i mówi do mnie, a ja to słyszę w sobie. Mówi mi, że teraz: „Poznam prawdę i zrozumiem przyczyny”.

Medytuję codziennie, ale trzy dni później po tych wydarzeniach i wchodzę w te sceny sprzed trzech dni. Opis wizji: Wchodzę do pomieszczenia trzeciej nawy i ponownie spotykam Głównego Mistrza. Tym razem jest tylko formą świetlistego obłoku – intuicyjnie wiem, że to on. Mówi mi, że teraz idziemy do Mistrza Mistrzów czyli, że zostanę przedstawiony Stwórcy. W pierwszym momencie uznałem, że nie, nie jestem gotów, ale po chwili ogarnął mnie spokój i wszystko samo zaczęło się toczyć... Unosimy się i gdzieś przepływamy. Czuję spływające na mnie światło Stwórcy – z góry. W kwestii odczuć to nie potrafię ich opisać naszym językiem. Brakuje przymiotników: coś jak światłość, świeży zapach, świeżość, czystość, wiosna, prawda, życie, jasność, pobudzenie, radość, orzeźwienie, entuzjazm.... wszystko to czuję jednocześnie w świetle spływającym na mnie. Bardzo mocno to odczułem, uczucia najwyższej klasy. Po prostu osłupiające, niedowierzanie, że można to czuć.

W pewnym momencie wydaje mi się, że Stwórca pyta mnie o to, co bym chciał robić/osiągnąć. Nie słyszę go, jest zbyt subtelny, ale wewnątrz mnie pojawia się potrzeba odpowiedzenia na takie właśnie pytanie, pojawia się potrzeba powiedzenia o tym... Odparłem, że chcę osiągnąć całkowitą czystość i że wiem, że córki czystości, czyli spokój i szczęście pojawią się zaraz po niej. Po chwili dodaję, że chciałbym być wolny, bo brak wolności doskwiera mi bardzo... I tak trwaliśmy w świetlistym połączeniu aż do końca medytacji. Po takich doświadczeniach jeszcze przez dłuższy czas widziałem smugi kryształków, błysków połyskujące nade mną niczym diamenty...

Buddysta powie, że po przejściu tej bramy stajesz się tym, który już nie wraca, kolejne wtajemniczenie będzie w tej samej inkarnacji. Hindus nazwie to wtajemniczenie hamsa- łabędź. I tak jak łabędź odróżni diamenty od kamieni tak wtajemniczony mnich potrafi zrozumieć prawdziwą wartość zjawisk życia dla żyjących istot. W Chrześcijaństwie wtajemniczenie to ma swój symbol w przemienieniu Jezusa, kiedy wszedł na górę i przemienił się przed swoimi uczniami.

 

15. I potem było kolejne przejście.

 

Odpowiedz: Tak... Mija znów jakiś czas. Czynię pełne wysiłki i staram się wykorzystywać każdą wolną chwilę na pracę duchową. Już wiem, że przeszedłem przez trzy bramy, wiem, że przede mną czwarte wrota. We wszystkich religiach czwarte przejście ma podwójny charakter. Wtajemniczenie te ma podwójny aspekt - cierpienie i zwycięstwo. W najbliższej dla naszego czytelnika religii chrześcijańskiej jest to opisane jako ukrzyżowanie. W buddyzmie jako upiorny stan bez fali - awiczi, czyli ósmy krąg gorącego piekła.

W świątyni, do której się przenoszę w subtelnym świecie, w której doznaję tych wszystkich wtajemniczeń pozostaje jedna nawa, co do której czuję, że to może być to miejsce. Prowadzi do niej tunel – korytarz.

Tak jak myślałem, miejsce potwierdziło się. Cztery nawy, cztery dziedzińce - na kształt krzyża albo swastyki.

Opis wizji: Podczas medytacji zarysowały się subtelne kontury świątyni i gdy wizja się zaczęła udałem się z głównego dziedzińca w tym kierunku. W wizji korytarz, stał się dłuższy, mroczny, zamazany, niewyraźny, nieprzyjemny. Czekałem w duchu na jakieś upiorne przeżycie, które będzie mocniejsze od wszystkiego, co do tej pory przeżyłem. Póki co nic się nie stało. Za korytarzem skręciłem w prawo i po przejściu kilkunastu metrów wszedłem do komnaty w której pod ściana siedział Główny Mistrz i jeszcze dwóch Mistrzów. Pośrodku tradycyjnie misa z jedzeniem. Siadam, częstuję się, miło rozmawiamy. Unoszę głowę i widzę otwartą bramę. Unoszę się, ale przed samym przejściem pojawia się w mojej głowie pytająca myśl: A co z moim ukrzyżowaniem, co z upiornym stanem, co z moim awiczi? Pada usłyszana wewnątrz mnie odpowiedź Mistrza: Ukrzyżowanie już doświadczyłeś. Intuicyjnie wiem o czym mówi Mistrz. Mówi o moim wcześniejszym życiu, przed rozpoczęciem życia w duchu. Unoszę się wyżej, przekraczam bramę i w tym momencie w moich myślach słyszę ponownie głos Głównego Mistrza i padają słowa: Już nigdy nie będziesz sam.

Hindus to przejście nazwie poza hamza (już nie łabądź), w chrześcijańskiej symbolice to wtajemniczenie ma swój symbol w cierpieniu Jezusa, w ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu.

 

16. Pytanie: I co było dalej?

 

Odpowiedź: Po czasie następuje kolejne wtajemniczenie. Znów to wszystko się dzieje podczas wspólnych medytacji wieczornych. Wchodzę w martwą ciszę, zabawiam się tym, lubię to robić... Na przemian gram z serca na bębnach korony, a potem wchodzę w ciszę i przysłu****ę się jak Stwórca gra na bębnach. Pozwól, że te bębny i martwą ciszę wyjaśnię w którymś z kolejnych pytań. I tak sobie medytuję, po raz kolejny pojawia mi się w subtelnej formie wizja ze świątynią.

Opis wizji: Jestem w świątyni, ale czuję, że mnie gdzieś ściąga na bok, poddaję się temu, wynosi mnie poza rejon świątyni i już mam przed sobą schody do kolejnej świątyni. Tak się składa, że obie te świątynie są na poziomie fizycznym po przeciwnych stronach jednej ulicy, z tym, że druga jest na wzgórzu. Obie są ze sobą powiązane, obie stanowią jeden kompleks świątynny. Gdzieś tam w myślach uznawałem, że na dalszy ciąg wędrówki poczekam latami, a tu taka niespodzianka.

Świątynia w wizji jest piękniejsza, bardziej magiczna, świecąca. Wchodzę po schodach, zbliżam się do wejścia, przechodzę przez drzwi, dach świątyni znika , mury opadają, a pośrodku świeci potężne biało – złote światło, którego źródłem jest punkt. Ja też już mam formę świecącego punktu, jestem bez ciała. Kilkakrotnie wciągam się w to napotkane światło. Słyszę w myślach głos Mistrza: Jesteś w domu. Od tej pory będzie łatwiej.

Zbliżam się do tego magicznego światła, ale intensywność świecenia maleje i zza niego wynurza się świetlista postać Głównego Mistrza. Po chwili wynurza się kolejna postać. Kolejny Mistrz, za życia była kobietą i jest opiekunką, matką religii. To tak jak dla chrześcijanina Maria. Jestem tak zaskoczony i zdziwiony, że nie mogę przestać się jej przyglądać – długo wpatruję się w nią. Siadamy naprzeciw siebie, rozmawiamy, jestem zachwycony tym przeżyciem. Dostałem trochę instrukcji odnośnie postępowania na fizycznym planie.

W symbolice chrześcijańskiej to przejście nazywamy wniebowstąpieniem i zstąpieniem Ducha Świętego. W buddyzmie nosi nazwę „nie uczeń”, czyli ten, który przestał być uczniem. To oznacza, że wyczerpała się możliwość pobierania nauk ludzkim świecie. Hindus nazwie ten stopień – wyzwolony.

 

17. Pytanie: I co dalej, jest jakiś dalszy ciąg tej wędrówki?

 

Odpowiedz: Oczywiście. Jest. Planując rozmowę wstępnie postanowiłem, że na powrocie do Domu skończę i nie będę mówił więcej. Sporo skracam i wiele wątków pomijam na potrzeby tego wywiadu, ale rozumiem ciekawość ponieważ sam wcześniej rozmyślałem często o tym co będzie dalej...

W kolejnym etapie następuje powrót do pierwszej świątyni na kolejne piętro w subtelnej formie. Okazało się, że jest przejście na kolejną kondygnację. Fizycznie świątynia jest ta sama, ale tym razem subtelnie jest kolejne piętro domu. Mistrzów żyjących na poziomie fizycznym już tu nie spotkam. We wszystkich miejscach, wtajemniczeń dokonują Główny Mistrz i Opiekunka Religii wspólnie. W Chrześcijaństwie opiekunką religii - czyli matką - jest Maria, w brahminizmie - Saraswati, itd. Na tym piętrze można odnaleźć obrazy (mapy) np. cyklu, trzech światów, drzewa, kolejne skarby wiedzy i przejścia, bramy. Po tym doświadczeniu na tej kondygnacji ponownie wracamy do drugiej świątyni i... potem kolejne piętra w obydwu świątyniach, sformowane w sumie z trzech poziomów. Na kolejnym poziomie wtajemniczeń dokonuje już kto inny, zadziwiająca i unikalna istota w subtelnej formie, również zbudowana ze światła, lecz nigdy niemająca fizycznego ciała. Tutaj rozpoznaje się kronikę świata wizje przyszłego świata, poznajesz przyszłe systemy, wartości...

Na tym ostatnim z tych trzech poziomów, niczym na szczycie piramidy, żegnasz się z tą częścią drogi. Dalej złocisto-białym tunelem - połączonym na stałe z domem - niczym windą wpływasz w konar odwróconego drzewa różnorodności religii świata. To jest tak , że wchodzisz w ten tunel i płyniesz jakby wewnątrz światła do góry i zaczynasz się orientować, że to płyniesz w środku konara, widzi się struktury charakterystyczne dla drzewa. To było dla mnie zaskoczenie, a potem ogromne zrozumienie. Kroczę żywą ścieżką jednej z religii, która wyrasta z odwróconego drzewa różnorodności religii świata.

Teraz już rozumiesz, że poprzez bramy swojej religii , dzięki pomocy Mistrzów, swoim wysiłkom, wyrzeczeniu idziesz dalej i teraz rozpoznasz drzewo, każdy konar, każdą gałązkę i listek tego drzewa. Chrześcijanie też wiedzą o tym drzewie. I teraz już wiesz, że w tej wędrówce przyjdzie moment, że po dotarciu do korzeni rozpoznasz Nasienie Drzewa. Nasienie jest kresem drogi, jest Stwórcą.

W naszej rozmowie wyjaśniam co nazywam „żywą ścieżką”, czyli drogą na której aktywni są pomagający Mistrzowie. Kolejnym aspektem jest „nieograniczony dom”, czyli dom, w którym są przejścia do innych światów. Tak jak w teozofii Mistrz możne połączyć talizman ze swoim ciałem przyczynowym tak nieograniczony dom jest połączony z innymi światami, z odwróconym drzewem.

 

18. Pytanie: A jak to jest z religią żydowską?

 

Odpowiedz: Oni zbudowali symbolikę religii na opisanych wtajemniczeniach. Wejście w płomień, wyzwolenie z niewoli, wejście w potok, wędrówka do lądu obiecanego... ich symbolika to właśnie opisane przejścia i bramy...

Garstka z garstki jest wtajemniczona, reszta czci, ślepo wierzy i pogrąża się w obrzędach wtajemniczeń. Jeśli Twoje pytanie dotyczy poczucia bycia narodem wybranym przez Boga , to poczucie wybrania polega na wierze, że zostali wtajemniczeni. Przejścia, wtajemniczenia, czyli rozszerzenia świadomości to są wspólne cechy wszystkich religii, te religie to konary odwróconego drzewa różnorodności religii świata. Jedne są większe inne są mniejsze.

 

19. Pytanie: No ok, ale jak rozumieć te rozszerzenia?

 

Odpowiedź: Świadomość to sposób myślenia. W branżowym slangu używamy zwrotów świadomość ciała i świadomość duszy. W trakcie przechodzenia stopniowo zmienia się sposób postrzegania rzeczywistości z „ja ciało” na „ja dusza” i rozpoczyna się życie w duchu. Trzeba stopniowo dokonać przełamania.

 

20. Pytanie: A praktycznie to coś daje oprócz zrozumienia?

 

Odpowiedz: Wielu z czytelników na pewno zastanawia się nad swoim życiem i dostrzega, że kiedyś byli beztroskimi, niewinnymi dziećmi z takim samym dzieciństwem. Wraz ze wzrostem weszli w dorosłość i już nie jest tak samo. Wejście w nieczystość spowodowało utratę szczęścia.

I jeżeli pytasz czy to coś daje to powiem, że żyjąc w duchu odnajdujesz słodycz dzieciństwa. Stajesz się ponownie szczęśliwy, radosny. Na powrót stopniowo zaczynasz kochać życie.

 

21.Pytanie: ok., wróćmy do kwestii ciszy i martwej ciszy. Mówiłeś też coś, że pojawiają się zdolności?

 

Odpowiedź: Miałem na myśli np. multiplikowanie świadomości czy wchodzenie w ciszę lub martwą ciszę... i inne.

 

22. Pytanie: To czym jest ta cisza?

 

Odpowiedź: Tu znów jest taka ciekawa technika, której się uczysz po bramie chrztu, po wejściu do świata myśli. Człowiek przebywający w tym świecie może wytworzyć wokół siebie – mówiąc w naszym slangu „zbroję pamiętania w świadomości duszy” – ochronną powłokę zbudowaną z własnej energii myśli wokół swojego umysłu.

I gdy jestem w takim stanie i powłoka jest mocna to utrzymuję umysł w martwej ciszy. Można powstrzymać nacisk wszystkich myśli i rozmów oprócz jednej energii, która nie da się zahamować ani wyłączyć za pomocą żadnej powłoki utworzonej mocą człowieka. Okazuje się wtedy, że można dostrzec odmienne drgania, które uprzednio były zasłaniane.

Praktycznie to wygląda tak, że żyję sobie i widzę świat fizyczny – jak każdy. Widzę też świat subtelny: różne energie będące konsekwencją uczuć, myśli itd... Wiele osób widzi je również, w całości, we fragmentach, lub jakieś błyskach, odpryskach itd.

W martwej ciszy cała przestrzeń nad głową otwiera się. Otwiera się tak szeroko i jest tak zaskakujące, że aż się schylasz z wrażenia. Nad głową pojawia się złota, czasami złocisto - delikatnie złocisto-patynowa przestrzeń, a centralnie nad tobą pojawia się złote punktowe Źródło energii niezmiennie i regularnie pulsujące białawo złocistymi okręgami poprzez wszystkie światy.

To jest cel, to jest trzeci równolegle widziany świat, świat bezcielesny, w którym widzisz Żywą Istotę, Nasienie Ludzkiego Świata.

Kiedy pierwszy raz uczyłem się martwej ciszy, gdy z pomocą Mistrza udało mi się zobaczyć Nasienie, na krótko, na zaledwie cztery pulśnięcia, to po wszystkim Mistrz dodał: „W martwej ciszy możesz zobaczyć lub poczuć Ojca".

Zobaczenie wyjaśniłem. W kwestii czucia ciszy to wygląda trochę inaczej. Gdy ja dmę z serca i głowy moim pamiętaniem - moim oddaniem i miłością - to płatki korony na głowie buzują, a ciemiączko pulsuje - od dołu. To się z slangu nazywa moją grą na bębnach. Gdy wchodzę w ciszę, ale jeszcze nie na 100% to stopniowo zaczynasz czuć nacisk pulsowania fal płynących od Stwórcy. Te fale uderzają w koronę i powodują podobny efekt - tylko, że z góry. Inne ośrodki również pulsują. I wtedy to Nasienie Ludzkiego Świata gra na bębnach, wtedy możesz poczuć Ojca.

Po takich doświadczeniach już zupełnie inaczej patrzysz na wszechświat, na życie, ale też na świat nauki. Nie ujmując ogólnie nic nauce, bo to potężna siła to przychodzi zrozumienie, że nauka bada jedynie jakiś fragment rzeczywistości i jest odcięta od związku z duchowością, wyłączając inspiracje. Inspiracje mają miejsce. Ok, rozumiem, że oni w to nie wierzą, nie rozumieją, nie widzą naukowych dowodów. Ja to jednak widzę i to jest dla mnie zadziwiające...

W niektórych pismach opisują szybkość pulsowania Nasienia Ludzkiego Świata porównując z oddechem. Zadaniem jest zharmonizowanie wibracji. No, nie wiem, to musiałoby być jakieś prędkie oddychanie. Na ten moment roboczo skłaniam się do prób koordynacji z biciem serca. Ale to kwestia eksperymentów i wysiłków, zobaczymy...

 

23. Pytanie: Mówisz Bóg, Droga.... A jak to jest z szatanem ?

 

Odpowiedz: Ja nie widzę konkretnej formy szatana. Ja widzę przejawy działalności szatana. Właśnie pracując nad swoimi wadami, występkami, słabościami, usuwając je, wyrzucam szatana z siebie, zmieniam swój charakter, odrzucam słabości i kończę z występkami. Z diabelskiego staję się anielski.

Dodam, że nie ma wojny pomiędzy diabłami a aniołami - to wymysł - cała walka odgrywa się w nas. Cel jest bardzo wysoki. Szatan w przejawach ma naturę dżina (ognia) i jeśli zostawię uchylone małe okienko w sobie, jakąś słabość to wejdzie przez nie i rozpali pożar. W tym świecie szatan - w rozumieniu przejawów - jest wszechobecny. Świat płonie od żądz, gniewu, chciwości, egoizmu... itd.

Bóg nigdy nie jest wszechobecny. Mówienie o wszechobecności Boga jest znieważaniem Go. Dzieci Boga - czyli my wszyscy- mogą odnaleźć Boga wchodząc w głąb siebie i stąd pojawiło się pojęcie wszechobecności. Fałszywe jest również twierdzenie, że Bóg jest we mnie albo, że jestem formą Boga. Powtórzę, bo to bardzo ważne - Bóg ma formę, jest w określonym miejscu, ma imię i można go spotkać w określonych warunkach.

 

24. Pytanie: A Antychryst?

 

Odpowiedz: Antychryst jest ni mniej - ni więcej niż zmniejszeniem wpływu tej akurat konkretnej religii. Gdy popatrzy się na chrześcijaństwo, uważa się, że wartość chrześcijaństwa jest mniejsza. Chrześcijanie nie uważają się za potężnych i doświadczają większej siły w innych. Oni są antychrystami. Obecnie wielu księży nie przykłada wagi do celibatu i inspirują księży do zakładania rodzin i to jest tak, jakby ludzie z tej religii stali się antychrystami, oponentami Chrystusa, Jego nauk.

 

Dlatego nie ma co obawiać się duchowości, spotkania szatana czy antychrysta - jeśli to był powód Twoich pytań. Najgorsze co nas może spotkać to wejście pod wpływ omenów zła w nas, oddanie złu kontroli na nami, w rozumieniu kierowania się występkami, słabościami i wadami. Mówiąc omeny mam na myśli - myśli.

 

25. Pytanie: A Duchy?

 

Odpowiedź: Formy duchowe spotyka się. Mistrzowie są duchowymi formami. Ale jeżeli ci chodzi o duchy w rozumieniu bardziej popularnym to też można je spotkać.

Nie tak dawno poczułem, że słyszę (duchowo - jasno-słyszeniem) , że ktoś z bliska wciąż powtarza moje imię - chcąc być usłyszanym. Uparcie i bez przerwy. Jednocześnie w formie takich podprogowych mignięć widzę też buzię tej osoby i rozpoznaję, bo to moja znajoma z lat młodości. Zdziwiłem się bo wiekowo i statystycznie powinna jeszcze żyć. Sprawdziłem nawet w internecie i znalazłem jej nekrolog. Od myśli do myśli, okazało się, że zmarła chciała, żebym odnalazł jej córkę i wciągnął ją w duchowość. Zmarli widzę więcej. Córkę odnalazłem na facebook -u. Zabawne, że internet pomaga też w takich tematach.

 

26. Pytanie: I co?

 

Odpowiedź: I nic, nie była nawet zainteresowana dłuższą rozmową ze mną. Po dwóch trzech kurtuazyjnych zdaniach ze starym znajomym jej mamy przestała odpowiadać... Próbowałem ze dwa razy... Ma dużo swoich problemów i stąd też prośba jej matki... Ha, może wpadnie jej w ręce ta rozmowa...

 

27. Mówiłeś o wizjach przyszłości, innych systemach, wartościach. Co ma być w przyszłości?

 

Odpowiedź: Tak, ale to raczej dotyczyło przyszłości duchowości i religii, a nie kursu złota, akcji czy przyszłości gospodarki - jeśli o to ci chodzi. Bardziej właśnie tego jak odrodzi się duchowość i jak ten system będzie działał.

Na odwróconym drzewie różnorodności religii świata kiedyś liście opadną i wtedy okaże się która gałąź jeszcze żyje.

 

28. Pytanie: Dzięki za rozmowę. Czy chciałbyś coś jeszcze dodać, powiedzieć czytelnikowi?

 

Odpowiedź: Przypuszczam, że jest paru czytelników, którzy mieli refleksję nad swoim życiem i chcieli coś zmienić. Opowiedziałem, że jest to możliwe i że istnieje duchowa pielgrzymka.

Edytowane przez Ejbert
wklejenie treści; jeśli mogłem to zrobić ja to tym bardziej mogłaś zrobić to ty, to linkowanie jest niezgodne z regulaminem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...